Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ADAM MICHNIK patriota czy zdrajca?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 16:45, 03 Sie 2006    Temat postu:

Łukasz napisał:
Daj mi już spokój rozumiem że na starość rozpierają Cię hormony ale ja naprawdę mam żonę i nie daj Boże że przeczyta z kim się zadałem a poza tym mówiłem przyjdź jutro na dziś koniec zabawy a Ty jak dzieciak maleńka. Poza tym co Ty ciągle o tych świniach czyżby na skupie nie przyjęli? a to pech.


Na skup, to Ciebie zaprowadzę.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 16:48, 03 Sie 2006    Temat postu:

Mowisz że byliby chętni? To nie źle.
Ale dosyć już idę do siebie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 18:37, 03 Sie 2006    Temat postu:

Zuchwała , niektórzy ludzie bezczelnością potrafią przebić samego siebie do tego stopnia , że na czarne mówią białe , a tłum im wierzy i gotów jest przysięgnąć , że to białe. Skutki tego ogłupiania widoczne są na każdym kroku .

Kto winien ? Po pierwsze Władza za tolerowanie takich "Polaków" ,
dopuszczanie do najwyższych zaszczytów ludzi nie sprawdzonych .
Po drugie świadome robienie wody z mózgu obywatelom i wtykanie nowych teorii bez żadnych wartości , czyli ponownie władza .
Po trzecie szkoła nie potrafiąca wykrzesać z siebie nic , nawet dyscypliny , szacunku do instytucji nie mówiąc już o nauczycielu - wychowawcy i poziomie , kierunku nauczania i to od najmłodszych lat ,a więc ponownie Władza
Po czwarte doprowadzenie do degradacji , pauperyzacji instytucji jaką jest rodzina poprzez politykę gospodarczą , bezrobocie .Czyli ponownie wina Władzy.

Czyli do dupy z takimi rządami , to zostało powiedziane tylko , że nie wszyscy to zrozumieli właściwie , niektórzy udają , że się nic nie stało , mącą dalej.

Nie mała rola w tym jest Adama Michnika , chyba co do tego nie ma wątpliwości .Każdy ma w sobie takie coś co mu każe wybielać siebie i swoich bliskich , mało jest ludzi samokrytycznie patrzących na swoje poczynania .Daleki jestem od roli wydawania oceny komukolwiek ,ale chęć dążenie do odkrycia prawdy sprawia , że drążymy , poszukujemy , myślimy , to też zaszczepiła nam natura.

Nie dziwię się , że Michnik wybiela swego ojca i brata. Nawet mi się nie chce przypominać o działalności tych ludzi , można powiedzieć , nie każde dziecko pada blisko jabłoni , ale to są wyjątki.

Mało się pisze o mamie Adama Michnika , a warto wspomnieć również o roli jego matki, zaangażowanej komunistki sprzed wojny - Heleny Michnik. Po wojnie wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z "całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny", pisał o jej "całkowitej identyfikacji z polskością" ("Między panem...", s. 46-47). Nie wyjaśnił tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców - ojca jakoby absolutnie "polskiego Polaka" i matki "całkowicie identyfikującej się z polskością" - on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą ("Między panem...", s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą / to jest groźne/ i rzekomo przestał nim być po marcu 1968 r.To rzekome należałoby wziąć w cudzysłów.
Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory - wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. "Wprost", 22 listopada 1991 r.).

Starałem się niczego nie zmyślać , jak wyszło nie wiem .Rodzinka i sam Adam Michnik to postać godna napisania scenariusza filmowego , wyszedłby niezły horror.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 19:52, 03 Sie 2006    Temat postu:

Gościu,
No właśnie, warto tak szperać - jak piszesz – „chęć dążenie do odkrycia prawdy sprawia , że drążymy , poszukujemy , myślimy , to też zaszczepiła nam natura”. O to chodzi, aby w zgodzie z tą naturą żyć. Uwolnić myśli, a przede wszystkim wyobraźnię. Rzeczywistość jest jak wielka układanka – trzeba pokojarzyć elementy. Nawet jak chwilowo zbłądzisz, czyli wysnujesz błędny wniosek o kimś na przykład, pomału w miarę składania elementów wyłania Ci się obraz całości. I powiem Ci, że zaszczepiono w Polsce ludziom fobię przed nie tylko dociekaniem, ale nawet przed słuchaniem przez kogoś wypowiadanych nowych wniosków. To jest narodowa choroba. Jedni na nią zapadli, a inni są jej sprawcami. Jedni są więc ofiarami tego prania mózgu, a inni są sprawcami, w dodatku świadomymi najczęściej swej roli. Niejeden raz spotkałam się z takim atakiem na mnie za opowiadanie o jakichś ogólnie nieznanych sprawach i za moje własne wnioski, że gdybym nawet była tempa jak muł, musiałoby mnie to zastanowić. Słuchaj, ludzie wpadają w istny amok! Trochę mnie to śmieszy, ale sytuacja jest w sumie poważna. Bo różni spece, obracający się wśród nas, jak stróże porządku reagują natychmiastowo, gdy usłyszą coś odwrotnego do ogólnie głoszonej propagandy. Szczęśliwie są tez inni, którzy korzystają z każdej możliwości, by te propagandowe brednie odkręcić.

Ale tak: nawet jeśli chwilowo jeszcze nie całkiem doszedłeś do jakiejś prawdy, ważne jest, by powstawały więzi między ludźmi, dla których prawda jest wartością, a nie jakakolwiek propaganda. Nie jest tragedią żadną, jeśli jeszcze nie wszystko wymyśliliśmy poprawnie. To jest ważne, czy ktoś obiera sobie styl życia, polegający na prawdzie. Na dążeniu do niej. To jest jak wybór religii. Trzymaj się Gościu. Miło mi, że tu napisałeś.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 16:27, 23 Wrz 2006    Temat postu:

Viagra napisał:
Let me know if you see my link here?
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
<a href="http://zebrahaifa.com/viagra.asp#viagra">buy viagra</a>


What is this???!!!! You are mad!!!!!!

Guy with axe Guy with axe Guy with axe
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 7:07, 24 Wrz 2006    Temat postu:

Wierzejski: KOR-owcy – farbowani czerwoni!
Oto kolejny talent po przebojowym Arturze Zawiszy Co ten smark może powiedzieć o KOR. W czasach jak członkowie tego komitetu ryzykowali wiele będąc w opozycji do wszechwładnej władzy pan poseł łapał na nocniku równowagę a może i nawet nie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 7:27, 24 Wrz 2006    Temat postu:

I like only coffee at 7 am.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
casandra bez logowania.
Gość





PostWysłany: Nie 10:37, 24 Wrz 2006    Temat postu:

Według aktualnego Prezia - zdrajca. On i Kuroń nie zostali odznaczeni.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 6:36, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Casandro!
A tym samym, jakie było kryterium odznaczenia wszystkich pozostałych?
Przecież, jeżeli gdzieś są "szumowiny", to i duże i małe. Czyżby jedynym kryterium było nic nie wiedzieć za co? Bo jeżeli się wie, więc się wie o kimś, że działał w określonym kierunku, ale łatki można przypiąć, to jest wystarczającym kryterium, aby nie przyznać odznaczenia?
Stąd wniosek, że odznaczenia "przynależało się za zapis do KOR-u i... nie wychylanie się!
A swoją drogą, czy byli tacy co nie wzięli odznaczenia z powodu, że A. Michnik i J. Kuroń (pośmiertnie) nie dostali? Jeżeli ktoś wie o takowych, to proszę o podanie.
Więc świadczy to o miałkości ekipy prezydenckiej. Chcą błyszczeć, ale się boją narazić. Chcą mieć wyniki, bo ktoś czyta ile jaki prezydent odznaczył i jakimi medalami, wiec na hura. Cały KOR! A przynajmniej najbliżsi.
Ale "nic to", jak mawiał Wołodyjowski. Następne ekipy a zwłaszcza antykaczyńskie będą miały coś do powiedzenia na anty... takiemu postępowaniu. Mr. Green

Only coffee at 6:36!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 12:34, 06 Gru 2006    Temat postu:

Sorki Zuchwała... Zablokowałem ten topik jakiś czas temu, bo pojawiały się w nim ustawicznie linki zakazane regulaminem a ponadto był ten topik już nieużywany. Oczywiście spełniam prośbę i odblokowałem wklejając treść Twojego nowego postu... i jednocześnie likwidując zdublowany topik nr.2

autor postu... ZUCHWAŁA Wysłany: Śro 11:17, 06 Gru 2006
......................................................................................................

Jest to ciąg dalszy do topiku o tym samym tytule, który został zamknięty. Czy można prosić moderatorów o jego ponowne otwarcie?

Upadł kolejny mit - o Michniku proszę poczytać.

[link widoczny dla zalogowanych]

Do księgarni: Marsz ! R Ziemkiewicz- Michnikowszczyzna Zapis choroby

Ten facet lepiej pisze niż śpiewa. Polecam

" (...) Jak mawiają Amerykanie — It’s nothing personal, man. To nie jest sprawa osobista. Michnik nie sprawuje już rządu dusz, trudno powiedzieć, czy jeszcze kieruje bodaj swoją własną gazetą (w chwili gdy piszę te słowa, od wielu miesięcy wydaje się, że nikt nią w ogóle nie kieruje) — ale jad, który wsączył w polskie umysły, wciąż je zatruwa. Fałsze, które upowszechniała jego propaganda, wciąż pokutują w publicznych sporach, a absurdy, które podniósł do roli aksjomatów, wciąż dla wielu pełnią rolę drogowskazów. Nie wolno milcząco przejść nad nimi do porządku dziennego, i bez wchodzenia w polemikę, bez refleksji głosić rzeczy diametralnie sprzecznych. Choć polska ociężała umysłowo inteligencja właśnie tak najbardziej lubi — gotowa równie gorąco przyklaskiwać i temu, co mówi, że czarne, i temu, co dowodzi, że białe, byle owej sprzeczności nie eksponować, byle było słodko, miło, przyjemnie i bezkonfliktowo.

Tak, Adam Michnik poniósł klęskę. Praktycznie na wszystkich możliwych polach. Po pierwsze, jako polityczny demiurg — bo partie, którym kibicował, zostały przez Polaków wysłane na grzybki, a liderzy, których kreował, musieli odejść, nierzadko z wściekłością, że — jak publicznie pożalił się przy mnie jeden z nich — ludzie na każdym spotkaniu każą mu się tłumaczyć z bruderszaftów Michnika i w ogóle postrzegają jego partię jako przybudówkę do „Gazety Wyborczej”. Po drugie, jako orędownik wizji postępowej, socjaldemokratycznej przemiany peerelu w kraj przypominający Francję a nie Irlandię, nie wspominając już o USA — bo Polska poszła ostatecznie w innym niż jej wskazywał kierunku, a jego propagandowe natarcie na „endecki ciemnogród”, zamiast znieść narodową prawicę z powierzchni ziemi, raczej jej pomogło.

Poniósł też klęski bardziej dotkliwe. Jako autorytet moralny — bo człowiek postrzegany powszechnie jako niepokorny, więzień polityczny i odważny dysydent, z własnego wyboru stał się lokajem. Obrońcą nieuczciwie zdobytych przywilejów, dworskim pochlebcą nowych elit władzy, ślepym na gangsterskie rodowody swych nowych przyjaciół, za to z pałkarską gorliwością rozprawiającym się z wyrazicielami powszechnego rozczarowania; z rzecznikami krzywd tych właśnie ludzi, których dawny bunt przeciw niesprawiedliwości wyniósł go do rangi kumpla ministrów i prezydentów. Stał się, mówiąc krócej, chodzącym potwierdzeniem gorzkiej mądrości, iż nie ma bardziej zajadłych reakcjonistów, niż byli rewolucjoniści, którym wreszcie udało się posmakować władzy.

Wreszcie — poniósł klęskę jako intelektualista. I osobiście sądzę, że to może być dla niego najbardziej bolesne.

To jest przykre nawet dla kogoś, kto, tak jak ja, nigdy nie pałał do Michnika sympatią.

Popatrzcie: książki redaktora naczelnego wciąż największej i najbardziej opiniotwórczej polskiej gazety, człowieka, którego nazwisko przywoływane jest w mediach nieustannie, mającego na skinienie dziesiątki klakierów gotowych w każdej chwili wysmarować dowolnych rozmiarów panegiryk, cieszącego się taką sympatią wpływowych mediów, że każdy z tych panegiryków natychmiast zostanie wydrukowany w ogromnym nakładzie, odczytany w radiu i telewizji — książki kogoś tak sławnego i chwalonego od kilku lat ukazują się z adnotacją „zrealizowano ze środków Ministerstwa Kultury”! Cała ta gigantyczna maszyna promocyjna, jaką ma Michnik do dyspozycji, nie jest w stanie zachęcić do kupna jego dzieł grupy ludzi na tyle licznej, aby ich sprzedaż była opłacalna choćby na minimalnym poziomie. Przeciwnicy Michnika, których rzeszy dorobił się równie licznej, jak zwolenników, nie kupują jego książek ze względów oczywistych. Ale zwolennicy? Oni również ani myślą. Owszem, ze szczerym ogniem odprawią rytualne pokłony i potwierdzą, że Michnik jest wielkim mędrcem, ale sami na wczytywanie się w jego mądrości nie mają najmniejszej ochoty. Nie potrzebują w najmniejszym stopniu wgłębiać się w jego rozwlekłe wywody o jakobinach czy „polskim piekle”. Po co? Przecież i bez tego wiedzą, że są one arcymądre i wspaniałe.

Nie mogło być inaczej. Takimi metodami, po które Michnik sięgnął, metodami zakrzykiwania i zamilczania, etycznego szantażu, moralnego terroru, arbitralnego wyrokowania, co podłe, a co szlachetne, wykluczającego wszelkie wątpliwości, wszelką dyskusję — nie można sobie wychować zwolenników innych, niż bezmyślni potakiwacze. To oczywisty skutek pójścia na skróty, postawienia na argument siły, zamiast na siłę argumentów.

A przecież nie jest to jeszcze najgorsze. Najgorsza, tak sądzę, musi być dla niego świadomość — choć nie wiem, czy już ją posiadł — iż klęskę tę zadał sobie sam. Rys autentycznego tragizmu Michnikowi nadaje fakt, że Michnika-intelektualistę zabił nikt inny, tylko Michnik - polityk. Jest coś odrażająco fascynującego, gdy wczytując się w publicystykę Michnika z ostatnich kilku dziesięcioleci (a tę lekcję przerobiłem, i jest ona jednym z istotnych powodów powstania niniejszej książki), obserwujemy, jak staje się ona coraz płytsza, jak potrzeba doraźnego przykopania nakłada kaganiec myślom, jak intelektualista sam się ochoczo kastruje, by osiągnąć maksymalną ostrość zderzenia czerni i bieli. Jak finezja ustępuje miejsca łopatologii, a analiza zanika na rzecz żonglerki faktami, osobami i cytatami, choćby najbardziej karkołomnej, byle tylko pozwalała każdego pisarza, każdą postać historyczną i każdy autorytet zaprząc do bieżących kampanii prowadzonych akurat przez Michnika-polityka.

Znowu — nie byłby ten upadek tak głęboki, gdyby nie otoczenie się klaką, zawsze zachwyconą, zawsze sypiącą komplementami, usłużną. Gotową przyjąć wiwatami każdy pomysł szefa, nawet najbardziej bezsensowny i szkodliwy dla niego samego.

Wielcy myśliciele nie pozostawiają po sobie klakierów. Pozostawiają uczniów, całe intelektualne szkoły. Jeśli ktoś twierdzi, że mam w Michniku cenić myśliciela — proszę, niech mi pokaże, gdzie owi uczniowie Michnika, i na czym polega jego szkoła. Ja, mimo wysiłków, niczego podobnego zauważyć nie mogę. Zamiast spójnej myśli, Michnik, jako autor esejów i książek, pozostawia po sobie tylko pokrętny styl — styl wyróżniający się wielką zręcznością w gmatwaniu spraw prostych, w błyskotliwym prowadzeniu Czytelnika do wniosków całkowicie nielogicznych i stwarzaniu wrażenia, że wnioski te zostały w trakcie wywodu udowodnione — wrażenia, któremu ulec może tylko ten, który na wstępie lektury odżegna się od krytycyzmu i, jak to się dzieje podczas czytania beletrystyki, „zawiesi swą niewiarę”.

Adam Michnik poniósł klęskę, to już dziś oczywiste — ale czy to znaczy, że można udać, iż go nigdy nie było? Że wszystkie tezy, które wygłosił, wszystkie działania, które zainspirował, nie miały miejsca? Przecież ten człowiek zmarnował nam piętnaście lat niepodległości! Współkształtował to kulawe państwo, z którego dziś, gdy piszę te słowa, dziesiątki tysięcy młodych, pracowitych, przedsiębiorczych i nierzadko dobrze wykształconych obywateli wieją na potęgę drzwiami i oknami, do Anglii, do Irlandii, gdziekolwiek, byle dalej, w poszukiwaniu normalnego życia. A zarazem — sam został przez nie ukształtowany. Bo — i to dla mnie jedna z istotniejszych tez tej książki — mimo całej swej politycznej zręczności, Michnik nie stałby się tym, kim się stał, gdyby nie trafił w oczekiwanie na kogoś właśnie takiego. Oczekiwanie, którego możemy i powinniśmy się dziś wstydzić, ale które po roku 1989 było może najważniejszym, a zupełnie do dziś nieopisanym zjawiskiem społecznym.

Adam Michnik zasługuje na sprawiedliwość. Trzeba mu tę sprawiedliwość — jedni powiedzą „wymierzyć”, a inni „oddać”. Ale w każdym razie trzeba się na nią zdobyć.

Trzeba wreszcie przynajmniej spróbować.

Oto moja próba. "
_________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 13:16, 06 Gru 2006    Temat postu:

Dzięki, Weles, za przeniesienie mojego dzisiejszego postu na właściwe miejsce. Mr. Green

Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 16:32, 06 Gru 2006    Temat postu:

Cytat:
Dołożę własną reminiscencję.
Nie pamiętam daty, ani roku kiedy to zorganizowano spotkanie pomiędzy polskimi obrońcami Westerplatte, a niemcami będącymi atakującymi go.
Przybyło kilkoro niemców i 1 (jeden) polak. Pozostali odmówili. Nie obchodziło ich, kto ich atakował, nie widzieli więżi, nie chcieli ich poznać.
A co to im szkodziło? Po tylu latach? Mimo że to już insza inszość? Co da i po kiego mieliby sobie i za co przebaczać?
@panesz - ty chyba jakis nieprzytomny jesteś wiesz? Ja się wcale tym ludziom nie dziwię, że odmówili. Jakby przykładowo Twoją rodzinę wybili np. w sowieckim łagrze, albo w obozie koncentracyjnym i bhyłaby możliwość spotkania się z tym oprawcami po latach to byś im wyciągnął rączkę i powiedział: no ok panowie, nic sie nie stało - zostańmy przyjaciółmi. Zastanów się człowieku co ty w ogóle wypisujesz. Guy with axe
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bolo TW
Gość





PostWysłany: Śro 17:13, 06 Gru 2006    Temat postu: Załgany rodowód Adama Michnika

2 man down

Jarosław Kaczyński, opisując kiedyś zachowanie Michnika, podkreślał jego niebywałą skłonność do kłamstwa, to, że potrafi łgać w żywe oczy, dosłownie iść w zaparte. Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Pisze o nim, że czuł się on jak "absolutnie polski Polak" ("Między panem a plebanem", Kraków 1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, czego ten "absolutnie polski Polak" szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował na sam jej wierzchołek z tą swą rzekomą "dumą z polskiej tożsamości" (tamże, s. 50). Dodajmy, że według książki H. Piecucha "Akcje specjalne" (Warszawa 1996, s. 76), ten "absolutnie polski Polak" Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie. Taki sobie przykład: Szechter, bardzo znany działacz KPZU, został aresztowany wraz z grupą innych działaczy KPZU jesienią 1930 r. Jak pisze Reguła: "Oskarżeni sypali innych towarzyszy partyjnych (...). Przodowali w tym komuniści, zajmujący stanowiska kierownicze (...). Okazało się, że ci bohaterowie byli skończonymi tchórzami" (J.A. Reguła, Historia Komunistycznej Partii Polski, Warszawa 1934, s. 243) Michnik w wywiadzie z Danielem Cohn-Benditem stwierdził: "Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu. Po wojnie nie odgrywał żadnej roli. Nie odgrywał, bo nie chciał jej odgrywać" (cyt. za: L. Żebrowski, Paszkwil "Wyborczej", Warszawa 1995, s. 35). Zdaniem Żebrowskiego (op. cit., s. 35): "Bardziej prawdopodobne jest jednak to, iż z powodu zaszłości nie powierzono mu wysokich funkcji partyjnych". Ze zwierzeń Michnika w "Polityce Polskiej" dowiadujemy się również, że od ojca już w pierwszych rozmowach otrzymał "niezwykle mocny zastrzyk myślenia antyreżimowego". Był to rzeczywiście "mocny" zastrzyk, jeśli nie przeszkodził Michnikowi już w młodości w działaniu przez lata w komunistycznym "czerwonym harcerstwie" walterowców, a jeszcze podczas swego procesu w 1969 r. w gromkich zapewnieniach, że jest komunistą!
W "Między panem a plebanem" (op. cit., s. 50) znajdujemy kolejne łgarstwo Michnika o ojcu: "Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał peerelowskiej kariery". Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza Szechtera w czasach stalinowskich stanowiska zastępcy redaktora naczelnego skrajnie serwilistycznego organu związków zawodowych - "Głosu Pracy" (od 1 stycznia 1951 r. do 11 marca 1953 r.). Ciekawe, że szefem Szechtera w tej gazecie kadłubowych związków zawodowych był Bolesław Gebert, ojciec obecnego podwładnego Michnika - Dawida Warszawskiego (Geberta)
Wpływ wychowawczy "wielkiego antykomunisty" Ozjasza Szechtera jakoś nie zaszkodził w PRL-owskiej karierze starszego brata Adama - mordercy sądowego Stefana Michnika. Należy on do grupy stalinowskich katów, którzy winni odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach "Rzeczpospolitej" (z 18 marca 1996 r.) o kapitanie Stefanie Michniku jako członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekali wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej rehabilitacji osób skazanych na śmierć.
Jeszcze jako młody podporucznik Stefan Michnik został dopuszczony do sądzenia spraw oficerów dużo wyższych od niego stopniem. Niejednokrotnie wchodził do składów sędziowskich w warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym, który miał najwięcej spraw "ciężkiego kalibru" o wielkim politycznym znaczeniu, oczywiście spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował w tzw. sprawach tatarowskich.
Stefan Michnik nie zawiódł pokładanego w nim zaufania. Sądził tak, jak od niego oczekiwano, nieuczciwie i bezwzględnie, wydając surowe wyroki, w tym wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. I został za to dobrze wynagrodzony, awansując w 1956 r. w wieku zaledwie 27 lat do stopnia kapitana. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych procesach majora Zefiryna Machalli, pułkownika Maksymiliana Chojeckiego, majora Jerzego Lewandowskiego, pułkownika Stanisława Weckiego, majora Zenona Tarasiewicza, pułkownika Romualda Sidorskiego, podpułkownika Aleksandra Kowalskiego (por. "Dokumenty. Mieczysław Szerer. Komisja do badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957", paryskie "Zeszyty Historyczne", 1979, nr 49, s. 156-157, i J. Poksiński, My sędziowie, nie od Boga..., Warszawa 1996, s. 276). Wydał w tych procesach surowe wyroki, w tym kilka wyroków śmierci.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Michnika majora Zefiryna Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.). Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego polskiego attaché wojskowego w Londynie, pułkownika M. Chojeckiego i na majora J. Lewandowskiego. Ci mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. W przypadku płk. Chojeckiego zadecydowało to, że wiceminister MBP Romkowski chciał wykorzystać Chojeckiego jako świadka w innym procesie. Dzięki temu Chojecki dożył 1956 r., a 28 marca 1956 r. jego sprawa została umorzona z powodu całkowitego braku dowodów winy. 8 grudnia 1954 r. zmarł, niecały miesiąc po udzieleniu mu przerwy w odbywaniu kary więzienia, skazany przez Michnika na 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie uniewinniony (por. J. Poksiński, TUN, Warszawa 1992 r.). Ciężkie przejścia więzienne przyspieszyły śmierć innego skazanego przez Michnika (na 12 lat więzienia) płk. Romualda Sidorskiego, byłego naczelnego redaktora "Przeglądu Kwatermistrzowskiego". W marcu 1955 r. ze względu na bardzo zły stan zdrowia udzielono mu przerwy w odbywaniu kary; zmarł wkrótce. Został pośmiertnie zrehabilitowany 25 kwietnia 1956 r.
Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik. Tylko że te inne wyroki - w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego, są dużo mniej znane. Tak jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka. Major Karol Sęk, artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego wojskowego Stefana Michnika, w 1952 r. Stefan Michnik "niewiele rozumiał, ale podpisywał wyroki śmierci i czuwał nad ich wykonaniem". A były to wyroki godzące w najlepszych polskich patriotów. Tak jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim, cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów "Oaza-Ryś" na Mokotowie i Czerniakowie. Odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami Krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 r. pod nadzorem porucznika Stefana Michnika. Myślę, że sprawa brata - stalinowskiego zbrodniarza, stanowi jeden z kluczy, wyjaśniających ciągły flirt Adama Michnika z komunistami po czerwcu 1989 r. Chodziło o łączący go z nimi równie głęboki strach przed rozliczeniami i pełnym pokazaniem "hańby domowej" czy "hańby rodzinnej". Mając stalinowskiego kata w rodzinie, Michnik robił wszystko, aby nie doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniami komunizmu, opublikowania ksiąg hańby, bo uznał to za niezwykle groźne dla własnej legendy. Przypomnę tu, że Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyrok śmierci) tym, że: "Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziestoparoletnim człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo" ("Między panem...", s. 48). Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan Michnik gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach wojskowych nad dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami, bo widział w tym szansę błyskawicznego przyspieszenia swojej kariery. I rzeczywiście uległa ona radykalnemu przyspieszeniu - już w wieku 27 lat awansował na kapitana.
Przy obrazie rodowodu Adama Michnika warto wspomnieć również o roli jego matki, zaangażowanej komunistki sprzed wojny - Heleny Michnik. Po wojnie wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Oto przykładowy fragment jej zaleceń zamieszczony w "Komentarzu metodycznym dla klasy IX ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego" do podręczników: E. Kosiński "Historia wieków średnich", A.W. Jefimow "Historia nowożytna", S. Missalowa i J. Schoenbrenner "Historia Polski", Warszawa 1953 r.: "(...) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ: 1) głosił, że władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować; 2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.; 5) zwalczał postępową naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika, Galileusza itd.); 6) przez hasło 'błogosławieni maluczcy duchem' utrwalał ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas ludowych" itd. Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z "całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny", pisał o jej "całkowitej identyfikacji z polskością" ("Między panem...", s. 46-47). Nie wyjaśnił tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców - ojca jakoby absolutnie "polskiego Polaka" i matki "całkowicie identyfikującej się z polskością" - on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą ("Między panem...", s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą i rzekomo przestał nim być po marcu 1968 r.
Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory - wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. "Wprost", 22 listopada 1991 r.).

Fragment książki "Czerwone dynastie", Wydawnictwo MaRoN 2004.

Całą obłudę zachowań Michnika szczególnie mocno ilustruje fakt, jak bardzo zabiegał w latach 80. o przyjaźń ze słynnym gdańskim kapłanem opozycyjnym - ks. Henrykiem Jankowskim. Starał się o to w czasie, gdy pomoc ks. Jankowskiego była mu bardzo potrzebna. Gdy zaś "Gazeta Wyborcza" stała się potęgą medialną, w połowie lat 90. Michnik z typowym dlań "poczuciem wdzięczności" odpłacił się ks. Jankowskiemu gwałtowną nagonką przeciw niemu, zainicjowaną przez "Wyborczą"
Patriota – jako żywo pozdrawiam wszystkich jego fanów szalom !! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 9:30, 07 Gru 2006    Temat postu:

Do Gościa z Śro 15:32, 06 Gru 2006
Sam piszesz i zwracasz uwagę na różne podejście, do jednej sprawy przez .... osoby biorące udział w zajściu (obronie Westerplatte). Zwłaszcza, że te osoby po ponad półwieku kilkakrotnie same mogły zmienić swój stosunek do tych wydarzeń. Też uważam, że ... ich udział w spotkaniu w dużej mierze wynikał z potratkowania ich przez LWP i PRL!
I to był przykład mego stosunku do .... traktowania tematu głównie przez osobę, która ją założyła.

Co do Michnika. Na jego postawę zwłaszcze przy tworzeniu się RP, cały czas to utrzymuję (i wynika z topiku), że można i... należy już spojrzeć historycznie, o czym jest ten post powyżej. Natomiast przedruk Zuchwałej jest dla mnie tendencyjny, jak zwykle, i już! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 23:16, 08 Gru 2006    Temat postu:

Co Ty, Panesz, pinktolisz??? Jak to przedruk może być tendencyjny??? Taki był artykuł w Gazecie Wyborczej, napisany przez Michnika. Cóż w tym tendencyjnego z mojej strony?? Szoku można dostać od Twojej logiki.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin