Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiadomości - materiały Gabree
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 24, 25, 26  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Felietony, Ciekawe Artykuły,
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 14:40, 26 Cze 2007    Temat postu:

Esbek groził - pójdzie siedzieć!!!


Sąd Rejonowy w Lublinie skazał Stanisława Sz., byłego funkcjonariusza SB, na karę roku i dwóch miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za stosowanie gróźb w czasie przesłuchań opozycjonisty w latach 80.

- Czyn oskarżonego wyczerpuje znamiona zbrodni komunistycznej - stwierdziła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Smoluchowska. W toku postępowania sądowego, w którym zeznawało wielu lubelskich opozycjonistów, udowodniono, że Stanisław Sz. jako oficer SB w latach 1983-1984 podczas przesłuchań dr. Janusza Mazurka, naukowca z UMCS, działacza opozycyjnego, późniejszego senatora wielokrotnie przekraczał swoje uprawnienia. Chcąc wymusić na nim zeznania obciążające kolegów z opozycji groził m.in. pobiciem, co stanowiło przestępstwo, nawet w myśl peerelowskiego prawa. Sąd uznał te groźby za akty represji z powodów politycznych i element działań prześladowczych podejmowanych wobec opozycjonisty przez SB.
Stanisław Sz., obecnie 62-letni emeryt, w czasie procesu nie wykazał skruchy. - To był czyn haniebny, obrzydliwy, popełniony z niskich pobudek, a u oskarżonego brak jakiejkolwiek refleksji - wskazała sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny.
Adam Kruczek, Lublin
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 14:45, 26 Cze 2007    Temat postu:

Węgiel bardzo lewicowy?


Zarówno Barbara Kmiecik, jak i Barbara Blida odgrywały istotną rolę w funkcjonowaniu na Śląsku mafii węglowej - twierdzi biznesmen, który dorobił się sporego majątku właśnie na handlu węglem. Mężczyzna, który niedawno został aresztowany, twierdzi, że bez pomocy polityków - głównie SLD - funkcjonowanie mafii węglowej nie byłoby możliwe, cały przestępczy proceder rozkręcili zaś w latach 1990-1993 urzędnicy Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. Zdaniem naszego informatora, istotną rolę w funkcjonowaniu mafii węglowej odgrywał ówczesny dyrektor jednego z departamentów tego resortu. Choć nie chce ujawnić jego nazwiska, zdradza pewne szczegóły - w latach 90. był to urzędnik z najdłuższym stażem ministerialnej pracy.

- Śmiać mi się chce, jak słyszę, że teraz w Polsce działa mafia węglowa. Teraz? To już niedobitki. Kiedyś to była mafia! - śmieje się nasz informator. Do spotkania i rozmowy z przedsiębiorcą, który po 1989 r. jako jeden z pierwszych rozpoczął na szeroką skalę eksport węgla z Polski, doszło w kwietniu tego roku. Kilka tygodni temu w związku z tym i innymi "przekrętami" mężczyzna został aresztowany. Według naszych informacji, obecnie współpracuje z prokuraturą. Jego zdaniem, szukając powiązań członków mafii węglowej z osobami pełniącymi funkcje publiczne, śledczy powinni dokładnie przyjrzeć się kontaktom śląskich polityków i powiązanych z nimi przedsiębiorców.
- Byłem pierwszym, który wywiózł z Polski węgiel na eksport. Pierwszym po 1989 roku. I najwięcej "grubego". Wszystko było legalne, pozałatwiane. Ale nie weźmiesz kilograma węgla, jak nie dasz procenta - stwierdza nasz rozmówca.

Haracz dla urzędników
A haracz, jaki biznesmeni handlujący węglem musieli płacić w latach 90. urzędnikom, był spory. Jak twierdzi przedsiębiorca, 10-15 tys. zł za zezwolenie na wywóz. Taką permisję dostawało się raz na kwartał. Później trzeba było ponownie ubiegać się o zezwolenie. Płacić mieli wszyscy, którzy chcieli handlować polskim węglem. A w całej sprawie doskonały interes zwęszyli urzędnicy i politycy. - Płaciłeś haracz urzędnikom, później trzeba było dać w łapę w PKP, żeby transport poszedł, i w portach, żeby rozładowano poza kolejnością - opowiada nasz informator.
Zwłaszcza jeden z urzędników w działalności mafii węglowej miał - zdaniem naszego rozmówcy - zwęszyć doskonały interes. Chodzi o mężczyznę zatrudnionego w latach 1990-1993 w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. To właśnie on do dziś dzięki rozlicznym powiązaniom ma odgrywać istotną rolę w strukturach mafii węglowej. Były biznesmen nie chciał ujawnić nazwiska pracownika państwowej instytucji; jak powiedział - "takie dane to zabezpieczenie dla niego na wypadek zatrzymania". Przed kilkoma tygodniami przy okazji innej sprawy trafił w ręce CBŚ. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, zeznaje. Wcześniej mówił "Naszemu Dziennikowi": - To jeden z dyrektorów departamentu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą w latach 90. Wówczas był najstarszy stażem. Bez niego nic nie udałoby się załatwić.

Bez SLD ani rusz
Mafia węglowa w Polsce, zdaniem naszego informatora, działa już od 1989 r., od czasu gdy prywatne firmy mogły zacząć eksportować węgiel z Polski. Według ustaleń śledczych, Skarb Państwa stracił na tym około 50 mld złotych. Sprawa wyszła jednak na jaw dopiero w 2003 r. po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła, że Janusz Ocipka, dyrektor gabinetu politycznego ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Janika, miał udziały m.in. w Przedsiębiorstwie Organizacji Zaopatrzenia i Zbytu Agrokompleks, spółce handlującej węglem, która nie płaciła kopalniom. W jednej z firm z nią powiązanych, "Ciech-Bud", w radzie nadzorczej zasiadał Krzysztof Janik. Śledztwo, jakie wszczęto po zawiadomieniu złożonym przez ówczesnego posła PiS Jerzego Polaczka, umorzono wiosną 2004 r., a sprawę próbowano wyciszyć. Tyle że na początku 2005 r. w ręce organów ścigania dostali się przedsiębiorcy, którzy wręczali łapówki urzędnikom handlującej węglem państwowej spółki w zamian za pomoc w nielegalnych interesach. Jeden z nich był śląskim samorządowcem, a zarazem działaczem SLD. Nasz informator twierdzi, że powiązania polityków i działaczy SLD z mafią węglową - zwłaszcza na Śląsku - nie były przypadkowe. I że on również z pomocy działaczy SLD korzystał.
- Bez pomocy ludzi z SLD takie interesy nie byłyby możliwe - przyznaje znany przedsiębiorca, obecnie aresztant.

Górnicze "Barbórki"
Nasz rozmówca twierdzi, że znał zarówno Barbarę Kmiecik, określaną mianem śląskiej "Alexis", jak i byłą minister SLD Barbarę Blidę, która niedawno - podczas próby zatrzymania przez ABW - popełniła samobójstwo. Barbara Kmiecik, podobnie jak zatrzymany niedawno przez CBŚ Wiesław Michalski, w latach 90. zaliczana była do grona najbogatszych ludzi w Polsce. I podobnie jak Michalski swoje najlepsze interesy zrobiła właśnie na węglu. Kmiecik z Michalskim łączy również wiele innych okoliczności - tak "Olsen", jak i śląska "Alexis" robili doskonałe interesy dzięki powiązaniom z politykami SLD. W gronie znajomych zatrzymanej w 2005 r. byli m.in.: Andrzej Szarawarski, Ryszard Zając, przyjaźniła się również z Jolantą i Aleksandrem Kwaśniewskimi, utrzymywała zażyłe stosunki z byłą minister Barbarą Blidą. Przypadek? Nasz informator twierdzi, że nie.
- Tak "Alexis", jak i Blida miały bardzo silne powiązania z mafią węglową - mówi przedsiębiorca.

Aresztowań nie koniec
W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Katowicach zadecydował o tymczasowym aresztowaniu ośmiu osób podejrzanych o popełnianie przestępstw węglowych. Rzecznik katowickiej prokuratury okręgowej Tomasz Tadla poinformował, że dotyczy to osób podejrzanych w sprawie korupcji. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że w kolejnych tygodniach może dojść do dalszych zatrzymań w sprawie mafii węglowej, gdyż kwestia ta jest wciąż rozwojowa.
Wojciech Wybranowski
naszdziennik.pl Wtorek, 26 czerwca 2007, Nr 147 (2860)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 21:46, 26 Cze 2007    Temat postu:

To już pewne - wszyscy dostaniemy podwyżkę!!!

Lipcowa pensja wszystkich pracujących na etatach Polaków będzie o kilkadziesiąt złotych wyższa. Prezydent podpisał ustawę, która obniża składki rentowe. Dzięki temu każdego miesiąca więcej zostanie nam w kieszeniach.

Czekaj nas dwie podwyżki. Pierwsza od lipca, druga od stycznia 2008 roku. Składka rentowa, którą co miesiąc każdy etatowiec płaci do ZUS, od lipca będzie niższa o 3 punkty procentowe. Teraz wynosi 13 proc. naszej pensji brutto. Płaci ją - po połowie - i pracownik (6,5 proc.), i pracodawca (6,5 proc.). Od lipca składka zmniejszy się - po stronie pracownika z 6,5 proc. do 3,5.

To oznacza, że więcej zostanie nam w kieszeni. O ile? To zależy od wysokości zarobków - im są wyższe, tym więcej. Na przykład jeśli ktoś zarabia 2 tysiące złotych brutto, płaci dziś 130 złotych składki rentowej. Od lipca będzie płacił około 60 złotych. Czyli co miesiąc do kieszeni dostanie 70 złotych więcej.

Kolejna podwyżka pensji czeka nas po 1 stycznia 2008 roku. Za sprawą zmniejszenia tej samej składki rentowej, tym razem o kolejne 4 punkty procentowe. Po Nowym Roku zostaną one jednak sprawiedliwie podzielone między pracodawcę i pracownika - każdy z nich zapłaci po 2 procent mniej do ZUS-u.

Oznacza to zatem, że z naszej pensji - zapisanej w umowie - odprowadzimy dzięki obniżonym podatkom jedynie 1,5 procent. I kolejnych kilkadziesiąt złotych zostanie nam w kieszeni.
DZIENNIK.PL
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 22:16, 26 Cze 2007    Temat postu:

Rząd zatwierdził 7% stawkę VAT na mieszkania i domy!!

Preferencyjna 7-proc. stawka VAT ma objąć od 1 stycznia 2008 r. nowe mieszkania o powierzchni do 120 m kw. i domy jednorodzinne do 220 m kw. - zdecydował rząd.

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustaw o podatku od towarów i usług oraz ustawy o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Jak czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu (CIR), chodzi m.in. o nieruchomości kupowane od deweloperów i spółdzielni mieszkaniowych. Wyższa 22 proc. stawka VAT będzie obowiązywać za każdy dodatkowy metr powierzchni użytkowej.


REKLAMA Czytaj dalej



"Preferencyjna stawka ma także objąć budowę noclegowni, domów dla bezdomnych i hospicjów, budynków domów pomocy społecznej, placówek opiekuńczo-wychowawczych, ośrodków wsparcia i interwencji kryzysowej oraz ośrodków dla ofiar przemocy w rodzinie" - informuje CIR.

Niższym podatkiem ma być objęta również wymiana okien, drzwi wejściowych w budynkach wielomieszkaniowych, domach jednorodzinnych, noclegowniach i domach dla bezdomnych.

Preferencyjna 7-proc. stawka dotyczyć będzie także remontów części wspólnych budynków wielorodzinnych (dachy, elewacje, klatki schodowe, instalacje). W przypadku domów jednorodzinnych, 7 proc. stawka ma być stosowana do remontów przyłączy, fundamentów, elewacji budynku.

"Zgodnie z projektem nowelizacji, preferencyjna stawka VAT nie będzie dotyczyła budowy: garaży, miejsc parkingowych, obiektów rekreacyjnych (basenów, siłowni) oraz pomieszczeń przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej. Nie może być też stosowana przy budowie domów stawianych tzw. systemem gospodarczym, ponieważ tacy inwestorzy nie podlegają przepisom ustawy o podatku od towarów i usług" - wyjaśnia CIR.

Zmiany zaproponowane w nowelizacji przedłużają bezterminowo obowiązywanie przepisów umożliwiających odzyskiwanie części wydatków na większość materiałów budowlanych ponoszonych przez osoby budujące domy i remontujące mieszkania.

Określenie, co będzie zaliczane do budownictwa społecznego, objętego preferencyjną stawką VAT, ma zapobiec podwyżce tego podatku z 7 do 22 proc. na mieszkania i domy mieszkalne. Zachowanie niższej stawki VAT po 2007 r. będzie zgodne z zasadami prawa Unii Europejskiej.
wp.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 22:57, 26 Cze 2007    Temat postu:

Rząd przyjął projekt ustawy o finansach publicznych!!!

Rząd przyjął projekt ustawy o finansach publicznych, przedłożony przez ministra finansów. Rada ministrów przyjęła też przepisy wprowadzające.

Nowe prawo przewiduje konsolidację sektora finansów publicznych, co oznacza poważne zmiany w jego organizacji. W komunikacie Centrum Informacyjne Rządu napisano, że finanse publiczne staną się bardziej przejrzyste, co ułatwi ich kontrolę, ukróci marnotrawstwo i zapobiegnie korupcji.

Szacuje się, że w latach 2008-2009 oszczędności z tego tytułu sięgną 1 procent PKB, czyli wyniosą około 10 miliardów złotych.

Drugi etap reformy finansów publicznych zakłada przede wszystkim likwidację zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych. Zadania publiczne dotychczas realizowane przez te instytucje będą mogły przejąć jednostki budżetowe lub spółki.

Reforma przewiduje również zaostrzenie norm oszczędnościowych, gdy dług publiczny przekroczy 55 procent, ale nie osiąga więcej niż 60 procent rocznego PKB. Uruchomione zostaną wówczas nowe procedury oszczędnościowe. Oznacza to, że rząd w projekcie ustawy budżetowej na następny rok nie uwzględni wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej.

Nowe przepisy dotyczą zmian w działaniu i organizacji funduszy celowych - na przykład Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.

Zmiany mają zwiększyć skuteczność gospodarowania środkami publicznymi. Zgodnie z projektowanymi rozwiązaniami do końca 2008 roku niektóre fundusze celowe, takie jak wojewódzkie, powiatowe i gminne fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej zostaną zlikwidowane.
Część zostanie połączona bądź przekształcona w państwowe fundusze celowe.
zycie warszawy.pl

BRAWO PIS !!!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 17:45, 27 Cze 2007    Temat postu:

Polacy źle oceniają prezydenta i Sejm
Ponad połowa ankietowanych (53 proc.) źle ocenia działalność prezydenta Lecha Kaczyńskiego; dobrze o jego pracy wypowiada się co trzeci respondent (32 proc.) - wynika z czerwcowego sondażu CBOS.
Zdecydowanie dobrą ocenę prezydentowi wystawia tylko 3 proc. badanych; raczej dobrze pracę L. Kaczyńskiego ocenia 29 proc. Z kolei zdecydowanie źle o działalności prezydenta mówi 19 proc. badanych, a raczej źle 34 proc. 15 proc. nie ma zdania w tej sprawie.

W stosunku do sondażu z maja wyniki zmieniły się nieznacznie. O 3 punkty proc. spadł odsetek ocen pozytywnych, o 1 punkt spadł też odsetek osób źle oceniających pracę głowy państwa.
Polacy źle oceniają prezydenta i Sejm
Ponad połowa ankietowanych (53 proc.) źle ocenia działalność prezydenta Lecha Kaczyńskiego; dobrze o jego pracy wypowiada się co trzeci respondent (32 proc.) - wynika z czerwcowego sondażu CBOS.
Zdecydowanie dobrą ocenę prezydentowi wystawia tylko 3 proc. badanych; raczej dobrze pracę L. Kaczyńskiego ocenia 29 proc. Z kolei zdecydowanie źle o działalności prezydenta mówi 19 proc. badanych, a raczej źle 34 proc. 15 proc. nie ma zdania w tej sprawie.

W stosunku do sondażu z maja wyniki zmieniły się nieznacznie. O 3 punkty proc. spadł odsetek ocen pozytywnych, o 1 punkt spadł też odsetek osób źle oceniających pracę głowy państwa.


A to smutne aż się płakać chce.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 21:04, 27 Cze 2007    Temat postu:

572 złote ulgi na każde dziecko (GPrawna)!!!

Kolejne ulgi prorodzinne mnożą się niczym grzyby po deszczu. Oczywiście, nie omija to i podatków. Co prawda, ulga prorodzinna w PIT już jest (w rozliczeniu za 2007 r. możemy odliczyć od podatku 120 zł na każde dziecko), to jednak teraz ma być wyższa. Jej podniesienie obiecała wicepremier Zyta Gilowska, przekonując posłów do obniżenia składki rentowej.

Teraz ta obietnica nabrała konkretnego kształtu. Projekt zakłada, że odliczymy od podatku nie 120, ale już 572,54 zł na każde dziecko. Co więcej, dokonamy tego już w rozliczeniu za 2007 r. Później ulga będzie rosła tak, jak kwota zmniejszająca podatek w pierwszym przedziale skali podatkowej, co oznacza, że w rozliczeniu za 2008 rok odliczymy po 586,85 zł na każde dziecko. Następnie ulga stopnieje. Od 1 stycznia 2009 r. kwota ulgi spadnie do 556,02 zł na każde dziecko, bowiem w styczniu 2009 roku zaczną obowiązywać dwie stawki PIT w miejsce dzisiejszych trzech. Równocześnie kwota zmniejszająca podatek w pierwszym przedziale skali spada tak, bo kwota, dla której podatek wynosi zero, była taka sama jak w 2008 roku. To jednak oznacza, że ulga prorodzinna zmaleje w stosunku do roku 2008.

Marek Kutarba
ONET.PL

BRAWO KACZORY !!!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 21:05, 27 Cze 2007    Temat postu:

"Rz": WSI tolerowały Ałganowa!!!

Wojskowe Służby Informacyjne nie reagowały, gdy oficer KGB Władimir Ałganow prowadził w Polsce interesy - pisze "Rzeczpospolita". WSI nie reagowały nawet w 1995 roku, już po "aferze Olina".
"Rzeczpospolita" podała na swoich stronach internetowych, że Władimir Ałganow, kadrowy oficer kagiebista, miał firmę prowadzącą w Polsce interesy w sektorze paliwowym. Działalność radzieckiego szpiega była tolerowana także po 1995 roku, kiedy wybuchła sprawa Józefa Oleksego.


Według ustaleń "Rzeczypospolitej" likwidator WSI Antoni Macierewicz zamieści w drugiej części raportu z weryfikacji nie istniejących już wojskowych służb informacyjnych. W pierwszej części sprawozdania ujawniono szereg nieprawidłowości, w tym ingerencję rosyjskich służb specjalnych w narodowe interesy Polski.

Według informatorów "Rzeczpospolitej" druga część dokumentów dotyczących likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych zostanie ujawniona najpóźniej po wakacjach - poinformował serwis tvn24.pl.
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 9:08, 28 Cze 2007    Temat postu:

Rzeczpospolita: Ałganow bohaterem raportu
II CZĘŚĆ RAPORTU MACIEREWICZA O SŁUŻBACH I MAFII PALIWOWEJ!!!

Wojskowe Służby Informacyjne nie reagowały, gdy oficer KGB Władimir Ałganow prowadził w Polsce interesy - pisze "Rzeczpospolita". WSI nie reagowały nawet w 1995 roku, już po "aferze Olina".
Jak pisze dziennik, Władimir Ałganow, kadrowy oficer kagiebista, miał firmę prowadzącą w Polsce interesy w sektorze paliwowym. Działalność radzieckiego szpiega była tolerowana także po 1995 roku, kiedy wybuchła sprawa Józefa Oleksego.
- To niepojęte, jak można było tolerować Ałganowa po 1995 roku, gdy jego rola w Polsce była już świetnie znana
- ocenia jeden z weryfikatorów.

Na nowe dokumenty w archiwach WSI weryfikatorzy natrafili dzięki informacjom, jakie przekazali im byli funkcjonariusze. - Po publikacji pierwszego raportu żołnierze WSI zrozumieli, że działania komisji weryfikacyjnej nie są zasłoną dymną, że jest decyzja państwa, by te służby naprawdę rozliczyć - mówi gazecie przedstawiciel komisji weryfikacyjnej. - I zaczęli mówić.

W drugiej części raportu ma być dogłębnie opisany wątek mafii paliwowej. Teza podstawowa brzmi: wojsko i służby wojskowe były główną strukturą, wokół której powstała mafia paliwowa. To na terenach wojskowych istniały instalacje potrzebne do prowadzenia paliwowego biznesu. - Generał Dukaczewski zataił przed komisją orlenowską i władzami państwowymi skalę zaangażowania wojska w proceder paliwowy. Posłowie żądali od niego informacji, a on w kolejnych notatkach zmniejszał liczbę żołnierzy biorących w tym udział. Na koniec mówił, że to może jedna osoba - twierdzi informator dziennika z komisji.

Według ustaleń „Rzeczpospolitej“ likwidator WSI Antoni Macierewicz informację o Ałganowie zamieści w drugiej części raportu z weryfikacji nie istniejących już wojskowych służb informacyjnych. W pierwszej części sprawozdania ujawniono szereg nieprawidłowości, w tym ingerencję rosyjskich służb specjalnych w narodowe interesy Polski.
Według informatorów "Rzeczpospolitej" druga część dokumentów dotyczących likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych zostanie ujawniona najpóźniej po wakacjach.

Wcześniej "Życie Warszawy" pisało, że odtajnienie raportu znacznie się opóźni, gdyż upublicznienia dokumentów nie chce prezydent Lech Kaczyński. Informację tę zdementowała prezydencka kancelaria.
tvn24
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 7:03, 29 Cze 2007    Temat postu:

No i mamy kolejnion SENSATION.

A sprawa jest prosta.
Wojsko było minimalizowane. Likwidowano jednostki, bazy i zatrudnienie. A dotyczyło to szczególnie strarych wygusów wojskowych. Więc wojskowi w cywilu brali się za wszystko co było w ich zasięgu. Jak w każdej innej dziedzinie. Każdy się bierze za to, co umie, co jest w jego zasięgu! Nie musieli nawet tworzyć mafi paliwowej, bo w mafię wpadali jak muchy.
Przecież głupotą jest twierdzić na przykład, że w lecznictwie nie korupcjonują lekarze, w polityce - nie politycy, a w wojsku - przygodni wędrowcy, co obok przechodzili. Żadna sensacja, że sporo w interesie paliwowym opartym na sprzęcie wojskowym, to byli wojskowi!

Z kolei WSI i Dukaczewski wiedzieli o tym i co? Mieli rozwalać? A co mieli rozwalać? Jakieś spółki cywilne? To nie ich domena. Jakiś cywili po służbie w wojsku czy to polskim czy radzieckim? Gdyby to robili, toby była SENSACJA!.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 9:25, 29 Cze 2007    Temat postu:

"Trybunał super partią polityczną"!!!

Planowana przez PiS zmiana zasad funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego jest potrzebna, bo TK stał się "super organem władzy" i "ciałem hamulcowym dla zmian w Polsce" - przekonuje poseł PiS Jacek Kurski.
O projekcie, który zakłada m.in. skrócenie kadencji prezesa i wiceprezesów TK oraz wprowadzenie zasady, że skargi są rozpatrywane w kolejności zgłoszeń, napisała piątkowa "Rzeczpospolita".

W radiowych "Sygnałach Dnia" Kurski wyjaśniał, że PiS przygotowuje zmiany w ustawie o TK, ponieważ Trybunał "już dawno przestał być organem badającym zgodność z konstytucją, do czego został powołany". - Okazuje się, że TK jest po prostu super partią polityczną i super organem władzy przeznaczonym do blokowanie zmian, na których zależy Polakom. (...) Stał się ciałem hamulcowym dla jakichkolwiek zmian w Polsce - mówił polityk PiS.

Kurski zaznaczył, że 2/3 obecnego składu TK to "przedstawiciele UW i SLD z poprzednich lat". Tym samym - jak mówił - "absolutną władzę nad dobrymi zmianami w Polsce mają osoby, które naród już dawno skreślił i odrzucił".

Według projektu opisanego przez "Rz", kadencja prezesa i wiceprezesów miałaby trwać 3 lata. Obecnie kadencja szefów TK trwa od momentu wyboru (przez prezydenta i to się nie zmieni) do końca ich kadencji jako sędziów Trybunału (sędziów wybiera Sejm na 9 lat). Kolejna zmiana to wprowadzenie reguły, że TK rozpatruje skargi w kolejności zgłoszeń. Według "Rz", projekt ma być złożony w Sejmie jeszcze w piątek.
onet.pl

-)))))))))))))
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 21:40, 29 Cze 2007    Temat postu:

Ziobro proponuje "prawo dla ubogich"!!

Osoby niezamożne powinny mieć dostęp do nieodpłatnej pomocy prawnej; ma temu służyć ustawa, na mocy której prawnicy, adwokaci, radcowie, akademickie poradnie prawne czy samorządy terytorialne będą mogły świadczyć darmową pomoc obywatelom za pieniądze z budżetu państwa - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Zaprezentował on w piątek projekty ustaw o bezpłatnej pomocy prawnej dla osób ubogich oraz zmian w Kodeksie postępowania cywilnego, które mają polepszyć sytuację prawną poszkodowanych m.in. w wypadkach komunikacyjnych.

Pomoc prawna byłaby udzielana na tzw. etapie przedsądowym i mogłaby dotyczyć - jak mówił Ziobro - osób bezdomnych, czy innych o niskich dochodach, co w przyszłości może doprowadzić do zmniejszenia liczby tych, którzy popadają w konflikt z prawem z powodu jego nieznajomości.

Projekt tzw. prawa dla ubogich opracowano w ministerstwie jeszcze za czasów Andrzeja Kalwasa - ministra sprawiedliwości w rządzie Marka Belki. Rząd Belki projekt przyjął, ale Sejm poprzedniej kadencji nie zdążył go uchwalić.

W piątek Ziobro powiedział, że przedstawiony przezeń projekt w porównaniu z tym Kalwasa, jest jak "przewrót kopernikański" - tamten bowiem zakładał utworzenie biur poradnictwa prawnego przy siedzibach sądów okręgowych (jest ich 44 w kraju), zaś projekt Ziobry przewiduje, że porady będą dostępne w każdym z ponad 300 powiatów, czyli bliżej sądów rejonowych i bliżej obywatela. "Nie będzie żadnej machiny biurokratycznej, nasz projekt - zgodnie z zasadą taniego państwa - będzie 5 razy tańszy niż projekt SLD" - zapewnił.

W myśl tej ustawy, Krajowa Rada Pomocy Prawnej przy ministrze sprawiedliwości rozpisywałaby konkurs na świadczenie pomocy prawnej w powiatach. Mogliby do niego stanąć absolwenci prawa, adwokaci, radcowie prawni, akademickie poradnie prawne, organizacje działające na rzecz praworządności (np. Helsińska Fundacja Praw Człowieka) oraz jednostki samorządu terytorialnego. Konkursy wygrywałyby najatrakcyjniejsze oferty.

Porady dotyczyłyby: informowania się w sprawach karnych, cywilnych, administracyjnych, z zakresu prawa rodzinnego, prawa pracy czy ubezpieczeń. Udzielający porad wskazywaliby odpowiednie podmioty czy organy, do których obywatel musi się zwrócić aby załatwić daną sprawę, pomagaliby też napisać pozew do sądu czy wniosek o ustanowienie prawnika z urzędu. Ziobro dodał, że resort zastanawia się też nad zmianą przepisów o obrońcach i pełnomocnikach z urzędu, którzy występują przed sądem.

Resort zakłada, że w ciągu roku liczba udzielonych porad może w skali kraju wynieść 300 tysięcy.

Nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego ma zaś według Ziobry polepszyć sytuację prawną obywatela przed sądem w sprawach dotyczących sporu o odszkodowanie za wypadek komunikacyjny.

Chcemy zagwarantować ofiarom takich zdarzeń łatwiejszy dostęp do środków finansowych, by mogli leczyć doznany uszczerbek na zdrowiu i otrzymywać stałą pomoc. Liczymy też, że to zmobilizuje duże firmy ubezpieczeniowe, by rzetelnie wywiązywały się ze zobowiązań wobec pokrzywdzonych - mówił Ziobro. Apelował do opozycji, by poparła te projekty i uznała je za racjonalne oraz była ponad animozjami politycznymi.
onet.pl

BRAWO PIS !!!!!!!!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 23:10, 30 Cze 2007    Temat postu:

Politycy zamieszani w przekręty!!

Aleksander Kwaśniewski i Marek Borowski to pierwsi politycy, w sprawie których bankowa komisja śledcza zamierza skierować do prokuratury wnioski o ściganie. Borowskiemu komisja chce zarzucić udział w nieprawidłowościach przy prywatyzacji Banku Śląskiego oraz krycie prowadzonej przez UOP operacji o kryptonimie "Zielone Bingo" - a w istocie spekulacji na giełdzie. Organa ścigania najprawdopodobniej będą musiały zająć się również Aleksandrem Kwaśniewskim - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała komisji pakiet dokumentów oznaczonych klauzulą "tajne", a związanych z nieprawidłowościami w działalności Banku Turystyki. Jak wynika z informacji, do których dotarliśmy - materiały mogą wskazywać na udział Kwaśniewskiego w procederze wyprowadzania pieniędzy z Banku Turystyki. Komisja zamierza przesłuchać go jeszcze na początku lipca.
Raport z dotychczasowej działalności sejmowej komisji śledczej ds. banków ma być przygotowany do końca wakacji, upubliczniony zostanie najprawdopodobniej w ostatnim tygodniu sierpnia. Obejmować będzie dwie badane do tej pory przez komisję sprawy: działalność Fundacji CASE oraz nieprawidłowości przy prywatyzacji Banku Śląskiego. Wraz z ujawnieniem raportu do prokuratury trafią też wnioski o ściganie osób, które z "aferą Śląskiego" zdaniem komisji miały wiele wspólnego. Członkowie komisji nie chcą na razie mówić o nazwiskach - nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wnioski o ściganie dotyczyć będą dwóch osób z dyrekcji Banku Śląskiego oraz kilku polityków. Czołową postacią ze świata polityki, której ścigania domagać się będzie komisja śledcza, jest Marek Borowski.
- Myślę, że nie ujawnię tajemnicy, jeśli potwierdzę to, co widzę, że już pan wie. Jedno z doniesień o popełnieniu przestępstwa dotyczyć będzie Marka Borowskiego. Rozważamy również wniosek posła Sawickiego o postawienie Borowskiego przed Trybunałem Stanu - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Adam Hofman (PiS), przewodniczący sejmowej bankowej komisji śledczej.
Komisja chce oskarżyć Borowskiego o zaniedbania i niedopełnienie obowiązków przy prywatyzacji Banku Śląskiego. Zdaniem członków komisji, Borowski, który pełnił wówczas funkcję ministra finansów, doprowadził do sprzedaży Banku Śląskiego po mocno zaniżonej cenie, co więcej - akceptował przekazanie części pieniędzy z prywatyzacji na kampanię wyborczą Aleksandra Kwaśniewskiego. Sam Marek Borowski przesłuchiwany w tej sprawie przez komisję śledczą zapewniał, że żadnych nieprawidłowości przy prywatyzacji banku nie było, a cała procedura została przeprowadzona rzetelnie i sprawnie.
- To wyłącznie jego opinia. Nawet inni działacze lewicy, których przesłuchiwaliśmy w tej sprawie, nie potwierdzili wyjaśnień Borowskiego - mówi nam jeden z członków komisji. Chodzi tutaj o byłego wicepremiera Grzegorza Kołodkę, który w latach 1994-1995 pełnił funkcję ministra finansów. Na czele resortu zastąpił właśnie Marka Borowskiego. Kiedy niedawno zeznawał przed komisją śledczą, Kołodko, ustosunkowując się do przeprowadzonej w 1993 r. prywatyzacji BSK, mówił: "Ja nie rozumiałem tej prywatyzacji. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego BSK został sprzedany w ofercie publicznej po ewidentnie zaniżonej cenie - spekulacyjnie zaniżonej w efekcie 'balona', który był wtedy na giełdzie".

"Zielone Bingo" Borowskiego
Ale zarzuty, jakie zamierza w zawiadomieniu do prokuratury skierować komisja śledcza, dotyczą nie tylko zaniedbań i niedopełnienia obowiązków przez Borowskiego. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Nasz Dziennik", posłowie będą wskazywać, że lider SdPL mógł wiedzieć o prowadzonej przez UOP nielegalnej operacji o kryptonimie "Zielone Bingo" i uczestniczyć w niej. Do dziś akta tej operacji opatrzone są klauzulą "tajne". W ramach "Zielonego Bingo" za pieniądze kupione z funduszu operacyjnego UOP funkcjonariusze zakupili akcje m.in. Warty i Banku Śląskiego, a później spekulowali nimi na giełdzie. Konsultantem UOP podczas tej operacji miał być Grzegorz Żemek zamieszany w aferę FOZZ.
- Pytaliśmy Marka Borowskiego o operację "Zielone Bingo" podczas posiedzenia komisji. Proszę sobie wyobrazić, że po tym całym przesłuchaniu jeden z ekspertów naszej komisji, wybitny prawnik, wychodząc z posiedzenia, stwierdził, że ktoś... wysmarował mu cały samochód zieloną farbą. Przypadek? - zastanawia się poseł Adam Hofman, przewodniczący komisji.

"Bankier" Kwasniewski
Borowski nie będzie jednak jedynym politykiem, przeciwko któremu komisja zamierza złożyć prokuratorskie doniesienia. W trybie pilnym na posiedzenie śledczych jeszcze w lipcu ma zostać wezwany Aleksander Kwaśniewski. Posłowie chcą zapytać go nie tyle o finansowanie jego kampanii wyborczej z pieniędzy pochodzących z prywatyzacji Banku Śląskiego, ile o nieprawidłowości w funkcjonowaniu Banku Turystyki utworzonego z pieniędzy Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej zarządzanego właśnie przez Kwaśniewskiego.
Jak ustalił "Nasz Dziennik", Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała na ręce przewodniczącego sejmowej komisji śledczej pakiet tajnych dokumentów dotyczących wyprowadzania pieniędzy z Banku Turystyki. O ich zawartości sejmowi śledczy nie chcą na razie rozmawiać. Jak dowiedzieliśmy się z kręgów zbliżonych do służb specjalnych, w dostarczonych materiałach znajdują się dokumenty, które wskazywać mogą na świadomy udział Aleksandra Kwaśniewskiego w wyprowadzaniu pieniędzy z Komitetu ds. Młodzieży za pośrednictwem Banku Turystyki do nomenklaturowych spółek powiązanych z działaczami lewicy.
- Decyzje co do dalszych działań w tej sprawie komisja podejmie po zapoznaniu się z materiałami i przesłuchaniu Aleksandra Kwaśniewskiego. Ja mogę tylko potwierdzić - rzeczywiście ABW przekazała nam pakiet dokumentów dotyczących Banku Turystyki - mówi poseł Adam Hofman.
Wojciech Wybranowski
naszdziennik.pl Sobota-Niedziela, 30 czerwca - 01 lipca 2007, Nr 151 (2864)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 23:16, 30 Cze 2007    Temat postu:

Uśmiercanie chorych kluczowe zeznanie !!!
Leszek Misiak
Czy w białostockim szpitalu fałszowano próbki moczu pacjentów w ciężkim stanie, by ukryć podawanie im thiopentalu? Jak się dowiedziała „GP”, anestezjolog K. ze szpitala w Białymstoku zeznała w ubiegłą środę w prokuraturze, że w szpitalu powszechnie mówiło się, że anestezjolog zajmujący się kandydatami na dawców zamieniał ich mocz, który miał być badany na obecność thiopentalu, na własny. O używaniu thiopentalu do „markowania” śmierci mózgu w celu uzyskania narządów do przeszczepów po raz pierwszy pisaliśmy 28 marca.

Pierwszym lekarzem, który w grudniu 2005 r. złożył zeznania o podejrzeniu patologicznego stosowania thiopentalu, był dr Wojciech S. z Białegostoku. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, gdzie lekarz o tym opowiedział, dopiero po dziewięciu miesiącach przekazała sprawę do prokuratury białostockiej. W tym czasie dr S., który pomógł też policji w zorganizowaniu prowokacji łapówkarskiej wobec szefa białostockiej kardiochirurgii, przeżył gehennę.

Reportaż Superwizjera TVN z 28 maja 2006 r. „Kardiochirurg bez serca” o łapówkarskiej prowokacji dr. S. przeciwko doc. H. i tekst w „Newsweeku” pt. „Zniszczyć doktora H.” obiegły całą Polskę. Ich autor dostał kilka prestiżowych nagród. Dr. S. zwolniono z pracy, izba lekarska chce pozbawić go prawa wykonywania zawodu, a prokuratura postawiła mu zarzut niesłusznego posądzenia zwierzchnika. Tymczasem ze śledztwa „GP” wynika, że uknuto misterny plan zniszczenia lekarza, wykorzystując media, bo naraził się układowi transplantologów.

> Izba lekarska czy sąd kapturowy?

– Układ niszczy niewygodnych lekarzy. Dr R., który złożył zeznania w sprawie dr. Mirosława G. z MSWiA, nie obronił specjalizacji, bo profesorowie uznali: „kapusiów trzeba niszczyć”. Tak właśnie skomentował „skasowanie” młodego lekarza jeden z członków komisji kwalifikującej – mówi jeden z kardiochirurgów (nazwisko i imię do wiadomości redakcji).

Dr Wojciech S., chirurg z Białegostoku, który zorganizował prowokację łapówkarską wobec doc. Tomasza H. (kolegi dr. Mirosława G.) i złożył zeznanie w sprawie podejrzeń „markowania” śmierci chorych thiopentalem, stracił pracę. Chirurdzy, którzy bronili S., też stracili pracę. A doc. H., gdy prokuratura oskarżyła go o wzięcie łapówki, nie tylko nie został zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy, ale... awansował na szefa białostockiej kliniki kardiochirurgii.

Dr Andrzej K., chirurg z Białegostoku, zwolniony, bo popierał dr. S., zeznał 23 maja 2007 r. w sądzie pracy w sprawie dotyczącej dr. S.: „Kiedy w styczniu tego roku byłem na szkoleniu z transplantologii w ramach mojej specjalizacji, asystenci z Kliniki Kardiochirurgii MSWiA w Warszawie powiedzieli mi, że ich kierownik [dr Mirosław G. – przyp. LM] mówił do nich: «co mam zrobić z tym chłopakiem, bo H. [doc. Tomasz H., oskarżony o wzięcie łapówki] dzwonił i mówił, żeby go uwalić». Dr G. powiedział do mnie, że będę u niego miesiąc albo w ogóle” – zeznał też dr K. Ostatecznie G. powiedział, że nie wyda dr. K. żadnego zaświadczenia o odbyciu szkolenia.

– To przestroga dla innych lekarzy, by udawali, że nie widzą łapówkarstwa, błędów lekarskich, które narażają zdrowie i życie chorych, oraz by nie współpracowali z organami ścigania. Bo wylądują na bruku albo nawet w więzieniu – mówi dr Wojciech S. Nie chce, by podawać jego nazwisko i wizerunek, bo byłoby to pretekstem do obrony m.in. TVN i „Newsweeka”, które chce podać do sądu za naruszenie jego dobrego imienia i wizerunku. – Nie opłaca się być uczciwym. Mam najwyższy stopień specjalizacji z chirurgii, chirurgów brakuje, a jeżdżę na karetce 150 kilometrów od domu, bo w okolicy Białegostoku nikt nie zaryzykuje mnie zatrudnić, ponieważ naraziłem się układowi lekarzy.

Podlaska izba lekarska chce pozbawić dr. S. prawa wykonywania zawodu, choć na razie nie jest o nic oskarżony. Szef izby prof. Jan Stasiewicz zapowiada, że zrobi to, nawet zaocznie. Nie chciał jednak rozmawiać na ten temat z „GP”. Ta sama izba nie interesuje się postawą etyczną doc. Tomasza H., już oskarżonego przez prokuraturę o łapówkarstwo, a nawet wypowiada się – choć proces H. wciąż trwa – że jest on niewinny. To izba lekarska czy sąd kapturowy?

> Atakują nawet ministrów

Minister sprawiedliwości, który chce wyplenić patologię ze środowiska transplantologów, jest atakowany przez czarny pijar, któremu zdał się ulec nawet premier, krytykując min. Ziobro za wypowiedzi o dr. G. Minister zdrowia Zbigniew Religa za opowiedzenie się przeciw dr. G. i patologicznym interesom lekarzy z firmami farmaceutycznymi zostaje wygwizdany na zjeździe Polskiego Towarzystwa Transplantologicznego. Szefem PTT zostaje profesor, na którym ciąży dotąd niewyjaśnione podejrzenie, że był promotorem pracy – plagiatu naukowego.

Układ czuje się mocny. Atakuje nawet ministrów. Jego ludzie są we władzach wszelkich gremiów podejmujących decyzje związane z transplantologią. Jak się dowiedzieliśmy w Ministerstwie Zdrowia, lekarze z układu zapowiedzieli ministrowi Relidze, że za sprzeniewierzenie się szefa resortu zdrowia ich interesom „zniszczą” syna ministra. To już nie interesy korporacyjne, to prawie mafia.

Do walki wykorzystuje się środowiska chorych, uzależnione od transplantologów. Ludzie po przeszczepach do końca życia muszą brać leki immunosupresyjne, które mogą przepisać im tylko lekarze ze specjalnej listy (często z układu). Pacjenci żądają dymisji szefa CBA Mariusza Kamińskiego, zajmującego się tropieniem patologii wśród transplantologów.

Dlaczego układ tak zawzięcie kontratakuje? Główny jest jeden powód. Artykuły „GP”, wypowiedzi ministrów Ziobry i Religi, zeznania uczciwych lekarzy zagroziły interesom finansowym tych z układu i ich wszechwładzy. Ich powiązaniom z firmami farmaceutycznymi, zarabianiu na kwalifikowaniu dawców i transplantacjach, manipulacji listami osób kwalifikowanych do przeszczepów, łapówkarstwu itp. Dlatego będą walczyć do końca.

Za każdy przeszczep serca ośrodek dostaje 120 tys. zł, niezależnie czy jest udany, czy nie, czy pacjent przeżyje, czy nie. – W szpitalu MSWiA śmiertelność po przeszczepach serca za dr. Mirosława G. była bardzo duża, 27–30 procent. Popełniano błędy lekarskie albo kwalifikowano chorych do przeszczepów serca, zdając sobie sprawę, że i tak nie przeżyją. Ale pieniądze za przeszczep wpłyną – mówi jeden z chirurgów.

Za czasów dr. Mirosława G. przeprowadzono rekordową liczbę transplantacji serca (w 2006 r. – 35, najwięcej w kraju). Jak się dowiedziała „GP”, CBA bada stosowanie thiopentalu w szpitalu MSWiA w okresie, gdy pracował tam dr G.

> Stracił zaufanie do doc. H.

28 maja 2006 r. TVN wyemitowała w magazynie Superwizjer reportaż „Kardiochirurg bez serca” o łapówkarskiej prowokacji dr. Wojciecha S. przeciwko doc. H., szefowi Kliniki Kardiochirurgii AM w Białymstoku. Przy bliższym poznaniu tej sprawy okazuje się jednak, że prawda wygląda zupełnie inaczej – reportaże były nieobiektywne, a sposób działania prokuratury co najmniej dziwny.

Dr S. na nieprawidłowości w szpitalu, w którym pracował, zawsze reagował spontanicznie. To właśnie on w 2003 r. zainteresował media sprawą dr. C., poprzednika doc. H. Miejscowy „Dziennik Poranny” opisał wstrząsające przypadki, w tym zgony chorych. Po ukazaniu się artykułu dr. C. odwołano z funkcji szefa kliniki kardiochirurgii.

Tym razem dr S. zdecydował się pomóc policji w zorganizowaniu prowokacji łapówkarskiej przeciwko następcy dr. C. Ale zanim do tego doszło, dr S. był prawą ręką doc. H.

– Rozkręciłem mu fundację kardiochirurgii, załatwiłem, że moi znajomi, właściciele dużych firm, wpłacali nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych – mówi dr S. – Chciałem mu pomóc, w końcu to ja przyczyniłem się do tego, że szpital ściągnął doc. H. z Wrocławia. Cały zespół zaangażował się, by mu pomóc. Pracowaliśmy za darmo, po godzinach. Dwa lata tak pracowałem, prawie nie wychodziłem z kliniki, bo doc. H. wciąż obiecywał, że sprawy naszego wynagrodzenia na pewno załatwi – opowiada S.

Zauroczenie dr. S. doc. H. skończyło się w maju 2004 r., gdy doc. H. próbował pozbawić prawa wykonywania zawodu i podać do prokuratury Krzysztofa P., anestezjologa, który powiedział, że nie będzie dalej asystował przy operacjach za darmo, że nie wejdzie na zabieg popołudniowy, dopóki dyrekcja nie ustali sposobu wynagrodzenia za pełnione po godzinach dyżury.

– Doc. H. chciał się na nim odegrać, podsunął mi do podpisu sfałszowane oświadczenie jednego z kolegów, który już kiedyś fałszował dokumenty szpitalne, że chora, przy której operacji miał asystować Krzysztof P., wymagała natychmiastowej operacji, co było nieprawdą. Chciał, bym ja też je podpisał. Nie podpisałem. Później dowiedzieliśmy się, że doc. H. w 2003 r. podpisał kontrakt, na podstawie którego dostaje pieniądze za każdego chorego hospitalizowanego w klinice i za każdą operację. Był więc zainteresowany jak największą liczbą operacji i chorych. A nam za pracę po godzinach nie płacił.

Zaufanie dr. S. do szefa kliniki jeszcze bardziej się nadwątliło, gdy doc. H. wezwał go do siebie i powiedział, że jako jedyny dostanie etat kliniczny. – To było duże wyróżnienie, ale ja tego nie przyjąłem, bo przedtem kilkakrotnie obiecywał takie etaty mnie i dr. K. Czułbym się nie w porządku wobec kolegi i to mogłoby mnie z nim poróżnić. Poprosiłem o rozpisanie etatu na pół – opowiada dr S.

Niedługo potem doc. H. wezwał cały 11-osobowy zespół kardiochirurgów i powiedział, że dzieli zespół na tzw. nożnych oraz klatkowych – czyli tych lepszych, których miejsce widzi w kardiochirurgii.

– Takie podziały są normalne, ale nie po ośmiu latach pracy z zespołem. Nagle, bez podania przyczyn, mówi się, że ktoś się nie nadaje. Ludzie zaczęli uciekać z kliniki, odeszło sześciu chirurgów. Od klatek piersiowych zostałem tylko ja i dr K. – opowiada S.

W styczniu 2005 r. w klinice kardiochirurgii wprowadzono „oscylator kasy”, jak to nazywa dr S.

– Anestezjolodzy mówią do mnie: Wojtek, kradną pieniądze z NFZ! Ministerstwo Zdrowia płaci za operację na otwartym sercu 20–28 tys. zł, w tej kwocie są dwa dni pobytu na oddziale pooperacyjnym, za by-passy resort płaci 15 tys. Oni wymyślili, jak zwiększyć zyski kliniki kardiochirurgii kosztem NFZ o ok. 150–200 tys. zł miesięcznie. Zamienili nazwę oddziału pooperacyjnego na oddział intensywnej terapii C (ale tylko na papierze), przez co NFZ płacił dodatkowo za pobyt na tym oddziale. O procederze poinformowałem NFZ, co spowodowało, że szpital musiał zwrócić do kasy podlaskiego NFZ ponad 600 tys. zł. Doc. H. dopisywał się też do operacji przeprowadzanych w klinice samodzielnie przez litewskiego chirurga, do czego nie miał prawa – mówi S.

> Jezu kochany, nie trzeba

Ale czarę niezadowolenia z szefa kliniki przelała sytuacja, w której dr S. nabrał podejrzeń, że doc. H. bierze łapówki. Kiedyś będąc w sekretariacie docenta usłyszał, jak sekretarka umawiała na prywatne wizyty pacjentów H. Przyjmował ich w czasie pracy w swoim gabinecie w klinice. To, jak mówi, wkurzyło go. Zanim zorganizował prowokację, dziennikarka „Dziennika Porannego” zadzwoniła do sekretariatu kliniki, umówiła się na taką prywatną wizytę i opisała to w gazecie.

– Mój kolega, prawnik, poradził mi, bym zawiadomił policję. A znajomy z Warszawy, któremu opowiadałem o tym, powiedział, że zna kogoś, kto jest chory i może wręczyć łapówkę. Był to Włodzimierz D., mało ciekawa osobowość, ale nie ona, lecz choroba układu krążenia była najważniejsza, więc wskazałem go policji – opowiada dr S.

S. zaangażował się w prowokację na tyle, że zapłacił choremu 3 tys. zł, bo taką sumę po prowokacji zażądał jako „pokrycie kosztów”. Pożyczył nawet część tej kwoty od kolegi.

– Może to dziwne, ale nigdy nie pogodzę się ani z korupcją, ani z zabijaniem chorych czy traktowaniem ich jak przedmiotów. Wychowałem się w rodzinie lekarskiej z tradycjami. Taki mam charakter. Poza tym to ja pomogłem w ściągnięciu H. do Białegostoku, czym spowodowałem, że kilku z moich znajomych straciło potem pracę. Czuję się za to odpowiedzialny – mówi S.

Policjanci wyposażyli w kamerę przybraną córkę tego chorego, Joannę Ś., i dali jej kopertę z 5 tys. zł. Kamera niewiele zarejestrowała, bo źle ją przypięto, ale fonia się nagrała. Joanna Ś. położyła kopertę na biurku H. W miniony poniedziałek Ś. podtrzymała zeznania.

Z nagranej wypowiedzi doc. Tomasza H.: „Jezu kochany, naprawdę nie trzeba, to nic, nic. Nie potrafię zagwarantować, że wynik operacji będzie lepszy”.

Jeśli słowa te nie odnosiły się do łapówki, to do czego?

Gdy do gabinetu doc. H. wkroczyli policjanci, koperta już znajdowała się w biurku H. Tłumaczył, że za późno zorientował się w sytuacji i że miał zamiar zwrócić kopertę.

– Policjanci znaleźli też alkohol, ale nie wpisali tego do protokołu, pewnie uznając, że koperta jest tak przekonującym dowodem, że nie trzeba innych – mówi S.

Mylili się. Sprawy potoczyły się tak, że co prawda doc. H. oskarżono o przyjęcie łapówki, ale potem policjantów zawieszono w czynnościach służbowych i toczy się wobec nich sprawa prokuratorska o uzgadnianie ze świadkami zeznań. Zawieszenie policjantów w czynnościach dało później podstawy do zawieszenia procesu H.

S. stracił pracę, choć niedługo przed zwolnieniem dostał nagrodę rektora AMB za pracę medyczną dla Akademii. A proces doc. H. zawieszono na wniosek Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, która wszczęła śledztwo przeciwko dr. S. za nieuzasadnioną, zdaniem śledczych, prowokację wobec zwierzchnika. Gdyby skazano S., wówczas dalsze sądzenie doc. H. byłoby bezzasadne. Czyż nie bardziej logiczne wydaje się najpierw osądzenie H.? Skoro sąd – załóżmy – uznałby go winnym, bezzasadne byłoby oskarżanie S. o nieuzasadnioną prowokację. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie zdecydowała jednak, że będzie odwrotnie.

> Dziennikarska wnikliwość

Jak to się stało, że wszystko przybrało tak nieoczekiwany obrót i sprawą zajęła się Prokuratura Apelacyjna w Krakowie? By do tego dojść, trzeba przypomnieć rolę dziennikarzy Superwizjera TVN z Krakowa w całej tej historii.

Po prowokacji doc. H. szybko zorientował się, że udział w jej zaaranżowaniu miał dr S.

– Szukano powodu do zwolnienia mnie z pracy. Były naciski na dr. J., p.o. kierownika kliniki, by mnie przesunął do poradni kardiologicznej, a ponieważ nie chciał się zgodzić, zwolnili go, mimo że 65 pracowników kliniki podpisało się pod petycją, by tego nie robili – mówi S.

S. przesunięto jednak z kliniki do poradni kardiologicznej, potem zwolniono, mimo że S. był wówczas przewodniczącym związków zawodowych.

– Dziennikarka TVN z Białegostoku, której opowiedziałem tę historię, powiedziała, że skontaktuje mnie z kolegą, który przygotowuje program „Stop korupcji”. Był to Daniel Zieliński. Przyjechał w sierpniu 2005 r., opowiedzieliśmy mu o wszystkim, o błędach lekarskich doc. H., o „oscylatorze kasy”, o fałszowaniu dokumentów szpitalnych, rozmawiał z różnymi lekarzami. Cały czas w tajemnicy nas nagrywał. Opowiedzieliśmy mu wszystko w dobrej wierze, że tym się zajmie, sprawdzi. A on pokazał to nagranie dyrektorowi szpitala – mówi S.

Lekarze opowiedzieli też red. Zielińskiemu o tym, że w szpitalu mówi się o „markowaniu” śmierci mózgowej chorych na OIOM-ie thiopentalem, by uzyskać od nich narządy do przeszczepów.

– Początkowo zapalił się, no bo skoro najlepszy anestezjolog w Białymstoku, K., mówi mu, że zabijano ludzi dla narządów, czy to nie brzmi wiarygodnie? K. powiedział, że jest tajemnicą poliszynela, że się „markuje” śmierć thiopentalem – mówi S.

„Sprawdziłem wszystkie informacje i rozmawiałem z informatorami, z którymi dr S. nas skontaktował. Żadna z tych osób nie zaobserwowała tego procederu i nie potwierdziła słów dr. S. Nie było więc żadnych dowodów, a nawet poważnych poszlak w tej sprawie” – twierdzi odpowiadając na pytania „GP” Daniel Zieliński.

Jedynym sposobem udowodnienia zbrodniczego procederu było zbadanie próbek krwi lub moczu chorego już zakwalifikowanego jako dawcę narządów – czy nie ma w nich thiopentalu. Pracownica szpitala obiecała red. Zielińskiemu pomoc – była okazja udowodnić zbrodnicze praktyki i tym samym im zapobiec. – Znalazła się osoba ze średniego personelu OIOM, która chciała wynosić próbki krwi zakwalifikowanych dawców – mówi „GP” była pracownica szpitala, która miała w tym pomagać.

Red. Zieliński twierdzi, że „ostatecznie kobieta wycofała się i nigdy nie otrzymaliśmy próbek krwi”.
Co innego mówi „GP” kobieta: – Red. Zieliński dwa tygodnie po tym, jak pielęgniarka zgodziła się wynosić próbki krwi, będąc w moim domu rozpisał mi na kartce, co mam robić, ale potem już nie odzywał się do mnie. Zrozumiałam, że się wycofał.

Red. Zieliński nie podjął wątku korupcyjnego („oscylator kasy”), nie zajął się błędami lekarskimi doc. H., fałszowaniem dokumentów, nie zajął się thiopentalem. Zajął się dr. S. – skrytykował go w reportażu, że pomógł w zorganizowaniu prowokacji. Zarazem Superwizjer (a potem także „Newsweek”) podjął się de facto wybielenia doc. H., zadania ryzykownego, bo przyjął on kopertę z pieniędzmi, jego sprawa toczy się w sądzie i może zostać skazany.

– Gdy doc. H. wypuszczono z aresztu (rektor AMB i dyrektor szpitala poręczyli za niego), wtedy u mnie pojawił się znów Włodzimierz D., chory, który brał udział w prowokacji, i Joanna Ś., która zostawiła kopertę u doc. H., zaczęli dziwnie ze mną rozmawiać. Potem zrozumiałem dlaczego. Red. Zieliński zeznał w prokuraturze, że D. dostał od TVN 6 tys. zł – mówi dr S.

Najciekawsze jest zeznanie Włodzimierza D.: „Moja rola była taka, żeby znaleźć informacje, które by obwiniały dr. S.” – i znajduje się ono w aktach sprawy.

– Gdy mi nie przedłużono umowy o pracę, podałem sprawę do sądu pracy i wygrałem. Z wyrokiem poszedłem do dyrektora szpitala Bogusława Poniatowskiego spytać, jak sobie wyobraża dalszą współpracę ze mną. On mi wtedy pokazał fragmenty nagrania TVN – moje rozmowy z chorym D. i jego rodziną, którzy uczestniczyli w prowokacji, a teraz, jak sądzę, z powodów finansowych współpracowali z TVN. Wychodzimy z gabinetu dyrektora, a tam czeka już na mnie red. Zieliński z kamerą i pyta: czemu pan zmarnował życie dr. H.? Wcześniej w gabinecie dyr. Poniatowskiego nagrali nas, jak się potem okazało ukrytą kamerą, na potrzeby filmu o mnie. To było przygotowane od początku przeciwko mnie – mówi S.

> Śmierdzące jajo

– W listopadzie 2005 r. red. Zieliński powiedział, że ma obowiązek zawiadomienia prokuratury o sprawie thiopentalu [mimo że nie znalazł ku temu żadnych poszlak, jak sam twierdzi], bo chodzi o zagrożenie życia ludzi i że ma dobry układ w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie, dlatego powinniśmy tam złożyć zeznania. Po wezwaniu z prokuratury pojechaliśmy tam w grudniu 2005 r. z anestezjologiem K. i złożyliśmy zeznania – opowiada dr S.

Po 9 miesiącach sprawę thiopentalu Prokuratura Apelacyjna przekazała do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

– We wrześniu 2006 r. o 6 rano przyjechało po mnie ABW, zawieźli do Krakowa. Pod prokuraturą już czekała ekipa TVN. Prokuratura postawiła mi zarzuty fałszywych zeznań, nakłanianie do fałszywych zeznań osób uczestniczących w prowokacji, skierowanie śledztwa na niewinne osoby i spytali, czy jestem w stanie wpłacić 20 tys. zł kaucji. Ja – że od 9 miesięcy nie pracuję. Oni: no to 50 tys. – mówi dr S. – Podczas przesłuchania opowiedziałem wtedy o wyłudzeniach pieniędzy z NFZ i błędach lekarskich doc. H., fałszowaniu dokumentacji lekarskiej i nakłanianiu do tego lekarzy przez doc. H. Okazało się jednak, że prokuratorzy nie zajęli się ani thiopentalem, ani wyłudzeniami, ani błędami lekarskimi, tylko… mną – mówi S.

Apelacja krakowska zainteresowała się sprawą wyłudzeń z NFZ dopiero w marcu 2007 r., po skardze S. do Prokuratury Krajowej na bezczynność prokuratorów – przekazała ją do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Zostawiono w Krakowie tylko sprawę dr. S., choć ani to właściwy rejon, ani kaliber sprawy – apelacja krakowska zajmuje się tzw. grubymi sprawami, np. mafią paliwową. Czym zasłużył sobie zwykły lekarz z Białegostoku na takie „wyróżnienie”?

Prok. Jerzy Balicki, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, najpierw powiedział „GP”, że sprawę S. zatrzymano, bo była najbardziej zaawansowana. Teraz twierdzi, że zaszła konieczność wyłączenia prokuratury białostockiej „z uwagi na konieczność zbadania prawidłowości podjętych decyzji przez prokuratorów i funkcjonariuszy policji”. Oznacza to, że w sprawie podejrzeń o zabijanie ludzi thiopentalem nie zrobiono nic, zaprzepaszczono właściwie szansę udowodnienia procederu, a ścigano tego, który o tym doniósł.

– W tzw. międzyczasie, po mojej skardze w Ministerstwie Sprawiedliwości, ABW zrobiła w marcu 2007 r. nalot w krakowskim TVN i znalazły się dodatkowe taśmy z nagraniami, których prokuratura wcześniej nie dostała od Superwizjera, na których są m.in. zarejestrowane rozmowy dotyczące poważnych błędów lekarskich doc. H., jego zaniedbań i podejrzeń o korupcję – mówi S.

Zabrano 14 taśm – wynika z akt prokuratorskich. Tomasz Szałek, zastępca p.o. Prokuratora Krajowego, w piśmie, które jest w aktach sprawy, pisze: „w wyniku przesłuchania świadka Daniela Zielińskiego zaszła konieczność zabezpieczenia oryginałów nośników zawierających nagrania rozmów, w tym nieudostępnionych poprzednio przez telewizję TVN”.

Prokuratura krakowska uznała, że prowokacja wobec doc. H. była nielegalna, bo nie było symptomów świadczących, że H. postępuje nieetycznie, że „bierze”. Tymczasem wiedziała, że przed prowokacją ukazał się artykuł w białostockim „Dzienniku Porannym”, w którym dziennikarka opisała, jak umówiła się na prywatną wizytę do dr. H. w czasie jego pracy w państwowej klinice. Czy to dla prokuratury nie jest wystarczającym powodem do prowokacji? A poza tym uzasadnieniem prowokacji jest jej efekt – doc. H. wziął kopertę z pieniędzmi i został oskarżony.

Śledztwo przeciwko dr. S. ciągnie się od 18 miesięcy. 9 miesięcy temu postawiono mu zarzuty. Dotąd jednak nie ma aktu oskarżenia. Sprawę przeciwko dr. S. podjęła jeszcze ekipa prokuratorów za rządów SLD. Może okazać się, że dziś prokuratorzy znaleźli się w niewygodnej sytuacji. Nawet jeśli z zebranego materiału wynika, że sprawa kwalifikuje się do umorzenia, trzeba rozliczyć się z trwającego półtora roku śledztwa. Ktoś powinien za to odpowiedzieć. Najwygodniej byłoby postawić S. choćby drobny zarzut, by nie wyszło, że półtora roku ciągnięto śledztwo „na siłę”. Prędzej czy później jednak ktoś to śmierdzące jajo będzie musiał zjeść. Miejmy nadzieję, że minister Ziobro spowoduje, że będzie to prędzej niż później.

Doc. Tomasz H. nie chciał wypowiadać się ani w sprawie prowokacji łapówkarskiej, ani w sprawie błędów lekarskich, fałszowania dokumentów itp. Nie odpowiedział na przesłane mu pytania, uzasadniając to toczącym się procesem i postępowaniami prokuratorskimi w wymienionych sprawach.
GAZETAPOLSKA Sobota, 30 czerwca 2007 r.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 12:41, 02 Lip 2007    Temat postu:

Samorządy budują IV RP


Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza centralizować władzy w Polsce, wręcz przeciwnie - docenia rolę lokalnych samorządów. Przekonywał o tym premier Jarosław Kaczyński podczas konwencji samorządowej partii, która w sobotę odbyła się w Radomiu. Szef rządu podkreślił, że także na samorządowcach spoczywa ogromne zadanie odbudowy etosu służby publicznej, bo bez tego niemożliwa będzie dalsza budowa IV Rzeczypospolitej.

Na konwencję przyjechało ponad tysiąc samorządowców PiS: radnych gminnych, powiatowych, wojewódzkich, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. W jej trakcie oficjalnie uruchomiono portal [link widoczny dla zalogowanych]ądowe.pl, na którym znajdują się np. akty prawne, informacje o funduszach unijnych i inne materiały, które mogą być przydatne dla samorządów. Ale konwencja miała przede wszystkim pokazać, jak ważną rolę odgrywają samorządy w dziele naprawy państwa.

Odbudować etos służby
Jarosław Kaczyński podkreślił w swoim przemówieniu, że rząd nie jest przeciwnikiem samorządów, że docenia ich rolę i na pewno nie chce budować państwa centralistycznego. Premier zaznaczył, że to właśnie w środowisku lokalnym koncentruje się życie Polaków, bo tutaj przede wszystkim ludzie załatwiają swoje sprawy. Szef rządu apelował też do samorządowców, aby budowali kontakty ze społeczeństwem. Jego zdaniem, tylko w ten sposób można włączyć lokalne społeczności do walki "ze złem i niesprawiedliwością", gdyż rząd nie jest w stanie poradzić sobie z tym samodzielnie. Tego celu nie da się zaś osiągnąć bez zmiany postaw urzędników i radnych.
- Potrzebna jest zmiana postaw, potrzebny jest powrót do etosu służby publicznej - mówił premier Kaczyński. - Prawo i Sprawiedliwość ma święty obowiązek stać na czele tego procesu, dawać przykład - podkreślił.
Prezes PiS nie ukrywał, że odbudowa etosu służby publicznej to jedno z najważniejszych zadań rządzącej partii.
Jeśli tego procesu nie uda się skutecznie przeprowadzić, to "kompromitowana będzie idea Prawa i Sprawiedliwości".
Jarosław Kaczyński przyznał, że choć zdecydowana większość zarzutów i słów krytyki pod adresem PiS jest niesprawiedliwa, to jednak i w partii rządzącej trafiają się ludzie nieuczciwi. Tacy mają być usuwani ze stanowisk. - Nie będziemy stosować podziału na swoich i obcych, prawo jest jedno dla wszystkich. Nie rządzimy po to, żeby rządzić, ale zmieniać Polskę - zapewnił premier. Dodał, że w ostatnich dniach zostały podjęte ważne decyzje personalne, sugerując tym samym odwołanie nawet z wysokich funkcji osób, które nie kierują się w swojej pracy "zasadami uczciwości i moralności", a jedynie "prywatą".
Kaczyński odpierał też zarzuty opozycji, że PiS, niczym kiedyś SLD, zawłaszcza Polskę. - Jeśli SLD zawłaszczyło Polskę, to dlaczego PiS ma ten stan kontynuować? Dlaczego Polska ma być dalej zawłaszczona przez postkomunistów? - pytał szef rządu. Jak podkreślił, SLD zawłaszczał Polskę "w istocie przez cały okres 1945-2005", bo nawet po 1989 r. ludzie z tego środowiska opanowali wiele instytucji publicznych. Strona solidarnościowa zaś miała prezydenta i premiera tylko w latach 1991-1993 i "teraz od 2005 roku". Kaczyński przyznał też samokrytycznie, że ten stan zawłaszczenia trwa, gdyż z SLD są związani np. ludzie kierujący instytucjami gospodarczymi, ale zapewnił, że rządzący będą "proces tych zmian prowadzić jeszcze energiczniej niż dotychczas".

Polska ma być bezpieczna
Minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek wskazał, że obecny rząd ma już spore sukcesy w zwalczaniu korupcji urzędników. Przypomniał, że jeszcze dwa lata temu Polska była w gronie krajów o najwyższym stopniu korupcji, że byliśmy dotknięci wieloma patologiami gospodarczymi, handlem narkotykami. - To się zmienia, dzisiaj te statystyki mówią coś innego, to praktyczny efekt działania tego rządu - podkreślił Kaczmarek.
Szef MSWiA nie ukrywał, że jednym z priorytetów jego resortu jest walka nie tylko z tą "wielką przestępczością", ale i z "mniejszą", dotykającą bezpośrednio mieszkańców. Przykładem jest program "Bezpieczne Miasto", który przyniósł wymierne wyniki. - W 86 miasteczkach siłami policji i Centralnego Biura Śledczego udało się rozbić zwykłą przestępczość, dilerkę narkotykową, przestępczość chuligańską - informował Kaczmarek. W wielu miastach prowadzony jest monitoring, aby wskazać największe zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi: kradzieże, narkotyki, chuligaństwo lub szybką jazdę samochodami. - Miejsce przestępcy jest z zakładzie karnym, a nasze drogi i ulice powinny być bezpieczne - mówił minister, zapewniając jednocześnie, że poprawi się wyposażenie służb mundurowych w nową broń i inny sprzęt.
Kaczmarek podziękował też samorządom za pomoc w realizacji procesu wymiany dowodów osobistych - a dotyczy on jeszcze 9 mln Polaków.

Wykorzystać fundusze
Premier, wspierany przez minister rozwoju regionalnego Grażynę Gęsicką, apelował do samorządów o jak najlepsze wykorzystanie funduszy unijnych. Dobra sytuacja gospodarcza kraju i właśnie fundusze europejskie mogą być czynnikami, które spowodują szybki rozwój naszego kraju. - Ale bez naprawy Rzeczypospolitej ta szansa nie może się ziścić - przekonywał Kaczyński. Minister Gęsicka apelowała z kolei do samorządów, aby mądrze wykorzystywały fundusze unijne na inwestycje, które będą potem "przynosiły dochód". Miała na myśli nie tylko inwestycje w infrastrukturę, ale także finansowanie programów społecznych, np. dla bezrobotnych. To ważne zadanie lokalnych władz, bo - jak zauważyła minister rozwoju regionalnego - w latach 2004-2006 do gmin, powiatów i samorządów wojewódzkich trafiło aż 60 proc. pieniędzy unijnych. Tak samo będzie w latach 2007-2013. - Tyle że pieniędzy będzie znacznie, znacznie więcej, ponad 67 mld euro z Unii Europejskiej plus ponad 20 mld naszych własnych środków - podkreśliła Grażyna Gęsicka.

Lekarze protestują
Podczas gdy samorządowcy PiS gromadzili się w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, po drugiej stronie ulicy Narutowicza, gdzie znajduje się budynek jednego z oddziałów radomskiego szpitala specjalistycznego, demonstrowało kilkudziesięciu lekarzy i pielęgniarek. Kilkoro z nich zorganizowało nawet swoisty happening, oferując uczestnikom konwencji bezpłatny pomiar ciśnienia krwi, ale chętnych było niewielu.
Premier w swoim przemówieniu odniósł się także do protestów i strajków środowiska medycznego. Podkreślił, że rząd chce realizować program solidarności społecznej, ale uwzględniając "realia ekonomiczne". Zaznaczył, że nie jest możliwe nadrobienie w ciągu roku zaniedbań, które powstały przez 18 lat, bo przekracza to możliwości państwa i budżetu. - Jesteśmy w stanie doprowadzić w ciągu kilku lat, że sytuacja w służbie zdrowia, a więc i sytuacja pracowników, wyraźnie się poprawi - zapewniał Kaczyński. Dodał, że jest szansa na to, aby w 2008 roku pensje pielęgniarek były o połowę wyższe w porównaniu z 2006 r. i rosły także w następnych latach. Na dziś planowana jest kolejna tura rozmów przedstawicieli służby zdrowia z rządem. Tymczasem strajkujący lekarze zapowiadają, że nie będą respektować nałożonego rozporządzeniem ministra zdrowia obowiązku wpisywania na receptach numeru PESEL pacjenta, co w praktyce uniemożliwi nabywanie leków. Ma to być kolejna forma trwającego od wielu tygodni strajku.
Szef rządu podkreślił, że obecne niepokoje w Polsce są na rękę naszym przeciwnikom. - I to nie jest żadne oskarżenie pod adresem pielęgniarek i lekarzy, bo oni mogą sobie tego nie uświadamiać, ale inni szatani są tam czynni - stwierdził lider PiS.
Krzysztof Losz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Felietony, Ciekawe Artykuły, Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 24, 25, 26  Następny
Strona 20 z 26

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin