 |
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 15:34, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Janusz cofnij się o dwa posty wtedy zobaczysz że zadymę zaczął ten żałosny żul, nawet w święta pamięta o kaczym losie widać że obawia się o pszyszłość swojego idola który skończy marnie, tak marnie jak żyje. Janusz podobno głupota nie boli nie mniej jednak warto ją leczyć.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 17:02, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
"Washington Times" chwali Kaczyńskich!!!
Wbrew publikacjom krytycznym wobec rządu PiS, prowadzi on politykę w pełni zgodną z interesami Polski - to teza profesora studiów słowiańskich na Uniwersytecie Rice w Teksasie, Ewy Thompson, wyrażona w konserwatywnym dzienniku "Washington Times".
Urodzona w Polsce, ale pracująca w USA autorka polemizuje zwłaszcza z tekstem Adama Michnika zamieszczonym 25 marca w "New York Timesie". Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" potępił w nim politykę dekomunizacji prowadzoną przez braci Kaczyńskich, zarzucił im autorytaryzm, a nawet porównał do rosyjskiego prezydenta Putina.
- O ile zarówno Michnik, jak i Putin podzielali kiedyś wiarę w komunizm, to Kaczyński nigdy nie uległ takim złudzeniom - pisze pani Thompson w artykule zatytułowanym "Chwaląc braci Kaczyńskich".
Broni ona czystek w służbach specjalnych, uznając je za konieczne dla pozbycia się komunistycznych agentów z władz.
- W ciągu roku cały aparat bezpieczeństwa, w znacznym stopniu odziedziczony po czasach komunistycznych, został oczyszczony z rosyjskich i sowieckich agentów. Były piski i wrzaski, a wyznaczonego do tego zadania Antoniego Macierewicza demonizowano w lewicowo-liberalnej prasie. Zadanie jednak zostało wykonane, z korzyścią nie tylko dla Polski, ale i NATO, którego Polska jest członkiem - pisze Thompson.
Chwali ona także przeprowadzaną obecnie lustrację i potępia jej krytyków. Aprobująco porównuje ją do denazyfikacji w Niemczech po zakończeniu II wojny światowej i lustracji archiwów Stasi po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. "W Polsce dawno należało to zrobić" - pisze.
Podkreśla zarazem, że PiS opiera się skrajnym postulatom z nacjonalistyczno-prawicowego LPR, jak np. żądaniom wprowadzenia absolutnego zakazu aborcji.
- Przedstawiciel tej partii Roman Giertych chce, aby taki zakaz obowiązywał w całej Europie. Propozycje takie to przeszkody, które bracia Kaczyńscy muszą omijać, aby pozostać skutecznymi politykami - czytamy w artykule.
Autorka przemilcza jednak fakt, że LPR należy do koalicji rządzącej i że Giertych pełni stanowisko wicepremiera.
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 17:10, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Autorka przemilcza jednak fakt, że LPR należy do koalicji rządzącej i że Giertych pełni stanowisko wicepremiera.
Fakt czym się tu chwalić narodowym faszyzmem? albo gloryfikacją Lenina jak robił to jeden z kaczorów? żenada i dno.
BRAWO PiS BRAWO KACZOPRY !!!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:46, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Największa afera w dziejach polskiej służby zdrowia?!!
Prawie 300 osób, w tym szefowie dwóch wielkich firm produkujących leki i kosmetyki, ma usłyszeć zarzuty w największej aferze w dziejach polskiej służby zdrowia, do której szczegółów dotarli dziennikarze "Wprost", i o której informuje tygodnik na swojej stronie internetowej.
Medyczna afera-gigant zaczęła się od patologii w szpitalu w Radomiu - pisze "Wprost".
Zarzuty obejmują m.in. umieszczanie za łapówkę produktów na listach leków refundowanych, ustawianie przetargów, wypłacanie pieniędzy na podstawie fikcyjnych umów o dzieło, finansowanie lekarzom zagranicznych wycieczek w zamian za wypisywanie odpowiednich leków. - Obecnie aferę rozpracowują radomska policja i prokuratura, ale w najbliższych dniach zostanie powołana międzywojewódzka grupa dochodzeniowo-śledcza - mówi "Wprost" komendant główny policji Konrad Kornatowski. W tej sprawie podejrzanych jest na razie 19 osób, z czego dziewięć przebywa w areszcie. Podejrzanym zabezpieczono majątek - około miliona złotych - na poczet przyszłych kar. Jak ustalił "Wprost", na celowniku śledczych jest jeszcze prawie trzysta osób związanych ze służbą zdrowia.
Prokuratorzy i policjanci dysponują dowodami na to, że w nielegalnym procederze brali udział wysocy urzędnicy NFZ i Ministerstwa Zdrowia oraz członkowie zarządów dwóch dużych międzynarodowych firm - jedna produkuje leki, a druga wyroby medyczne (ich nazw nie podajemy ze względu na dobro śledztwa). W grę wchodziło ustawianie fikcyjnych przetargów. W zamian za łapówki urzędnicy resortu zdrowia i NFZ zobowiązywali się też lobbować na rzecz konkretnego koncernu i umieszczać jego produkty na liście leków refundowanych.
Szczegóły afery w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:51, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Powstała specjalna agencja rządowa, w której upychani są ludzie Andrzeja Leppera - pisze na swoich stronach internetowych tygodnik "Newsweek". Mowa o Polskiej Agencji Rozwoju Zasobów Ludzkich, powołanej przez minister pracy Annę Kalatę (Samoobrona).
Teoretycznie ta jednostka budżetowa ma realizować projekty z Europejskiego Funduszu Społecznego - to 11,5 mld euro na szkolenia zawodowe i edukację do 2013 r. Problem w tym, że premier do tej pory nie zatwierdził budżetu PARZL.
BRAWO PiS BRAWO KACZORY !!!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:57, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
gabree napisał: | Największa afera w dziejach polskiej służby zdrowia?!!
Prawie 300 osób, w tym szefowie dwóch wielkich firm produkujących leki i kosmetyki, ma usłyszeć zarzuty w największej aferze w dziejach polskiej służby zdrowia, do której szczegółów dotarli dziennikarze "Wprost", i o której informuje tygodnik na swojej stronie internetowej.
Medyczna afera-gigant zaczęła się od patologii w szpitalu w Radomiu - pisze "Wprost".
Zarzuty obejmują m.in. umieszczanie za łapówkę produktów na listach leków refundowanych, ustawianie przetargów, wypłacanie pieniędzy na podstawie fikcyjnych umów o dzieło, finansowanie lekarzom zagranicznych wycieczek w zamian za wypisywanie odpowiednich leków. - Obecnie aferę rozpracowują radomska policja i prokuratura, ale w najbliższych dniach zostanie powołana międzywojewódzka grupa dochodzeniowo-śledcza - mówi "Wprost" komendant główny policji Konrad Kornatowski. W tej sprawie podejrzanych jest na razie 19 osób, z czego dziewięć przebywa w areszcie. Podejrzanym zabezpieczono majątek - około miliona złotych - na poczet przyszłych kar. Jak ustalił "Wprost", na celowniku śledczych jest jeszcze prawie trzysta osób związanych ze służbą zdrowia.
Prokuratorzy i policjanci dysponują dowodami na to, że w nielegalnym procederze brali udział wysocy urzędnicy NFZ i Ministerstwa Zdrowia oraz członkowie zarządów dwóch dużych międzynarodowych firm - jedna produkuje leki, a druga wyroby medyczne (ich nazw nie podajemy ze względu na dobro śledztwa). W grę wchodziło ustawianie fikcyjnych przetargów. W zamian za łapówki urzędnicy resortu zdrowia i NFZ zobowiązywali się też lobbować na rzecz konkretnego koncernu i umieszczać jego produkty na liście leków refundowanych.
Szczegóły afery w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
onet.pl |
eh, nie powiem od kiedy rozmawiało się o tym i przy wódce, i w kolejce w poczekalni, i w ogóle ..... szkoda tylko, że dopiero teraz się za to biorą
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 10:39, 10 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Katowicka bezpieka bez tajemnic!!!
Tablice z 84 fotografiami najwyższych funkcjonariuszy bezpieki w Katowicach, ich biogramy i krótkie charakterystyki osobowe jeszcze do 19 kwietnia br. pozostaną na katowickim Rynku. To na Śląsku działali tacy "wybitni" funkcjonariusze bezpieki, jak Salomon Morel, Jan Kieres czy Jerzy Gruba. Jak podkreślają przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej, wystawa przypomina, że przeszłość nie należy tylko do tajnych współpracowników, ale przede wszystkim do osób, które często łamiąc prawo, działały jawnie.
Na umieszczonych na katowickim Rynku planszach znalazły się 84 twarze i biogramy najważniejszych oficerów lokalnego aparatu represji. Kluczem doboru prezentowanych przez IPN postaci była pełniona funkcja: wystawa przypomina szefów i naczelników poszczególnych wydziałów, śledczych WUBP w Katowicach, funkcjonariuszy SB, komendantów wojewódzkich MO, ich zastępców ds. SB.
Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach utworzono w końcu stycznia 1945 roku. To wtedy Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego przysłało do Katowic grupę 61 funkcjonariuszy, którym przewodził kpt. Józef Jurkowski. Ich zadaniem było stworzenie struktur UB w regionie. WUBP za siedzibę obrał sobie budynek, w którym jeszcze niedawno stacjonowało gestapo. "Przyjechałem do Katowic w styczniu 1945 roku organizować Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Miałem ze sobą 60 osób zabranych z Rzeszowa. Potrzeba mi było ludzi. Trzonu dostarczyło mi Zagłębie, ale to nie wystarczyło. Wiedziałem, że w kieleckim była szeroka partyzantka AL-owska, a ponieważ był ze mną Połowniak, posłałem do swojej wioski i on stamtąd ściągnął mi ok. 200 mało piśmiennych, ale najwierniejszych bojowców - AL-owców" - tak wspominał pierwsze dni w Katowicach Jurkowski. Kadry aparatu bezpieczeństwa w województwie śląskim (później katowickim i stalinogrodzkim) wywodziły się przede wszystkim spośród mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego i innych obszarów Polski centralnej.
Praca katowickiego WUBP, podobnie jak w innych województwach, opierała się na wydziałach, którym odpowiadały referaty w miejskich i powiatowych Urzędach Bezpieczeństwa Publicznego.
Do roku 1956 funkcję szefów katowickiego aparatu bezpieczeństwa sprawowało łącznie 8 funkcjonariuszy. Kilku z nich później otrzymało wysokie awanse: Józef Kratko został dyrektorem Departamentu IV MBP, Stefan Antosiewicz wiceministrem spraw wewnętrznych, a Franciszek Szlachcic piastował urzędy ministra spraw wewnętrznych i wicepremiera rządu.
Antosiewicz miał słynąć z szabrownictwa. "Szabrował z Ziem Zachodnich wszystko, co się dało - cenne obrazy, meble i porcelanę. Urządził sobie w ten sposób naprzód willę w Katowicach, później w Poznaniu, a teraz 6-cio pokojowe mieszkanie w Warszawie" - czytamy w "Za kulisami bezpieki i partii. Józef Światło ujawnia tajniki partii, reżimu i aparatu bezpieczeństwa". Z kolei Szlachcic miał wspominać, jak w 1956 roku otrzymał rozkaz niszczenia "wszystkiego co niepotrzebne". Tak znikło prawie 20 tys. teczek tajnych współpracowników.
Oprócz kadry kierowniczej na wystawie można znaleźć kilku szeregowych śledczych, o których wiadomo, że podczas dochodzeń dopuszczali się przestępstw. - Jeden z takich funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, Jan Kieres, kilkakrotnie karany był za niedozwolone metody stosowane przez niego podczas prowadzenia śledztw. W 1959 r. katowicki sąd wojewódzki skazał go za to na trzy lata więzienia - przypomniał Marcin Niedurny z katowickiego IPN. Wystawa przypomina też osobę Salomona Morela, zmarłego w tym roku w Izraelu byłego komendanta obozu UB w Świętochłowicach, któremu zarzuca się doprowadzenie do śmierci 1,5 tysiąca więźniów. "Komendant Morel wyróżniał się w szczególności w ten sposób, że rozbijał na współwięźniach taborety. W tym celu chwytał nogę od krzesła, podnosił je w górę, a następnie spuszczał na głowę, plecy, albo spuszczał na więźnia, gdzie popadło" - opisywał komendanta jeden z więźniów obozu.
Wśród twarzy bezpieki nie zabrakło byłego komendanta wojewódzkiej milicji, Jerzego Gruby, który dowodził pacyfikacją kopalni "Wujek", podczas której zginęło dziewięciu górników.
Na uwagę zasługuje m.in. postać Hipolita Duljasza, jednego z zastępców szefów katowickiej UB, o którym sam Jurkowski pisał, iż nadużywa władzy, brakuje mu dyscypliny, szasta majątkiem poniemieckim i dopuszcza się szabrownictwa. "Nie tylko nie zwalcza rozpalonym żelazem, a sam te rzeczy dopuszcza (meblowanie swojego i rodziny mieszkań), przez co pozwala szerzeniu dalszej demoralizacji" - czytamy. Dobre opinie szefa zbierał Wacław Dyszy, jeden z naczelników wydziałów UB, który miał kilkakrotnie kierować operacjami "przeciwko bandom, w rezultacie których likwidowano członków bandy i broń". Takim językiem określano żołnierzy NSZ. Wśród zastępców komendantów wojewódzkich MO ds. SB pozytywne opinie swoich przełożonych zbierał Edward Kasperski. Jego "zasługi" to walka z krzyżami w szkołach, wyeliminowanie "elementów klerykalnych" z kadr kierowniczych ZHP, pracował on też przy przygotowywaniu propagandowych materiałów telewizyjnych atakujących Kościół.
Z prezentowanych funkcjonariuszy jedynie Jan Kieres został skazany za swoje czyny, jeszcze przez komunistyczną władzę. Wobec kilkunastu osób postępowania zostały zawieszone, tylko kilku funkcjonariuszom postawiony został akt oskarżenia - wśród nich jest np. Józef Bik, który mieszkając w Szwecji, unika odpowiedzialności.
Marcin Austyn
Ludzie i struktury
Adam Dziurok, naczelnik oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Katowicach:
Niemożliwe jest pokazanie na wystawie wszystkich funkcjonariuszy, którzy działali nawet na tak niewielkim terenie, jakim jest województwo katowickie. Tu dokonaliśmy pewnego wyboru. Są tu nie tylko szefowie, ich zastępcy, lecz także naczelnicy wydziałów operacyjnych, oficerowie śledczy. Tak naprawdę niewielu brakuje. Chodziło o to, by została przedstawiona możliwie szeroka paleta funkcjonariuszy. Niekoniecznie kierowaliśmy się zasadą największego obciążenia czy przestępczych działań. Są tutaj też osoby wydaje się niezwiązane z bezpośrednimi represjami. Jeśli ktoś był naczelnikiem wydziału UB obserwacji czy techniki operacyjnej, też jest tu pokazany, wyciągnięty z "trzeciego szeregu". Ponadto przygotowujemy informator personalny obejmujący blisko 700 funkcjonariuszy, ale i on będzie obejmował tylko kadrę kierowniczą. O ile na wystawie skupiamy się na strukturach wojewódzkich, to w informatorze podejmiemy temat struktur powiatowych. Przygotowujemy się też do pokazania podobnej wystawy w Częstochowie (jesienią tego roku) i w Bielsku-Białej (na początku przyszłego roku).
Zapamiętajmy te twarze
Andrzej Sikora, szef katowickiego IPN:
John Fitzgerald Kennedy mówił "Przebaczaj swoim wrogom, ale nigdy nie zapomnij ich twarzy". W sytuacji, kiedy opinia publiczna ogniskuje się na tajnych współpracownikach, trzeba pamiętać, że TW występują mimo wszystko jako ci, którzy są na dole systemu opresji. Ci, którzy ten system tworzyli i byli w nim zaangażowani "po uszy", łamiąc niejednokrotnie nawet ówczesne socjalistyczne prawo, to są ci, których twarze można zobaczyć na naszej wystawie. Na pewno nie ma tu ludzi, którzy byli niewinni w moralnym sensie tego słowa. Część z nich to ludzie, którzy popełniali przestępstwa, chociażby Salomon Morel, który "uciekł" przed sprawiedliwością. Na pewno byli to ludzie, którzy działali aktywnie w tym systemie i nie możemy o tym zapomnieć.
not. MA
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 20:56, 10 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Resort skarbu: wielki pościg za dłużnikami!!!
Resort skarbu zaczyna ścigać dłużników. Od początków prywatyzacji inwestorzy nie zapłacili skarbowi państwa prawie 700 milionów złotych. Dlatego w ministerstwie powołano specjalny zespół, który zajmuje się ściąganiem należności.
Szef zespołu do spraw kontroli prywatyzacji Grzegorz Janas powiedział IAR, że część zaległości pochodzi z początku lat 90., dlatego uda się odzyska prawdopodobnie niewiele ponad 200 milionów złotych.
Grzegorz Janas podkreślił, że poprzednie kierownictwa resortu nie wykazywały odpowiedniej inicjatywy, aby odzyskać pieniądze. Zaznaczył, że kiedy resort skarbu zaczął działać bardziej zdecydowanie, dłużnicy w wielu wypadkach sami zaczęli interesować się zwrotem pieniędzy.
Wiceminister skarbu Michał Krupiński zaznaczył, że zadaniem zespołu jest nie tylko odzyskiwanie należności, ale też pomoc w wypracowaniu dobrego modelu prywatyzacji. Podkreślił, że kilka propozycji zespołu już jest w fazie prac legislacyjnych.
Lista dłużników skarbu państwa jest długa, znajduje się na niej bowiem około 700 przedsiębiorstw i osób prywatnych.
-))) WIADOMO KTO PRYWATYZOWAL . -)))
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 10:53, 11 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
"GP": twórca Polsatu agentem SB
"Gazeta Polska": Właściciel i twórca Polsatu Zygmunt Solorz minął się z prawdą, twierdząc, że nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa - wynika z raportów SB. Tygodnik dotarł do teczki Solorza.
Według zawartych tam informacji, w latach 1983-1985 Zygmunt Solorz był agentem wywiadu PRL.
Jak wynika z notatki esbeka, Solorz doniósł na osoby związane z "Solidanością", przemycające do Polski farbę drukarską. Jednym z powodów zaprzestania współpracy SB z przyszłym właścicielem Polsatu było zainteresowanie nim niemieckiej policji i związana z tym groźba dekonspiracji. Pierwsze doniesienia o współpracy Solorza z SB pojawiły się w listopadzie. Informowały o tym m.in. program "Misja specjalna" w TVP oraz "Nasz Dziennik". Zygmunt Solorz zdecydowanie zaprzeczył tym informacjom i podał obie redakcje do sądu. W wydanym 17 listopada 2006 r. oświadczeniu właściciel Polsatu stwierdził, że zobowiązanie do współpracy podpisał, ale zrobił to pod wpływem szantażu. Podkreślał, że nikogo nie zadenuncjował i nie przekazał nigdy żadnego raportu.
Tymczasem z informacji zawartych w aktach IPN wynika, że Solorz był przeszkolonym agentem, w pierwszym okresie współpracy uznawanym przez SB za wartościowe źródło informacji. Współpraca z SB pomogła mu w przynoszącej duże zyski działalności gospodarczej - pisze "Gazeta Polska".
Zachowane akta Solorza w IPN opatrzone nazwą "Karta kieszeniowa »Jacket« nr 9468, spraw o kryptonimie »Zeg«" liczą 88 stron. Wynika z nich, że został on zwerbowany 18 października 1983 r., jego oficerem prowadzącym został Zbigniew Poławski. Miał dostarczać funkcjonariuszom informacje dot. Polskiej Misji Katolickiej w Monachium, środowiska Radia Wolna Europa oraz o bawarskim komitecie "Solidarności". Przeszedł też specjalne szkolenie. Zachowały się raporty z kilku spotkań Solorza z oficerami prowadzącymi go już jako agenta.
W czerwcu 1985 zakończono współpracę z "Zegiem". Jednym z powodów było to, że "Zegiem" zainteresowała się zachodnioniemicka policja, która przeszukała jego mieszkanie, co groziło dekonspiracją.
Historycy, którzy zapoznali się z teczką Solorza mówią, iż na podstawie zgromadzonych w niej dokumentów należy uznać za bezsporny fakt jego współpracy z SB. Nie można jednak określić jego rzeczywistej przydatności. Wiadomo, że nie pobierał wynagrodzenia za współpracę.
Zawartość teczki Zygmunta Solorza publikuje we fragmentach "Gazeta Polska" w wydaniu papierowym, w południe ukaże się także stronie internetowej tygodnika.
onet.pl
-))))))))) NO I TE OBIEKTYWNE MEDIA PRYWATNE POWSTALE W POLSCE PO 89 ROKU , KRYTYKUJACE KACZOROW TOTALNIE ZA WSZYSTKO , BOJACE SIE ICH, DAJACE ETATY RODZINIE PREZIA MAGISTRA......!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 14:03, 11 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Dlaczego profesorowie boją się inteligencji
Opór przeciw lustracji byłby taki sam, niezależnie od kształtu ustawy. Nie dostrzegam w nim impulsu moralnego. Widzę tylko lęk - mówi w wywiadzie dla DZIENNIKA Zdzisław Krasnodębski, socjolog i filozof społeczny.
Paweł Paliwoda: Czy istnieje grupowy interes polskiej inteligencji?
Zdzisław Krasnodębski: Ponieważ opisem inteligencji zajmuje się z reguły sama inteligencja, w materii tej powstały pewne mity. Jednym z nich jest twierdzenie, jakoby inteligencja i intelektualiści realizowali nie swoje partykularnie interesy, ale interes całego społeczeństwa czy wręcz ludzkości. Uznawano, że inteligencja jest specyficzną grupą, która nie ma grupowych interesów i dysponuje szczególnym dostępem do prawdy. Inne grupy w społeczeństwie reprezentują wyłącznie partykularne interesy – inteligencja zaś to, co ogólne. Tylko inteligencja może być strażnikiem uniwersalnych wartości ponadgrupowych.
Inteligencja postrzega się jako „umysły krytyczne”, terapeuci usuwający ze społeczeństwa partykularne ideologie i stereotypy?
Tak. W związku ze swoim uprzywilejowanym dostępem do prawdy terapeuci ci potrafią dostrzegać procesy i zjawiska dla innych rzekomo niejawne. Mit inteligencji pojawił się w czasach, gdy modna stała się idea „postępu”. Dlatego inteligenckość często była i jest przedstawiana jako postawa postępowa, ponadgrupowa, ponadlokalna, ponadnarodowa.
Ale to przecież prawda, że polska inteligencja odegrała ważną rolę w walce o lokalną, narodową niepodległość.
W Polsce intelektualiści i inteligencja odegrali rzeczywiście pożyteczną rolę, ale w znaczeniu przeciwnym. Jako grupa walcząca o interesy lokalne i narodowe. W tej opowieści inteligencja odegrała rolę pozytywną jako warstwa państwowotwórcza, elita narodowa – choćby w okresie po powstaniu styczniowym, w kresie międzywojennym czy w powstaniu warszawskim.
Czy zachowała tę funkcję po 1945 roku?
W okresie II wojny światowej i tuż po niej tradycyjna inteligencja w znacznej mierze została zniszczona przez obydwu okupantów albo wyemigrowała. Władze komunistyczne powzięły zamysł stworzenia w jej miejsce nowej inteligencji. Tak zwanej pracującej... ...miała być i pożyteczna, i pracująca, i miała zrywać z etosem inteligencji tradycyjnej. Miała być wyłącznie lewicowa, postępowa i – jak pan powiedział – krytyczna. To nie znaczy, że tych cech nie miewała inteligencja przedwojenna. Rys krytyczny wobec tradycyjnego polskiego konserwatyzmu był widoczny już przed wojną. Po 1945 roku komuniści chcieli w sposób zasadniczy zmienić sposób rekrutacji do warstwy inteligenckiej. Socjolog Józef Chałasiński jeszcze przed wojną pisał o potrzebie rozbicia inteligenckiego „getta”. „Inteligencja pracująca” powstała na polityczne zamówienie jako produkt dający się kontrolować od momentu swoich narodzin.
W jakim stopniu udało się to polityczne zamówienie zrealizować?
Nowa inteligencja miała przejąć od swojej poprzedniczki funkcje opiniotwórcze. W jakim stopniu to się udało? Gdy patrzymy na to, co stało się w 1989 roku i później, widzimy skutki tamtej operacji z lat 40. i 50. Ruch szeroko rozumianej opozycji demokratycznej w latach 70., jego rola w upadku komunizmu w Polsce są, oczywiście, nie do przecenienia. To były momenty, gdy etos prawdziwie niepokornego inteligenta rzeczywiście ożywał w PRL.
Po 1989 roku opozycjoniści znaleźli się u władzy. Czy wówczas etos niepokornych z czasów PRL pomagał w budowie nowoczesnego państwa?
Wówczas ujawniło się kilka słabości myśli opozycyjnej. Była to choćby słaba znajomość zagadnień ekonomicznych i często myślenie w kategoriach gospodarki socjalistycznej, co potem zostało zastąpione uproszczonym, dogmatycznym liberalizmem. Jeszcze ważniejszy był brak świadomości, że należy rozpoczynać budowę nowego, suwerennego państwa - że nie da się tylko lekko reformować instytucji, które pozostały po PRL. A na procedurach legislacyjnych i budowie instytucji dawna opozycja znała się bardzo słabo. Kompensowała tę niewiedzę roszczeniem do wyjątkowej, uprzywilejowanej pozycji moralnej. Bardzo szybko okazało się, że zarówno w gospodarczej ignorancji, jak i ogromnej porcji pychy kryło się wielkie niebezpieczeństwo. Tym bardziej że nie była przyzwyczajona do różnorodności opinii i wolności słowa. Wkrótce doszło do monopolizacji dyskursu publicznego przez lewicowo-liberalny odłam dawnej opozycji.
Jaką rolę odegrały w tym procesie środowiska akademickie?
Po 1989 roku na uniwersytetach nie było żadnej reformy. Wszystkie mechanizmy obronne, jakie uniwersytety wytworzyły w czasach Peerelu - a które umożliwiały im współżycie z systemem i jednocześnie zachowanie pewnej autonomii - po 1989 roku powodowały sytuację coraz bardziej patologiczną. Blokowały jakiekolwiek zmiany w szkolnictwie wyższym. Pod naciskiem rzeczywistości zmieniały się różne obszary życia i warstwy społeczne. Dzisiejsza inteligencja akademicka jest najmniej zmienioną grupą społeczną, wciąż działającą według dawnych wzorów, w ramach niemal tych samych instytucji. Pegeery upadły, a instytucje akademickie w znacznej mierze przetrwały w formie skamieliny PRL. Częściowo uległy komercjalizacji - niestety, mającej często znamiona korupcyjne.
Czy to „pegeeryzacja” części uniwersytetów powoduje dziś, że senaty niektórych z nich piszą listy otwarte przeciw lustracji w tym środowisku?
To, że wiele instytucji szkolnictwa wyższego przetrwało w formie niezmienionej, sprawia, że ciągle jest za mało konkurencji, że nic nie zmusza do podniesienia naukowego poziomu i zwiększenia efektywności, przynajmniej w naukach społecznych i humanistycznych. Polska Akademia Nauk jest realsocjalistycznym zabytkiem, porównywalnym z Pałacem Kultury. Na przykład jej odpowiednik NRD-owski został natychmiast zlikwidowany po upadku muru berlińskiego. Chodząc dziś po Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, uświadamiam sobie, że do dziś są tam trzy wielkie instytuty socjologiczne zatrudniające po 60-70 osób. Taka sytuacja jest na Zachodzie nie do pomyślenia. Jak wygląda tu efektywność pracy? W Polsce są to instytucje strukturalnie socjalistyczne. Niechęć do zmian ma w tych kręgach również czysto instytucjonalne podłoże.
Czy dostrzega pan tutaj jakieś pozytywne tendencje?
Gdy włączam teraz telewizor i widzę na ekranie znanego specjalistę od demokracji - dawniej młodego sekretarza organizacji partyjnej na Wydziale Socjologii i Filozofii UW - pouczającego społeczeństwo, jak należy budować system wielopartyjny, myślę, że coś z systemem edukacji w Polsce jest nie w porzdku.
To prawda, że dzisiaj tacy ludzie nie są już tak bezczelni i natarczywi jak jeszcze kilka lat temu, ale nigdy nie musieli się odnieść do swojej przeszłości. W PRL uniwersytety miały pewną niezależność. Zwłaszcza pod koniec lat 70. coraz wyraźniejsze było oddzielenie nauk społecznych od ideologii komunistycznej.
Część pracowników uniwersyteckich odpłynęła do tworzonej przy KC PZPR akademii i innych tego rodzaju przybytków. Ale nie wszyscy. Pozostali także ubecy. Każdy wydział miał, jak przypuszczam, swego opiekuna, z którymi kontaktowali się dziekani czy dyrektorzy instytutów.
Poza tym funkcjonowały wydziałowe organizacje partyjne oraz komunistyczne związki zawodowe, które czuwały nad odpowiednim dobrem kadr. Wszyscy ci ludzie działający w tych organizacjach przetrwali bez szwanku przemiany 1989 roku. Co z książkami, które pisali? Zawsze się zastanawiam, czy dzisiaj myślą bez wstydu o swoich ówczesnych produktach.
Słyszałem, że przed paru laty została w Polsce przeprowadzona operacja czyszczenia bibliotek. W pierwszej chwili skojarzyły mi się z tym - uwzględniając proporcje - praktyki stosowane po wojnie w Niemczech przez profesorów chcących ukryć swą nazistowską przeszłość. W pewnym sensie jest to zafałszowanie historii. Dzisiaj dostępne są albo poprawione ich wydania, albo niektóre „dzieła” są przemilczane, pomijane przez ich autorów nawet w spisach publikacji.
Czy stopień pegeeryzacji jest zbliżony we wszystkich naukach społecznych?
Nawet w PRL istniały zasadnicze różnice między dyscyplinami. Gdybym miał to oszacować, powiedziałbym, że zapewne 25 proc. produkcji socjologów z czasów PRL zachowuje wartość naukową. Reszta nadaje się na śmietnik. Być może lepiej jest na wydziałach historycznych. Ale były wydziały, które produkowały rzeczy w 99 procentach kompromitujące – na przykład wydziały politologii, które w gruncie rzeczy szkoliły politruków, a nie naukowców.
Po 1989 roku ocena sytuacji jest trudniejsza, ale nie przypadkiem wydział nauk politycznych na UW do dziś stanowi twierdzę SLD. Nie ulega przy tym wątpliwości, że nauki społeczne i humanistyczne ciągle nie są na miarę naszych potrzeb i możliwości. Chciałem ostatnio uzupełnić wiedzę o procesach prywatyzacyjnych w Polsce.
Szukałem prac ekonomicznych pisanych z różnych perspektyw. I co? I nic. Nie ma. A przecież każdy uniwersytet ma wydział ekonomiczny. Czym zajmują polscy ekonomiści, skoro tak zasadniczy na Polski proces pozostał w gruncie rzeczy nieopisany?
Czy istnieje wśród inteligencji moda na antykaczyzm?
Oczywiście, że istnieje. Skąd się bierze? Z poczucia zagrożenia i z kompleksów. Wiele grup inteligenckich doskonale czuło się w III RP. Nie tylko miało poczucie przynależności do opniotwórczej elity, lecz także po krótkim okresie pauperyzacji szybko zaczęło się bogacić.
Mam na myśli choćby tych nauczycieli akademickich, którzy stworzyli prywatne szkoły lub na nich wykładali, pozostając przy tym wpływowymi interpretatorami rzeczywistości. Istnieje też w części polskiej inteligencji takie pojmowanie nowoczesności i europejskości, które sprawia, że wstydzi się ona polskości. Wydaje im się, że myślenie i mówienie o sprawach Polski w kategoriach suwerenności jest przejawem prowincjonalności i zacofania.
Gdy pojawia się rozbieżność ocen między rządem polskim a władzami Unii Europejskiej, większość intelektualistów jest z góry po stronie Unii. Do tego dochodzi poczucie zagrożenia i lęku w związku ze sprawą uwikłania w komunizm. Te środowiska przeszły nad sprawą rozliczeń z PRL do porządku dziennego. Spuściły zasłonę milczenia nad przeszłością i wygodnie funkcjonowały w takiej rzeczywistości, jaką współtworzyły po 1989 roku.
Skąd taka postawa? Nie da się oprzeć wrażeniu, że środowiska akademickie były bardzo łagodne w ocenie postkomunistów.
Ostatnio wypowiedzi Józefa Oleksego przypomniały nam, kim są postkomuniści, kim naprawdę jest Aleksander Kwaśniewski. Kwaśniewski był bardzo popularny wśród polskiej inteligencji akademickiej. Dlaczego? Bo uosabiał jej marzenia i wyobrażenia o wielkim świecie, a zarazem był gwarantem puszczenia dawnych grzechów w niepamięć i możliwości dorabiania na boku. Widzę bardzo podobny mechanizm w polityce i w życiu akademickim III RP. Tendencję do tworzenia dobrze wyglądającej fasady pseudonowoczesności bez gębokich zmian i rozliczenia się z przeszłością. Sprawa oświadczeń lustracyjnych to pierwsze wyzwanie po 1989 roku dla środowisk akademickich, aby zmierzyć się z prawdą o sobie.
Środowiska akademickie przeciwne lustracji w szkolnictwie wyższym podnoszą argument, że podstawa prawna, na mocy której jest ona przeprowadzana, to legislacyjny bubel.
Nie brzmi to wiarygodnie. Krytycy mówią o wadliwej nowelizacji ustawy lustracyjnej, która wprowadziła obowiązek składania oświadczeń. Przedtem twierdzili jednak, że bez oświadczeń ruszy lawina kafkowskich procesów, w których ludzie odnotowani w zasobach IPN jako TW będą musieli dowodzić swojej niewinności. Myślę więc, że opór przeciw lustracji byłby taki sam, niezależnie od kształtu ustawy.
Nie dostrzegam w nim impulsu moralnego. Widzę tylko lęk. Obecna sytuacja zdaje się wskazywać , że stan inteligencji akademickiej jest dużo gorszy, niż myślałem w przeszłości. Bardzo znamienna jest tutaj reakcja na sprawę arcybiskupa Stanisława Wielgusa, osoby nie tylko duchownej, ale także naukowca. Został zwerbowany w obydwu rolach. Był stypendystą Fundacji Humboldta. Podobnie jak ja.
Jeżeli arcybiskup Wielgus mówi dzisiaj, że podpisał zobowiązanie do współpracy i odbył szkolenie po to, aby wyjechać na stypendium, rzuca tym samym cień podejrzenia na innych stypendystów tej fundacji. Istnieje w Polsce Stowarzyszenie Stypendystów Fundacji Humboldta. Ale w tej sprawie nie zabrało głosu.
Dlaczego? Przecież to jego członkom, to innym dawnym stypendystom powinno zależeć na wyjaśnieniu przeszłości, skoro publicznie pojawia się sugestia, że ceną za zgodę władz PRL na wyjazd było szpiegowanie kolegów za granicą i w kraju. Podobnie rzecz się ma ze stypendystami Fundacji Fulbrighta. Należeli do nich Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka, którzy także podpisywali jakieś zobowiązania.
W Polsce są tysiące stypendystów obydwu fundacji. Dlaczego jedyne, co od nich można dziś usłyszeć, to protesty przeciw składaniu oświadczeń lustracyjnych? A nie wezwanie do tego, aby te sprawy zostały wyjaśnione. Pana to nie dziwi?
Nie wiem, jaka była rzeczywista skala współpracy z SB w tych środowiskach. Ale chyba powinniśmy to wiedzieć.
Zastanawiam się, jak czuje się ktoś, kto kiedyś zgodził się na współpracę i donosił. Ile takich ludzi aspiruje - tak jak ksiądz Michał Czajkowski - do roli wychowawców młodzieży, narodu, ilu występuje w roli komentatorów polskiej demokracji i oburza się na „kaczyzm”. Do niedawna sądziłem, że tego rodzaju moralne „potknięcia” były w tym środowisku wyjątkiem. Dzisiaj zastanawiam się, czy nie była to reguła.
Był w polskiej debacie publicznej moment, gdy środowiska „Gazety Wyborczej”, „Polityki” czy „Przeglądu” stały się mniej słyszalne. Czy teraz na naszych oczach dochodzi do ich triumfalnego powrotu?
Już w ubiegłym roku zapowiadano bunt na uczelniach. Wtedy nie udało się go zorganizować. Obecnie mamy próbę mobilizacji sił liberalnej lewicy poprzez szerzenie w środowiskach polskiej inteligencji - lekarzy, prawników, dziennikarzy, nauczycieli akademickich - lęku przed rzekomym autorytaryzmem braci Kaczyńskich. Bardzo aktywna jest tutaj „Gazeta Wyborcza” i sieroty po Unii Wolności - ludzie, którzy tworzyli elitę polityczną III RP. W jakimś sensie jest to walka o odzyskanie rządu dusz.
Z góry zresztą skazana na niepowodzenie, bo jest ono możliwe tylko w systemach niedorozwiniętej demokracji, gdzie jedna z grup ideowo-politycznych jest w stanie uzyskać bezwzględną dominację w tworzeniu i promocji idei. Potrzeba umysłowych proroków czy guru - to jest dzisiaj świadectwo zacofania. Usiłuje się wpływać na opinię publiczną za granicą, strasząc maccarthyzmem lub narodowym bolszwizmem w Polsce - Adam Michnik miał właśnie wykład w Princeton na ten temat, Wiktor Osiatyński pisał o tym w "New York Times", a Jan Winiecki w "Financial Times".
Stwarza się wrażenie, że cały świat zapiera dech w obliczu szerzącego się w Polsce narodowego bolszewizmu. W kraju wizja masowych czystek ma wywołać w środowiskach inteligenckich poczucie zagrożenia czy wręcz paniki. Odtrutką na niszczycieli Rospudy i prześladowców inteligencji ma być wspólnota ponadlokalna, ponadnarodowa. Internacjonalizm, ekologia i feminizm - odpowiedzią na maccarthyzm Kaczyńskich i Dorna.
Czy na wprowadzenie nowoczesnej formuły rządzenia i prowadzenia sporów publicznych ma szansę Platforma Obywatelska?
Platforma jest formacją tak bezbarwną, że trudno mi o niej cokolwiek powiedzieć. Dostrzegam mankamenty obecnej ekipy rządzącej. Ale nie spodziewam się niczego pozytywnego po PO i Donaldzie Tusku. Przyjście do władzy Platformy i LiD-u oznaczałoby regres. Uczelnie na pewno by odetchnęły - na kilka lat.
Procesu ujawniania prawdy o przeszłości nie da się jednak zatrzymać. Nikt rozsądny nie twierdzi oczywiście, że w zasobach IPN jest cała prawda o rzeczywistości. Ale ich otwarcie inicjuje pewien proces. Jego składnikiem powinna być w niektórych wypadkach procedura sądowa, epilog zaś dopiszą historycy.
Platforma opowiadała się za lustracją i miała w tej sprawie dużo bardziej radykalne pomysły niż PiS. Dzisiaj, słuchając Bronisława Komorowskiego krytykującego „radykałów lustracyjnych przy władzy”, mam wrażenie, jakby to mówił ktoś z polityków SLD. Jeżeli tak dzisiaj wypowiada się czołowy polityk PO, to już zupełnie nie wiadomo, jaką właściwie wizję Polski ma ta partia.
Powrót do Polski Kwaśniewskiego? Wszystko to przebiegało dużo sprawniej i dokonałoby się znacznie wcześniej, gdyby inteligencja pozostała wierna swemu dawnemu przedwojennemu etosowi. Niestety, nie mamy takich elit jak w roku 1918, gdy tworzyła się II RP, nie mamy tamtej inteligencji, lecz tylko tę stłamszoną i upodloną w Peerelu, która nie ma odwagi spojrzeć w lustro i dokonać samooczyszczenia.
Zdzisław Krasnodębski, socjolog i filozof społeczny, w latach od 1976 do 1991 wykładał socjologię teoretyczną i filozofię społeczną na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1995 profesor Uniwersytetu w Bremie, a od 2001 także Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Napisał m.in. „Demokracja peryferii” (2003, 2. wydanie 2004), „Drzemka rozsądnych” (2006), „Zmiana klimatu” (2006)
dziennik.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 14:04, 11 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Macierewicz: Rosja kontrolowała polski wywiad
Antoni Macierewicz broni się przed zarzutami PO, że sposób, w jaki rozwiązano WSI naraził polskie państwo na zagrożenie. Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego ujawnił, że odnaleziono nowe dokumenty, które pokazują, jak WSI było kontrolowane przez Rosjan. Dokumenty mamy poznać jutro.
Odnalezione dokumenty pochodzą z lat 80-tych. W radiowych "Sygnałach Dnia" Macierewicz powiedział, że ich część pokaże jutro sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Wszystkie będą opublikowane w "najbliższych miesiącach, w drugim raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Według Macierewicza "są całe tomy pokazujące jak składano meldunki, jak przekazywano Rosjanom agenturę. M.in. w jednym z krajów zachodnich 20 agentów, którzy zostali zdobyci przez ludzi z drugiego zarządu sztabu generalnego, zostało przekazanych do GRU".
dziennik.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 14:25, 11 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Teczka :
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 21:38, 11 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Prawnicy za darmo dla najuboższych
Wybrane w konkursach organizacje prawnicze będą odpowiedzialne za zapewnienie najuboższym bezpłatnej pomocy prawnej. O projekcie ustawy, która ma pomóc najmniej zarabiającym w korzystaniu z usług prawników - profesjonalistów, mówił dziś minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Minister Ziobro chce, by darmową pomoc prawną uniezależnić od państwa. Jedynym państwowym organem włączonym w system będzie Krajowa Rada Pomocy Prawnej. Wybierze ona w każdym powiecie organizacje, które później zajmą się poradami dla najuboższych.
Pomocy prawnej gorzej sytuowanym będą udzielać profesjonaliści - radcy prawni, adwokaci. Będą przede wszystkim doradzać w sprawach, które nie wymagają interwencji sądu.
Z darmowej pomocy prawnej będą mogły korzystać te osoby, którymi opiekuje się pomoc społeczna.
dziennik.pl
BRAWO KACZORY !!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 12:08, 12 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kolejni sędziowie piłkarscy zatrzymani!
Wrocławska policja zatrzymała kolejnych sędziów piłkarskich w związku z toczącym się śledztwem dotyczącym korupcji w futbolu. W Szczecinie zatrzymano byłego arbitra pierwszoligowego Piotra S. oraz byłego sędziego drugiej ligi Marcina P.
O zatrzymaniu sędziów poinformował w czwartek Leszek Karpina, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu: "Sędziowie jeszcze dzisiaj powinni zostać dowiezieni do Wrocławia, gdzie zostaną przesłuchani".
Dotąd w związku z toczącym się śledztwem zatrzymano i postawiono zarzuty korupcyjne oraz działania w zorganizowanej grupie przestępczej ok. 70 osobom - sędziom i działaczom sportowym, w tym członkowi zarządu PZPN Witowi Ż.
Jednym z głównych podejrzanych jest Ryszard F. - "Fryzjer". Temu futbolowemu działaczowi zarzuca się kierowanie grupą przestępczą, zajmującą się "ustawianiem" meczów piłkarskich. F. został zatrzymany i aresztowany w czerwcu 2006 r.
Według wrocławskich prokuratorów, F. kierował działającą od 2000 do 2003 roku grupą przestępczą; nakłaniał, pośredniczył i wręczał łapówki różnym osobom, w tym sędziom piłkarskim i obserwatorom PZPN. Miał w ten sposób wpłynąć na wyniki kilkudziesięciu meczów w I, II i III lidze.
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 12:09, 12 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Rząd chce zlustrować generałów i pułkowników
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Franciszek Gągor, a nawet były szef jednostki GROM generał Roman Polko będą podlegać lustracji. Projektem, który ją umożliwi, zajmie się sejmowa komisja obrony. Zlustrowani mieliby być wszyscy generałowie i pułkownicy WP - dowiedział się dziennik.pl.
"Inicjatywa lustracji pułkowników i generałów wyszła od strony rządowej" - powiedział dziennikowi.pl poseł Michał Jach, odpowiedzialny w komisji za zmiany w tzw. ustawie pragmatycznej, regulującej zasady służby w wojsku. Zapytany przez dziennik.pl, czy bezpośrednio od ministra obrony narodowej Aleksandra Szczygły, odpowiedział: "Tak. To minister jest odpowiedzialny za zmianę ustawy pragmatycznej, a lustracja jest jednym z jej elementów".
Zdaniem posła, pomysł lustracji oficerów w wojsku zdobędzie większość w sejmowej komisji obrony narodowej. Jeśli tak się stanie, czeka go potem jeszcze długa droga w Sejmie i Senacie. Na koniec swój podpis musi złożyć prezydent. Dopiero wówczas dojdzie do lustracji.
Pytany o projekt rzecznik ministra obrony narodowej, Jarosław Rybak powiedział jedynie, że Szczygło jest za granicą na spotkaniu Grupy Wyszechradzkiej i w tej chwili nie ma z nim kontaktu - nie będzie więc na razie żadnego komentarza do sprawy.
Informacją o tym, że dzisiaj pod obrady komisji trafi projekt lustracji generałów i pułkowników, zaskoczeni byli członkowie sejmowej komisji obrony narodowej, którzy dowiedzieli się o tym od dziennika.pl.
Projekt zakłada, że wszyscy generałowie i pułkownicy musieliby złożyć oświadczenie, że od 22 lipca 1944 roku do 31 lipca 1990 roku nie pracowali, współpracowali i nie byli tajnymi agentami służb bezpieczeństwa organów PRL.
W wojsku polskim jest obecnie 154 generałów i 26 329 oficerów. Około 4-6 tysięcy z nich to pułkownicy.
To jednak niejedyne zmiany, o których będą rozmawiać posłowie sejmowej komisji obrony narodowej. Poprawki do rządowego projektu ustawy pragmatycznej zakładają również zaostrzenie przepisów antykorupcyjnych. Chodzi o to, by żołnierz, który w jednostce odpowiadał za przetargi, nie mógł później - już jako cywil - pracować w firmie, z którą załatwiał interesy. Taki zakaz obowiązywałby przez trzy lata.
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|