Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

We własnym SOS-ie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Sob 23:09, 25 Lis 2006    Temat postu:

No to jeszcze jeden komplet porównawczy :)

Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 23:16, 25 Lis 2006    Temat postu:

Bujany, Ok! Kaczyński zawsze dotrzymuje słowa przy pierwszej komunii przysiągł że się nie zmieni i słowa dotrzymał.
Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Nie 16:57, 26 Lis 2006    Temat postu:

Litwinienko: Putin to pedofil

Zmarły przed paroma dniami Aleksander Litwinienko w jednym ze swoich artykułów pisał, że Putin to pedofil. Po skończeniu Instytutu Andropowa, który przygotowywał oficerów KGB od pracy zagranicą, Putin został skierowany na niższe stanowisko w Leningradzie, pomimo idealnej znajomości niemieckiego. Była to oczywista anomalia i marnowanie talentu młodego funkcjonariusza. Stało się tak z powodu zdobycia dowodu pedofilskich skłonności Putina przez jego zwierzchników. Kiedy obecny prezydent Rosji został szefem FSB, usunął wszystkie obciążające go dowody, w tym kręcony z ukrycia film przedstawiający jak uprawia seks
z młodym chłopcem.



The Kremlin Pedophile
by ALEXANDER LITVINENKO

A few days ago, Russian President Vladimir Putin walked from the Big Kremlin Palace to his Residence. At one of the Kremlin squares, the president stopped to chat with the tourists. Among them was a boy aged 4 or 5.
'What is your name?' Putin asked.
'Nikita,' the boy replied.
Putin kneeled, lifted the boy's T-shirt and kissed his stomach.
The world public is shocked. Nobody can understand why the Russian president did such a strange thing as kissing the stomach of an unfamiliar small boy.
The explanation may be found if we look carefully at the so-called "blank spots" in Putin's biography.
After graduating from the Andropov Institute, which prepares officers for the KGB intelligence service, Putin was not accepted into the foreign intelligence. Instead, he was sent to a junior position in KGB Leningrad Directorate.
This was a very unusual twist for a career of an Andropov Institute's graduate with fluent German. Why did that happen with Putin?
Because, shortly before his graduation, his bosses learned that Putin was a pedophile.
So say some people who knew Putin as a student at the Institute.
The Institute officials feared to report this to their own superiors, which would cause an unpleasant investigation. They decided it was easier just to avoid sending Putin abroad under some pretext. Such a solution is not unusual for the secret services.
Many years later, when Putin became the FSB director and was preparing for presidency, he began to seek and destroy any compromising materials collected against him by the secret services over earlier years. It was not difficult, provided he himself was the FSB director.
Among other things, Putin found videotapes in the FSB Internal Security Directorate, which showed him making sex with some underage boys.
Interestingly, the video was recorded in the same conspiratorial flat in Polyanka Street in Moscow where Russian Prosecutor-General Yuri Skuratov was secretly video-taped with two prostitutes.
Later, in the famous scandal, Putin (on Roman Abramovich's instructions) blackmailed Skuratov with these tapes and tried to persuade the Prosecutor-General to resign.
In that conversation, Putin mentioned to Skuratov that he himself was also secretly video-taped making sex at the same bed.
(But of course, he did not tell it was pedophilia rather than normal sex.)
Later, Skuratov wrote about this in his book Variant Drakona
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Pon 10:17, 27 Lis 2006    Temat postu:

Pięciolatek terroryzuje warszawskie przedszkole

Pogryzione do krwi nauczycielki robią obdukcje, dyrekcja zakłada monitoring, a rodzice boją się o swoje dzieci.
Tego chłopca pozbywało się już kilka stołecznych przedszkoli. Kolejna placówka, która go przyjęła, przeżywa horror. Tomek potrafi uderzyć z główki, gryźć, kopać, gdzie popadnie, skakać po stołach, rzucać zabawkami w kolegów. Kładzie się też na koleżanki i symuluje stosunek płciowy, używając słów, których powstydziłby się niejeden dorosły. Czasem onanizuje się przy przedszkolankach i rówieśnikach.
- Jesteśmy bezsilne - mówi pani Anna, dyrektorka placówki. - Kiedy bronimy dzieci, same jesteśmy atakowane - dodaje, pokazując na rękach ślady po pogryzieniach przez chłopca.
- Jesteśmy zaszczute przez matkę chłopca, po każdych zajęciach płaczemy. Gdy zwracamy dziecku uwagę, że tak nie można robić, mówi nam: Powiem mamie, że mnie biłaś, szmato - zwierzają się przedszkolanki. Mama małego agresora nie wierzy, że tak zachowuje się jej dziecko. - On jest taki dynamiczny - tłumaczy.
Takiej "dynamiczności" nie mogą jednak znieść już rodzice innych maluchów, które padają ofiarą agresji Tomka. Wspólnie z dyrekcją postanowili założyć w placówce monitoring. Jednak sfilmowane ekscesy pięciolatka też w niczym nie pomogły.
- Mój synek codziennie był bity przez tego bandytę - opowiada Igor Szewczyk, tata pięcioletniego Dawida. - W końcu widząc jego płacz, rozciętą wargę, pogryzione rączki, powiedziałem dość - dodaje. Razem z kilkudziesięcioma innymi rodzicami zażądał spotkania z rodzicami Tomka. - Przyszedł wysoki, ogolony na zero policjant - mówi pan Igor. -
I jeszcze na nas nakrzyczał.
Opiekunowie agresywnego pięciolatka nie zgodzili się na przeniesienie go do innego przedszkola.
Dyrekcja przedszkola skierowała sprawę do sądu rodzinnego o ustalenie przyczyn agresywnego zachowania chłopca. Tymczasem matka Tomka skierowała sprawę do kuratora i prokuratury. - Widać, wszyscy się na mojego syna uwzięli - mówi




Popieram matkę chłopca. Powinni jej dziecko zostawić w świętym spokoju.
Dlaczego wszystkie dzieci, wszyscy ludzie, mają być tacy sami? Niektórzy z nas rodzą się na urzędników, inni na rolników, na lekarzy, na straganiarzy jeszcze inni na wojowników - i to jest o.k. Natura nie bez kozery nierówno obdaża ludzi talentami - a w tym przypadku mamy do czynienia właśnie z talentem wojownika (mit ADHD). Popadliśmy w szaleństwo zrównywania wszystkich (społeczeństwo często sięga po środki farmakologiczne, więzienie) do stereotypu tumanowatego konsumpcyjnego bydlęcia. Jak za 100 lat będzie wyglądała Europa, która pod wpływem stereotypów kulturowych, aktualnie panującej poprawności politycznej - hoduje samych grzecznych, nieagresywnych chłopców? Uważam, że takie utalentowane dzieci (jak w opisanym przypadku) należy chronić przed społeczeństwem, separować w specjalnych militarnych szkółkach - pozwalać rozwijać w sposób naturalny, uczyć je walki, skutecznego mordowania i trzymać w zamknięciu do czasu wojny.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 10:45, 27 Lis 2006    Temat postu:

Proponuję iść za ciosem, jednych zamykać , separowć w szkółkach wychowujacych wojowników , drugich w uduchowionych samarytan, w trzeciej niefrasobliwych hedonistów itd. I te wszystkie szkółki oddzielić murem
od czystych rasowo Europejczyków. Tylko będzie problem , kto tak naprawdę jest za tym murem.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 14:30, 27 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 10:59, 27 Lis 2006    Temat postu:

A może tych co napastowali bezbronną Anię też należałyby pielęgnować i opiekować się nimi może kiedyś zasilą naszą narodową tkankę nowymi lepszymi ludźmi?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Pon 11:59, 27 Lis 2006    Temat postu:

Cytat:
A może tych co napastowali bezbronną Anię też należałyby pielęgnować i opiekować się nimi może kiedyś zasilą naszą narodową tkankę nowymi lepszymi ludźmi?


Miałem na myśli opiekę nad genetycznymi "socjopatami".
A takich, w odróżnieniu od "socjopatów" środowiskowych,
można zdiagnozować niemalże w kolebce.
Bysie, natomiast, z Gdańskiego liceum, to był produkt środowiskowy
- najlepszy dowód, że cała klasa nie reagowała na te harce.

Cytat:
Proponuję iść za ciosem, jednych zamykać , separowć w szkółkach wychowujacych wojowników , drugich w uduchowionych samarytaninów/samarytanów?/, w trzeciej niefrasobliwych hedonistów
itd.


Wilki i owieczki należy separować - dla obopólnego bezpieczeństwa
(przecież stada "owieczek" zaduszają wilki, ew. asymilują je farmakologicznie)

Ale po co oddzielać samarytan od hedonistów...??
Ty jak coś czasem powiesz...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
matka_kurka
Gość





PostWysłany: Pon 12:21, 27 Lis 2006    Temat postu:

Już nigdy nie zagłosuję na PiS ! Porozumienie z komunistami w Łodzi to HAŃBA!

Jest wiele rzeczy, które odróżnia PO od PiS i choć obie partie nie są z mojej bajki, obie uważam za mało profesjonalne i nienadające sie do sprawowania władzy, to na pewno jest przynajmniej jeden powód dla, którego złem mniejszym ciągle pozostaje PO. Dlaczego? Ponieważ bez wątpienia ta partia ma znacznie szersze i kompetentne kadry, problem polega tylko na tym, że paru z nich było i niestety nadal jest powiedzmy to najłagodniej jak się da, odrobinę zaangażowana w kumulowanie własnego kapitału, niekoniecznie politycznego. Takich jednostek, moim skromnym zdaniem jest parę, w tym jeden z tuzów PO niejaki Grzegorz z Wrocławia, bo o Pawle z Warszawy nawet nie warto wspominać, tego nie bronią nawet zagorzałe młode wilki zwłaszcza, że większość wilków z jego watahy wyleciało razem z nim. Gdyby się przyjrzeć na spokojnie, bez emocji `aferałom' poza panem Grzesiem w tej partyjce są raczej ludzie ubodzy, poczynając od Donalda, a na Janie Marii, czy Julii kończąc. Dobrze, dobrze, już piszę o co mi chodzi, bo przecież nie o precjoza członków PO. Chodzi mi o prostą rzecz, partia PiS ma te przewagę nad partią PO, że partia PiS potrafi z cynicznym uśmiechem na twarzy wytłumaczyć narodowi konieczność zawarcia koalicji z największymi krezusami w sejmie, czyli członkami SO, którzy swoja majątki uzyskali w okolicznościach kryminalnych, co potwierdzają wyroki i toczące się procesy sądowe i jednocześnie za to samo w nieporównywalnie mniejszej skali wymieszać z błotem PO. PiS zrobił z posła Hamera Misztala, z małżeństwa Łyżwińskich wiodące autorytety solidarnego państwa, poseł Misztal podjeżdża sobie Hamerem pod ubogie dzielnice Łodzi i przeglądając kontenery śpiewa ulubiona zwrotkę hymnu SO:

Bezrobotni, bez nadziei, w pośredniakach,
Nie ma pracy i perspektyw żadnych nie ma.
Egzystencja śmietnikowa - los Polaka,
Jak bez grosza przeżyć życie - polski temat


Takiego ubogiego najpierw SO, a potem PiS wykreował na biednego prostego obywatela z Polski B, który będzie walczył z aferzystami. To jeszcze nie koniec zdolności PiS do kreowania rzeczywistości, PiS potrafił również wmówić, że widniejący na liście Macierewicza poseł Maksymiuk doskonale nadaje się do walki z agenturą, peerelowski prokuratur do koordynacji nową agenturą, a sędzia stanu wojennego do osądzania namierzonych. Nie wspomnę już o pośle Bestrym, który póki co nadal dzierży sztandar rewolucji moralnej. Prawdziwy majstersztyk, prawda? Gdyby taka PO stworzyła rząd w podobnym `guście', PiS zniszczyłby ten twór w ułamku sekundy, byłoby tyle bełkotu o tworzeniu układów, o esbeckiej przeszłości SO wielokrotnie cytowanej przez samego prezesa I stratega, rozległby się taki skowyt `patriotyczny', że tylko nietoperze i to te ukierunkowane nacjonalne byłby w stanie znieść ultradźwięki narodowej histerii. Tak, ale to nudne o tym wiemy wszyscy, to widać gołym okiem, po co o tym w kółko powtarzać, ileż można? No właśnie jakimś dziwnym trafem, niewyjaśnionym zbiegiem okoliczności stało się tak, że wszystkie bulwersujące posunięcia PiS nie mieszczące się w jakichkolwiek ramach etycznych, patriotycznych, czy po prostu ramach prawa są oczywiste, jakby wpisane w działalność tej partii. Natomiast gdy tylko na horyzoncie pojawi się źdźbło w oku bliźniego, mamy do czynienia z układem, katastrofą, trzeba zaorać Polskę, zrobić rewolucję moralną, by posadzić dwukrotnie, czterokrotnie skazanego, Leppera na stołku premiera.

Zapytam nieco naiwnie. Dlaczego drzecie koszule, aż strzelają guziki, dlaczego rozdzieracie szaty pisowi hipokryci z powodu poparcia Borowskiego i Kwaśniewskiego dla Hanki, wszak dalibyście wszystko, żeby mieć takie poparcie zamiast Bestrego, Hojarskiej, Misztala i zrobilibyście natychmiast z obu panów godnych, nawróconych na właściwą drogę patriotów, podobnie jak z mordercy demokracji, inwigilatora Jana Marii uczyniliście błyskawicznie nową nadzieję na wsparcie waszej siermiężnej koalicji. Przecież wasz kumpel, co to mu przenieśliście tabliczkę w sejmie do oślej ławy, by zwolnić miejsce dla Wrzodaka i Misztala, już porozumiewał się z SLD na Pomorzu, co mocą swojego autorytetu potwierdził senator Borusewicz. Przecież to nikt inny jak `komuch' Belka poparł Kropiwnickiego w Łodzi, dlaczegóż to nie padaliście krzyżem, nie kropiliście wodą święcona miejsca, w którym wygłosił to haniebne profanujące waszą dziewiczość prawicową poparcie? PO jest partią amatorską pod wieloma względami, najbardziej w obszarze autopromocji i przegrywa z PiS, ponieważ nie ma w sobie tej bezczelności i tego prymitywizmu propagandowego, który PiS ma wszczepiony w wczasach komunizmu, pielęgnowany wspólcześnie i w niezmienionej formie lansujący niewiele zmienioną komunistyczną treść, `wzbogaconą' o wątek wyznaniowy. PiS ciągle się udaje grać na tę samą nutę, kiedy my się podlimy robimy to dla Polski, to nasze męczeńskie poświecenie, kiedy podli sie nasza konkurencja polityczna, bozia gorzko płacze, a groby przodków trzęsą się w posadach. Łatwo przychodzi PiS mącenie w głowach elektoratu, ponieważ i elektorat PiS wyjątkowo łatwy, prosty i podatny na tak prymitywną propagandę. Coby nie mówić o takiej PO, jednak oni muszą wykonać nieporównywalnie większy wysiłek promujący swoja partię od prostactwa pisowego, ponieważ elektorat populistyczny jest poza ich zasięgiem, a wyborcę inteligentnego można zawalczyć jeśli nie inteligentnym przekazem, to chociaż takim, który nie jest ewidentnym zakładnikiem głupoty i tandety jak to ma miejsce w przypadku prawie sprawiedliwych. I to cała tajemnica sukcesów PiS, ta partia idzie na łatwiznę, ma łatwych koalicjantów, łatwy elektorat, podległych członków, taka taniocha, moralna, prawna i intelektualna. W tym kontekście stał się niemal cud, że PiS zebrał takie cięgi, mam nadzieję, że to początek pobudki ludzi, którzy dotąd nie głosowali i to cieszy, bo okazuje się, że polski wyborca jest inteligentny, tylko niestety leniwy, 38% nie jest liczbą imponującą, gdyby było o 20 pkt. więcej, PiS dołączyłby do Koła Narodowo-Ludowego, a poseł Kurski nie musiałby przenosić tabliczki na zaszczytne miejsce w ostatnich rzędach ław sejmowych, choć im bliżej wyjścia siedzi pan poseł tym lepiej (jak to mawia PiS) dla Polski.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 14:29, 27 Lis 2006    Temat postu:

Już widzę samarytanina w otoczeniu hedonistów. Tak, samarytan,szkoła tak dawno a i pojecie odległe.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Pon 18:39, 27 Lis 2006    Temat postu:

Polska vs Rosja - Polska dzieli Europę na silną i uległą wobec dyktatu Kremla?

Twierdzenia Moskwy, że polskie standardy higieny, kontrola jakości mięsa i jego przetworów są niewystarczające są nieprawdziwe. Dlatego właśnie Rosja będzie musiała ustąpić - powiedział BBC komentator "Financial Timesa" Quentin Peel specjalizujący się w problematyce unijnej. Polacy wiedzą, że gdy z Rosjanami rozmawia się twardo, to w końcu zaczną słuchać - dodał.

Quentin Peel dopatruje się w podejściu Moskwy przejawów hipokryzji wskazując, że rosyjskich zarzutów nie potwierdziły przeprowadzone niedawno w Polsce inspekcje sanitarne UE. Ten, kto sądzi, że standardy produkcji i higieny w rosyjskich zakładach produkcji żywności są wyższe od polskich, najwyraźniej nigdy nie dokonywał zakupów na rosyjskim rynku - podkreśla.

Według brytyjskiego komentatora, polsko-rosyjski spór wskazuje, że większe kraje UE: Niemcy, Francja, W.Brytania i Włochy, są skłonne "zaangażować Rosję" w ściślejszą współpracę, natomiast kraje, które przeszły przez historyczne doświadczenia politycznego uzależnienia od Rosji, widzą potrzebę solidarności Unii w stosunkach z Moskwą.

Zdaniem Peela, nowe kraje członkowskie wnoszą zdrowe elementy do debaty na temat stosunków UE z Rosją. Oznacza to, że rozszerzona UE będzie dla Rosji trudniejszym partnerem niż dawna Piętnastka
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Pon 18:42, 27 Lis 2006    Temat postu:

Kompromitacja Blaira - brytyjski premier kaja się za...niewolnictwo..
Czy homo sapiens przeprosi neandertalczyka?


Szef brytyjskiego rządu wypowiedział te słowa w wywiadzie, którego udzielił gazecie "New Nation". Jej najnowszy numer dziś trafia do kiosków, ale już w niedzielę Brytyjczycy poznali jego fragmenty. Nie znaleźli w nim jednak słowa "przepraszam". - Premier mógł posunąć się dalej, ale mimo to jego słowa to krok we właściwym kierunku - mówił BBC Paul Stephenson, czarnoskóry Brytyjczyk znany z udziału w antyrasistowskich kampaniach.

Wstydliwy temat


Handel niewolnikami to w Wielkiej Brytanii temat wstydliwy. Mało kto chciał do tej pory otwarcieprzyznać, jak lukratywnym przemysłem było niewolnictwo. Do osiemnastego wieku miasta zarabiały na nim miliardy funtów, w gigantycznym tempie rosły fortuny wielu rodzin. Na przykład w Liverpoolu uważanym za największy port niewolniczy wszech czasów. Do 1730 roku wyruszało stąd do Afryki i na Karaiby 15 okrętów rocznie. W 1750 roku - już 50. W 1770 - 100. Niewiele mniej statków wypływało z Bristolu. W sumie przetransportowano nimi półtora miliona niewolników. W XVIII wieku wśród brytyjskich dam zapanowała moda na czarnoskóre służące.

- Babcia mojej babci była niewolnicą. Myślę, że dzięki niej i innym niewolnikom Bristol to dziś bogate miasto. Czy nie zasługuje ona na przeprosiny? - pyta mieszkanka Bristolu Hilary Banks.

Dzisiaj Bristol to jednak również przykład tego, że w świadomości Brytyjczyków powoli coś zaczęło się zmieniać. Siedem lat temu w mieście wybudowano most, który nazwano imieniem Pero - niewolnika zkaraibskiej wyspy Nevis, który przybył na Wyspy Brytyjskie w 1783 roku i był osobistym służącym lokalnego bogacza Johna Pinneya. - Chcieliśmy pokazać, że wiemy, jak duży był wkład czarnoskórych mieszkańców w rozwój miasta, oraz że niewolnictwo przyczyniło się do jego bogactwa. Chcieliśmy też powiedzieć, że jest nam przykro z powodu cierpienia tych ludzi. I że rasizmu nie można dłużej ignorować i ukrywać - stwierdziły władze Bristolu.
....................................................................................
.
komentarz:
Niewolnictwo było czymś złym. To najzupełniej oczywista prawda i chyba jeszcze tylko arabscy mieszkańcy Sudanu tego nie rozumieją. Ale dlaczego premier Anglii na początku XXI wieku przeprasza za wydarzenia sprzed 200 lat to ja nie wiem. Niewolnikami handlowali wszyscy. Zresztą handlowali nimi na potęgę także murzyni. A więc jedno plemię murzyńskie zwyciężyło nad innym plemieniem i grzecznie niewoliło jego mieszkańców. Tych potem albo zapędzali do roboty - albo - znacznie częścjej - sprzedawali białym kupcom. Anglikom, Arabom, Żydom i wszystkim innym. Różnica między niewolnikami na Czarnym Lądzie i tymi z Anglii polegała na tym że Ci pierwsi zajmowali się czynnościami po których dziś nie ma nawet śladu - a Ci drudzy zbudowali swoją pracą potęgę państw kolonialnych. Można też cynicznie powiedzieć że między niewolnictwem w Afryce i na innych kontynentach nie było żadnej różnicy - i tutaj i tutaj niewolnikami byli czarni. Nie rozumiem za co można jeszcze przepraszać - czy Polacy powinni przeprosic potomków Wieletów? Niemcy i Polacy Prusów? Całkiem niedawno pojawiły się krańcowo durne żadania aby Europa przeprosiła za wyprawy krzyżowe. A może homo sapiens powinien przeprosić neandertalczyka za zwycięstwo w rywalizacji ewolucyjnej? Historia ludzkości to historia wojen, grabieży, podbojów i gwałtów. Wojowali, grabili i niewolili wszyscy. Z niewiadomego powodu dziś Ci którzy od innych różnili się tylko jedną cechą - wojowali i grabili lepiej od innych - mają przepraszać tych którzy grabili i podbijali nieco gorzej. Paranoja? Ależ skąd..W psychologii podobno wspomina się problemie psychicznym kiedy pacjent "przeprasza że żyje". Mam wrażenie że z ta przypadłość dziś dotknęła zbiorowo społeczeństwo europejskie. Może w ramach przeprosin za nasze grzechy oddamy państwom arabskim Hiszpanię którą odbili następcy Karola Młota a np mieszkańcom Etiopii południowe Włochy. Swoją drogą ta sytuacja doskonale obrazuje pewną niepokojacą sytuację - i różnicę mentalności - kiedy Blair kaja się za niewolnictwo Rosja nie chce nawet przyznać sie do jakiejkolwiek współodpowiedzialności za największy holocaust w historii świata jakim jest zagłodzenie milionów Ukrainców na początku naszego wieku...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Pon 19:24, 27 Lis 2006    Temat postu:



Na pierwszy znak

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
b.las (bl)
Gość





PostWysłany: Pon 20:12, 27 Lis 2006    Temat postu:

Ekor...
Człowiek, zwłaszcza w tak zaludnionym, atakującym świecie lubi się separować, formować w grupy podobnych do siebie. Przykład pierwszy
z brzegu - nie bez kozery "wyindywidualizowałeś się" z TLENU na rzecz tutejszego forum?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 0:27, 28 Lis 2006    Temat postu:

Faktem jest że w społeczeństwach wysoko rozwiniętych człowiek "indywidualizuje " się. Pytanie z jakich powodów? -Najprawdopodobniej nie potrzebuje dla swego bezpieczeństwa i zapewnienia egzystencji pomocy grupy.(Z tego można wywieść itotę i podłoże patriotyzmu). Wszystko co potrzebuje ma w zasięgu ręki i możliwości. Może to dostać bez potrzeby nawiazania fizycznego kontaktu.Traci instynkt wojownika. Dlatego przegrywa z głodnymi. Naturalne potrzeby kontaktów o podłożu emocjonalnym zaspokaja poprzez media będące erzacem osobistych kontaktów. Wystarczy zgrożenie życia , egzystencji i natychmiast atawizm daje znać o sobie . Idziemy ku sobie , poszukujemy drugiego człowieka.Nie wiem ,czy zamykanie się w grupy na dłuższą metę jest dobre. Raczej wczesniej czy poźniej następuje degeneracja umysłowa.( II ZASADA TERMODYNAMIKI)
Zapewne dłużej wytrzyma człowiek za duzym murem i mający kontakt ze swiatem poprzez media ,bowiem nie musi walczyć w grupie o swoje miejsce. A generalizując ani jedno , ani drugie w dłuższym horyzoncie nie zda egzaminu.
W różnorodności i scieraniu się przeciwieństw jest siła( skąd ja to znam - jedność i ścieranie się przeciwieństw?)Inaczej pozostanie nam kiedyś jedno - zbiorowe sepuku.
Tak jestem tu , tutaj jest" scieranie się przeciwieństw "ale też i jest jedność dającą poczucie bezpieczeństwa. Tam ? -nie bawiła mnie wędrówka po holu dworca Centralnego gdzie każdy może Cię opluć i pójść dalej.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niall Ferguson
Gość





PostWysłany: Wto 9:07, 28 Lis 2006    Temat postu:

Prawdziwy zmierzch Zachodu - Upadek imperium

Wbrew pozorom XX wiek wcale nie był okresem triumfu Zachodu czy apogeum jego potęgi - twierdzi Niall Ferguson. Wręcz przeciwnie, od początku tamtego stulecia w siłę zaczęły rosnąć państwa Wschodu, a Zachód powoli, ale nieubłaganie zaczął tracić na znaczeniu. Dziś zdaniem Fergusona sławne dzieło Edwarda Gibbona o zmierzchu i upadku cesarstwa rzymskiego pozostaje lekturą zaskakująco aktualną, mamy bowiem do czynienia z coraz liczniejszymi oznakami zmierzchu Zachodu. Zjawiska, które Gibbon uznał za bezpośrednie przyczyny upadku Rzymu (nadmierna ekspansja zewnętrzna, wewnętrzne zepsucie, zmiana religii oraz inwazje barbarzyńców), można, choć w innej formie, zaobserwować także dziś: Ameryka prowadzi politykę imperialną, nie mając po temu wystarczających środków, zachodnia kultura degeneruje się, wytwarzając nowe zastępy barbarzyńców, Europa porzuca chrześcijaństwo, a nielegalni imigranci zalewają kraje Zachodu.

Dwieście trzydzieści lat temu Edward Gibbon opublikował pierwszy tom "Zmierzchu i upadku cesarstwa rzymskiego", dzieła, które narodziło się, jak to sam ujął, "w ruinach Kapitolu" w Rzymie. Ja wśród błyszczących i wciąż nienaruszonych gmachów innej stolicy zacząłem (nazbyt bezczelnie zapewne) obmyślać ciąg dalszy, który można by dopisać do tej książki: historię zmierzchu Zachodu, czyli szczególnego zbioru przekonań i instytucji, którego początki tkwią w Grecji i który dzięki Rzymianom zapuścił korzenie w całej Europie, wchłonął chrześcijaństwo pod rządami cesarza Konstantyna, a za sprawą Kolumba zawitał do Nowego Świata.

Idea zmierzchu Zachodu nie jest nowa. Po I wojnie światowej emerytowany niemiecki nauczyciel Oswald Spengler opublikował pierwszy tom najbardziej wpływowej książki XX wieku, której tytuł - "Der Untergang des Abendlandes" - tłumaczony jest zazwyczaj jako "Zmierzch Zachodu". Dziś jednak niewielu ludzi przejmuje się Spenglerem - jego styl jest zbyt napuszony, dług wobec Fryderyka Nietzschego zbyt wielki, wpływ na nazistów (na których głosował, ale przeciw którym ostatecznie się opowiedział) zbyt oczywisty. Nikt nie bierze na serio jego osobliwej teorii, zgodnie z którą cywilizacje, niczym pogoda, zmieniają się zgodnie z rytmem pór roku. Wydarzenia, które miały miejsce po 1945 roku, zdawały się podważać główną Spenglerowską tezę o upadku Zachodu. Znacznie bardziej przekonujący wydawał się obraz historii XX wieku jako dalszego ciągu zachodniej dominacji. "Większość wydarzeń ostatnich trzech wieków" - napisał nieżyjący już brytyjski historyk J.M. Roberts w swojej książce >>Triumf Zachodu<< opublikowanej w 1985 roku - "to historia absolutnego triumfu Zachodu". Nie tylko triumfu potęgi militarnej, ale przede wszystkim triumfu zachodniej kultury.

Zaledwie cztery lata później XX wiek zdawał się wkraczać w kulminacyjną fazę, która była miażdżącym zwycięstwem Zachodu - nastąpił rozpad imperium radzieckiego w Europie Wschodniej i upadek samego ZSRR. Tuż przed tymi wydarzeniami Francis Fukuyama wypowiedział swoje słynne zdanie o "końcu historii" oraz zwycięstwie zachodniego modelu liberalnego i demokratycznego kapitalizmu. Zachód, daleki od przewidywanego przez Spenglera upadku, wydawał się osiągać w XX wieku szczyt swej potęgi. Neokonserwatyści w Stanach Zjednoczonych, odurzeni tym, że ich państwo stało się niedoścignionym "hipermocarstwem" i osiągnęło "pełną dominację", gdy chodzi o prowadzenie wojny, zastanawiali się jedynie, jak można utrzymać tę supremację przez kolejne "amerykańskie stulecie".

To odwrócenie wizji Spenglera jest pod wieloma względami błędnym odczytaniem historycznej trajektorii ostatnich stu lat. Ubiegły wiek nie był bynajmniej okresem dominacji Zachodu - w jego trakcie nastąpiła pewnego rodzaju reorientacja świata (choć tylko częściowa), a także relatywny spadek znaczenia Zachodu (w porównaniu ze stuleciem poprzednim). W 1900 roku Zachód rzeczywiście rządził światem. Od cieśniny Bosfor po cieśninę Beringa, od Syberii po Cejlon niemal wszystko, co nazywano wtedy Wschodem, znajdowało się pod taką czy inną formą imperialnej władzy Zachodu. Brytyjczycy od dawna rządzili w Indiach, Holendrzy w Indiach Wschodnich, Francuzi w Indochinach. Amerykanie właśnie zajęli Filipiny, a Rosjanie aspirowali do sprawowania kontroli nad Mandżurią. Wszystkie potęgi imperialne utrzymywały swoje pasożytnicze przyczółki w Chinach. Krótko mówiąc, Wschód został ujarzmiony, nawet jeśli proces ten wymagał znacznie bardziej złożonych negocjacji i kompromisów pomiędzy rządzącymi i rządzonymi niż to sobie ówcześnie uświadamiano.

Zachodnia hegemonia była jedną z największych asymetrii w historii świata. Razem wzięte metropolie wszystkich zachodnich imperiów - amerykańskiego, belgijskiego, brytyjskiego, holenderskiego, francuskiego, niemieckiego, włoskiego, portugalskiego i hiszpańskiego - zajmowały 7 proc. powierzchni ziemi i były zamieszkane przez 18 proc. ludności świata. Jednak ich włości obejmowały 37 proc. światowego terytorium i 28 proc. ludności. Jeżeli zaś uznamy imperium rosyjskie za jeszcze jedno europejskie imperium rozciągające się w głąb Azji, całkowity zasięg zachodnich imperiów urasta do ponad połowy ogólnego obszaru i ludności świata. Była to polityczna globalizacja, z którą nic - ani przedtem, ani potem - nie mogło się równać.

Co umożliwiało w 1900 roku zachodniej mniejszości rządzenie większością na Wschodzie? Nie tyle wiedza naukowa sama w sobie, co jej systematyczne stosowanie zarówno w dziedzinie produkcji, jak i destrukcji. Imperia Wschodu, od otomańskiego po imperium Qing, poniosły druzgoczącą porażkę, gdy chodzi o modernizację.

Ich gospodarki pozostały uwięzione w pułapce rolnictwa produkującego jedynie na własne potrzeby, podczas gdy Zachód rozwijał się dynamicznie, kolonizując i uprzemysławiając, konsumując cukier i spalając węgiel. Ich system podatkowy był nieskuteczny - zmuszał wschodnich władców do zaciągania pożyczek od zachodnich bankierów. Wschodnie armie świetnie defilowały, ale nie miały z czego strzelać, Zachód mógł natomiast rozsyłać wszędzie dobrze wyszkolone oddziały wyposażone w broń maszynową i ciężką artylerię. Wschodnia marynarka nie miała szans w starciu z zachodnią kombinacją stali i pary.

Nic nie symbolizowało lepiej upokorzenia Wschodu niż zachodnia interwencja wojskowa podjęta w celu stłumienia powstania bokserów w Chinach w 1900 roku. Powstańcy, którzy zagrażali zachodnim dyplomatom i misjonarzom, liczyli na swoje sztuki walki i magię. Po rozbiciu w pył oddziałów powstańczych zachodni korpus ekspedycyjny przemaszerował uroczyście przez Zakazane Miasto w Pekinie i rozpoczął karne wypady do prowincji Shanxi, Mongolii Wewnętrznej i Mandżurii.

Jednak zaledwie kilka lat później Wschód zaczął rosnąć w siłę. Japońskie zwycięstwo nad Rosją na lądzie i morzu w latach 1904-1905 to punkt zwrotny w historii świata. Od tej chwili geopolityczna równowaga sił zaczęła powoli zmieniać się na korzyść gęściej zaludnionej części świata. Tylko odpowiednie docenienie przewagi Zachodu w 1900 roku pozwoli nam dostrzec rzeczywistą klamrę spinającą dzieje XX wieku: to nie "triumf Zachodu", ale kryzys europejskich imperiów, którego ostateczną konsekwencją było wzmocnienie Wschodu rozpoczęte w Japonii i relatywny zmierzch znaczenia Zachodu.

The Russo-Japanese War
Nie był to zmierzch, który przewidywał Spengler: rodzaj chorobliwej i destrukcyjnej nudy wielkich metropolii. Był to zmierzch potęgi militarnej - nieoczekiwany, ale i niemożliwy do powstrzymania; ledwo dostrzegalny zmierzch ekonomiczny, a także delikatnie się zaznaczający, ale niewątpliwy zmierzch zachodniej kultury; przede wszystkim zaś - zmierzch w aspekcie demograficznym. Krótko mówiąc, był to zmierzch dokładnie w tym znaczeniu, w jakim Gibbon rozumiał zmierzch Rzymu.
..........................................................................................................

Zbyt rzadko zdajemy sobie sprawę, że Stany Zjednoczone, a jeszcze bardziej Unia Europejska mogłyby się czegoś nauczyć z jego relacji. Spróbujmy więc wyobrazić sobie przez chwilę, że Waszyngton jest Rzymem naszych czasów, a Bruksela, kwatera główna Unii Europejskiej, to Bizancjum, miasto, które w IV wieku zmieniło się w drugą stolicę imperium. Tak jak późne cesarstwo rzymskie, Zachód ma dzisiaj swoją zachodnią i wschodnią połowę, choć dzieli je Atlantyk, a nie Adriatyk. I nie jest to jedyna cecha, która upodabnia nas do naszych rzymskich poprzedników sprzed półtora tysiąca lat.

Istnieje ugruntowana amerykańska tradycja wyrażająca obawy o to, że Stany Zjednoczone może spotkać los Rzymu. Ale ten liberalny niepokój odnosi się do wczesnych, a nie późnych losów Rzymu. To obawa, że instytucje republikańskie Stanów Zjednoczonych - przede wszystkim konstytucja oparta na ścisłym rozdziale władz - mogą zostać zniszczone za sprawą ambicji imperialnej prezydentury. Za każdym razem, gdy naczelny wódz próbuje wzmocnić władzę wykonawczą, ogłaszając gotowość bojową, słychać chóralny głos: "Republika w niebezpieczeństwie!". Ostatnio usłyszeliśmy ten chór, gdy bronił więźniów skazywanych bez procesu w zatoce Guantanamo i potępiał użycie tortur w śledztwie wobec podejrzanych w Iraku.

Gibbon nie mógł całkiem pominąć kwestii upadku rzymskiej republiki, ale interesował go przede wszystkim okres zmierzchu Rzymu, który nadszedł długo po tym, jak republikańskie cnoty abdykowały na rzecz imperialnych przywar. Początkiem historii opowiedzianej w "Zmierzchu i upadku..." są pierwsze oznaki nadmiernego rozszerzenia się imperium. Do czasów panowania cesarza Juliana Apostaty (361-363 n.e.) Rzym mógł śmiało wysyłać swoje legiony aż do rzeki Tygrys. Ale Juliana zgubiła właśnie inwazja na Mezopotamię (obecny Irak, wtedy pod panowaniem perskim). Jak pisze Gibbon, Julian chciał "przez ostateczny podbój Persji ujarzmić hardy naród, który tak długo opierał się i obrażał majestat Rzymu". Mimo początkowego zwycięstwa pod Ktezyfonem (około 30 km na południowy wschód od współczesnego Bagdadu), cesarz został zmuszony przez przeciwnika stosującego taktykę spalonej ziemi do wycofania się. W jednej z potyczek sam odniósł śmiertelną ranę.

Co poszło nie tak? Odpowiedź rzuca trochę światła na problemy, z którymi borykają się Stany Zjednoczone w tym samym kłopotliwym regionie. W pracy Gibbona ciągle powraca motyw stopniowej utraty "zdrowia i wigoru", które czyniły Rzymian niepokonanymi w pełnych chwały czasach poprzednika Juliana, cesarza Trajana (98-117 n.e.). Rzymianie stracili charakterystyczną dla nich dyscyplinę. Jednocześnie, tak jak w przypadku większości armii, im bardziej oddalali się od domu, tym bardziej malała ich skuteczność w boju.

Większość z nas uznaje za oczywiste, że armia USA jest najlepsza na świecie. Może bardziej precyzyjne byłoby stwierdzenie, że jest najlepiej wyposażona i najlepiej odżywiona. Więcej wątpliwości budzi kwestia, na ile dobrze przygotowana jest do zwycięstwa w przeciągającym się konflikcie o niewielkiej intensywności w kraju takim jak Irak. Znak czasu, który mógłby rozbawić Gibbona, to ostatnia zmiana warunków dla rekrutów przechodzących szkolenie podstawowe - mój przyjaciel, który był w wojsku, parsknął ironicznie śmiechem na wiadomość, że przechodzący szkolenie mają prawo do 8,5 godziny snu. Kolejnym symptomem słabości wojskowej było poważne uzależnienie Departamentu Obrony od Gwardii Narodowej i oddziałów rezerwy, które momentami stanowiły połowę amerykańskiego kontyngentu w Iraku. Stany Zjednoczone cierpią na chroniczny niedobór siły ludzkiej, co oznacza, że nie mogą wysłać wystarczającej liczby żołnierzy, aby utrzymać porządek na podbitym terytorium. I to nie dlatego, że brakuje młodych ludzi - w Stanach jest ich co najmniej 7 razy tyle co w Iraku. USA wolą - z różnych powodów - wykorzystywać tylko niewielką część swojej populacji (około 1 proc.) w siłach zbrojnych i zaledwie ułamek z tego przeznaczać do służby w zamorskich strefach konfliktu.

W 1920 roku, kiedy siły brytyjskie stłumiły wielkie powstanie w Iraku, ich liczba sięgała niemal 135 tys. żołnierzy. Przypadkiem liczebność amerykańskiego personelu wojskowego pozostającego obecnie w tym kraju jest bardzo podobna. Problem polega na tym, że ludność Iraku w 1920 roku wynosiła nieco ponad 3 miliony, a teraz wynosi około 26 milionów. A zatem proporcja Irakijczyków do obcych sił zbrojnych wynosiła w 1920 roku 23 do 1; teraz wynosi 210 do 1. Aby dojść do proporcji 23 do 1, potrzeba by niemal miliona Amerykanów. Nie muszę dodawać, że rozbudowanie kontyngentu do tych rozmiarów jest dziś nie do pomyślenia.

Teoretycznie armia amerykańska jest szybką i skuteczną machiną wojenną. W praktyce jednak ciągłe uszczuplanie pozostawiło jej zbyt małą liczbę żołnierzy zdolnych do walki, by można było prowadzić skuteczną politykę imperialną. Spora część zaawansowanego technicznie uzbrojenia pozostaje bezużyteczna.
...........................................................................................................

Nadal nie jesteście przekonani? Stwierdzicie pewnie, że choć wojna w Iraku nie idzie dobrze, to trzeba patrzeć szerzej. Jak można dostrzegać zmierzch Zachodu, jeżeli ma on taką przewagę ekonomiczną nad resztą świata? Obecnie łączny dochód sześciu największych zachodnich gospodarek - Francji, Kanady, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Włoch - stanowi więcej niż połowę całego światowego dochodu. Produkt krajowy brutto na głowę jest w Stanach Zjednoczonych 30 razy wyższy niż w krajach Azji Wschodniej.

Różnica pomiędzy Zachodem a resztą świata jest jednak znacznie mniejsza niż kiedyś. Całkiem niedawno, w 1968 roku, amerykański produkt krajowy brutto na głowę był 127 razy wyższy niż w Azji Wschodniej. Pod tym względem różnica między Wschodem i Zachodem gwałtownie się zmniejszyła. I nadal będzie się zmniejszać. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że chińska gospodarka rozwija się z szybkością trzy razy większą niż gospodarka USA. Jak twierdzą analitycy banku Goldman Sachs, chiński produkt krajowy brutto przewyższy brytyjski jeszcze w tym roku. Około roku 2041 Chiny mogą już być największą potęgą gospodarczą świata.

Liczne słabości zachodnich gospodarek nie wyszły dotąd na jaw z powodu boomu ostatnich pięciu lat, finansowanego przez dalsze zaciąganie długów. Amerykański dług publiczny przekracza obecnie 8,5 biliona dol., a jeżeli potwierdzą się prognozy Kongresowego Biura ds. Budżetu, w ciągu najbliższej dekady wzrośnie do 12,8 biliona dol. - będzie zatem ponad dwa razy większy niż dług, który prezydent Bush odziedziczył po swoim poprzedniku. Co więcej, oficjalnie deklarowane pożyczki rządu federalnego to tylko niewielka część amerykańskiego problemu z zadłużeniem. Zwykłe amerykańskie gospodarstwa domowe ogarnął nieznany wcześniej szał zaciągania pożyczek. Rynek kredytów dla gospodarstw domowych powiększył się z 45 proc. produktu narodowego brutto w latach 80. do ponad 70 proc. w ciągu ostatnich kilku lat. Gwałtownie spadł za to wskaźnik prywatnych oszczędności - z 7,5 proc. dochodu do poziomu poniżej zera.

Amerykanie nie tylko pożyczają od siebie nawzajem. Pożyczają również, i to sporo, od cudzoziemców. Szacunki dotyczące pozycji inwestycyjnej Stanów Zjednoczonych, czyli różnicy między zamorskimi aktywami Amerykanów i amerykańskimi aktywami należącymi do cudzoziemców, wskazują na jej obniżenie z umiarkowanie pozytywnej równowagi na poziomie 8 proc. produktu krajowego brutto w połowie lat 80. do bardzo niekorzystnej na poziomie -22 proc. dzisiaj. Innymi słowy, cudzoziemcy gromadzą znaczące uprawnienia do korzystania z tego, co wyprodukują Stany Zjednoczone. Około 20 proc. spółek i prawie 10 proc. rynku papierów wartościowych jest teraz w obcych rękach.

W tej chwili te słabości raczej nie rzucają się w oczy. Jednak nie jest oznaką siły Zachodu to, że roczny rachunek za bezpieczeństwo socjalne w Stanach Zjednoczonych (554 miliardy dol.) opiewa na sumę wyższą niż roczny rachunek za bezpieczeństwo narodowe (512 miliardów dol.). I nie może być oznaką imperialnego wigoru to, że Stany Zjednoczone muszą tak bardzo polegać na wsparciu zagranicznych inwestorów (w tym największych banków azjatyckich i bliskowschodnich finansistów), by móc prowadzić politykę zagraniczną, która cieszy się minimalnym poparciem międzynarodowym.
..........................................................................................................

Naszą prawdopodobnie najbardziej kłopotliwą słabością jest słabość kulturowa. Gibbon w bardzo przenikliwy sposób rozpoznawał upadek literatury jako jeden z symptomów choroby Rzymu. Orgie i cyrkowe pokazy nie są wprawdzie ulubionymi sposobami spędzania czasu współczesnego społeczeństwa zachodniego, ale jeżeli zastąpimy je ...ą i wyścigami NASCAR, porównanie nie wyda się już tak naciągane.

Z pozoru instytucje, które mają przechowywać i szerzyć naszą kulturę, są w dobrej kondycji. Nigdy odsetek studiującej młodzieży nie był tak wysoki. Nigdy też amerykańskie uniwersytety nie odgrywały tak dominującej roli w dziedzinie edukacji i nauki. Nasze muzea i sale koncertowe goszczą więcej wystaw i recitali niż jakikolwiek entuzjasta byłby w stanie obejrzeć i wysłuchać. Każde wejście do księgarni Barnes & Noble wprawia w osłupienie, choćby na widok samej tylko liczby publikowanych książek. Jednak pod tą apetyczną warstwą kultury wyższej kryje się coś znacznie mniej apetycznego. Niewiele dzieci czyta dla przyjemności. Większość chłopców woli tracić czas na stępiające wrażliwość gry wideo. Dziewczynki nie bawią się już lalkami; same wyglądają jak lalki, ubrane zgodnie z wymogami przemysłu haute couture. Większość rodziców nie docenia, jak wątły związek z "kulturą Zachodu" ma nieustannie grające w gry wideo, czatujące i bawiące się swoimi iPodami następne pokolenie. Jeden z argumentów Gibbona przypisywał rzymskiemu zbytkowi wpływ na osłabienie siły bojowej. Tutaj też widać zaskakującą analogię. Siedzący charakter naszej kultury - zdecydowanie bardziej wolimy oglądać niż działać, a jeżeli działamy, to głównie w świecie wirtualnym - wydaje się blisko związany ze spadkiem kondycji fizycznej. Jesteśmy z pewnością wyżsi niż poprzednie pokolenia, co jest konsekwencją lepszego odżywiania. Ale jesteśmy też szersi, ponieważ zjadamy więcej tłuszczów i węglowodanów niż potrzebujemy. Prawie dwie trzecie wszystkich mężczyzn w Ameryce ma nadwagę - tylko mieszkańcy Samoa Zachodniego i Kuwejtu są grubsi.

Zbyt ciężcy, a czasem ociężali umysłowo nowi Rzymianie ze Stanów Zjednoczonych są jednak mniej dekadenccy niż Rzymianie z tej części Zachodu, która leży po drugiej stronie Atlantyku. USA to nadal kraj, gdzie religia chrześcijańska pozostaje żywa, częściowo dzięki rywalizacji między wieloma wyznaniami i sektami. Amerykanie są wciąż zdolni do zachowań patriotycznych (choć zdaje się, że aby przetrwać, patriotyzm ten potrzebuje regularnych ataków na ziemię amerykańską). I - inaczej niż Rzymianie - wciąż mają prężną etykę pracy.

Inaczej sprawy wyglądają w Europie. Europejczycy jako narzędzi polityki używają wszystkiego, tylko nie sztuki wojennej. Ich armie są mizerne, a uzbrojenie kiepskie. Podczas gdy Amerykanie pracują, młodzi Europejczycy są w znacznej części bezrobotni. W Wielkiej Brytanii więcej niż 5 mln dorosłych w wieku produkcyjnym - prawie 15 proc. siły roboczej - jest zależnych od świadczeń społecznych. Niemal połowa z nich żyje na zasiłku od ponad 5 lat. Codziennie 23 brytyjskich nastolatków składa wniosek o rentę dla niezdolnych do pracy. W ten sposób dają o sobie znać zarówno kryzys edukacji, jak i kryzys zdrowia publicznego.

Najbardziej uderzające jest to, że Europa stała się pierwszym na świecie społeczeństwem postchrześcijańskim. Był taki czas, kiedy Europa mogła określać się jako chrześcijańska - w rzeczywistości to właśnie stanowiło najbardziej trwałe dziedzictwo Rzymu i Bizancjum. Europejczycy zbudowali największe katedry, aby móc w nich odprawiać nabożeństwa. Jako pielgrzymi, misjonarze i konkwistadorzy żeglowali w najdalsze zakątki świata, aby nawracać pogan na prawdziwą wiarę. Teraz sami stali się poganami. Zaledwie 20 proc. mieszkańców Europy Zachodniej chodzi do kościoła przynajmniej raz w tygodniu (w Ameryce Północnej odsetek ten wynosi 82 proc.). 15 proc. mieszkańców Europy Zachodniej uznaje, że nie istnieje żaden "duch, Bóg czy siła życiowa" - ten odsetek jest ponad 7 razy wyższy niż w przypadku Amerykanów. Szczególnie niski poziom religijności w Wielkiej Brytanii był prawdopodobnie najbardziej uderzającym odkryciem ostatnich badań przeprowadzonych przez ICM Research. Jeden na pięciu Brytyjczyków deklarował "regularne uczestnictwo w zorganizowanym nabożeństwie" - wskaźnik ponad dwa razy niższy niż w Ameryce.

Dechrystianizacja Wielkiej Brytanii to relatywnie nowe zjawisko. Przez prawie całą pierwszą połowę XX wieku anglikanie przystępujący do komunii na Wielkanoc stanowili 5 do 6 proc. angielskiej populacji; dopiero po 1960 roku proporcja ta spadła do 2 proc. Obliczenia dla Kościoła w Szkocji pokazują podobną tendencję - wskaźniki, stabilne do 1960 roku, potem spadają o połowę. Te liczby sugerują, że brytyjscy protestanci nie przestrzegali nakazów tradycji zbyt pilnie (w porównaniu na przykład z irlandzkimi katolikami), ale aż do późnych lat 50. wskaźnik przynależności do Kościoła był relatywnie wysoki i stabilny.

Przed rokiem 1960 większość ślubów w Anglii i Walii była celebrowana w kościele; potem i ten wskaźnik zaczął spadać - aż do 40 proc. pod koniec lat 90. Szczególnie uderzające jest obniżenie wskaźnika konfirmacji dzieci ochrzczonych. Mniej niż jedna piąta ochrzczonych jest teraz bierzmowana, co stanowi ledwie połowę liczby bierzmowanych w latach 1900-1960. Ci, którzy porzucają wiarę w Boga z powodów rzekomo racjonalnych, stają się zabobonnymi wyznawcami pseudoreligii. Potwierdzeniem tej tezy może być rozkwit wszelkiego rodzaju kultów New Age i irracjonalnych przekonań w całej postchrześcijańskiej Europie. Całkiem inteligentni ludzie wybierają swoje mieszkania na podstawie wróżb feng shui. Łudzą się, że jeżeli pójdą na koncert, pomogą zwalczyć ubóstwo w Afryce. Są równocześnie przeciw nędzy i przeciw globalnemu ociepleniu, podczas gdy to właśnie redukcja ubóstwa w Azji wpływa na zwiększenie wydzielania dwutlenku węgla. Przywiązani do teorii spiskowych tak jak starożytni do przesądów, niektórzy Europejczycy obwiniają rząd Stanów Zjednoczonych o podwyższanie poziomu mórz (a także o ataki terrorystyczne z 11 września).

Wraz z upadkiem chrześcijaństwa Europa doświadcza również nasilenia tego, co politycy eufemistycznie określają mianem "zachowań antyspołecznych". Powściągliwa grzeczność, która była kiedyś charakterystyczną cechą angielskiego stylu życia, ustąpiła miejsca zdumiewającemu grubiaństwu. Przeklinanie na ulicy i w telewizji stało się normą. Kiedyś, wieki temu, angielski pisarz ostrzegał przed przyszłością, w której państwo sprawowałoby nieustanny nadzór nad społeczeństwem. Dzisiaj Orwellowski Big Brother to tytuł telewizyjnego programu, w którym ludzie zgłaszają się na ochotnika, by spędzać czas pod nadzorem widzów. W piątkowe i sobotnie noce centra większości angielskich miast zamieniają się w strefy zagrożenia, gdzie pijani, uzbrojeni w noże młodzieńcy wszczynają burdy, bijąc się ze sobą i z policją. Niektórzy barbarzyńcy przyczyniający się do tego współczesnego zmierzchu i upadku Zachodu nie są bynajmniej najeźdźcami z zewnątrz.
..........................................................................................................

Nic nie odmieniło Rzymu bardziej niż imigracja.

To samo można powiedzieć o współczesnym Zachodzie. Ale podczas gdy duża część imigrantów w Stanach Zjednoczonych pochodzi z krajów skolonizowanych przez katolików i szybko znajduje pracę na dynamicznym amerykańskim rynku, sytuacja w Europie jest zupełnie inna.

Do demograficznej transformacji Zachodu przyczynił się feminizm. Ustawodawstwo przeciwdziałające dyskryminacji płci otworzyło przed kobietami wszystkie ścieżki kariery, dotychczas zdominowane przez mężczyzn. Równocześnie dostępność antykoncepcji i aborcji dała kobietom bezprecedensową kontrolę nad własną płodnością. Poczynając od lat 70., typowa para zachodnioeuropejska miała już mniej niż dwójkę dzieci. Dzisiaj wskaźnik ten wynosi około 1,4, a powinien wynosić nieco powyżej 2, by populacja nie zmniejszała się. Prognozy ONZ dotyczące liczby ludności przewidują, że jeżeli płodność Hiszpanów pozostanie na tak niskim poziomie jak obecnie, w ciągu 50 lat populacja kraju zmniejszy się o ponad 4 miliony. Populacja Włoch zmniejszy się o jedną piątą. Ogólna liczba rdzennych Europejczyków może zmniejszyć się o 14 milionów. Nawet dwie wojny światowe nie spowodowały tak ogromnego spadku liczby ludności.

Tymczasem połączenie relatywnego ubóstwa i odrodzenia religijnego miało całkiem odmienny wpływ na południowych i wschodnich sąsiadów Europy. Zgodnie z obliczeniami ONZ, od lat 50. wskaźnik urodzeń w siedmiu krajach muzułmańskich na południe i wschód od Morza Śródziemnego - w Maroku, Algierii, Tunezji, Libii, Egipcie, Jordanii i Syrii - dwu- lub trzykrotnie przewyższał średnią europejską. Różnica między Pakistanem i Wielką Brytanią była nawet większa. Na jedną kobietę w Wielkiej Brytanii przypada około 1,7 dziecka. Ostatnie dane dla Pakistanu, jednego z głównych źródeł brytyjskiej imigracji, to 4,3 dziecka na jedną kobietę.

Pierwsza fala imigracji do Europy po II wojnie światowej to zjawisko związane z upadkiem imperiów - ludzie z byłych kolonii migrowali z powodu oczywistych redukcji zatrudnienia. Wiele rodzin przybyło później za nimi. Obecnie, wraz ze starzeniem się społeczeństw europejskich, przyciągają one imigrantów z krajów bliżej położonych - przede wszystkim z Europy Wschodniej - jednak strumień imigracji z islamskich peryferii nadal płynie, w większości nielegalnie. Problem polega na tym, że wielu spośród nowo przybyłych wprowadza się do gett bez perspektyw. We Francji, kraju o największej populacji muzułmanów w Europie, wskaźnik bezrobocia wśród urodzonych za granicą ponad dwukrotnie przewyższa krajową średnią, która jest i tak wystarczająco wysoka - wynosi 9 proc. Dziś w krajach Unii Europejskiej mieszka około 20 milionów muzułmanów, a liczba ta z pewnością będzie rosła - choć Bernard Lewis, ekspert od spraw Bliskiego Wschodu, przesadza twierdząc, że muzułmanie będą większością w Europie pod koniec XXI wieku. Fouad Ajami, kierownik Programu Badań nad Bliskim Wschodem na Johns Hopkins University, bardziej realistycznie przewiduje, że islamska "kolonizacja" nadal będzie dotyczyć niektórych rejonów Europy, dokładnie tak jak w epoce, gdy Maurowie opanowywali południową Hiszpanię (co miało miejsce między VIII a XV wiekiem), albo gdy Turcy otomańscy rządzili Bałkanami (od XIV do XIX wieku).

Te historyczne analogie mają przypominać, że islam odegrał kluczową rolę w zaproponowanym przez Gibbona wyjaśnieniu zmierzchu i upadku cesarstwa rzymskiego. To właśnie islam zadał cios temu, co pozostało z Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego, kiedy Maurowie dotarli we Francji aż pod Poitiers, gdzie ostatecznie zostali zatrzymani w 732 roku. I to islam ostatecznie zniszczył pozostałości Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego, kiedy Turcy złupili Konstantynopol w 1453 roku.
..........................................................................................................

Opis monoteizmu dokonany przez Gibbona to z pewnością najbardziej kontrowersyjna część jego wielkiego dzieła. Jak pisze w osławionym rozdziale XV "Zmierzchu i upadku...", to właśnie rozprzestrzenienie się chrześcijaństwa w obrębie rzymskiego świata wpłynęło na osłabienie militarnych cnót Rzymian. Oddawanie czci Najświętszej Maryi Pannie bardzo różniło się od oddawania czci Marsowi, bogu wojny. Ale monoteizm Mahometa miał zdecydowanie inny charakter niż monoteizm chrześcijański. Islam, zdaniem Gibbona, był zawsze religią wojującą. Ten argument pasuje do naszych czasów, kiedy zamachowcy-samobójcy prześladują nasz system komunikacyjny. Problem polega na tym - co Europejczycy zaczynają rozumieć - że wystarczy tylko kilku przyszłych męczenników w jednej wspólnocie muzułmańskiej, by doprowadzić do katastrofy.

Gibbon nazwał zmierzch i upadek cesarstwa rzymskiego "największą i być może najstraszniejszą sceną w historii rodzaju ludzkiego". Czy sceną jeszcze straszliwszą okaże się zmierzch i upadek Zachodu? Dla Gibbona zmierzch Rzymu był wynikiem zbyt rozległej ekspansji zewnętrznej, wewnętrznego zepsucia, religijnej konwersji i inwazji barbarzyńców. Moim zdaniem wszystkie te czynniki działają także dzisiaj, podkopując to, co pozostało z zachodniej dominacji na świecie. O ile USA cierpią przede wszystkim z powodu pierwszego i drugiego czynnika, zmorą Unii Europejskiej jest czynnik trzeci i czwarty. Sto lat temu Zachód miał prawo twierdzić, że rządzi światem. Po upływie stulecia, w którym zachodnie imperia jedno po drugim skłaniały się ku upadkowi i upadały, takie twierdzenie nie ma już żadnego uzasadnienia. Upadek imperiów trwa długo - Gibbon zaczyna swą opowieść w 96 r. n.e., a kończy w 1430, ponad tysiąc lat później. Jednak nie ma wątpliwości, że współcześnie tempo tego upadku jest znacznie szybsze. Najbardziej trwałe imperium po cesarstwie rzymskim, imperium otomańskie, przetrwało 469 lat. Wschodnioeuropejskie imperia Habsburgów i Romanowów istniały około 300 lat. Mogołowie rządzili główną częścią tego, co dziś stanowi Indie, przez 235 lat. Podobnie długo przetrwało królestwo Safawidów w Persji. Hiszpańskie, holenderskie, francuskie i brytyjskie imperia przetrwały 300 lat. Długość życia imperium portugalskiego była bliższa 500 lat.

Wszystkie imperia powstałe w XX wieku istniały dość krótko. Bolszewicki Związek Radziecki przetrwał mniej niż 70 lat - rzeczywiście marny wynik, choć Chińska Republika Ludowa wciąż jeszcze nie może mu dorównać. Japońskie imperium kolonialne, które można datować od zajęcia Tajwanu w 1895 roku, przetrwało zaledwie 50 lat. Najbardziej nietrwała ze wszystkich nowożytnych imperiów była hitlerowska Trzecia Rzesza, która rozszerzyła się poza granice swej poprzedniczki dopiero w 1938 roku i wycofała się w ich obręb pod koniec 1944 roku. Wciąż istniejące imperia Zachodu są młode według rzymskich norm. Ale zgodnie z normami współczesnymi Stany Zjednoczone liczące 230 lat już się starzeją. Dzień, w którym waszyngtoński Kapitol zmieni się w malowniczą ruinę, może nam się wydawać nieskończenie odległy. Historia i jeden z jej najznakomitszych badaczy Edward Gibbon wskazują jednak, że dzień ten może nadejść znacznie szybciej.


Kod:
Niall Ferguson, ur. 1964, jeden z najwybitniejszych europejskich historyków młodszego pokolenia. Wykładowca nowożytnej historii politycznej i gospodarczej na uniwersytecie oksfordzkim, obecnie wykłada w Stern School of Business na New York University. Autor m.in. "The Pity of War" - monografii poświęconej I wojnie światowej, "The Cash Nexus: Money and Power in the Modern World", "Empire" oraz "Colossus: The Rise and Fall of the American Empire" (2004), w której lansował tezę, że USA są (niejako wbrew sobie) współczesną wersją dawnych światowych imperiów. Ostatnio wydał "The War of the World", historię XX wieku. Zajmuje się także publicystyką polityczną - publikuje regularne komentarze m.in. w "The Sunday Telegraph"
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 3 z 9

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin