Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

RAPORT MACIEREWICZA CZYLI...WIELKA KLAPA :):)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 1:02, 22 Lut 2007    Temat postu:

podaje za:
[link widoczny dla zalogowanych]

Nie cenię Wałęsy. Rozczarowanie nim przeżyłem jeszcze w latach osiemdziesiątych. Sposób uprawiania prezydentury nie był więc dla mnie jakąś wielką traumą. Wałęsa to agent SB, próżny i niewyobrażalnie wprost głupi człowiek wyniesiony na szczyty dzięki przypadkowi i ironii losu. Jestem przekonany , że najbliższe miesiące to upadek jego mitu. Jednak spory historyczne o to jaką rolę odegrał w historii Polski Wałęsa to jedno a wątpliwiości i podejrzenia, które Wałęsa nasunąl mi swoimi dzisiejszymi wypowiedziami w TVN 24 to drugie. Oto przy okazji warunkowego zwolnienia Wachowskiego za 200 tysięczną kaucją dowiedzielismy się nie tego , że Wałęsa dorzucił się do ściepy organizowanej na rzecz swego byłego ministra, ale że prawdopodobnie upoważniony do rachunku bankowego byłego prezydenta, Wachowski sam wypłacił pieniądze na kaucję by wyjść na wolność. Okazuje się , że Wałęsa ma wspólny rachunek z swoim byłym ministrem. Z człowiekiem posądzanym o najdziwniejsze i najbardziej tajemnicze interesy, typu przerzut narkotyków, ułaskawiania gangsterów czy łapownictwo.

Szczególnie zwróciło moją uwagę minimum dwukrotne w ciągu rozmowy w TVN 24 oświadczenie Wałęsy , że w przypadku gdy Wachowski oczyści się z zarzutów cały majątek byłego prezydenta będzie jego.

Bardzo zastanawiająca oferta . Bo zabrzmialo to tak jak oferta: pieniądze w zamian za milczenie.

całość
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 8:34, 22 Lut 2007    Temat postu:

BLAZNIE ! GLOSUJ NA NIEGO ! GRUBY ! TEZ MOZESZ !!

Czarzasty chce wrócić do polityki!

"Trybuna:": Włodzimierz Czarzasty zaprzecza w rozmowie, jakoby miał zostać szefem mazowieckiego SLD. Potwierdza natomiast, że jest zainteresowany powrotem do polityki.
Według Czarzastego rodzi się obecnie zapotrzebowanie na ludzi ze zdecydowanymi poglądami, nie bojących się wypowiadać. Były sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zapewnia, że nic złego nie zrobił - choć został medialnie skazany.

Podkreśla, że w podobnej sytuacji jest nie tylko on. Wymienia w tym kontekście Józefa Oleksego, Leszka Millera i Marka Dyducha. Włodzimierz Czarzasty jest przekonany, że polityka po nich sięgnie, bo choć podjęli wiele decyzji, które się nie podobały, to zrobili dużo dobrego dla lewicy.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 13:45, 23 Lut 2007    Temat postu:

Powstała specjalna grupa do śledztw w WSI!!

Naczelny Prokurator Wojskowy powołał specjalną grupę śledczą, która w warszawskiej Okręgowej Prokuraturze Wojskowej będzie prowadzić śledztwa z zawiadomień szefa komisji weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza - poinformował rzecznik NPW płk Jerzy Kwieciński.
Po analizie Naczelna Prokuratura Wojskowa zdecydowała, że z 11 zawiadomień nadesłanych do prokuratur wojskowych ośmioma zajmie się Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, jedno, dot. działalności szpiegowskiej przeciwko interesom obronności Rzeczypospolitej Polskiej i jej Siłom Zbrojnym przekazano do Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.

Dwa zawiadomienia, które autorzy raportu skierowali do wojskowych prokuratur w Zielonej Górze i Krakowie, trafiły do NPW, która zdecyduje o dalszym trybie ich rozpatrywania - podał Kwieciński. Warszawska prokuratura wojskowa będzie prowadzić śledztwa w sprawie sześciu zawiadomień, dotyczących: rosyjskiej penetracji WSI i zaniechania działań w tej sprawie; nielegalnego zdobycia środków na finansowanie służb specjalnych; stworzenia rezydentury, której funkcjonariusze podejmowali nielegalne działania przy współudziale niezweryfikowanych pracowników SB; wprowadzenia w błąd polskich organów państwowych przez udzielanie fałszywych wiadomości, mających istotne znaczenie dla Rzeczypospolitej Polskiej oraz niedopełnienia obowiązków; nieprawidłowości związanych z przetargiem na Kołowy Transporter Opancerzony; nielegalnej inwigilacji partii politycznych.

Dwa kolejne zawiadomienia, dot. nielegalnego handlu bronią oraz uprzywilejowani firmy SILTEC zostaną wykorzystane w już prowadzonych przez tę prokuraturę postępowaniach.

onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 22:57, 23 Lut 2007    Temat postu:

Rosyjskie ręce w WSI!!

Rzeczywiście rozwaliłem postkomunistyczny wywiad wojskowy. Chciałem to zrobić. Po to mnie pan premier i pan prezydent na to stanowisko powołali i wiedzieli, że to zrobię - mówi szef Kontrwywiadu Wojskowego

Rz: Jak pan sądzi, czemu media nie poświęcają zbyt wiele miejsca zawartości merytorycznej pańskiego raportu?

Antoni Macierewicz: To świetne pytanie i może pani mi na nie odpowie? Czemu dziennikarze robią teraz dokładnie to, co w 1992 roku, kiedy wkładali wiele wysiłku w dyskredytację lustracji? Teraz, podobnie jak wówczas, nie mamy do czynienia z dyskusją merytoryczną, tylko z próbą linczu. I nawet nie chodzi o mnie, ale o Polskę i o główny problem przedstawiony w raporcie. Nawet gdyby 90 proc. zarzutów, które sformułowano w odniesieniu do raportu, było prawdziwych, jedno nie ulega wątpliwości - to jest materiał pokazujący, że przez 16 lat państwo polskie było w istocie zupełnie bezradne wobec penetracji rosyjskiej, bo przyzwalały na to służby wojskowe. Operacje przeciw działaniom rosyjskich służb były blokowane. Identyfikowano zagrożenia, a następnie sprawę odkładano do archiwum. O tym dziennikarze nie mówią. Dlaczego?

Panie ministrze, konkrety proszę.

Konkrety? Dlaczego żaden z dziennikarzy nie poszedł do panów Waltera i Wejcherta i nie zapytał, jak to było z tworzeniem ich koncernu medialnego w latach 80.? Opisałem w raporcie kwestie z tym związane bardzo wyraźnie. Nikt z państwa nie zadał takiego pytania.

Opisał pan jedno zeznanie człowieka oskarżonego w procesie FOZZ - Grzegorza Żemka. I nic konkretnego dalej z tego nie wynikało.

Różnimy się w ocenie faktów. A jeśli nawet, jak pani mówi, nic nie wynikało, to czy obowiązkiem dziennikarza nie jest dowiedzieć się, co dalej? Tymczasem dziennikarze zajmują się tym, że w raporcie brakuje dwóch przecinków i są błędy stylistyczne. Nikt się nie chce zająć tym, jaka była geneza ITI! Nie trzeba państwu wielkich dowodów na zarzut fałszowania raportu, by zajmować się rozrabianiem tej tezy.

Nie, dziennikarze zajmują się tym, dlaczego bezpośrednio przed publikacją zniknęły dwa nazwiska agentów.

Ta decyzja została podjęta ze względu na bezpieczeństwo państwa. Pan prezydent mówił o tym bardzo wyraźnie podczas konferencji prasowej, gdy przekazywał raport opinii publicznej.

Żeby formułować tezę, że koncern ITI powstał dzięki wojskowym służbom specjalnym, trzeba mieć jednak twarde dowody. Pan w raporcie ich nie przedstawił.

Przedstawiłem. Takim dowodem są zeznania Żemka. Namawiam więc, żebyście państwo to sprawdzili. Żeby najważniejsze sprawy związane z funkcjonowaniem polskich mediów zostały wreszcie podjęte przez dziennikarzy. Raport ujawnia nowe fakty i zeznania, które opisują mechanizm powstawania koncernu medialnego ITI, pokazują, jak był w to zaangażowany Zarząd II Sztabu Generalnego, czyli wywiad komunistyczny. A pani mi mówi, że to nie jest wystarczające.

Bo nie jest. To tylko zeznanie Żemka. Gdzie papiery? Transakcje finansowe? W raporcie jest mnóstwo informacji, ale to tylko informacje. Nie zostały zilustrowane niepodważalnymi dowodami.

Dlaczego zeznania Żemka złożone pod przysięgą przed komisją nie są dla pani wiarygodne? Przypominam: gdyby kłamał, groziłoby mu osiem lat więzienia. A on mówi wyraźnie: były dwie dziedziny wykorzystywane przez wywiad do lokowania agentury na Zachodzie - międzynarodowy obrót produktami rolnymi i media. W związku z tym - zeznaje Żemek - polecono mu znaleźć ludzi, z pomocą których można było stworzyć koncern medialny. Znał Wejcherta, zwrócił się do niego. Zapytał centralę, czy Wejchert może być. Powiedziano mu, że już z nimi współpracuje i jest dobry. Zaczęli tworzyć koncern medialny. To jest nieinteresujące? Istota rzeczy polega na tym, że tak jak wielu dziennikarzy nie chciało dostrzec zagrożenia w agenturze komunistycznej ujawnionej w roku 1992, tak dzisiaj nie chcecie państwo dostrzec zagrożenia związanego z penetracją WSI. Wolicie dostrzec zagrożenie związane z Antonim Macierewiczem.

Rozumiem, że chce pan, by dziennikarze zobaczyli zagrożenie w TVN?

Proszę przeczytać aneksy do raportu. Tam są informacje i na temat ITI, i na temat przedsiębiorstwa Batax pana Wiktora Kubiaka. To były firmy i osoby współpracujące z wywiadem wojskowym. W sprawie ITI jest także relacja pana Klemby złożona publicznie w 2001 roku w wywiadzie telewizyjnym. Nikt na to nie chciał zwrócić uwagi, ale pan Klemba powiedział wtedy jasno, że ITI i pan Walter byli finansowani z FOZZ i byli związani z Zarządem II. To są jednak sprawy, nad którymi przechodzicie państwo do porządku dziennego.

Cytuje pan Klembę, byłego oficera komunistycznych służb, który miał uwiarygodnić film "Dramat w trzech aktach" i to, że Kaczyński miał brać pieniądze z FOZZ. I dziwi się pan, że trudno te rewelacje traktować wiarygodnie?

Pan Klemba nie został nigdy pozwany przez pana Mariusza Waltera, a autorzy "Dramatu w trzech aktach" zostali skazani z powództwa panów Kaczyńskich. Widać w jednej sprawie kłamał, a w drugiej mówił prawdę.

Nawet, jeśli pana diagnoza jest słuszna, to jeden z przykładów spraw w tym raporcie, przy których nie podano przekonujących dowodów.

Dlaczego świat dziennikarski nie chce się zainteresować tymi, którzy rządzą polskimi mediami. Dziennikarze w większości wolą mówić: w tym raporcie nie udowodniono wpływu służb na media. Jeśli jeden z właścicieli stacji telewizyjnych zgodził się być w latach 80. agentem Departamentu I MSW...

O kim pan mówi?

O panu Solorzu.

Zaprzeczył temu. Ale to chyba nie należało do raportu o WSI?

Należało, WSI w swoich raportach stwierdzają, że liczą na wsparcie ze strony Solorza. Jeśli więc jeden z członków władz Polsatu jest agentem Zarządu II Sztabu Generalnego, jak pan Nurowski, jeśli druga firma ITI powstawała przy pomocy Zarządu II - to fakty te nie informują o wpływie służb na media?

Będzie pan miał nowe procesy po tym wywiadzie.

Jedno w całej tej sprawie jest bezsporne - likwidacja WSI już nastąpiła, jest nieodwracalna bez względu na te wszystkie krzyki. Tej struktury już nie będzie. Dopóki nie była ona ujawniona i jej przestępstwa nie zostały pokazane, można było ją odbudować. Teraz już nie będzie można.

To temu służyło ujawnienie tych wszystkich nazwisk oficerów?

W raporcie najważniejsze jest ujawnienie rodowodu kadry zarządzającej WSI. Bezpieczeństwo Polski opierano na ludziach szkolonych w Moskwie. Kolejni ministrowie, którzy wiedzieli o penetracji rosyjskiej, nic z tym nie robili, mimo iż informowano o zagrożeniu.

Ma pan poczucie deja vu z 1992 roku?

Nie, chociaż "Gazeta Wyborcza", która wówczas straszyła, że podpalam lasy wokół Warszawy, dzisiaj zamieszcza moją podobiznę z zapałkami. Duża część opinii publicznej jednak wie, że to działanie jest słuszne, a ilość i wartość materiału dowodowego, które posiadamy dziś, są nieporównywalne z tym, co mieliśmy wówczas. I rząd jest stabilny.

Za to podstawy prawne dość nieszczęśliwe. Trzeba było nowelizować ustawę, na podstawie której pan pracował, bo poprzednia była kiepska.

Ustawę znowelizowano zgodnie z doświadczeniami, jakich nabyliśmy podczas weryfikacji. Ta nowelizacja zobligowała osoby stające przed komisją do mówienia prawdy i automatycznie zwalniała je z tajemnicy państwowej. Teraz mamy narzędzie pozwalające na uzyskanie m.in. zeznań pana Szmajdzińskiego, który przyznał, że dał rozkaz, żeby zaangażować byłego esbeka, pana Makowskiego, do operacji "ZEN", zeznań pana Siemiątkowskiego ujawniającego kulisy spotkań i rozmów na ten temat. Od początku było jasne, że Makowski jest niewiarygodny.

Dlaczego w takim razie Szmajdziński zgodził się, by oprzeć ochronę polskiej misji w Afganistanie na Makowskim?

Operacja "ZEN" to jedna z polskich misji, ale nie Afganistan. Pan Szmajdziński zeznał, że nie było konieczności weryfikowania pana Makowskiego, bo był to najlepszy pracownik Służby Bezpieczeństwa. I tu wracamy do początku rozmowy. Czemu polscy dziennikarze przy całej wiedzy na temat działania Służby Bezpieczeństwa przyjmują, że wiarygodny jest były esbek, a nie są wiarygodni urzędnicy niepodległej Rzeczypospolitej?

Może dlatego, że, proszę wybaczyć, pan nie dla wszystkich dziennikarzy jest osobą wiarygodną.

Za to wiarygodni są dla nich esbecy! Gdyby wszyscy szli takim torem, do dziś pewnie nie byłoby w Polsce lustracji, a WSI działałyby dalej. Najistotniejsze jest to, że udało się uratować polskich żołnierzy na misjach od konsekwencji skrajnie nieodpowiedzialnej, a moim zdaniem przestępczej, działalności zespołu pana Makowskiego.

Jaki jest dowód, że Makowski prowadziłby działalność przestępczą przy polskich misjach wojskowych?

Działalność pana Makowskiego to próba stworzenia firm, które byłyby współwłasnością Makowskiego i miejscowych notabli. Miały żerować na polskim wojsku. To jest jasno sformułowane w raporcie przez tych żołnierzy wywiadu, którzy w pełni zdawali sobie z tego sprawę. Osoba, która miała razem z Makowskim całą operację tworzyć, była od dawna związana z Rosjanami. Dlatego najważniejsze wywiady świata uważały całą koncepcję za hochsztaplerską i odradzały jej realizowanie. Wywiad informował, że źródło jest niewiarygodne, wiedziano, że sojusznicy kwestionują operację, że widać w niej rosyjską rękę. Dlaczego, mimo tej wiedzy, chciano na tej operacji oprzeć bezpieczeństwo polskich żołnierzy?

To jest pytanie do byłego ministra obrony? Do Jerzego Szmajdzińskiego?

I nie tylko do niego. Także do jego następcy, bo ta koncepcja była realizowana do września 2006 roku.

Zatem także do Radosława Sikorskiego. A propos Szmajdzińskiego, w raporcie napisał pan o spotkaniu Jerzego Szmajdzińskiego z byłym szefem Komsomołu, którego uważa się za oficera rosyjskich służb specjalnych. To ma być jeden z dowodów na wpływ Rosjan? Że minister spotkał się z nim na swoich urodzinach? A może znał go z działalności w peerelowskiej młodzieżówce?

Jak pan Ałganow z panem Oleksym, prawda? Na tym właśnie polega problem, że te utrwalone związki z czasów młodości ludzi z PZPR trwają także w wieku dojrzałym. Dotyczy to też oficerów wywiadu i kontrwywiadu. Być może te związki nie są do zakwestionowania w życiu prywatnym, ale z chwilą, gdy dotyczą ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa polskiego, gdy konfrontacja wywiadowcza odbywa się przede wszystkim na linii rosyjsko-polskiej, jest to rzeczywisty problem.

Ale Szmajdziński był szefem MON z ramienia zwycięskiej wtedy partii. Miał mandat do tego, by być ministrem.

Został szefem MON i powinien wystrzegać się kontaktów, które mogą mieć negatywne konsekwencje dla bezpieczeństwa Polski. To jest proste.

Kolejna sprawa: instrukcja Kiszczaka z 1976 roku. To dotyczyło WSI? Po co pan ją przytacza?

To instrukcja operacyjna komunistycznego wywiadu z grudnia 1976 roku, która była ukryta tak, by nie można się było do niej dostać. Nie było jej w archiwum i nie było w IPN. Ujawnienie jej wywołuje wściekłość po pierwsze dlatego, że demaskuje ona ludzi takich jak Józef Oleksy, którzy próbują interpretować zwerbowanie do Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego jako zaangażowanie w jakąś dodatkową misję, która nie miała nic wspólnego ze służbami. Otóż ta instrukcja nie pozostawia wątpliwości - AWO był potężną strukturą, jednym z filarów wywiadu, liczył w całym kraju co najmniej kilka tysięcy osób. Próbowano jego istnienie ukryć, a ujawnienie go to uderzenie w istotną część establishmentu postkomunistycznego. Ale jest i drugi powód oburzenia. Ujawnia go Szmajdziński, Zemke i inni. Otóż przez ostatnie siedemnaście lat budowano wywiad bezpośrednio na tych samych wzorcach i koncepcjach, które sformułował Kiszczak. Ujawnienie tej instrukcji jest ostatecznym zerwaniem z komunistyczną genezą służb. To bardzo boli ludzi, którzy mieli nadzieję, że wywiad będzie miejscem pozwalającym przenieść aktywa dawnego układu i zachować je w nowej sytuacji politycznej.

Rozumiem, że nie martwią pana słowa, iż rozwalił pan polski wywiad?

Rzeczywiście rozwaliłem - skoro używa pani takiego określenia - postkomunistyczny wywiad wojskowy. Chciałem to zrobić, po to mnie pan premier i pan prezydent na to stanowisko powołali i wiedzieli, że to zrobię.

Ale po co było ujawniać nazwiska oficerów, którzy w tej chwili są na placówkach? Naraził pan ich na niebezpieczeństwo tylko dlatego, że ci ludzie byli przeszkoleni przez sowieckie służby specjalne.

I nie dziwi pani, że 17 lat od uzyskania wolności polskie wojsko trzeba nadal uwalniać od ludzi szkolonych przez GRU? Cała struktura była zbudowana w oparciu o ludzi szkolonych przez GRU, zamieściłem w raporcie listę tych oficerów. Wywiad zależy od tego, kto wychował jego ludzi. Uczeń nigdy nie obroni się przed nauczycielem. Nie mam pretensji do tych, którzy przeszli przez to szkolenie. Tylko mówię: ich miejsce nie jest w wywiadzie ani w kontrwywiadzie, ani w polskiej dyplomacji. Mogą służyć jako doradcy, ale kadrowymi oficerami być nie powinni. Rosjanie wiedzą o nich tak dużo, że nawet gdy będą najbardziej ideowi, mogą być manipulowani z zewnątrz.

Taką logikę można by rozciągnąć na ludzi szkolonych także na Zachodzie.

Można by, gdyby kraje zachodnie były naszymi potencjalnymi przeciwnikami. Ale są naszymi sojusznikami. Ani USA, ani Wielka Brytania nie dokonały rozbioru Polski i nie okupowały naszego terytorium, narzucając nam totalitarny reżim. Z Rosją chcemy współżyć jak najlepiej, ale jako państwo całkowicie suwerenne, a nie marionetkowe.
rozmawiała Joanna Lichocka
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 23:12, 23 Lut 2007    Temat postu:

TAJEMNICE FOZZ I BANKU HANDLOWEGO Z PERSPEKTYWY 15 LAT -


dr Wojciech Blasiak


Glos na sesji panelowej - "Profesor Walerian Panko - w XV rocznice smierci"
11 grudnia 2006, Uniwersytet Slaski w Katowicach

7 pazdziernika 1991 roku na trasie szybkiego ruchu Warszawa-Katowice na
wysokosci Piotrkowa Trybunalskiego w tragicznym wypadku samochodowym zginal
urzeduj±cy prezes Najwyzszej Izby Kontroli, prof. Walerian Panko. Oficjalna
wersja przyjeta w sledztwie i w wyroku sadu brzmiala, iz przyczyna wypadku
byla wina kierowcy, oficera BOR-u, którego samochód mial zaczepic tylnym
kolem o kraweznik, co spowodowalo, iz zostal wyrzucony na przeciwny pas
jezdni, gdzie w jego tyl uderzyl jadace z przeciwka bmw. Kierowca rzadowej
lancii zostal skazany na trzy lata w zawieszeniu.
Tymczasem w blisko rok po tragicznym wypadku ukazal sie wywiad w jednym z
tygodników ("Tajemnica. Rozmowa z Urszula Pañko, wdowa po tragicznie zmarlym
prezesie Najwyzszej Izy Kontroli, Walerianie Pañko", tygodnik "TAK", nr
27(32), 18 wrzesnia 1992) z jedynym swiadkiem, który przezyl wypadek, zona
prezesa NIK Urszula Pañko. "Zawsze bêdê twierdzila" - mówi w nim U. Pañko -
"ze nie byl to zwykly wypadek, a jadace BMW, które przeciêlo nasz samochód
na pól, to byl po prostu palec Bozy. Pamiêtam, ze zanim doszlo do zderzenia,
jakas nadprzyrodzona sila zerwala nasz samochód i poprzez pas zieleni
pêdzilismy prosto, aby zderzyc siê ze sciana wiaduktu. (.) Wczesniej zanim
samochód wypadl z autostrady, uslyszalam jakies dziwne huki, cos w rodzaju
wybuchów. Nie jechalismy z oszalamiajaca prêdkoscia, poniewaz kierowca
zamierzal dopiero co wyprzedzic ciêzarówke. W tym momencie zarzucilo nasz
samochód, z jednoczesnym nieprawdopodobnym hukiem".

Dodajmy, iz smierc prezesa NIK, jednego z najwyzszych urzêdników polskiego
pañstwa nastapila na dwa dni przed planowanym wygloszeniem przez niego w
Sejmie RP wystapienia na temat zakoñczonej przez NIK kontroli
nieprawidlowosci w Funduszu Obslugi Zadluzenia Zagranicznego, która to
sprawa dzis nazywana jest tzw. afera FOZZ. W tym samym cytowanym wywiadzie
U. Pañko stwierdzila

- "Mnie (.) bardzo martwily stany depresyjne u mêza.

Okazalo siê, ze nawet zaczal siê leczyc.
Nie wiedzialam równiez o tym, ze mój maz otrzymywal mnóstwo anonimów i
listów z pogrózkami.
Listów tych niestety nie odnalazlam.".

Ponad dwa miesiace wczesniej, 18 lipca 1991 roku, zmarl nagle na zawal serca
podwladny prezesa NIK, odkrywca mechanizmu dzialania FOZZ, starszy inspektor
NIK Michal Tadeusz Falzmann.

W trakcie kontroli FOZZ jako inspektor NIK byl obiektem nieustannych
pogrózek, nacisków, szantazy, az po anonimowe grozby smierci. Jeszcze w
kwietniu 1991 roku w jego dzienniku, pod data 21 kwietnia, znalazl siê
zapis: "Dalsza praca to osobiste smiertelne niebezpieczeñstwo. Szans na
sukces nie widzê zadnych". ("Wspomnienie o Michale Tadeuszu Falzmanie.
Niezwykla jest zwyklosc", Malgorzata Konopczyñska-Dakowska, "Nowe Zycie",
Dolnoslaskie Pismo katolickie, nr 2 [269], luty 1997).

M. Falzmann odkryl gigantyczna, systematyczna i zorganizowana grabiez
finansów kraju dziêki operacjom na polskich dlugach, siêgajaca czasów PRL-u,
a kontynuowanl w sposób wzmozony po 1989 roku glownie w oparciu o to, co
prof. Jerzy Przystawa nazwal "zlamaniem parytetu stóp procentowych",
a co ja nazywam "oscylatorem Balcerowicza".

Ów "oscylator Balcerowicza" polegal na wykorzystaniu róznicy pomiêdzy bardzo
wysokim oprocentowaniem kont zlotówkowych w warunkach inflacji i polityki
aprecjacji zlotówki, a relatywnie bardzo niskim oprocentowaniem kont walut
obcych. Umo¿liwia³o to, zwlaszcza z poczatkiem lat 90. w sytuacji
wprowadzenia w ramach tzw. planu Balcerowicza sztywnego kursu dolara w
stosunku do zlotówki, olbrzymia spekulacjê.

Polegala ona na zamianie walut obcych na zlotówki i lokowaniu ich na bardzo
wysoko oprocentowanych kontach zlotówkowych, a nastêpnie na zamianie na
waluty obce z olbrzymim zyskiem. M. Falzmann nazwal to "rabunkiem finansów
pañstwa".
Sama zas dzialalnosc Funduszu Obslugi Zadluzenia Zagranicznego byla tylko
fragmentem szerszej calosci, choc fragmentem istotnym. Jej sednem bylo nigdy
nieujawnione przed szeroka opinia publiczna "drugie dno" w postaci
wykorzystywania okolo 1 mld dolarów FOZZ do walutowych operacji
spekulacyjnych, umozliwiajacych wyprowadzanie glównie poprzez system bankowy
pieniêdzy i drenowanie gospodarki kraju. W ten sam zreszta sposób nigdy
nieujawniony przed opinia publiczna p. Bagsik z p. Gasiorowskim wyprowadzili
w ramach tzw. afery Art B z polskiego systemu bankowego 480 mln dolarów w
ciagu zaledwie jednego roku.
Na podstawie materialów zgromadzonych przez M. Falzmanna od 1989 roku, kiedy
to pracowal jeszcze jako inspektor kontroli skarbowej w Warszawie, 2 czerwca
1991 roku Miroslaw Dakowski i Jerzy Przystawa zlozyli w gabinecie ówczesnego
ministra sprawiedliwosci powiadomienie o przestêpstwie, w którym czytamy -
"Przesylamy do dyspozycji Pana Prokuratora Generalnego zgromadzone przez nas
dokumenty i materialy, w ilosci 290 stron rêcznie ponumerowanych, z których
wynika, ze: Na terenie Rzeczpospolitej Polskiej i poza jej granicami
dzialaja zorganizowane grupy przestêpcze dokonujace systematycznej grabiezy
pieniadza, w szczególnosci dewiz wymienialnych, na szkodê Pañstwa Polskiego,
a takze innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na
podstawie przedstawionych dokumentów mnozna wnioskowac, ze grabiez ta ma
rozmiary siêgajace kwoty wielu miliardów dolarów USA". (M. Dakowski, J.
Przystawa, "Via Bank i FOZZ", Wyd. Antyk, Warszawa 1992).
Zasadnicze ustalenia M. Falzmanna dokonane w sprawie operacji finansowych na
polskim zadluzeniu i wynikajacych stad gigantycznych strat gospodarki kraju
i poziomu zycia przeciêtnych obywateli zostaly opublikowane w ksiazce "Via
Bank i FOZZ" Miroslawa Dakowskiego i Jerzego Przystawy w 1992 roku. Mozna do
nich w kazdej chwili siêgnac, choc z pewnoscia równiez calosc dokumentacji
zgromadzonej przez M. Falzmanna powinna znajdowac siê w siedzibie NIK.
Najwyzsza Izba Kontroli zajêla siê juz po smierci M. Falzmanna wylacznie
sprawa FOZZ, co wynikalo z procedur kontrolnych, a ustalenia tam dokonane sa
zawarte w "Raporcie" przedstawionym Sejmowi w pazdzierniku 1991 roku.
Niemniej wnioski koñcowe zawarte we "Wnioskach i ustaleniach koñcowych"
raportu NIK, a podpisane tuz przed smiercia przez prezesa NIK prof.
Waleriana Pañkê, dotyczyly juz finansów calego pañstwa polskiego i byly
szokujace. Przytoczmy kilka z nich.
"Kontrola FOZZ ujawnila ponadto fakty nieprawidlowego funkcjonowania
Ministerstwa Finansów, Banku Handlowego i Narodowego Banku Polskiego w
nastêpujacych dziedzinach:
- nadzoru ministra finansów nad dzialalnoscia Banku Handlowego, polityka
zaciagania kredytów oraz ich splat;
- statystyki finansowej pañstwa, tzn. Bilansu Platniczego, Bilansu
Rozrachunkowego - gdyz obecny system statystki finansowej pañstwa jest
niedokladny i nie ujmuje wszystkich operacji finansowych, np. nie ujawnia
duzych transferów dewizowych z Rzeczypospolitej Polskiej i do
Rzeczypospolitej Polskiej;
- funkcjonowaniu systemu bankowego, a zwlaszcza wypelnianiu przez NBP
funkcji nadzorczych przez nad prawidlowoscia i legalnoscia dzialania banków.
W zwiazku z powyzszym stwierdza siê niezbêdnosc przeprowadzenia kontroli
legalnosci dzialañ i kontroli skarbowej w podmiotach krajowych, które mialy
zwiazek z dzialalnoscia Funduszu Obslugi Zadluzenia Zagranicznego.
Szczególnie wazna i pilna jest weryfikacja calego zadluzenia zagranicznego
Skarbu Pañstwa, która by ustalila, czy wszystkie zobowiazania i umowy
zawierane w imieniu Skarbu Pañstwa byly zawierane zgodnie z obowiazujacymi
przepisami oraz przez uprawnione do tego podmioty. Ponadto nalezy zbadac
prawidlowosc systemu obslugi i zarzadzania zadluzeniem zagraniczny Skarbu
Pañstwa".
Po takich wnioskach, dotyczacych przeciez ponad 45 mld dolarów ówczesnego
zadluzenia pañstwa polskiego, powinno bylo dojsc do politycznego,
personalnego i prawno-proceduralnego "trzêsienia ziemi". Doszlo zas do
tragicznej smierci prezesa NIK, nastêpnie zapadla w sprawie tych wniosków
kompletna cisza, a nazwiska Michala Falzmanna i Waleriana Pañki zniknêly na
lata z mediów i debaty publicznej.
W latach 1993 - 1997 mówiacy te slowa byl poslem na Sejm Polskiego Zwiazku
Zachodniego z listy Konfederacji Polski Niepodleglej. W 1994 roku dotarlem
do informacji o przeprowadzeniu w I pólroczu 1993 roku, a wiêc dopiero w 1,5
roku po raporcie i wnioskach koñcowych NIK w sprawie FOZZ, kontroli Banku
Handlowego SA w Warszawie oraz o istnieniu protokolu kontroli "Dzia³alnosc
dewizowa Banku Handlowego" obejmujaca okres lat 1991 - 1992, sporzadzonego
przez inspektora NIK Halinê £adomirska. Przypomnijmy, ze Bank Handlowy
pelnil funkcjê glównego banku dewizowego pañstwa i obslugiwal zadluzenie
zagraniczne polskiego pañstwa, a nagminnie pojawial siê w materialach M.
Falzmanna. Mówiacemu te slowa udalo siê dotrzec, choc z wielkimi oporami i
trudnosciami, od ówczesnego Prezydium Sejmu poczynajac do ustaleñ protokolu
kontroli NIK, o której wczesniej Sejm nie byl informowany. Z tych ustaleñ
wynikalo, ze w latach 1991 - 1992, a wiêc w okresie kontrolowanym, Bank
Handlowy byl wykorzystywany do operacji dewizowych na szkodê polskiej
gospodarki i polskiego pañstwa o skali co najmniej kilkakrotnie
przekraczajacej operacje finansowe FOZZ.
Z ustaleñ protokolu wynikalo, ze gospodarka dewizowa tego newralgicznego dla
gospodarki polskiej banku byla dotkniêta razacymi nieprawidlowosciami.
Nieprawidlowo¶ci te wiazaly siê z lamaniem prawa bankowego i prawa
dewizowego, falszowaniem dokumentów ksiêgowych czy falszowaniem rocznego
bilansu banku. W protokole stwierdzono chaos w systemie ewidencji ksiêgowej,
braki w udokumentowaniu importu towarów, mimo iz dokonano transferu dewiz,
przeterminowane inkasa eksportowe, nieudokumentowane zlecenia importowe,
brak ewidencji obrotów dewizowych z tytulu gwarancji kredytowych, udzielanie
bez zabezpieczenia gwarancji kredytowych na wielomilionowe kwoty, otwieranie
i zamykanie rachunków w bankach zagranicznych bez odpowiednich umów,
ukrywanie srodków finansowych, zanizanie aktywów walutowych itp. Dla
zobrazowania ustaleñ przytoczmy tylko nastêpujace ustalenia protokolu:
"Zapisy w dokumentach sa wymalowywane [korektorem - W. B.], operacje
walutowe nie sa wykazywane w równowartosci zlotowej (ZLP), brak daty waluty
na dokumentach rozliczeniowych, brak rozliczeñ róznic kursów walutowych
dotyczacych danej transakcji. Wydzial Operacji Walutowych departament
Gospodarki Pieniêznej prowadzi rejestr (odrêczny w zeszycie formatu A4),
obejmujacy spis operacji walutowych dokonywanych przez Bank Handlowy zarówno
na rynku krajowym jak i zagranicznym".
Ale w tym nielegalnym i legalnym chaosie byla jednak logika umozliwiajaca
istnienie mechanizmów umozliwiajacych transfer dewiz z Polski i spekulacje
finansowe na operacjach walutowych. Istnienie takich mechanizmów bylo
potwierdzane zarówno w wypadku inkasa dokumentowego, gdy "bank nie wymaga
udokumentowania sprawdzania towarów bêdacych przedmiotem transakcji" oraz,
ze "bank nie posiada informacji, czy import bêdacy przedmiotem transferu
dewizowego zostal faktycznie zrealizowany". Dotyczylo to równiez przekazów
bankowych, gdyz stwierdzano istnienie nieudokumentowanych transferów dewiz,
a to z racji nieudokumentowanych zleceñ importowych. Dotyczylo to i
akredytyw, gdzie stwierdzano, ze "nie zostal zrealizowany import w terminie
waznosci akredytywy, mimo ze srodki przeznaczone na realizacjê zostaly
przetransferowane".
Sama autorka protokolu Halina £adomirska oszacowala straty Polski w latach
1991 - 1992, wynikajace z dewizowej dzialalnosci Banku Handlowego, na okolo
od 5 do 10 mld dolarów. W moim przekonaniu te straty byly prawdopodobnie o
wiele wiêksze, gdyz nie zostala wyjasniona kwestia olbrzymich, nawet jak na
Bank Handlowy, kwot gwarancji zagranicznych udzielanych i otrzymywanych, w
tym gwarancji udzielanych bez zabezpieczenia. Z moich wyliczeñ wynikalo, ze
Bank Handlowy mógl operowac kwota miêdzy 5 mld a 7 mld dolarów do celów
spekulacji finansowych (przy 1 mld, jakim dysponowal FOZZ).
Z nieznanych mi powodów NIK uznala kontrolê H. £adomirskiej za nieudana i
przeprowadzil juz po ujawnieniu przeze mnie istnienia protokolu H.
£adomirskiej nowa kontrolê, która niczego istotnego, co do nieprawidlowosci,
nie stwierdzila, a co najwazniejsze - nie ustosunkowala siê do podstawowych
zarzutów wysuniêtych w protokole poprzedniej kontroli, a nawet nie podjêla
podstawowego problemu mechanizmów transferów dewiz i walutowych spekulacji
finansowych. Prokuratura Rejonowa w Warszawie, gdzie zlo¿ylem w 1994 roku
zawiadomienie o popelnieniu przestêpstwa przez kierownictwo Banku
Handlowego, odmówila wszczêcia postêpowania.
Jesli teraz z perspektywy minionych 15 lat spojrzymy na sprawê tajemniczych
okolicznosci smierci Michala Falzmanna i Waleriana Pañko oraz FOZZ i Banku
Handlowego, to w moim przekonaniu nic siê przez te kilkanascie lat nie
wyjasnilo i nie zmienilo ani w sprawie okolicznosci smierci, ani w sprawie
FOZZ i Banku Handlowego.
I tu rodzi siê fundamentalne pytanie o powody kilkunastoletniej "zmowy
milczenia" elit politycznych i intelektualnych oraz wiêkszosci
ogólnopolskich mass mediów. Nie tylko "zmowy milczenia", ale co wazniejsze -
"zmowy zaniechania" wszelkich istotnych dzialañ. Trudno bowiem za takie
uznac wyrok skazujacy w sprawie FOZZ wydany po kilkunastu latach sledztwa i
procesu, który dotyczyl malo istotnego "pierwszego dna" afery FOZZ, w
postaci niezwrócenia ponad 100 mln dolarów kredytów.
Przede wszystkim trzeba stwierdzic, iz powodem tej swoistej "zmowy" nie jest
brak informacji wyjsciowej o calej sprawie. Kto powinien i chcial o tym
wiedziec, ten wiedzial. Ukazala siê w tej sprawie ksiazka, zosta³ nakrêcony
film dokumentalny Jerzego Zalewskiego, opublikowano dziesiatki artykulów,
choc nie w wielkonakladowej prasie ogólnopolskiej. Równiez w ówczesnym
województwie katowickim w latach 90. bylo przynajmniej dwóch dziennikarzy, z
którymi wspólpracowa³em, a którzy pisali i mówili o tym otwartym tekstem.
Przypomnê gwoli sprawiedliwosci, ze byly to dwie kobiety - red. Agata
Wawrzyniak-Pustulka z ówczesnej "Trybuny Slaskiej", która kilkakrotnie
pisala na ten temat artykuly i publikowala wywiady oraz red. Monika
Szymborska z radia Flesh, która wielokrotnie umozliwiala informowanie o
calej sprawie swych sluchaczy.
Ta swoista "zmowa zaniechania" elit politycznych i intelektualnych, a
szerzej jeszcze rzadzacego III Rzeczapospolit± establishmentu politycznego
wynika w moim przekonaniu z faktu, iz ujawnione przez M. Falzmanna zjawisko
nazwane przez niego "rabunkiem finansów Polski" z koñca lat 80. i poczatku
lat 90. leglo u podstaw sily ekonomicznej, a w konsekwencji i politycznej
górnych warstw struktury spolecznej. Sadzê, ze te prawdopodobne
kilkadziesiat miliardów dolarów wytransferowanych na firmowe i prywatne
konta poprzez takie mechanizmy, jakie istnialy w FOZZ i Banku Handlowym, sa
najwazniejszym "argumentem" przeciw ujawnieniu calej tej sprawy.
Na przyklad, kilka tygodni temu w programie TVP1 "Misja specjalna" ujawniono
fakt agenturalnosci wlasciciela jednej z dwóch najwiêkszych prywatnych
stacji telewizyjnych Polsat, Zygmunta Solorza - wlasciciela 7 paszportów o 7
nazwiskach. Uznano to za sensacjê, choc dla kazdego kto pamiêta czasy PRL-u
i wie, ze to Slu¿ba Bezpieczeñstwa decydowala o paszportach, sensacja to byc
nie moze. Ale juz informacja o tym, ze Z. Solorz korzystal z kredytów FOZZ,
przeszla bez echa. A to byla kluczowa informacja. Sadzê, ze w kontekscie tej
informacji nie mozna siê dziwic, ze przez kilkanascie lat na antenie Polsatu
nigdy nie padlo slowo FOZZ, o nazwiskach Falzmanna i Pañki nie wspominajac.
Obserwujac zachowanie znaczacej czêsci polskiej klasy politycznej III RP,
sadzê, iz jest ona w duzym stopniu zalezna od elit polskiej oligarchii
finansowej. I jesli nawet w swej wiêkszosci polski establishment polityczny
w procederze "rabunku finansów Polski" nie uczestniczyl, to przynajmniej
ciazy na nim grzech zaniechania wystarczajacy, by dalej blokowac dzialania w
tej sprawie, a przynajmniej nie wykazywaæ politycznej woli jej rozwiazania.
Do tego dochodzi jeszcze i równoczesnie calosc zamyka zwyczajny brak odwagi
cywilnej, posuniêty czasem do granic nieprzyzwoitosci.
Jakie wiêc sa dzisiaj, po 15 latach, szanse na wyjasnienie okolicznosci
smierci Michala Falzmanna i Waleriana Pañki oraz sprawy FOZZ i Banku
Handlowego?
Moim zdaniem, szanse sa nadal znikome dopóki, dopóty polskim pañstwem
zawiadywaæ bêdzie klasa polityczna, której trzon wyrósl z procesów tzw.
ustrojowej transformacji i jest w róznorodny sposób, chocby przez grzech
zaniechania powiazana ze sprawa rabunku finansów publicznych przelomu lat
80. i 90.
Problem w tym, ze ta klasa polityczna jest stale i na nowo, z
koniunkturalnymi tylko wymianami, w swym personalno-towarzyskim skladzie
nieustannie od 1989 roku reprodukowana kolejnymi wyborami. Jest odtwarzana w
swym rdzeniu, dziêki procedurze wylaniania i rozliczania elit
parlamentarnych, która nazywa siê ordynacja wyborcza. Czyli dziêki
specyficznej partyjnej ordynacji wyborczej, zwanej proporcjonalna. Ta
ordynacja oddaje faktycznie wladzê zglaszania kandydatów na poslów wylacznie
w rêce kierownictw istniejacych partii politycznych w kolejnych wyborach, co
stale i na nowo reprodukuje trzon tej klasy politycznej. Z pewna przesada
mozna powiedziec, iz ta ordynacja umozliwia spoleczna samo-kooptacjê
polskiej klasy politycznej. Dziêki temu zreszta obecna ordynacja faktycznie
odbiera obywatelowi przyznane mu przez Konstytucjê bierne prawo wyborcze,
gdyz obywatel nie moze realnie zglosic swej kandydatury na posla bez
posrednictwa partii politycznej, a de facto jej kierownictwa.
Sadzê, ze dopiero zmiana ordynacji wyborczej na taka, jakie sa w najbardziej
rozwiniêtych demokracjach swiata, od amerykañskiej i brytyjskiej poczynajac,
czyli na ordynacjê wiêkszosciowa i jednomandatowe okrêgi wyborcze, moze
istotnie wymieniæ obecna klasê polityczna i na tyle tê nowa uzaleznic od
wyborców, ze bêdzie mozliwe wyjasnienie okolicznosci smierci W. Pañki i M.
Falzmanna, które wia¿a siê ze sprawa rabunku finansów pañstwa przelomu lat
80. i 90., a których korzenie siêgaja czasów PRL-u.

dr Wojciech Blasiak
Katedra Stosunków Miêdzynarodowych
Akademia Techniczno-Humanistyczna
w Bielsku Bialej

Autor jest socjologiem, redaktorem naczelnym "Pulsu Zaglêbia", byl poslem na
Sejm II Kadencji__
przeslala Elzbieta
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 17:28, 24 Lut 2007    Temat postu:

Antoni Macierewicz dla "Faktu"
2007-02-23 17:26 Aktualizacja: 2007-02-24 00:20

"Jestem dumny z tej krytyki"

Po opublikowaniu raportu Polska jest stanowczo bezpieczniejsza. Ten raport przerwał siatkę, którą Rosjanie tkali przez ostatnie 60 lat i dzięki której zakulisowo utrzymywali Polskę w informacyjnym uścisku - mówi "Faktowi" Antoni Macierewicz, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Anita Sobczak: Stawiłby się pan przed komisją śledczą, która zajmowałaby się kulisami powstawania i opublikowania raportu z likwidacji WSI?
Antoni Macierewicz: Cokolwiek chciałaby badać taka komisja, jestem do jej dyspozycji. Im więcej wiedzy na temat nieprawidłowości i przestępstw, z jakimi mieliśmy do czynienia w WSI, tym lepiej. A ponieważ komisja śledcza działa jawnie, dzięki temu opinia publiczna więcej mogłaby się dowiedzieć.

Przewrotnie kibicuje pan opozycji...
Nie przewrotnie. Zamknęliśmy rozdział służb kształconych przez Rosję i musimy tę sprawę do końca wyczyścić. Jeśli opozycja nam to umożliwi, to świetnie.

Czy Polska jest rzeczywiście bezpieczniejsza po likwidacji WSI i po opublikowaniu raportu?
Tak, Polska jest stanowczo bezpieczniejsza. Ten raport przerwał siatkę, którą Rosjanie tkali przez ostatnie 60 lat i dzięki której zakulisowo utrzymywali Polskę w informacyjnym uścisku. Teraz mniej informacji trafi do Rosji, mniej będzie zatem dezinformacji.

Najczarniejsza wizja, jaka przychodzi panu do głowy, gdyby jednak WSI nie zlikwidowano?
Dalej rozwijałaby się ta mafijna struktura. Według minimalnych obliczeń straciliśmy ok. 50 mld złotych na skutek działań WSI. Gdyby te służby istniały, tracilibyśmy dalej. Poza tym istniało olbrzymie zagrożenie związane z polskimi misjami za granicą. Nieprzyjazne siły miały wpływ na lokowanie naszych żołnierzy i na sposób zapewnienia im bezpieczeństwa informacyjnego.

Na przykład?
Operacja "Zen". Bezpieczeństwo polskich żołnierzy podczas misji zagranicznej oparte było na esbeckiej agenturze i interesach finansowych ludzi o nieciekawej przeszłości. Odpowiedzialni za to są m.in. minister Szmajdziński i gen. Dukaczewski. Kilku panów umówiło się, że stworzą sieć spółek, które będą czerpały pieniądze z pobytu polskich żołnierzy na misji zagranicznej. Do jesieni 2006 roku fałszowano dokumentację na ten temat, ukrywano to przed najwyższymi władzami. Za to oraz za narażanie polskich żołnierzy panowie Szmajdziński i Dukaczewski powinni odpowiedzieć. Cynicznie grano życiem polskich żołnierzy.

Czy przez te działania zginął wtedy jakiś żołnierz lub stało się inne nieszczęście, które wiąże pan z tą operacją?
Na szczęście nikt nie zginął, ale budżet - czyli podatnicy, my wszyscy - stracił znaczne kwoty.

Raport w głównej mierze mówi o infiltracji przez radzieckie i rosyjskie służby...
To się narzucało w miarę przesłuchań i badania dokumentów. Bez tego wątku całe nielegalne działanie WSI byłoby niezrozumiałe. Istotą WSI było to, że kierowali nimi ludzie ukształtowani w Rosji sowieckiej. Zidentyfikowaliśmy ponad 300 oficerów, choć było ich ponad 800, którzy przeszli szkolenie w ZSRR. Oni decydowali o działaniu niemal każdej komórki Wojskowych Służb Informacyjnych.

Czy wszyscy szkoleni przez radzieckie służby muszą odejść?
Tak! Dla takich oficerów nie ma miejsca w polskich służbach specjalnych. Ja nie twierdzę, że oni są lub będą zdrajcami, ale oni zostali ukształtowani przez służby sowieckie i są przez te służby dogłębnie rozpracowani. A mistrz będzie zawsze panował nad swoimi uczniem! Niektórzy z nich mogą być doradcami, ale nigdy nie powinni być dopuszczeni do bezpośrednich operacji. A żyliśmy właśnie tak, że jeden z ważniejszych organów państwa był w pełni kontrolowany przez stronę rosyjską.

Od 17 lat mamy wolną Polskę. Zdarzyli się pewnie tacy współpracownicy WSI, którzy nie musieli wiedzieć o tym, co się w tych służbach działo.
Kto z tych, których wymieniłem w raporcie, nie wiedział? Pan Grajewski - znawca KGB. On nie wiedział? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Zwłaszcza że duża część z nich współpracowała jeszcze przed 1989 rokiem.

Wiele osób zaprzecza, że w ogóle współpracowała.
Zapewniam, że np. Jarosław Szczepański współpracował z WSI. I ta współpraca nie polegała na jednorazowym zakupie map, jak twierdzi. Był tajnym współpracownikiem tych służb przez okres przekraczający zakupienie i przekazanie mapy. Dostawał za to pieniądze. Poza tym chciał wykorzystywać możliwości służb do własnego awansu.

Z raportu wyłania się obraz, że współpraca z WSI była naganna.
Dziennikarzy - na pewno. Oczywiście nie była zakazana, ale jednak media powinny trzymać się od służb z daleka.

Innych współpracowników WSI też pan potępia?
Oparcie WSI na dawnych strukturach komunistycznych powodowało, że z tymi służbami chciała współpracować szczególna grupa ludzi. Nie mam zamiaru potępiać tych współpracowników - część pewnie sądziła, że będzie pomagała państwu polskiemu.

Likwidacja WSI w świetle kamer nie zniechęci potencjalnych współpracowników?
Do Służby Kontrwywiadu Wojskowego, którą kieruję, przychodzą wartościowi ludzie, nie kupieni za pieniądze, ani też dla kariery. Oni chcą budować niepodległe państwo i wiedzą, że nie natkną się na złodziei, hochsztaplerów i esbeków.

Ale może znalazłby się ktoś taki, kto nie zgodziłby się na współpracę z obawy o to, że następna władza znów będzie chciała zmieniać służby. Wtedy zostałby narażony na szykany z tamtej strony...
Problem z WSI się nie pojawił, kiedy przyszła nowa ekipa. Tu nie chodzi o rywalizację partyjną. WSI to był skansen sowieckiej podległości, który trzeba było zlikwidować. Współpracownicy obecnych służb mogliby znaleźć się w przyszłości na celowniku tylko wtedy, kiedy stracilibyśmy niepodległość.

Czy w raporcie zostali ujawnieni czynni agenci?
Nie został ujawniony żaden agent.

A czy obce służby mogą znaleźć w raporcie coś, co mogłyby wykorzystać przeciwko Polsce?
W żadnym wypadku. Zwracaliśmy na to szczególną uwagę.

Prasa rosyjska rozpisuje się jednak o prezencie, jaki zrobił pan służbom tego kraju.
Nie dziwię się, bo Rosja będzie bronić WSI. Dlatego ja, raport i kierunek rządu będzie dyskredytowany. Głośne krzyki Rosjan to dla mnie jak hymn pochwalny. Podobnie traktuję krytykę np. Dukaczewskiego, Malejczyka, Czempińskiego czy Kwaśniewskiego. To tylko znaczy, że opcja rosyjska została mocno ugodzona. Dowodem na to jest też święte oburzenie, że opublikowałem instrukcję operacyjną Kiszczaka z 1976 roku.

Raport z likwidacji WSI nie przedstawia obiektywnego obrazu tych służb, bo pokazuje tylko nieprawidłowości, do jakich w nich dochodziło.
Nawet gdybym miał stworzyć obiektywny raport z 16-letniej działalności WSI, niewiele różniłby się od tego, który powstał. Przez 16 lat te służby nie złapały w Polsce ani jednego szpiega. Jak więc można mówić o sukcesach? To jest ciężkie oskarżenie pod adresem kierownictwa, bo archiwa WSI są pełne zidentyfikowanych spraw szpiegowskich, którym ukręcano łeb.

Dlaczego wśród odpowiedzialnych za zaniechania i nieprawidłowości w WSI brakuje kilku nazwisk, np. Jana Parysa? To budzi podejrzenie o chronienie ludzi ze swojego obozu politycznego.
Parys był ministrem przez 60 dni, więc naprawdę nie miał szans zareagować. Przede wszystkim jednak, czy po roku 1992 można wątpić, że nie wskazałbym osób związanych z moim światopoglądem, ale winnych? Jeśli w dalszej pracy okaże się, że Parys, Szeremietiew czy gen. Rusak wiedzieli o błędach i nic nie zrobili, to z pewnością ich nazwiska znajdą się w raporcie.

Co grozi prezydentom i ministrom wymienionym w raporcie?
Kilku byłych szefów MON, m.in. Szmajdziński i Onyszkiewicz odpowie - jeśli tak uzna prokuratura - za przestępstwa z kodeksu karnego. Jeśli zaś chodzi o panów prezydentów, ewentualną odpowiedzialność poniosą przed Trybunałem Stanu. A tam wniosek może skierować tylko Sejm. Obaj panowie wnikliwie interesowali się działaniem WSI, walczyli o kontrolę nad nimi. Obaj świetnie wiedzieli, co się w tych służbach dzieje i nie reagowali.

Czy może pan zapewnić matki i żony żołnierzy, którzy jadą do Afganistanu, że będą oni bezpieczni?
Kontrwywiad na czas dostarczy dowództwu polskiego kontyngentu wojskowego informacje o grożących żołnierzom niebezpieczeństwach. Jestem przekonany, że wojsko odpowiednio te dane wykorzysta i ochroni polskich żołnierzy.

Co się dzieje z negatywnie zweryfikowanymi pracownikami WSI?
Są pod ochroną kontrwywiadowczą, są łatwo identyfikowalni, więc nie radziłbym im podejmować jakiejś działalności godzącej w polskie interesy. Poza tym otrzymują od MON niemałe, jak na polskie warunki, płace.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 10:38, 06 Mar 2007    Temat postu:

WSI - WYDZIAL SOWIECKICH INTERESOW !!!!

"W raporcie opisano działalność nie chłopów ze WSI, ale panów oficerów z Wydziału Sowieckich Interesów" - powiedział niezrównany i niedoceniony Jan Pietrzak, kabareciarz i satyryk.

Ale trzygwiazdkowy sowiecki generał Witalij Pawłow to już osoba bez wątpienia poważna. Pawłow był w latach 1973-1984 szefem rezydentury KGB w Warszawie. Wcześniej kierował rezydenturą KGB w Kanadzie i Austrii, z sukcesem rozbudował tam sieć agentów sowieckich. A w Polsce w ogóle nie miał agentów! Pisze o tym wprost w swoich cynicznych, ale ważnych jako dokument pamiętnikach już na samym ich początku, na stronie 12: "KGB nie miało w Polsce agentów, a jedynie zaufanych ludzi wśród przyjaciół".
To zdanie generała Pawłowa stanowi klucz do zrozumienia raportu o likwidacji WSI oraz w ogóle do różnych zadziwiających spraw z historii III RP. Tak jest - realną agenturę Rosjanie mieli w Kanadzie, Austrii, USA, RFN itp. Natomiast w Polsce mieli krąg "przyjaciół", a w nim mniejszy krąg "zaufanych przyjaciół".
Jak NKWD, a później KGB i GRU werbowały tych "zaufanych przyjaciół"? Rezydentura warszawska kwalifikowała ich na szkolenia do Moskwy. Obrońcy WSI z SLD, PO, "Gazety Wyborczej", "Trybuny", "Tygodnika Powszechnego" zadają pytanie jednakowej treści: jeżeli ktoś był na szkoleniu w Rosji, czy to oznacza, że był agentem? Takie pytanie postawił między innymi były prezydent Kwaśniewski i ministrowie obrony - Onyszkiewicz i Szmajdziński, a nawet były minister spraw zagranicznych Andrzej Olechowski. A także sami zainteresowani: generałowie Izydorczyk, Malejczyk, Dukaczewski. Otóż pytanie jest źle postawione. Powinno brzmieć: po co setki funkcjonariuszy bezpieki cywilnej i wojskowej studiowało na uczelniach zbrodniczych instytucji, jakimi były KGB i GRU? Przecież były odpowiednie uczelnie bezpieki w kraju, w dodatku odpowiednio utajnione: Akademia Spraw Wewnętrznych im. F. Dzierżyńskiego, Wojskowa Akademia Polityczna im. F. Dzierżyńskiego, Centrum Szkolenia Wojskowej Służby Wewnętrznej w Mińsku Mazowieckim - również im. F. Dzierżyńskiego. Już sam patron tych trzech wyższych uczelni (!) pokazuje komu i czemu służyli ich absolwenci. Była jeszcze Akademia Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym PZPR, była Akademia Sztabu Generalnego im. gen. Świerczewskiego, szkoły wywiadu w Kiejkutach na Mazurach oraz bezpieki w Legionowie. Było gdzie studiować i podnosić ubeckie kwalifikacje. Ale najwierniejsi z wiernych, ci właśnie "zaufani przyjaciele", byli wysyłani do Moskwy. I to na nich Moskwa mogła liczyć do samego końca, szczególnie, od kiedy prezydentem na Kremlu został generał KGB - Władimir Putin. To przecież on kilka lat temu powiedział (zapewne nieopatrznie) o prezydencie Polski: "Nie rozumiem Aleksandra Kwaśniewskiego. W młodości był takim dobrym komsomolcem".

Zadziwiająca ciągłość
Do obrońców WSI dołączył ostatnio arcybiskup Józef Życiński, gdy stwierdził z właściwą sobie wnikliwością, że "IV RP to patologia, a raport o WSI przypomina okres późnego Gomułki, gdy w 1968 roku kto chciał, to tropił sobie prywatnego Żyda". Ta wypowiedź arcybiskupa jest dowodem albo ignorancji, albo została sformułowana w złej wierze. Otóż w 1968 roku Żydzi istotnie byli tropieni. Ale nie robił tego kto chciał, tylko właśnie oficerowie wojskowych tajnych służb. To właśnie z WSW (!) wyszła antysemicka nagonka, i to jeszcze w 1967 roku. Kierowali nią osławieni generałowie Kiszczak, Kufel, Jaruzelski, Korczyński, Buła, Oliwa. O Wojciechu Jaruzelskim pisze profesor Norman Davies jako "człowieku z definicji mianowanym przez KGB. Element prorosyjski był w Polsce zawsze silniejszy, niż Polacy chcą się przyznać. Wielu Polaków służyło Rosji z zapałem".
Istota raportu o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, a właściwie sama istota działalności WSI, to ich ciągłość organizacyjno-logistyczna oraz personalna od daty założenia w 1944 roku do momentu likwidacji w 2005 roku. To zadziwiająca ciągłość działalności pomimo zmian politycznych następujących w Polsce przez ponad 60 lat! Kolejne zmiany polityczne najpierw w okresie PRL, a następnie w III RP, były jedynie zmianą szyldu, bo nawet adresy wojskowych tajnych służb pozostawały te same, a już szczególnie osławiony ponury gmach przy ulicy Oczki róg Chałubińskiego w Warszawie. To właśnie tam od kilku miesięcy znajduje się minimuzeum, aby uczcić tych Polaków, którzy walczyli o wolną Polskę, a zostali zamordowani, zakatowani lub byli "tylko" więzieni przez wojskowe służby w tym właśnie budynku. Znam osobiście, z własnego gorzkiego doświadczenia podziemia, gabinety i korytarze "na Oczki". Ćwierć wieku temu skutego, w kajdankach przywieźli mnie tam oficerowie wojskowej bezpieki po aresztowaniu w biały dzień w samym centrum Warszawy.

W imię interesów Kremla
Tajną wojskową policję polityczną w Polsce założyła Rosja sowiecka w lipcu 1944 roku. Jej konkretnym założycielem było NKWD i osławiony generał Iwan Sierow. Likwidatorem WSI w 2005 roku była wolna i niepodległa Rzeczpospolita Polska, a konkretnie prezydent Lech Kaczyński, premier Jarosław Kaczyński i wykonawca decyzji likwidacyjnej minister Antoni Macierewicz. Ten mały akapit artykułu - to cała historia Polski ostatnich 60 lat.
W latach 1944-1956 bezpieka wojskowa nazywała się Informacją Wojskową, od 1956 do 1991 roku była to Wojskowa Służba Wewnętrzna oraz Zarząd II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego. W 1991 roku obie te instytucje połączył w Wojskowe Służby Informacyjne prezydent Lech Wałęsa. W ten sposób, mocno opierając się na lewej nodze, został ojcem chrzestnym WSI - Wydziału Sowieckich Interesów w Polsce. Można i należy tak mówić, bowiem żaden z generałów i oficerów struktur sowieckich, jakimi były de facto WSW i Zarząd II - nie został zweryfikowany. Co więcej - ta integralna część Układu Warszawskiego została w całości, bez wyjątków implantowana do III RP. Oczywiście Układ był faktycznie i realnie jak najbardziej "Moskiewski", choćby dlatego, że działał w imię imperialnych strategicznych celów Kremla, a przeciwko wolności Polaków i niepodległości Rzeczypospolitej.
W raporcie o likwidacji WSI czytamy dokładnie komu i czemu służyli generałowie i oficerowie wojskowej bezpieki:
"Aneks nr 2 - Instrukcja operacyjna Zarządu II SG, Rozdział I - Zasady ogólne: Głównym zadaniem wywiadu wojskowego jest zdobywanie, opracowanie i przekazywanie kierownictwu Partii i Rządu materiałów i informacji wywiadowczych o przeciwnikach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i państw wspólnoty socjalistycznej". Podpisał generał Czesław Kiszczak, dnia 30.11.1978 roku.

Na celowniku WSI
Określenie "wspólnota socjalistyczna" to komunistyczna nowomowa, jakby z Orwella - oczywiście oznaczało to Rosję sowiecką. A tym "przeciwnikiem" mogłem i byłem np. ja. Służby wojskowe najpierw przez wiele lat mnie tropiły, następnie aresztowały, skazały na ciężkie więzienie w Barczewie, trzymały aż do Wigilii 1989 roku, a następnie inwigilowały, mimo uniewinnienia przez Sąd Najwyższy, aż do 2004 roku.
W raporcie o likwidacji WSI występuję wielokrotnie jako osoba inwigilowana. Z raportu wynika, że w centrali WSI analizowano nawet moje publikacje drukowane w "Expresie Wieczornym", "Nowym Świecie", "Gazecie Polskiej" i innych czasopismach. Prawdopodobnie groźny wypadek samochodowy, włamanie do mieszkania, napad wieczorem na ulicy - wszystko to spotkało mnie z rąk oficerów WSI. Za PRL tropili mnie, bo wiedzieli, że ktoś regularnie pisze do Radia Wolna Europa, aż wpadłem, z dotkliwymi dla mnie konsekwencjami. W III RP nadal mnie tropili, już pod nowym szyldem WSI, jako prawicowego oszołoma, który domaga się dekomunizacji, desowietyzacji, przystąpienia do NATO i zerwania z Rosją. Warto przypomnieć, że Lech Wałęsa nie chciał przystąpienia do NATO, tylko chciał tworzyć NATO-bis. Dodatkowo inwigilowany musiałem być jako pełnomocnik w Polsce i przyjaciel pułkownika Kuklińskiego.
Raport pokazuje ciągłość podległości wszystkich wojskowych służb tajnych Moskwie od 1944 do 2006 roku. Dla mnie jest wątpliwą satysfakcją, że to właśnie ja osobiście byłem przez te służby represjonowany, aresztowany w PRL, a inwigilowany już w wolnej Polsce w sumie przez prawie ćwierć wieku! To jest też ciągłość działania funkcjonariuszy WSI w służbie Moskwy. Walcząc z wpływami Moskwy w Polsce, czy to w PRL, czy w III RP, musiałem się znaleźć na celowniku WSI.

Polska wzmocniona
Profesor Richard Pipes, wybitny historyk, niegdyś doradca prezydenta Reagana, komentując raport o likwidacji WSI, stwierdza, że "Moskwa nie straciła nadal nadziei na odzyskanie utraconych wpływów w Polsce. Weryfikację osób pracujących w wojskowym wywiadzie, a wcześniej szkolonych w Moskwie, należało zrobić już dawno, zaraz po 1989 roku". Do opinii profesora Pipesa nawiązują eksperci niezależnego Amerykańskiego Centrum Analiz Strategicznych Stratfor. Twierdzą, że opublikowanie raportu o likwidacji WSI w dalszej perspektywie wzmocni pozycję Polski.
W analizie "Próba ponownego zdefiniowania Polski" amerykańscy analitycy piszą, że "raport o WSI uświadomił Polakom, do jakiego stopnia służby specjalne infiltrowały każdy obszar rzeczywistości ich kraju, przekraczając swoje uprawnienia. Raport podważa 15 lat działania WSI, obnażając ich postępowanie, rosyjskie powiązania, jakość kadr i ich wyszkolenia. Publikacja raportu wpisuje się w głoszony przez braci Kaczyńskich program obrony Polski przed wpływami Rosji, umacniania pozycji kraju na arenie międzynarodowej i aspirowania do roli głównego sojusznika Stanów Zjednoczonych w Europie. Jeśli Kaczyńscy osiągną swój cel, Polska ma szansę stać się najważniejszym, obok Niemiec, państwem rozgrywającym w Europie, który będzie równoważył rosyjskie wpływy. Jeśli Polska chce odegrać znaczącą role w ograniczaniu rosyjskich wpływów, to musi zrobić to właśnie teraz, zanim Rosja się do reszty obudzi. Nie ma wątpliwości, że Kaczyńscy chcą w tym celu przebudować Polskę od podstaw, a prezydent Kaczyński, w przeciwieństwie do poprzednich polityków, wywiązuje się z obietnicy odsunięcia od władzy byłych komunistów i tych, którzy z nimi współpracowali. Nazywając ich z imienia i nazwiska, wskazując ich prawdziwe lub domniemane powiązania z Rosją, Kaczyński zyskuje pewność, że nigdy więcej się nie podniosą. Zanim Polska zdoła zbudować nowy model rządzenia, będzie w najbliższym czasie wystawiona na zagrożenia z zewnątrz. Dlatego Polacy liczą na ochronę ze strony USA".
Ta amerykańska analiza raportu o likwidacji WSI, to zarazem najbardziej wnikliwa i obiektywna zagraniczna opinia o Polsce, jaką przeczytałem w ostatnich miesiącach.
Józef Szaniawski
NASZ DZIENNIK
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 11:30, 06 Mar 2007    Temat postu:

Metody "Josepha G." ciagle aktualne.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 14:16, 11 Mar 2007    Temat postu:

"Wprost": Rosjanie troszczyli się o losy Oleksego!!
W 2004 r. Rosjanie troszczyli się o polityczne losy Józefa Oleksego. Tak wynika z notatki, którą odnaleziono w archiwach Wojskowych Służb Informacyjnych, której istnienie ujawnia na swoich stronach "Wprost".
Chodzi o zapis rozmowy, która odbyła się w 2004 r. między Jerzym Teplim (byłym korespondentem TVP w Niemczech, opisanym w raporcie z weryfikacji WSI jako agent "Eureko") a dziennikarzem rosyjskiej "Parlamientskajej Gaziety" Anatolijem Anisimowem.

Jak ustalili dziennikarze "Wprost", z dokumentów WSI wynika, iż Anisimow bardzo się interesował pozycją Oleksego na polskiej scenie politycznej i w SLD. Rosjanin miał powiedzieć Teplemu, że jest zaniepokojony kłopotami lustracyjnymi byłego premiera. Dodał, że w Rosji wysoko ocenia się kwalifikacje Oleksego i że warto podjąć starania, by objął on wysokie stanowisko w strukturach europejskich. Z dokumentów WSI wynika też, iż polskie służby podejrzewały Anisimowa o związki z wywiadem zagranicznym FSB (rosyjską służbą wywiadowczą). Dlatego jego informacje potraktowano jako pośrednie stanowisko rosyjskich władz.

Anatolij Anisimow dziś twierdzi, że konkretnej rozmowy z agentem WSI sobie nie przypomina, ale przyznał, że z Teplim często się kontaktował. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy rozmowy z Teplim były prywatne, czy też może występował w nich jak reprezentant jakiejś rosyjskiej organizacji.

Józef Oleksy całą sprawę uważa za absurdalną. - Nie znam żadnej z tych osób. To jakaś horrendalna bzdura, próba sprowadzenia czegoś do nieudanej prowokacji sprzed lat - mówi "Wprost" Oleksy.

Sprawozdanie Komisji Likwidacyjnej WSI, w którym znajdują się informacje o spotkaniu Teplego i Anisimowa, pozostaje niejawne. Tylko niektóre jego fragmenty wykorzystała kierowana przez Macierewicza Komisja Weryfikacyjna WSI w raporcie upublicznionym w połowie lutego 2007 r. - podaje "Wprost".
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 9:28, 17 Mar 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Tajna misja "Kandahar" skandalicznym nadużyciem?
2007-03-17 03:40 (akt. 08:11)



Były minister obrony Radek Sikorski
Fot. Jacek Turczyk/PAP

"Dziennik" odkrywa dziś kulisy tajnej operacji "Kandahar", którą WSI prowadziły w Afganistanie. W raporcie Macierewicza akcję tę nazwano skandalicznym nadużyciem i wskazano, że odpowiadają za to ludzie z kierownictwa służb i Ministerstwa Obrony.





"Dziennik" ustalił, że w ostatniej chwili z listy winnych wykreślono nazwisko ministra Radka Sikorskiego. W raporcie Antoniego Macierewicza blisko pięcioletnia misja "Kandahar" ukryta jest pod kryptonimem Zen. Likwidatorzy WSI stawiają tezę, że rzeczywistym celem akcji było okradanie polskiego państwa przez ludzi tajnych służb.

Misja miała kilka etapów. Najważniejszy rozpoczął się jesienią 2005 r. Powstał wtedy plan stworzenia firmy budowlanej będącej przykrywką dla dwóch oficerów wywiadu. W Kabulu mieli udawać przedsiębiorców, a w rzeczywistości zdobywać informacje potrzebne dowództwu polskiego kontyngentu. Był jeszcze jeden zakamuflowany cel. Na współpracy ze spółką miała zarabiać rodzina jednego z najważniejszych afgańskich polityków. "Dziennik" zna jego nazwisko, ale nie podaje, bo w grę wchodzi bezpieczeństwo polskich żołnierzy.

Afgański notabl w zamian za profity miał wspierać naszą armię. A także pomagać w pertraktacjach między szefami lokalnych klanów a naszymi dowódcami. Po wakacjach 2006 r. operacja się rozsypała. Likwidujący WSI Macierewicz dotarł do informacji, że głównym rozgrywającym w akcji jest Aleksander Makowski. Podziałało to na likwidatorów jak płachta na byka - zauważa gazeta. Makowski to były pułkownik wywiadu PRL, który zasłynął w latach 80. gorliwym zwalczaniem opozycji demokratycznej.

To - zdaniem "Dziennika" - zdecydowało, że Macierewicz ujawnił kulisy "Kandahar" w raporcie z weryfikacji WSI. Wśród odpowiedzialnych Macierewicz umieścił Marka Dukaczewskiego (powołanego za kadencji ministra Szmajdzińskiego) i Jana Żukowskiego (powołanego za kadencji ministra Sikorskiego), którzy byli szefami WSI, gdy rozgrywał się "Kandahar", czyli w latach 2002-2006.

Macierewicz oskarża też ministrów obrony, którzy kierowali resortem w tamtym czasie, ale pomija nazwisko Sikorskiego. W raporcie na stronie 161 jest jednak niegramatyczne zdanie, które sugeruje, że nazwisko Sikorskiego wycięto w ostatniej chwili: - Ministrami ON w opisanym okresie był Jerzy Szmajdziński. Liczba mnoga, a nazwisko pada jedno - zauważa "Dziennik". (PAP)



I mam welesowskie mięszane uczucia.
1. Nie zawsze każda misja się udaje. Misja oczywiście musiała być zakamuflowana, a nawet jeżeli komuś przynosiła dochody, to znaczy jeszcze lepiej ukryta itd. itp. isld.
2. Na zapowiedź rozwalenia WSI, klapa murowana!
3. No i są winni. A że kto zaczął, drugi kończyć musi, bo ciągłość i tajność jest obowiązkowa, w dodatku tak, aby służba i ludzie nie ucierpiały, a przede wszystkim polski wywiad (nawet oboecnie) .... znalazły się "osoby" znające się najlepiej na wywiadzie! Oni widząc jej efekty.... o takiej akcji, gdyby byli władni.... nawet by nie pomyśleli! Od razu dla nich akcja była "korupcyjna"! Czyli teraz kompletnie nic nie będą robić, bo losy działań wy- i kontr- wywiadów nigdy nie będą znane! Ponadto kto z nimi podejmie działalność? Z polskim wy - lub kont- NIKT i NIGDY! To już oczywiste! Nawet w Nepalu naszym nic nie wyjdzie. Do wspomnień świetności naszych agentów już można zaliczyć akcję wyprowadzania wywiadu amerykańskiego z Iraku. Będziemy się tym szczycić przez ... wieki!
4. I tak dzięki poczynaniom polskich polityków, co jedynie Polsce może się przydażyć .... , a co tu pisać..... Mr. Green
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin