Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ewolucja - nauka, teoria czy ideologia?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 7:38, 12 Paź 2009    Temat postu:

Wystarczył mi Ekorze Twój sobotni wątek na odpisanie, na odpowiedź, zabrakło tylko czasu.
W ogóle w ewolucji wedle praw fizyczno-chemiczno-biologicznych nie ma podstaw do opierania się o początki i koniec ewolucji, nie ma też związków z poprawnością i celowością ewolucji, ani nie ma ustalonych praw dotyczących stworzenia świata, po to, aby zaistniał człowiek i to jako ostatni twór ewolucji.

Celowość! Jeżeli wiadomym by było, jak ma wyglądać człowiek na początku zaczynając od pierwszej ożywionej komórki, a powiedzmy, że można rozpatrywać po co ktoś stworzył w ogóle świat, to musiał już posiadać wiedzę co najmniej , jaką w tejże chwili posiadają ludzie o sobie, a nawet większą. Niemniej my myślimy maszynow, myślimy fizyczno-chemiczno-biologicznie. tymi samymi prawami. Przecież myślimy jak komputer, a komputer czy inne zwierzęta też reagują, uczą się, zdobywają nowe zdolności, w których przewyższają nas ludzi.
Dotyczy to tez komputerów Gdyż co nowa generacja, to są lepsze i gdzie im po drodze do Spektrum ZX! A może ewolucyjnie to człowiek jest po drodze do budowy swego następcy i rządzącego światem, czy też wiedzącego dużo więcej o świecie i celowości, jest tylko kolejnym ogniwem? Bo nie jest powiedziane, że świat musi mieć swoją osobowość, o ile tej osobowości nie przypisujemy pojedynczej ożywionej komórce czy ich zespołom. Świat też nie potrzebuje świadomości swego osobistego istnienia, którą człowiek ma, jak i znaczna część fauny! Świadomość się nabywa za żywota.
Czyli celowością jest jak największa wiedza, w jaki sposób powstaliśmy, jak się rozwijamy i jak dotychczas badanie, w którym kierunku widnie i bezwiednie idziemy! A nie cel ostateczny - człowiek.

Przyczynowość! Ależ jakąż to wiedzę musiał posiadać ten, co ustalił pierwsze prawa, prawa przyrodnicze, które doprowadzałyby do powstania człowieka? Jaki był pewny, że tak i tylko tak będzie! Jak doszedł do jedynego i słusznego wniosku, że akurat tu w Drodze Mlecznej, w Układzie Słonecznym, na Ziemi pojawi się jego podobizna przynajmniej myślowa!
I to przy niemożliwym, co wykazuje felieton WD, prawdopodobieństwie!
Chociaż pośmieję się innym razem z prawdopodobieństw przedstawionych w felietonie (jest to następny rozdział felietonu), to powstanie życia nawet niech będzie nawet niemożliwe, to jednak powstało. Nie ma co spazmować, że nie ma możliwości powstania, bo prawie niemożliwe, że jedynie ktoś i to specjalnie musiał je sprokurować. Sprokurował czy nie sprokurował, mieliśmy to szczęście. Bo jesteśmy.

A więc ani przyczynowość nas nie obchodzi, bo już jesteśmy i mieliśmy bez względu na prawie czy całkowity brak prawdopodobieństwa czegoś tam stworzenia, ani celowość, bo wedle praw rządzących światem nie musieliśmy wyglądać jak ludzie, a wyglądając inaczej też bylibyśmy ludźmi, ani też nie jest powiedziane że jesteśmy tym celem upragnionym przez .... Przez kogo? Chyba przez nas samych i to dla samych siebie! Cel to samouwielbienie i nic więcej.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 21:41, 12 Paź 2009    Temat postu:

Panesz napisał:

Celowość! Jeżeli wiadomym by było, jak ma wyglądać człowiek na początku zaczynając od pierwszej ożywionej komórki, a powiedzmy, że można rozpatrywać po co ktoś stworzył w ogóle świat, to musiał już posiadać wiedzę co najmniej , jaką w tejże chwili posiadają ludzie o sobie, a nawet większą.


Panesz! Przecież "wierzący" mówią o Istocie Boskiej, której wiedza i moc jest bezgraniczna. A także, oparta na tej wiedzy, wyobraźnia. Tak długo, jak wierzą w tą Istotę i jej wszechmoc, wszystko jest możliwe.

Panesz napisał:

Przyczynowość! Ależ jakąż to wiedzę musiał posiadać ten, co ustalił pierwsze prawa, prawa przyrodnicze, które doprowadzałyby do powstania człowieka? J.


Fakt, że nie znamy przyczyny, nie jest argumentem. To może być ograniczenie naszej wiedzy i wyobraźni
Stworzenie człowieka w przypadku dysponowania wszechmocą nie czyni problemu, bez względu na komplikację materii.
Nie popieram tej teorii, oczywiście. Pragnę tylko zaznaczyć, że jeżeli wierzy się we wszechmoc boską, to nie można odrzucać żadnej cudownej drogi powstania człowieka, jako niemożliwej lub nielogicznej.
Logicznym jest również, ze osoby wierzące odrzucają ewolucję, jako proces powstania człowieka - ponieważ dla Wszechmocy najprostszą drogą jest "stworzenie", a nie żmudny proces ewolucji. W dodatku, ewolucja jakby podważała zakres tej wszechmocy, i wpajane młodzieży dogmaty.
Pytałam się dziewięcio- i jedenastolatka, obu świadomych, czym jest proces ewolucji w świecie zwierzęcym, czy wierzą w powstanie człowieka na drodze ewolucji. Otóż, nie, Człowiek został stworzony przez Boga, tak naucza Pani od religii. W to wierzą. W pokoleniu nieco starszym, ale wierzącym, przekonanie to jest jakby lekko zachwiane, rozdwojone spojrzenie.
Przepraszam za wtręt w Waszą dyskusje, ale wydaje mi się, że dotyczy on celowości jej prowadzenia, i możliwości osiągnięcia jakiegoś consensusu .
Przedstawianie dowodów na ewolucję pozwala na popularyzację wiedzy w tym zakresie, na inicjowanie wątpliwości, które są drogą do poznania.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 5:37, 13 Paź 2009    Temat postu:

PRZYCZYNOWOŚĆ
[quote]Fakt, że nie znamy przyczyny, nie jest argumentem. To może być ograniczenie naszej wiedzy i wyobraźni.
Stworzenie człowieka w przypadku dysponowania wszechmocą nie czyni problemu, bez względu na komplikację materii./quote]

A więc stworzenie człowieka zaczęło się od..... czego?
- od ulepienia z gliny, którą później, a nie wcześniej zamienił wedle własnych zamiarów na komórki, płyny ustrojowe, popoprawiał później, bo podokładał hormony, a zapomniał o stworzeniu np. organów do produkcji witamin, które są też konieczne. I nic nie próbował, nie robił nic na próbę, jak o wiele prostsze układy znajdujące się w innych zwierzętach, nawet oko stworzył od razu i chociaż w przyrodzie istnieje ich kilkadziesiąt rodzajów. A cały proces chociaż z trudnościami zapisał ewolucyjnie w przyrodzie chociażby ożywionej, wedle której można gdybać i nie uznawać stwórcy. W sumie coś tam zapomniał czy jeszcze nie wiedział, coś zrobił za dużo czy czy też się jak najdokładnie powielił, co byłoby dowodem, że nie wszystko wiedział i praw rządzących światem nie był w stanie jednak naruszyć.
Podobnie jak gdybym chciał stworzyć od początku samochód. Wziąłbym się od kupowania gotowych wyrobów, które bym złożył, ewentualnie poprzerabiał, a nie od ... kopania rudy, i wymyślania pieca w postaci dymarki do wytopu żelaza! A jak bym doszedł do iskry zapłonowej, tego sobie już nie wyobrażam. A wyraźnie widać różnice pomiędzy pierwszymi samochodami stworzonymi przez człowieka i dzisiejszymi!
Ponadto jak wpadłbym na pomysł, że można coś takiego samojezdnego wybudować, jeżeli tego nie było? Znany jest rysunek A. Mickiewicza wyobrażający sobie przyszłość w postaci domów nawet piętrowych na kółkach .... ciągnionych .... przez konie! A nawet jak bym miał o wiele prostszy sposób jak samochód, to jedno zrealizowanie by się różniło od zamysłu, jak dzisiaj najczęściej to występuje. Ideału się nie osiąga. A przykład dobry podała Agencja Rozwoju Przemysłu, która zrealizowała przetarg na stocznie zgodnie z obowiązującym prawem, bez jakichkolwiek machlojek, a jednak dopuściła się wedle CBA korupcji, bo nie wyszło tak jak się spodziewano, a i nawet jak by wyszło tak jak się ogólnie spodziewano, to też można byłoby ARP podejrzewać o dodatkowe pozaplanowe działania i też nie obyłoby się bez interwencji CBA.

Tak więc teoria wszelkich ludzi pierwotnych czy oświeconych czy mających dar widzenia z boskiego punktu widzenia jest równoprawna w ewidentną teorią ewolucji - wedle widocznych śladów, praw obowiązujących i bez cudów. Możliwy do uprawiania jest model uproszczony do bogów i sił nadprzyrodzonych, jak i zagmatwany, jak można się domyślać z odkryć archeologicznych, z datowania izotopowego, czy z wnioskowania lub dedukcji zarówno z fusów z widocznych faktów.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 8:54, 13 Paź 2009    Temat postu:

Kolejny rozdział to; PRAWDOPODOBIEŃSTWA"
Tabelaryczny układ prawdopodobieństw jest trudny do podważenia.Tak jest jak jest, jak autor zaprezentował.Ale na ile jest to czytelne dla przeciętnego , a powiem wiecej nawet nieco wtajemniczonego znawcę zagadnień z teorii prawdopodobieństw..tego jestem przekonany.Mało kto będzie zaprzątał sobie głowę analiza tych danych. Chociaż muszę przyznać że komentarz do tabelarycznych danych jest ..strawnym.Autor zbyt pewnie lansuje swoją wizję...
uważam że miarą znajomości tematu jest stopień wątpliwości.Z drugiej też strony przeciwnicy teorii sprawczej w postaci Boga Stwórcy też ..czasem pobieżnie przechodza nad kwestiami które na dziś są trudne do zrozumienia.
Kwestia powstania życia.......znamy tą drogę chemiczną do "zaiskrzenia życia" ale też mamy swiadomość jak wielce unikalna jest ta droga.
Nie wdając się w dosyć skomplikowaną wylicznkę tych etapów zatrzymajmy się nad powstaniem cegiełki życia jaką jest białko.
Białko powstaje gdy połaczy się ze sobą aminokwasy w ścisle określonej kolejności.Znaczy to że aminokwasy samorzutnie , przypadkowo połączą się w taki łańcuch.Aminokwasy na drodze chemicznej są dziś do stworzenia.Co prawda znamy na dziś nieco ponad 20 aminokwasów..a udało uczonym w drodze eksperymentu wyprodukować jeden prosty aminokwas.Warunki w których tego dokonano odpowiadają warunkom jakie panowały na Ziemi w tym okersie który przyjmujemy jako poczatkowy dla drogi do powstania życia.
Ale od aminokwasów do białka daleka droga.
Weźmy dla przykładu powszechne w organiźmie białko jakim jest kolagen.
Kolagen – główne białko tkanki łącznej. Posiada ono bardzo wysoką odporność na rozciąganie i stanowi główny składnik ścięgien. Jest odpowiedzialny za elastyczność skóry. Ubytek kolagenu ze skóry powoduje powstawanie zmarszczek, w trakcie jej starzenia. Kolagen wypełnia także rogówkę oka, gdzie występuje w formie krystalicznej. Kolagen jest powszechnie stosowany w kosmetykach, zwłaszcza w kremach i maściach przeciwzmarszczkowych. Stosuje się go też jako wypełniacz w chirurgii kosmetycznej – np. do wypełniania ust.
Kolagen stanowi powszechny składnik organizmów ssaków.
Aby takie białko zbudować należy ułozyć określoną sekwencję z aminokwasów.Jak to zrobić ; Nalezy wziąść 1055 róznych aminokwasów i ułozyć je w kolejności według specjalnego klucza.Intuicyjnie zdajemy sobie sprawę jak na wiele mozliwości mozemy ten łańcuch aminokwasów ułozyć.Prwdopodobieństwo że uda Nam się to za pierwszym razem jest jak 1:10^260 czyli 1 z 260 zerami.Jest to wieksza liczba niż szacuje się liczbę wszystkich atomów we Wszechswiecie. Dla mających troche inną wyobraźnię , lubiących hazard ( temat aktualny) prawdopodobieństwo ułożenia własciwej sekwencji łancucha aminokwasów kolagenu jest równe wygranej w automacie "jednorękiego bandyty" składającego się z 120 wirujacych szpul ale każda szpula ma nie 3 lub cztery symbole ale .....20 symboli.
Czy jest to możliwe? jest możliwe.Być może nie cały łańcuch aminokwasów w jednym czasie połączył się , być może tworzyły się "kawałki" łańcucha o różnej długości i różnej sekwencji(kolejności ) aminokwasów.Niektórym "kawalkom" łancucha aminokwasów było "blizej do siebie " niż do innych.Musimy zdać sobie sprawę ze trwało to miliony , miliony lat i aminokwasów była nieomal "nieskończona liczba".
Mimo tak dużych liczb nie należy bać się ich. Te procesy zachodzą w tak olbrzymim zbiorze elementów w tak długim okresie czasu że myślenie kategoriami ksiegowego na nic zdaje się , a tylko może przerazić.
To wszystko dlatego że zlikwidowano matematykę na maturze.hahaa


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 8:55, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 10:24, 13 Paź 2009    Temat postu:

Cieszę się, że po miesiącu od zainicjowania tej dyskusji - zadaliście soie trud przebrnięcia przez artykuł, który stał się jej przyczyną. Celowo nie odzywałem się do czasu gdy Ekor nie dobrnie do prawdopodobieństwa. Dobrnął - po czym skwitował, że moja "niewiara" w ewolucję spowodowana być musi rzekomymi brakami w wykształceniu matematycznym (matura). Cóż może i tak jest. Można oczywiście wierzyć w wygraną na automacie, który tak trafnie opisuje Ekor. Wszak istotą wszelkich prawdopodobieństw jest fakt iż w określonym czasie pewne zdarzenie nastąpic musi. No własnie CZAS - Ziemia liczy sobie ok. 4.5 mld. lat, pierwsze prymitywne znak życia to 3,5 mld. lat. Jeśli od pozostałego na wykształcenie życia miliarda odejmiemy ok. 0,5 mld. to na spontaniczne wykucharzenie się w pierwotnej zupie wszystkich potrzebnych aminokwasów, połacznie ich (spontaniczne) w białka i w końcu spontaniczne połączenie tychże białek w żywe komórki zostaje 500 mln. lat. Powiecie kupa czasu.... Tak pewnie tylko, że aby grając na wspomnianym automacie mieć pewność wygranej to należałoby kręcić przez 10 do 143 potęgi lat czyli aby lepiej podziałac na wasza wyobraźnię decyliard decyliardów razy dłużej niż istnieje wszechświat (pewne uproszczenie - w istocie jeszcze dłużej i to o wiele), a itak uzyskalibyśmy dopiero jedno białko, do wykształcenia prymitywnej komórki potrzebnych jest przynajmniej kilkadziesiąt (jeśli nie więcej) /sorki własnie wyczytałem, że ok. 2000/ wykształconych, specyficznych białek. Powiecie - cóż z tego przecież to możliwe, bo skoro prawdopodobieństwo jest większe od zera /po prawdzie niewiele większe bo jak wyliczył Hoyle prawdopodobieństwo spontanicznego wybudowania się żywej komórki ze wszyskich istniejących cegiełek to jak 1 do 10 do potęgi 40000/ to takie rzeczy muszą się zdarzać. To prawda tylko proszę sobie wyobrazić, że aby takie prawdopodobieństwo (raczej nieprawdopodobieństwo) miało się ziścić w określonym czasie (te nasze 500mln. lat) to byłoby tak jakby mielibyśmy sobie wyobrazić duże kasyno /a raczej planetarne megakasyno/ wypełnione po brzegi Ekorowymi automatami i wyobraźmy sobie sytuację w której główna wygrana pada na wszystkich równocześnie - bingo!! mamy komórkę. Zaprawdę jeśli wiara może nie tyle w Boga stwórcę co raczej w świadomą kreację życia jest waszym zdaniem świadectwem irracjonalności to jak nazwać waszą wiare w coś takiego (Jago?). Jeśli wierzycie (świadomie używam tuaj słowa WIARA) w coś takiego to nic nie stoi na przeszkodzie abyście skrzyknąłwszy uprzednio 11 koczkodanów zrobili z niej drużynę piłkarską wystawili ją przeciw np. Barcelonie i postawili na nią wszystko co macie - przy tych irracjonalnych nieprawdopodobieństwach w które raczycie ślepo wierzyć szansa na to, że zdobęciecie fortunę ganiczyć będzie z pewnością.

Tak - zrozumienie, że podstawą wiary (tak, tak wiary w ewolucję) jest nadanie atrybutu pewności milionom, milionów podobnych do wyżej zaprezentowanych sekwecji nieprawdopodobieństw powinno wam uzmysłowić, że wasza "racjonalność" jest tym samym co np. przekonanie o istnieniu ambiogenezy - w średniowieczu poważni uczeni przekonywali, że np. wszy rodzą sie z brudu, myszy z kurzu, dżdżownice spadają z deszczem. Oni również widzieli najpierw zakurzona chałupę, w której póżniej pojawiały się myszy, suchą ziemię bez dżdżownic, która po deszczu roiła sie od robali, brudne łby na ktorych potem pojawiały sie małe gnidy. Dowody empiryczne były jak zdaje się niepodważalne, ambiogeneza tak jak dziś ewolucja była "faktem naukowym".

Ale tak w zasadzie to przyznam, że wasza wiara miałaby może jakieś podstawy choćby i pseudoracjonalne gdyby nie to:
Cytat:
Książka Freda Hoyle [10] jest o tyle przydatna do racjonalnej debaty, iż autor podaje wszystkie swoje założenia, używa wypróbowanych metod matematycznych oraz ściśle uzasadnia stosowane przybliżenia. Nikt ich, jak dotąd, nie zakwestionował. Hoyle przyjmuje do obliczeń założenia neo-darwinizmu postulujące, że zmianami budowy istot żywych kierują przypadkowe mikro-mutacje. Cecha szczególna (A) charakteryzuje się odstępstwem od średniej, czyli typowej cechy (a) różną płodnością s ( s - od survival of the fittest..) , jak (1+s):1, gdzie s wynosi ok. 0.01 (tę ważną wielkość można oczywiście w obliczeniach zmieniać). Przyjmuje się, że tempo mutacji (czyli zmian przypadkowych) lambda (λ) wynosi ok. 0.3 na pokolenie. Autor przelicza, jaką szansę mają mutacje "korzystne" w "lawinie" (jak pisze) mutacji szkodliwych. Obliczenia prowadzono przy jednej lub kilku mutacjach na gen. Czytelników chcących poznać czy sprawdzić formalizm matematyczny odsyłam do rozdz. 1 w [10]. Rozwiązanie prostych (dla jednego rodzica, czyli przy rozmnażaniu bezpłciowym) równań różniczkowych daje zaskakujący rezultat: Przy rozmnażaniu bezpłciowym możliwe jest jedynie zachowanie dotychczasowego bogactwa genów, niemożliwe jest zaś powstanie nowych bardziej złożonych planów budowy. Natomiast skąd się to bogactwo wzięło - znane modele matematyczne (nie tylko Hoyle'a) nie potrafią odpowiedzieć.


Nie wiem czy Ekor dobrnęłeś do tego ale skoro miałeś matematykę na maturze to spróbuj się jakoś konstruktywnie odnieść do tego P=0.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 12:03, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 12:00, 13 Paź 2009    Temat postu:

Przebrnąłem szimanie przez treść postu.Aby się do niego odnieść ..należy trochę pomyśleć. Wyczułem lekką ironię co do matematyki na maturze. O ile dobrze się wczytałeś w mój poprzedni post , to wtręt o matematyce i maturze dotyczył tego że często nie zastanawiając się nad sensem wielkich liczb , przytłoczeni ich ogromem z góry skazujemy siebie na rolę biernego obserwatora.A tak wcale nie musi być.Matematyka pozwala wyłapywać sens, właściwe proporcje i chroni nas sposób percepcji przed zauroczeniem, przytłoczeniem liczb z olbrzymim ciągiem zer.Dlatego jestem zwolennikiem matematyki na maturze to w życiu procentuje.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 12:31, 13 Paź 2009    Temat postu:

Przytłaczanie wielkimi liczbami..... To raczej nie tak - to co prezentuję to raczej obiekywne i racjonalne szacowanie ich wielkości. Zapewne wiesz, że mechanika kwantowa pozwala twierdzić, że istnieje niezmiernie małe prawdopodobieństwo, że np. dzbanek wody samorzutnie zaczne gotować się na mrozie dodam, że to prawdopodobieństwo jest znacznie większe niż wyliczone przez Hoyla prawdopodobieństwo samrzutnego wykształcenia się najprymitywniejszej komórki. Skoro więc uważacie teorię ewolucji za pewnik czemu nie oszczędzacie na gazie - liczby nie kłamią, czemuż więc w tym przypadku miałyby was "przytłaczać".
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 14:16, 13 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Logicznym jest również, ze osoby wierzące odrzucają ewolucję, jako proces powstania człowieka - ponieważ dla Wszechmocy najprostszą drogą jest "stworzenie", a nie żmudny proces ewolucji. W dodatku, ewolucja jakby podważała zakres tej wszechmocy, i wpajane młodzieży dogmaty.


To dośc duże uproszcznie - dzielić nurt, który nazywamy kreacjonizmem wzdłuż podziałów na linii wiara - niewiara. Po pierwsze dlatego, że kreacjoniści wcale nie muszą koniecznie być ludźmi wierzącymi (sam Hoyle, którego książka "Matematyka ewolucji" była tematem wstępnego artykułu był zdeklarowanym ateistą). Po drugie proces kreacji życia wcale (wg. kreacjonistów) nie musiał być aktem stworzenia w typie hokus-pokus-pstryk i mamy. Chodzi raczej o inteligentny projekt (oczywiście istnieje problem projektanta) o świadome sterowanie rozwojem życia, ulepszaniem i różnicowaniem, ba kreacjoniści nie odrzucają także całkowicie ewolucji - dopuszczają możliwość tzw. mikroewolucji w ramach jednego gatunku bez mozliwości samodzielnego wykształcania się odrębnych gatunków w wyniku "spontanicznych mutacji". Czy "wiara" w inteligenty projekt jest mniej logiczna od "wiary" w ewolucję? Cóż to chyba też kwestia wiary:) Ale skoro wierzysz w ewolucję to powiedz proszę co myślisz jak widzisz np. Jumbo Jeta - czy myślisz o nim w kategorii inteligentnego projektu, czy raczej w kategoriach spontanicznej kreacji na pierwotnym złomowisku wiecznie nękanym huraganami (prawdopodobieństwo przypadkowego połącznia się róznych części Jumbo Jeta podczas huraganu na złomowisku w kompletny i sprawny samolot jest znacznie, znacznie większe niż spontaniczna kreacja żywej komórki).

No i jeszcze jedno - to, że na religii Pani uczy dzieci Biblii niczym dziwnym nie jest (zdaje się, że religia nie jest nawet obowiązkowa). Natomiast to, że dzieciom wpaja się dogmaty na temat ewolucji na obowiązkowej biologii już jest dziwne. Dziwne, bo ewolucja to tyko nieudowodniona teoria - ledwie hipoteza u podstaw, której leżą mostrualne sekwecje absurdalnych nieprawdopodobieństw. Jeśli już o niej nauczać to jako o TEORII jednej z wielu a nie o prawdzie objawionej. To dlatego stawiam pytanie czy ewolucja to tylko teoria czy może już ideologia.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 9:25, 14 Paź 2009    Temat postu:

Trudno jest mi się zmieścić w Waszej dyskusji, bo świat postrzegacie poprzez pewniki nie do obalenia, a posługujecie się "wielkimi i nieokreślonymi, niedoprecyzowanymi słowami".

Więc oddzielnie, obocznie. Tak samo jak jest wiele przesłanek za nieuznawaniem ewolucji, jest wystarczająco dużo faktów ją potwierdzających. Przecież materię postrzegamy jako korpuskuły, jako coś co można łączyć czy dzielić na mniejsze części ale postrzegać to. Niemniej korpuskuły mają charakter falowy. Korpuskuły jawią się nam, tylko jako punkty, wedle których operujemy na polach siłowych.
Ma się to identycznie do wątpień o istocie wiedzy o materii w akceleratorach porównywanych do faktu rozpoznawania "budowy zegarków znalezionych w trawie" na podstawie ich zderzania i ich rozpadów na części przez "pierwotnych ludzi". Co oni mogliby powiedzieć o technice ich budowy? Ano mieliby jakieś swe teorie.
A jeżeli teraz napiszę, że ja nie wierzę, że materia jest korpuskularna, albo że jest falowa, a także że materia jest korpuskularno-falowa. To tylko my pojmujemy tak materię, jak nam ona się przydaje i raczej ma niż nie ma sensu! A jaka jest ona w istocie... nie dowiemy się chyba nigdy, chociaż wyniki jej badania rozwiną naszą naukę i technikę jej wykorzystania. Tego nie dowiemy się nigdy.
A dodam, że mój pogląd na symbole "0" i "1" w logice czy matematyce jest taki sam, jak wyżej, chociaż raczej nie spodziewam się, że ktoś potwierdzi, że symbol "0" (brak/fałsz/nie ma) oznacza tyle samo co p ʌ ~p, a "1" (coś/prawda/jest) - p v ~p.
Czyli rozmawiamy, o czym wiemy dość mętnie. Czy wiara w jedynego stwórcę, czy w ewolucję ma to samo podłoże.

Co do prawdopodobieństwa powstania aminokwasów i białek na nic nie zdarzą się prawdopodobieństwa. A udowodnię nie wprost.
Załóżmy, że nie ma możliwości (wedle prawdopodobieństwa i obowiązkowej metody "ziarnko do ziarnka" powstania życia na Ziemi, to jeszcze nie wiemy czy w ogóle w kosmosie jest to możliwe, ale wedle podanego prawdopodobieństwa 1:10^260 nie spodziewamy się zwłaszcza w krótkim czasie od ! 0 do 15 mld naszego rozszerzającego się Kosmosu.
No to pozostaje pytanie ile tych BigBangów i BigBangów w kolejnych BigBangach miałoby powstać, aby ... prawdopodobieństwo wyniosło około 1 o ile to już daje realne prawdopodobieństwo. Ale że jednak jedne takie życie powstało, o tym świadczymy właśnie MY. Inaczej nie wnioskowalibyśmy, że powstanie życia jest niemożliwe. Bardzo małe prawdopodobieństwo świadczyć może , że nie ma sensu szukać jakiejkolwiek cywilizacji w kosmosie. Że prawdopodobieństwo zaistnienia drugiej takiej podobnej, bo ożywionej na nasz sposób cywilizacji w kosmosie, w którym już jedna istnieje jest o drugie tyle nieprawdopodobna.
A tym gorzej jest dla nas, że w ogóle o świecie nie wiemy i nie zdajemy sobie sprawy, że sam BigBang jest i był żyworodny, że przemiana materii, że jest takie prawo, dąży do powstania życia, że sam świat jest replikowalny, że my, nasza materia ożywiona jest jednym kolejnych ogniw jego replikacji, chociaż to nie musi być prawdą, że akurat MY, bo zapewne istnieją INNI. A do replikacji zdaje się, że wystarczająco wystarcza jedna ... o wiele bardziej mądrzejsza (sterowana).

Więc z prawdopodobieństw pośmieję się innym zarazem razem.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 9:37, 15 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Więc z prawdopodobieństw pośmieję się innym zarazem razem.

Nie ma tu naprawdę z czego się śmiać! prawdopodobieństwa podane są prawidłowo i nie chodzi o cyferki czy zera po przecinku, a o rząd prawdopodobieństwa. Jest ono zaiste małe.

Ale tak dedukując jak w felietonie jest podane może tylko naiwny. Jeżeli prawdopodobieństwo jest nieistotne, jest poszlakowe, to pierwsze bakterie rozmnażając się powinny pokryć całą Ziemię taką warstwą, że ... z Ziemi nie powinno nic pozostać.
Podobnie jak w powiastce o wynalazcy szachów. Tak sułtanowi spodobała się ta gra, że chciał wynagrodzić twórcę szachów i zaproponował, aby ich twórca wybrał sobie nagrodę. Ten poprosił, o jedno ziarnko pszenicy na pierwsze pole szachownicy, na drugie podwojenie pierwszego, za trzecie podwojenie drugiego i na każde kolejne podwojenie poprzedniego aż do ostatniego 64-go pola. Sułtan oczywiście przystał na tą propozycję, która okazała się nie do spełnienia!

Więc co się stało z ... ewolucją? Należy pamiętać, że wystarczy pewna prawie nieistotna zmiana genowa i :
- bardziej sprzyjające dla niej warunki środowiskowe, aby ona przejęła inicjatywę,
- wystarczy zmiana warunków na Ziemi, aby wyniszczyć prawie cała przyrodę, zminimalizować ją, zniszczą prawie doszczętnie, a przewagę osiągną ... genowe wyjątki.
Nawet z pierwszego myślnika namnożenie się odmiennego genotypu i nie mieszczącego się w swoim już środowisku następuje jego ekspansja i albo zawładnięcie całym światem lub minimalizacja tego środowiska.
Jakoś dzisiaj to też zachodzi, że, przykładowo, co pewien czas jakiś zmodyfikowany genotyp grypy czy ospy, czy jakiejś nowej i nowocześniejszej choroby pojawia się, stwarza epidemię czy pandemię, a sama głupia grypa uodparnia się na dotychczasowe anty środki. Więc odpowiedzmy sobie na pytanie, co się dzieje z, gdzie się podziewają te "stare" wirusy grypy? Wirus ebola żyje sobie, bo ma sprzyjające warunki tam gdzie nikt nie zagląda, chyba, że archeolodzy nie zdają sobie z tego sprawy.
Dziś już nam czarna ospa nie zagraża tak, jak było to 2 wieki temu. Albowiem ospa zniszczyła większość ludzi nie mających genu obronnego.
A jak udowodniono, pewni ludzie byli uodpornieni przed. Nawet w pewnej portugalskiej wiosce, gdzie ospa wyniszczyła całą wioskę pozostała tylko jedna wdowa ze swoimi dziećmi.
Dlaczego na przykład dla murzynów mieszkających w Polsce grypa jest prawie śmiertelna, a większośc polaków ... olewa szczepienia?

Uważam, że post ten post wystarczająco pokazuje, że przykład anty ewolucyjny z felietonu nie ma zastosowania. Jednak to jeszcze nie dowodzi, że ja mam rację. Ale nadal twierdzę, że przykłady prawdopodobieństw felietonistycznych są tendencyjne i zaciemniające ewolucję i nie są dowodem na inne powstanie życia czy niemożliwości zaistnienia ewolucji genowej poprzez jej niemożliwość.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 12:09, 15 Paź 2009    Temat postu:

sziman napisał:
Po drugie proces kreacji życia wcale (wg. kreacjonistów) nie musiał być aktem stworzenia w typie hokus-pokus-pstryk i mamy. Chodzi raczej o inteligentny projekt ...


Sziman, przed wysłaniem mojego postu, wycięłam z niego dużą część.. A zastanawiałam się właśnie nad tym, że, gdyby istniała ingerencja boska w powstanie człowieka, to, odnosząc ją do stanu zbudowanego przez Nią świata, musiałaby wbudowywać się logicznie w powstały już "projekt".
Czyli nie "pstryk", ale inicjacja ukierunkowanego procesu. Uznałam jednak, że łatwiejszy byłby.. pstryk.
Jeżeli pójdziemy tą droga, to znowu dochodzimy do teorii ewolucji, tyle tylko, że zamierzonej, celowej. Ale skraca się czas - nie potrzeba milionów lat na przypadkowy dobór aminokwasów, odrzucanie wielu nieistotnych połączeń. Również, nie ma problemu "ślepych uliczek" ewolucyjnych, w postaci małp czy też człowieka neandertalskiego.
Oczywiście, ja też przyjmuję teorię ewolucji w dużym stopniu "na wiarę" przyjmując argumentacje popierające ją, odrzucając inne.
Wychodzę po prostu od podstawy. Ewolucja naturalna jest dla mnie do zaakceptowania, ewolucja z ingerencją sił boskich - nie. Nic na to nie poradzę, żadne dowody nic tu nie zmienią, bo jest to związane z moim brakiem możliwości wiary w istnienie sprawczej Istoty Boskiej .

Co do teorii prawdopodobieństwa - czy mylę się, że przypadek jeden na milion oznacza zaistnienie go w którymkolwiek punkcie, nawet jako pierwszy czy drugi, niekoniecznie jako końcowy, milionowy? A tak zakładane jest, co wydłuża wyliczenia czasowe.
Kiedy pierwszy raz grałam w brydża, dostałam 12 pików.. :) A karty były tasowane.

Dzieci w szkole - jak widać, silniejsze, łatwiejsze jest dla nich uwierzyć w siłę boską. Przecież one żyją w świecie Harry Pottera, świecie magii. Przekonała je w większości religia, nie przekonały dowody naukowe. A może to jest również kwestią programu szkolnego, sytuacja zmieni się wraz z dorastaniem i wchodzeniem w bardziej zaawansowane informacje z dziedziny biologii.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 13:35, 15 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Jeżeli pójdziemy tą droga, to znowu dochodzimy do teorii ewolucji, tyle tylko, że zamierzonej, celowej.


Właściwie to właśnie o to chodzi. Kreacjoniści nie tyle negują sam proces ewolucji co raczej jego "naturalność". Uważają, że istotą kolejnych zmian jest "udoskonalanie projektu" - tak jak w przypadku np. samochodów - gdyby powiedzmy za 10 mln. ktoś prowadził wykopaliska i odkrył szczątki samochodów, mógłby wysnuć hipotezę, że kolejne "gatunki samochodów" ewoluowały naturalnie i spontanicznie z istiejących wcześniej - stopniowo tworząc kontrukcje coraz to lepsze, bardziej skomplikowane i doskonalsze. My jednak wiemy dobrze, że za każdym modelem (gatunkiem) samochodu stoi projektant, który bynajmniej nie tworzy w próżni ale twórczo korzysta z dorobku poprzedników i rozwiązań przez nich stosowanych.

Cytat:
Co do teorii prawdopodobieństwa - czy mylę się, że przypadek jeden na milion oznacza zaistnienie go w którymkolwiek punkcie, nawet jako pierwszy czy drugi, niekoniecznie jako końcowy, milionowy? A tak zakładane jest, co wydłuża wyliczenia czasowe.
Kiedy pierwszy raz grałam w brydża, dostałam 12 pików.. :) A karty były tasowane.


No tak problem z prawdopodobieństwem jest w zasadzie taki, że w naszym wszechświecie istnieje na prawdę niewiele rzeczy, które z całą pewnością możemy określic mianem absolutnie niemożliwych. Słusznie też odnosisz owe prawdopodobieństwo do czynnika czasu - w poprzednich postach podałem wyliczenie na prawdopodobieństwo trafienia głównej wygranej na Ekorowym, białkowym automacie - wychodzi, że statystycznie można liczyć na jedno trafienie w czasie 10 do 143 lat. Owszem trafić można w pierwszym dniu kręcenia ale prawdopoobieństwo takiego zdarzenia opiszemy już znacznie bardziej astrnomiczną liczbą. Uzmysłowić sobie jeszcze należy, że do spontanicznego powstania komórki musiało natąpć takich trafień przynajmnij 2000 na niezależnych automatach znajdujących się w jednym miejscu (białka nie mają nóg i nie mogą się przemieszczać, nie mają też takiej trwałości aby jedno wykształcone białko mogło czekać na "losowanie drugiego" powiedzmy jeden głupi milion lat). No i zasadniczo nie mówimy tutaj o prawdopodobieństwach typu 1 do 10 do 6-stej, 7-mej czy 10 - tej, bo to są w zasadzie szacunki na wygraną przy powszechnych grach losowych i hazardowych (i przy brydżu). My rozprawiamy o prawdopodobieństwach, poza pewną magiczną granicą (prawdopodobieństwa powyżej 1 do 10 do potęgi 50 matematycy i fizycy określają jako "raczej niemożliwe do zrealizowania"). Rozmawiamy o takich liczbach na które ze względu na ich abstarkcyjność nie wymyślono nawet nazw (10 do 600 to ostatnia liczba która ma nazwę - centezylion a gdzie jej do 10 do 40 000 która to liczba opisuje prawdopodobieństwo spontanicznej kreacji komórki). Dlatego abyśmy mogli dobrze sie zrozumieć musimy zapomnieć o brydżu, pokerze czy totku czy szansach "jeden na milion", bo trafienie porządanego układu w tych grach przy tych prawdopodobieństwach o których mówimy jest niemalże pewne.

Wcześniej juz wspomniałem, że jakkolwiek mostrualną niedorzecznością jest wiara w takie sploty nieprawdopodobieństw to o ile da się to prawdopodobieństwo opisać jako P>0 to wiara ta będzie miała jakieś pseudoracjonalne przesłanki. Co jeśli zderzamy się z P=0? Jak to w przypadku "ewolucji" jednokomórkowców w formy bardziej złożone albo choćby w przypadku ewolucji człowieka od wspólnego szympasio-ludzkiego przodka (co opisane zostało w drugim wstępnym artykule). Pytanie w zasadzie retoryczne, bo odpowiedź znamy - w takich przypadkach pseudonaukowa i pseudoracjonalna argumantacja zastąpiona zostaje pseudoideologicznym bełkotem bynajmniej nie mającym na celu udowodnienie czegokolwiek co raczej osmieszenie argumentacji "przeciwników". Taki np. bujany mi się przypomniał, który wyśmiewał się ze starego Giertycha w kotekście właśnie jego wypowiedzi o zasadności nauczania o teorii ewolucji jako o fakcie naukowym - ale pal diabli z bujanym - jego jak sam napisał liczby otumaniają czy coś w tym stylu - taka taktykę przyjmuja całkiem poważni naukowcy, a za nimi dziennikarze i inni. To wszystko każe twierdzic, że mówiąc o ewolucji nie mówimy juz o teorii choćby i pseudonaukowej a raczej o obowiązującej ideologii.[/quote]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 23:39, 15 Paź 2009    Temat postu:

sziman napisał:
Cytat:
Jeżeli pójdziemy tą droga, to znowu dochodzimy do teorii ewolucji, tyle tylko, że zamierzonej, celowej.


Właściwie to właśnie o to chodzi. Kreacjoniści nie tyle negują sam proces ewolucji co raczej jego "naturalność". Uważają, że istotą kolejnych zmian jest "udoskonalanie projektu" - tak jak w przypadku np. samochodów - gdyby powiedzmy za 10 mln. ktoś prowadził wykopaliska i odkrył szczątki samochodów, mógłby wysnuć hipotezę, że kolejne "gatunki samochodów" ewoluowały naturalnie i spontanicznie z istiejących wcześniej - stopniowo tworząc kontrukcje coraz to lepsze, bardziej skomplikowane i doskonalsze. My jednak wiemy dobrze, że za każdym modelem (gatunkiem) samochodu stoi projektant, który bynajmniej nie tworzy w próżni ale twórczo korzysta z dorobku poprzedników i rozwiązań przez nich stosowanych.

Ja inaczej tłumaczyłbym powyższy przykład.Pisałem wczesniej że ewolucja zachodzi w wyniku rywalizacji biologicznej jak i "oportunistycznego zastępowania".Wszystko to dzieje się na tle zmiennosci środowiska zewnętrznego. Oportunistyczne zastępowanie - należy rozumieć tak że oto istnieje jakaś biologiczna , środowiskowa nisza w której żyje sobie spokojnie "nie wadzac nikomu" jakiś gatunek ożywionej materii.Przykład w epoce dinozaurów żyły równolegle z nimi ssaki, były one jednak niewielkich rozmiarów i w żaden sposób nie zagrażały , nie konkurowały z dinozaurami.Dopiero gdy dinozaury wyginęły ssaki zajęły pozycje opuszczone przez gady.Czyli wypełniły w przyrodzie miejsce po dinozaurach , wcale z nimi za ich życia nie konkurując.
A jak z tymi samochodami? Odpowiednikiem biologicznej rywalizacji jest rywalizacja o klienta na rynku.Mamy na mysli porównywalne produkty.
A co byłoby oportunistycznym zastępowaniem?..Przykładowo jednoślady.Nie konkurują , nie zagrażają koncernom samochodowym. Gdyby z jakichś warunków zewnętrznych samochody straciłyby racje bytu ...wtedy jednoślady "weszłyby" na rynek dynamicznie rozwijając się.Tak jak ssaki po gadach.
Kwestia kolejna czy za kazdym samochodem stoi projektant.? Zapewne z pewnego punktu widzenia tak. Ale mozna popatrzeć w inny sposób. Materia ozywiona jest zaprogramowana do zycia.Każda komórka zawiera swój kod genetyczny DNA.Komórki nieustnnie replikują, czyli dzielą się.Co pewnein czas występuje błąd w replice genenetycznej...inaczej mówiąc mutacja.Jezeli warunki środowiskowe sprzyjają mutantom wtedy ta linia genetyczna wzrasta w siłę i liczebność .
Z samochodami powiedziałbym tak w umysłach projektantów rodzi się inowacja.Jezeli warunki srodowiskowe sa sprzyjajace to model samochodu ma szanse powodzenia i wypiera z rynku inne modele.
Ten pomysł projektanta taktuję jak błąd genetyczny , mutacja.Myśl konstruktora ucieka od ustalonych rozwiązań, schematów, nie chce powielać starych rozwiązań. Jest tu analogia do biologii. Ale projektant nie tworzy niczego od podstaw.Projektant korzysta z znanych rozwi ązań. On tylko modyfikuje skład podzespołów tak jak łańcuch DNA

sziman napisał:
No tak problem z prawdopodobieństwem jest w zasadzie taki, że w naszym wszechświecie istnieje na prawdę niewiele rzeczy, które z całą pewnością możemy określic mianem absolutnie niemożliwych...............My rozprawiamy o prawdopodobieństwach, poza pewną magiczną granicą (prawdopodobieństwa powyżej 1 do 10 do potęgi 50 matematycy i fizycy określają jako "raczej niemożliwe do zrealizowania")...........Wcześniej juz wspomniałem, że jakkolwiek mostrualną niedorzecznością jest wiara w takie sploty nieprawdopodobieństw to o ile da się to prawdopodobieństwo opisać jako P>0 to wiara ta będzie miała jakieś pseudoracjonalne przesłanki. Co jeśli zderzamy się z P=0? Jak to w przypadku "ewolucji" jednokomórkowców w formy bardziej złożone albo choćby w przypadku ewolucji człowieka od wspólnego szympasio-ludzkiego przodka (co opisane zostało w drugim wstępnym artykule). .............

To ze mamy takie małe prawdopodobieństwo zaistnienia określonych zdarzeń nie wyklucza że przyroda nie potrafi tego uczynić. Są reakcje chemiczne które teoretycznie znamy, które kojarzymy z zyciem ...jednak nie jesteśmy dziś w stanie powtórzyć w laboratorium idąc za przyrodą.
Ale przyroda jak obserwujemy radzi sobie z tym.Wiele czasteczek w przyrodzie potrafi się łączyć w długie łańcuchy zwane polimerami.Kryształy replikują się.itd.A więc to co dla nas jest nieosiągalne lub bardzo trudne ..przyroda radzi sobie z niezłym skutkiem.To samo mogło zajść przed miliardami lat, przez miliony lat prób.Ogólnie w świecie chemii istnieje samorzutna tendencja do uporzadkowanej samoorganizacji swej struktury.Własnie ten impuls do samoorganizacji , uporzadkowania mógłbyc impulsem do ŻYCIA.
Bardzo ciekawą tezę postawił belgijski biochemik laureat nagrody Nobla Christian de Duve;"Życie stanowi obligatoryjny przejaw zachowania materii, przejawiający się wszędzie i zawsze tam gdzie istnieją sprzyjające warunki"
A odnosząc sie ogólnie do dyskusji to
uważam że trochę zbaczamy z tematu mieszając materię z metafizyką.
Chodzi nam o dyskusję czy ewolucja jest nauka czy też ideologią.A Kto w co wierzy nie ma tu żadnego znaczenia.Tak kwestia nie jest ocenną.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 9:15, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 6:40, 16 Paź 2009    Temat postu:

Spróbuję dołączyć do dyskusji kilkoma uwagami.

Jeżeli występuje prawdopodobieństwo jednego zdarzenia na milion, jest to równoznaczne, że na jednym egzemplarzu wystąpi ono raz na milion (np. sekund) czy od razu (w 1 sekundzie) na jednym z miliona egzemplarzy.
I jeżeli Szimanowi chodzi o niekonsekwentność obu teorii - boga i ewolucji -, to dysponuję na własny użytek całkiem inną teorią, której elementy nawet w tym topiku przemycam. Też moja teoria dla samego siebie jest niedopracowana, ale oto jej element.
Opisany wyżej przypadek sprowadza się do iloczynu n-elementów razy prawdopodobieństwo - n*p. Ale ten iloczyn występuje prawie zawsze i prawie wszędzie, gdzie tylko mamy do czynienia z obliczeniami. Czyli długość razy szerokość, prędkość razy czas, napięcie razy natężenie są tym samym prawem rządzącym światem i nie ma co rozpatrywać te rzeczy odrębnie. Światem rządzi między innymi iloczyn jako dość zagmatwana i dlatego niezrozumiała logika oparta na implikacji i negacji! A w/w iloczyny, to tylko nasza interpretacja tego samego zjawiska. Z tym, że sobie świat, pojęcie świata zaokrąglamy, upraszczamy, dzielimy na działy nie tyle naukowo co właściwie - pseudonaukowo i powoli dochodzimy do powstawania nowych nauk zwanych interdyscyplinarnych.
Więc wszystko sprowadza się do ... postrzegania świata.

Spotkałem się ze zdaniem, że "ewolucja coraz bardziej i coraz dalej odsuwa Boga". Jest to wyrażenie myśli, że jak we wszystkim, najpierw występuje pierwsza interpretacja zauważonego zjawiska. I trudno jest obarczać pierwszych ludzi o prawidłową i niepodważalną ich interpretację.
W sumie odnosząc się do uwagi z pierwszego akapitu i tego, interpretacje świata zmieniają się z czasem, zmieniają się z wiedzą i nowymi odkryciami. Nie można twierdzić, że w tej materii, czyli w teorii ewolucji czy bogów nic już się nie zmieni. Nawet Watykan dość często, chociaż stara się nie zmieniać za dużo i zachowywać pewien wymiar moralny, jednak zmienia swoje poglądy.
A przykładem tego niech będzie dynamika Newtonowska, chociaż nadal ją stosujemy i to z wyśmienitymi skutkami, chociaż Einstein ją zmienił. Już dalsze badania głównie cząstek elementarnych, że geometria Einsteina jest też na tyle "błędna", że nie do końca jest spełniana przez cząstki elementarne, a więc przez materię.

Dlatego też optuję za ciągle niepodważonym iloczynem, za zrównaniem i jednakową interpretacją różnych zjawisk fizycznych i niefizycznych, nawet ciągle na tym samym, z tym że inaczej widzianych, uważanych za coś całkiem różnego, a będące w sumie tym samym. I będące tylko iloczynem. Aż szkoda, że "ludzie pierwotni" ciągle przeważają w nas.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 6:55, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 11:43, 16 Paź 2009    Temat postu:

Panesz, z dwóch Twoich ostatnich postów dla mnie wynika:

- Jeżeli "wierzysz" tylko w iloczyn, to.. argumenty na brak czasu na przebieg ewolucji wg aktualnych założeń są słuszne? (Nie jestem jednak w stanie odnieść się do prawidłowości tych obliczeń.)
- Jedynym argumentem za aktualnym naukowym modelem ewolucji jest teoria okresowych przyspieszeń na skutek zaistniałych, przypadkowych zmian? Bo to skraca czas niezbędny do jej przebiegu?

Ekor, i ja jestem zdania, że do nauki nie można mieszać ideologii.
Odrzucając jednak z góry punkt widzenia, z jakim podchodzimy do tej dyskusji, i możliwość jej interpretacji z punktu widzenia dogmatów wiary, tym samym, a priori, przesadzamy, że teoria ewolucji jest nauką.
Nie sposób rozważać jednej z interpretacji jakiegoś zjawiska z pominięciem teorii przeciwstawnych. Bo ich negacja jest również argumentem "za".
Nie sposób też rozważać jakiegoś zjawiska z pominięciem jego pierwszego stadium - a tym jest pra-początek, inicjacja przez Siłę Wyższą lub siły natury i przypadek.

Wszystkie podawane przez Was konkrety, obliczenia wskazują, że ewolucja jest nauką, ponieważ nie jest oparta na wyobraźni, na dogmatach wiary, tylko na logicznym procesie myślowym, wynikającym z obserwacji zaistniałych zdarzeń.
Ewentualne błędy w teorii ewolucji nie negują tego faktu. Wraz z rozwojem nauki, pojawieniem się nowych danych, wykopalisk, przede wszystkim, teoria ta może być doprecyzowywana.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin