Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Gen ? proszę wejść!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 8:32, 22 Lis 2008    Temat postu:

Niestety Esprit, wierzę w ewolucję i to Darwina!
1. Jeżeli zmienia się coś w genotypie dowolnego osobnika, w miejscu, które nie jest ?martwe? czynnościowo, to jest on już inny. Najczęsciej jest to choroba, co nie służy osobnikowi, ale może skutkować inaczej, podnieść jego walor. Z reguły zmiana w genotypie musiałaby być na tyle skuteczna, że nie zakłóciłaby wszystkich funkcji genu, którym służyl stary układ. W ten sposób możesię zmienić jedynie osobnik, a nowy gatunek się nie wytworzy zważywszy że tą cechę musi przekazać w komórce macierzystej, która nie musi się powielić, a jedynie być przeszkodą. Niemniej jest to możliwe.
2. A więc niedźwiedź, gdyby był zmuszony nie uprawiać swojego "zawodu" (nie być takim, jakim jest, i więcej przebywał w wodzie, to ... może stałby się wielorybem. A z tymi znianami i tak by nie ucelował w identyczność czy nawet gatunek dzisiejszych wielorybów. A czemużby nie! No bo skąd ssaki znalazły się w wodzie i na ląd nawet nie myślą wyłazić? Czyli środowisko wpłynęło na to, że nieprzystosowany osobnik z pokolenia na pokolenie przybiera, pozostawia sobie odpowiedniejsze cechy, a pozbywa się starych. I to musi mieć wpływ na układ genetyczny, na powielanie w większości tych lepszych przypadków, na lepsze czy dokładniejsze powielanie się tych układów genowych, które przystosowują zwierzę czy roślinę do aktualnych warunków, nadają rozpęd ewolucyjny i nawet chociaż niedoładne, dają wiele innych możliwości. Mam tu na myśli epokę dinozaurów, czy ssaków, czy słoni, z których to gatunków słoni pozostału dwa, które się przystosowały do dzisiejszych warunków epoki kenozoicznej.
3. Zastanawia mnie, a zaczęło to się od doliny Rozpudy, od tych łąk na Rozpudą z reguły podmokłych, a dziś zarośniętych i nieuprawianych, o których "dziewictwo tak zaciekle walczyli "naturyści" w środku zimy.
No bo mieli rację! Głównie na ugorze, w ostępach leśnych jest tyle roślin nietypowych, znaczy jest tyle roślin odmiennych pewnymi cechami jak na przykład w ogódku odkryta malina bezkolcowa! A skąd się ona wzięła? No bo przypadków niewłaściwego pwoielania się genów, nawet na metrze kwadratowym można powiedzieć, że są miliony. Praktycznie można powiedzieć, że każdy egzemplarz przyrody ma jakieś odstępstwa! Jednak to nie ma szans powielania się. To się nie powiela, chociaż jak u maliny bezkolcowej nawet bez-kolce się nie mogą powielić. Ot Taki wybryk przyrody, że osobnik jak ludzki "albinos" nie musi mieć dzieci albinosów na przykład. Malinę jedynie można rozsadzać, powielać przez sadzonki, czyli cechę nabytą przez rośliny i to bardza, a bardzo dawno, w tym celu! Nasilna maliny bezkolcowej dają maliny kolcowe i już!
Tak samo na byłych łąkach nad Rozpudą ginei pewien storczyk. (miodownik krzyżowy). I wcale przyczyną jego zagłady nie będzie żadem most czy wiadukt! A to, że przystosował się do pewnych zapylaczy, pewnych owadów, którym wisi czy będzie nad storczykami most, czy go nie będzie. a który też ginie. który jest niszczony przez opryski. A ekolodzy nie chcą ani mostu, ani zastępować owadów. Miodownik się nie zmieni, malina też się nie powieli poprzez nasiona. Ale bywa, że pewna cecha pewnej rośliny się powieli. I idzie sobie przez ostępy pewien biolog, pewien botanik i znajduje, że w pewnym miejscu rośnie coś nowego, coś odmiennego , jakiś nowy gatunek. I sensacją! Tamtędy chodzić nie wolno, nawet patrzeć na toto, nie niszczmy przyrody! I takich wybryków, że coś kiedyś da następny krok ewolucji, ale z reguły jest to raczej tylko wybryk przyrody.
Esprit Nie ądźmy malkontentami! W jeden rok czy nawet jedno życie tego na pewno nie zauważymy! Nie jesteśmy w stanie przeżyć chociażby jednej epoki istotniejszych zmian przyrodniczych, a tym bardziej genowych na Ziemi.

Ps. Napiszę w przyszłości coś na temat ewolucji organizmów w "Ziemi od... do ..."
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 0:40, 23 Lis 2008    Temat postu:

Pozwolę sobie na wtrącenie "3 groszy" do Waszych postów.
Esprit...akcentuje mutację.
Hmm...mutacja to inaczej zakłócenie sekwencji zasad w DNA komórki. Co moze byc źródłem mutacji?
1. Błedy w kopiowaniu DNA podczas mitozy - podział komórek somatycznych a także podczas mejozy to samo co powyżej tylko tyczy komórek płciowych.
2.Chemiczne zanieczyszczenie , mutagenne zanieczyszczenie komórki.
3. Wirusowe infekcje wprowadzające obcy materiał genetyczny do komórki.
4. Uszkodzenia spowodowane przez promieniowanie. Głownie przez dodatnio naładowane protony.
Masz zupełną racje Esprit mutacje powodują zmiany w życiu komórki , juz inaczej mogą byc syntetyzowane białka wytwarzane przez komórkę . Może to spowodować śmierć komórki a w istocie całego organizmu, a także zmiany nowotworowe.To wszystko tyczy komórek somatycznych. Jeżeli zmutowane zostaną komórki rozrodcze to otrzymamy ..zmutowane potomstwo.
Mówiąc ogólnie mutacja jest szkodliwa , a w najlepszym razie neutralna dla organizmu. Czy tylko?
Nie. Pytanie jak mogą ewoluować organizmy rozmnażające się inną niż płciowa drogą? POPRZEZ MUTACJĘ.
To tylko rozmnażanie płciowe zapewnie Nam zróznicowanie i większe mozliwości adaptacyjne.
Więcej nie będę podszczypywał.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 1:38, 23 Lis 2008    Temat postu:

Aaaaaa...... wniosek jest więc taki, że najlepiej pozostać wiernym rozmnażaniu płciowemu...?!


Paneszowi dziękuję pięknie za potwierdzenie moich słów w pierwszym punkcie.
A co do odkrywanych ciągle "nowych gatunków" - myslisz Paneszu, że one są nowe? :)) Po prostu wcześniej niezauważone.

Wiedza, którą my tutaj dysponujemy pozwala nam tylko na gdybanie. Ale naukowcy mają pełne ręce roboty. Często jest tak, że mija bardzo dużo czasu zanim doniosłość jakiegoś odkrycia zostanie uznana. Środowisko naukowe przyjmuje pewne badania z niedowierzaniem, a nawet je odrzuca. Jak długo musieliśmy czekać, aby odkrycie Kopernika zostało uznane..? Bo choć to, co widzimy własnym okiem nie potwierdza tej tezy, to jednak jest ona prawdą. Sceptycyzm bywa wskazany, ale to do "odważnych" świat należy. Tych, którzy nie przelękną się odrzucenia przez uznane autorytety i uparcie będą doszukiwać się potwierdzenia swoich odkryć. Wyprzedzanie swojego czasu jest niejako obowiązkiem młodych.
Chętnie poczytam o ewolucji organizmów, Paneszu, a jeśli mi pozwolisz, to dorzucę i swój grosik.


edit.
To wszystko, co piszesz Paneszu w pkt. 3 wyraźnie wskazuje na wpływ człowieka na środowisko. Zagarnianie coraz większych połaci dla swoich celów, „cywilizowanie”, osuszanie, okrawanie terenów leśnych, ale i dzikich łąk spowodowało wypieranie gatunków, zanikanie, szczególnie tych endemicznych, ścieśnianie na coraz mniejszym terenie i nieuchronnie prowadzi do zmniejszania populacji tych gatunków. To oczywiste, że kiedy znikają tereny, nazwijmy to łowieckie, to coraz mniejsza ilość przedstawicieli gatunku ma szanse się tam wyżywić. Więc powoli giną, a czasem w zastraszającym tempie. Doprowadziliśmy do tego, że nawet pospolite kiedyś ptaki zniknęły z naszych lasów i pól. Niektóre, te sprytniejsze, jak sroki, kawki, szpaki i inne przeniosły się do miast i nie boją się nawet ruchu ulicznego. Owady, małe stworzenia, najbardziej wrażliwe na szkodliwe działanie środków chemicznych, którymi zasypujemy ziemię mają się gorzej. Jest coraz mniej pszczół, napotkanie pożytecznego trzmiela graniczy już z cudem, a jest tych gatunków, zapylających wiele roślin, więcej. Również gryzonie, a nawet drapieżniki walczą o swoje miejsce na zurbanizowanych terenach. I dobrze! Gdzieś muszą żyć. Tylko, że ludziom to nie odpowiada. Mówią, że zwierzęta zawłaszczają sobie nasz teren. Tylko nie biorą pod uwagę, że to były zawsze ich tereny i to my zawładnęliśmy miejscem do życia wielu zwierząt i roślin. Dobrze, że znaleźli się jeszcze ludzie przytomni, którzy wywalczyli powstanie wielu parków narodowych, enklaw fauny, flory, ekosystemów. Musimy się jakoś pogodzić z przyrodą, a raczej tą częścią jej bogactwa, która jeszcze nam została. Coś zostawić przyszłym pokoleniom.
Muszę sobie wrócić do „Życia na Ziemi” Davida Attenborough, Darwina w gminnej bibliotece pewnie nie dostanę.
Do zobaczenia na „Ziemi od.. do..”


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 12:46, 23 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 0:30, 28 Lis 2008    Temat postu:

Panesz;
1. Jeżeli zmienia się coś w genotypie dowolnego osobnika, w miejscu, które nie jest ?martwe? czynnościowo, to jest on już inny. Najczęsciej jest to choroba, co nie służy osobnikowi, ale może skutkować inaczej, podnieść jego walor. Z reguły zmiana w genotypie musiałaby być na tyle skuteczna, że nie zakłóciłaby wszystkich funkcji genu, którym służyl stary układ. W ten sposób możesię zmienić jedynie osobnik, a nowy gatunek się nie wytworzy zważywszy że tą cechę musi przekazać w komórce macierzystej, która nie musi się powielić, a jedynie być przeszkodą. Niemniej jest to możliwe.
2. A więc niedźwiedź, gdyby był zmuszony nie uprawiać swojego "zawodu" (nie być takim, jakim jest, i więcej przebywał w wodzie, to ... może stałby się wielorybem.


Tutaj pozwolę sobie Paneszu nie do końca zgodzić się z Tobą. Wchodzimy na poziom ewolucji, tym samym na relacje geny- środowisko. Wspomniałem już wcześniej o zależności fenotypu (czyli uzewnętrznienia cech genetycznych) zarówno od genów jak i środowiska. Oczywiście rozumiemy tą zależność w określonej skali czasowej. Jak to się dzieje że następuje zróżnicowanie genetyczne , że mamy dżdżownicę, niedźwiedzia, wieloryba i człowieka. I to wszystko z …jednego pnia .
Otóż w procesie ewolucji, DNA podlegało oddziaływniu różnych czynników czy to zewnętrznych , czy zwyczajnych błędów przy kopiowaniu kolejnych „edycji”. A to gen wskoczył nie na swoje miejsce, a to zjawiły się dwa takie same geny, a już przy rozmnażaniu płciowym dochodziło do innych bardziej bogatych kombinacji. Jednym słowem „kolejnym produktem” były organizmy trochę lub znacznie różniące się między sobą. Masz rację ze te różnice nie mogły się kumulować w jednym pokoleniu.Było to rozłożone w czasie. Generalnie każda zmiana genetyczna mogła okazywać się w postaci jakiejś cechy zewnętrznej , czy też w zachowaniu organizmu. Teraz rozważmy oddziaływanie środowiska.
Po to aby określona cecha mogła ewoluować czyli rozwijać się w drodze doboru naturalnego musiała występować w danej puli genetycznej zmienność pod względem tej cechy. Przykładowo aby w określonych warunkach środowiskowych wykształciła się określona cecha , przyroda musiała mieć wybór. Dla przykładu ;To że łapa przysłowiowego niedźwiedzia ma tyle pazurów wynika że musiała istnieć zmienność tej cechy, czyli spośród wielu , wielu wariantów ten który obserwujemy okazał się w danych warunkach środowiskowych najbardziej korzystny. Tam gdzie dobór działa silnie tam szybko wyczerpuje się ta początkowa zmienność i zostaje tylko jeden wariant. Tam gdzie dobór jest słabszy ta zmienność utrzymuje się dłużej np. kwiaty z jednej rodziny mogą mieć różne kolory.
Trzeba wiedzieć ze ewolucja w drodze doboru naturalnego niszczy genetyczną zmienność na której bazuje, ponieważ cechy podlegające silnej selekcji mają niską odziedziczalność. Proszę wyhodować w drodze silnej , ostrej selekcji gatunek kwiatu….. długo ten gatunek nie pożyje. Czy niedźwiedź mógłby stać się wielorybem? Mógłby gdyby istniała odpowiednio liczna populacja a warunki środowiskowe w drodze doboru naturalnego „akceptowałyby” kolejno cechy przydatne do życia w środowisku wodnym. Oczywiście zmienność cech miałaby swoje przyczyny w „błędach genetycznych” zależnych od czynników zewnętrznych czy też wewnętrznych tych powstałych na etapie choćby podziału komórek. No i warunek niezbędny …rozpatrujemy ewolucyjną skalę czasu…miliony , miliony lat.
Panesz;
I to musi mieć wpływ na układ genetyczny, na powielanie w większości tych lepszych przypadków, na lepsze czy dokładniejsze powielanie się tych układów genowych, które przystosowują zwierzę czy roślinę do aktualnych warunków, nadają rozpęd ewolucyjny …….

Nie sądzę aby genom przystosowywał organizm do warunków środowiskowych bowiem zmienność uzewnętrznionych cech ma swoje podłoże gdzie indziej. To środowisko zewnętrzne akceptuje lub odrzuca dany „ wariant organizmu” Trudno wyobrazić sobie aby linia rodowa niedźwiedzia z jednym zębem utrzymała się. Już pierwsze pokolenie nie przeżyłoby.
Relacja genom środowisko jest trochę bardziej skomplikowana . Wystarczy zadać pytanie ..dlaczego nosorożec indyjski a nosorożec afrykański jeden ma dwa , a drugi jeden róg? Czy ma to uzasadnienie?. Dlaczego małe wróblowate ptaki tolerują kukułcze jajo tracąc tym samym swoje potomstwo. Gdzie sens gdzie logika? Okazuje się że jest.
Na zakończenie taki ewolucyjna ciekawostka. Jedna z teorii uzasadniająca istnienie homoseksualizmu. Zazwyczaj tłumaczy się to zdarzeniem na etapie zarodkowym. Okazuje się ze niekoniecznie. Prawdopodobnie kiedyś , kiedyś, na etapie ewolucji gdy przeżywalność potomstwa była nieduża istniała potrzeba większego wysiłku i troski w wychowaniu. Problem z opieką nowonarodzonych duży więc przyroda starała się zapewnić to poprzez „generowanie” pewnej populacji osobników „ nie zainteresowanych” reprodukcją . Mogli się oni zająć opieką potomstwa innych , co stwarzało większą szansę ich przeżycia. To jest właśnie przeniesienie na dzień dzisiejszy tych skutków ewolucyjnych.Oczywiście to wszystko w ramach naturalnego doboru
Może komisja sejmowa zajmująca się tworzeniem prawa uwzględniłaby to.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 1:13, 28 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 9:06, 28 Lis 2008    Temat postu:

Zmartwiłeś mnie Ekorze, bo jestem jednym z "osobników „ nie zainteresowanych” reprodukcją , a jestem od dzieciństwa walczącym ciągle i nadal bez skutku z interesowaniem się płcią przeciwną. I nie sądzę, że z teog względu....
Jestem zdania, że zagrozanie większą wymieralnością czy to z powodu biedy, epidemi czy wojny populacja ludzka reaguje większą dzietnością! Natomiast Europa wymiera z powodu zwiększonego dobrobytu, eliminacji chorób i wojen. Nawet roślinny z reguły idą w wielodzietność niż opiekuńczość. Ale wśród zwierząt zachowania są tak zróznicowane, że nie zawsze, chociaż częściej samica opiekuje się potomstwem niż samiec.

Prawda to co piszesz. Że zmiany genetyczne jedynie w komórce macierzystej mogą skutkować zmianą gatunku. Jednak z powodu ciągłego łączenia się z drugą częścią hromosomu od innego osobnika, jest eliminowany. Ale jest ale. Niech pierwszy osobnik ma nawet widoczną cechę z tego powodu. Stawia go już trochę inaczej w jego środowisku, wyróznia go dodatnio ... lub ujemnie. Jeżeli zmutowany gen będzie dalej powielany, a grupa mieszania będzie względnie mała, to ma większe szanse na powielanie i spowodowanie zmian takiej grupy. Nie z tej przyczyny są rasy nawet ludzie czy odmiany tych samych zwierząt powiązanych regionalnie. W końcu każda grupa zamknięta ewoluje, zmienia się w swoim kierunku, nie zawsze dobrym. Chociaż w kierunku porządanym jest ewolucyjnie ukierunkowane. A polega to na tym, że ... organy jak na przykład ludzki szczątek po ogonie, który już małpom odpadł w jakiś nieszczęśliwy/szczęsliwy przypadek ewolucyjny ( a nie odpadł małpom amerykańskim) był tak niepotrzebny, że...każde genetyczne osłabienie tego prehistorycznego mechanizmu skrętów było porządane. A pisząc i to słusznie, że każda zmiana genetyczna komórki macierzystej z pokolenia na pokolenie jest eliminowana, jeżeli nie służy rozwojowi, lepszemu przystosowaniu do środowiska. I o ile jakaś zmiana genetyczna psuła ten mechanizm skrętu zwierzęcia, przebiegło szybciej, a napewno szybciej od ...powiększania się miednic do rodzenia większych potomków.

Co do niedźwiedzia, to nie ma możliwości ewolucyjnych, aby genotyp niedziwiedzia stał się genotypem wieloryba. A ileż to zmian ewolucyjnych potrzebowałby niedźwiedź aby przedzieżgnąć się w wieloryba? Na pewno więcej niż niż potrzebowałby pierwotny ssak, którego środowisko zmusiło do nie wychodzenia z wody. To po pierwsze. Po drugie, to warunki, że taka tonowa masa ciała byłaby w stanie się wyżywić, a wada genetyczna, że wzrost taki był możliwy, przyczyniła się do ich bezpieczeństwa. Ale też dzięki tym walorom, na które "poszły" wieloryby przepłaciły ... na przykład wielodzietnością!
Więc co by mogło spowodować, że ... niedźwiedzie zapragnęłyby być wielorybami, jak musiałbyby się zmieniać kierunki klimatycznośrodowiskowe, aby poszło w tym kierunku, ten kierunek byłby porządany? Jest to niemożliwe przynajmniej w okresie kilkuset milionów lat, w których to powstały owe zwierzęta.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 9:52, 28 Lis 2008    Temat postu:

O ile Paneszu pamiętam z literatury , a nie autopsji to życie w pewnych swych przejawach wyszło z wody na ląd po to aby wejść w pewnym momencie na powrót do wody.
Tak to z tym niedźwiedziem.Zważ jakie warunki zawarłem w poprzednim poście. Jest to mało prawdopodobne ..ale nie wykluczone pod tymi oczywiście warunkami.
Co do przeżywalności to tamten czas na drodze ewolucji charakteryzował sie calkiem innymi ograniczeniami srodowiskowymi niz to dziś sobie wyobrażamy. A wiec nie sadzę aby mozna było wnioskować o tym odreagowaniu zwiększeniem dzietności o ile to określenie mozna uzyć do "tamtego" okresu czasu.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 11:33, 28 Lis 2008    Temat postu: Znów nie w temacie...

A nie jest przypadkiem tak, że „rozmiar” zwierzęcia jest pochodną tego, jakim rodzajem pokarmu zwierzę się żywi? Choćby takie słonie czy hipopotamy. Poza tym im większa masa tym mniej wrogów, to na pewno „skłaniało” do powiększania rozmiarów. Hmmm.... muszę poczytać dokładniej skąd się to wzięło.

A jak Paneszu widziałbyś opiekuńczość u roślin? Zdaje mi się, że kierunek rozwoju nastąpił od roślin do zwierząt i tylko te drugie, uzbrojone w mózg i instynkt, mogły się o to pokusić. Czy w ogóle rośliny mają instynkt?
A może to jest tak, że połączenie pewnych genów z innymi genami drugiego osobnika powoduje skutek, który ma potem szansę powielić się w następnych pokoleniach..?
A może jeszcze inaczej – może ewolucja następuje nie tylko za sprawą mutacji genów, ale dziedziczymy również cechy nabyte, który to pogląd jest w dzisiejszej nauce stanowczo odrzucany... Ja wiem, nikt nie chce się już cofać do Lamarcka. Ale dziewięć lat po wydaniu swojego dzieła niezwykle spostrzegawczy, charakteryzujący się wyjątkową uczciwością naukową Karol Darwin - odnosząc się do tresury i udomawiania - napisał:
„(...) Te umysłowe zdolności i zachowania są dziedziczone”
i dalej
„Niektóre instynkty są tak niezwykłe, że czytelnik uzna zapewne wyjaśnienie ich powstania za tak trudne, iż cała moja teoria stanie pod znakiem zapytania”.
No oczywiście, wiemy, że młode osobniki dorastając uczą się przez obserwację i naśladowanie. A także to, że zwierzę, które wyzwoli się spod wpływu człowieka dziczeje (np. australijski pies dingo). Ale może coś jednak w teorii Lamarcka jest.

Wałkując nieszczęsnego niedźwiedzia, któremu chyba się już nieźle odbija, pomyślałam o wydrze, która dużą cześć życia spędza w wodzie, a nie jest stałą jej mieszkanką, w przeciwieństwie do morsa (to już chyba połowa drogi ku waleniom) – ciekawi mnie czy istnieje prawdopodobieństwo, że owa wydra zbliży się w bardzo odległej przyszłości do wieloryba (wykręcającego już pewnie młynki z powodu swędzących uszu) Ya winkles
O ile oczywiście ten gatunek przetrwa człowieka, a przede wszystkim drastyczne uszczuplanie miejsc jego bytowania.
Dziobak jest jeszcze większym dziwolągiem! Ma już nawet coś w rodzaju płetw. Ale niestety nie nadaje się raczej na kandydata do „naszego eksperymentu”, bo składa jaja i tym samym daje dowód na posiadanie cech typowych dla gadów. A więc raczej cofanie się, a nie ewolucja. Mr. Green
A propos łapy niedźwiedzia i ilości palców – zdecydowana większość ssaków posiada tak zbudowane kończyny. Z jakiegoś powodu takie rozwiązanie przyroda „uznała” za najlepsze, czasem cofając jeden palec, który nie bierze już udziału podczas ruchu. Oczywiście nie bierzemy pod uwagę kopytnych.
Niewielkie ptaki chyba mają za mało rozumku, żeby zwrócić uwagę na to, że jajo, które podrzuciła kukułka, tak bardzo się różni. Chyba tylko matematyka jest ich mocniejszą stroną. Ważne, żeby ilość się zgadzała.

W każdym razie mogę sobie wyobrazić, że w pewnym momencie znikniemy, a przyroda da sobie doskonale bez nas radę. Ciekawe tylko jak wtedy będzie wyglądał świat.
No, ale znów odbiegłam od tematu. Trudno mi jednak rozdzielić te sprawy. Myśl moja w naturalny sposób odbiega od zagadnień, które są mi zbyt mało znane (no bo myśleć oczywiście mi się zdarza)

P.S. Zastanawiam się czy w ogóle jeszcze zostawiać tutaj jakiś ślad, bo w moim przypadku oznaczałoby to bieganie z tematu na temat i rwanie wątku.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 12:13, 28 Lis 2008    Temat postu:

Ciekawe kwestie poruszyła Esprit. Na część z nich nie ma jednoznaczej odpowiedzi do tej pory trwa dyskusja między biologami , genetykami. Postaram się Esprit znaleźć odpowiedź na te kwestie .Trochę cierpliwości.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 7:39, 29 Lis 2008    Temat postu:

Jeżeli się interesuje jakimś zagadnieniem i zbiera fakty, to muszą one pasować do sieibie. Jeżeli nie pasują, nie łączymy ich, to są tylko suchymi faktami i już. Gdy znajdziemy łączność i niech to będzie teoria, fikcja nawet, to już jest coś. I należy teraz dopasowywać do tego nowe i następne fakty, rozbudowywać i poprawiać. Lub obalić, jak kto woli.
Tak więc Esprit wrzucaj tu co chcesz, kolejno lub niekolejno, fikcję i prawdę, bo nie po to jest ten topik, aby jeden był mądrzejszy od drugiego, to nie ma znaczenia, ale aby sobie powyjaśniać, pofantazjować nawet. Ewentualnie czegoś się dowiedzieć, co chyba najistotniejsze.

Cytat:
A jak Paneszu widziałbyś opiekuńczość u roślin?

Ja widzę, ale roślinność tego nie widzi! Ale ogólnie! Są rośliny, na przykład topole, które rozsiewają tyle nasion, że tą siarę (tą żółtość) widać na obrzeżach każdej kałuży. Każde drzewko topolowe rozsiewa tego miliony, miliardy, a każde nasionko musi sobie radzić jednak same.
Orzeszki ziemne są roślinkami normalnymi, mają kwiatki i są zapytalne. Ale po zapyleniu łodyga kwiatowa rośnie i rośnie, rośnie i rośnie aż sięgnie kwiatem do ziemi, wciśnie tam kwiatek, i dopiero wtedy powstają z tego nasiona fistaszków. Tu może mamy trochę opiekuńczości, a ich nazwa, to orzeszki ziemne. Truskawki, poziomki puszczają też pędy wędrujące dalej i coraz dalej. Ponadto wiele roślin, tworzy odrosty prawie z każdej ich części. Rośliny dzielą się, że nowy odrost pęd usamodzielnia się, dzieli się. Cebulkowe rośliny, rośliny wiosenne, pomnażają się przez nasiona z górnych części, czyli są to rośliny kwiatowe, a oprócz tego dzielą na ząbki (niekoniecznie jak czosnej( swoje cebulki.

Ale refleksyjniej i ogólniej. Pojawienie się życia pojawienie się pierwszej komórki na Ziemi nie było wedle mnie przypadkiem. Że pojawiła się pierwsza komórka i już cała ewolucja, jaka zaistniała. To jest nieprawda. Życie na Ziemi powstała miliony i miliardy razy. Pełno było ośrodków. miejsc, gdzie ono powstawała. Ale nie miało szans na przetrwanie z powodu jakości owych początkowych komórek. Albowiem nie jest nigdzie powiedziane, że dzisiejsze właściwości powielania się! O ile znalazło się środowisko czy znajdowały się takie środowiska w wielu miejscach i poprzez fłuższy okres czasu, to jednorazowe komórki powstawały i znikału (umierały) Aż wreszcie się zdarzyło, że powstała komórka, która miała tą własnośći, że się powielała, miała ten gen do powiellania, miała ten "kod". A też i ona jedna nie musiała przetrwać, a moły takie komórki powielające się powstawać nawet miliony razów i wszystkie poumierać, zostać zniszczone przez środowisko. Ale jakiejś w końcu ... się udało, czym istnienie nas tylko potwierdzamy.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 9:51, 02 Gru 2008    Temat postu: Re: Znów nie w temacie...

Esprit napisał:
A nie jest przypadkiem tak, że „rozmiar” zwierzęcia jest pochodną tego, jakim rodzajem pokarmu zwierzę się żywi? Choćby takie słonie czy hipopotamy. Poza tym im większa masa tym mniej wrogów, to na pewno „skłaniało” do powiększania rozmiarów. Hmmm.... muszę poczytać dokładniej skąd się to wzięło. ..............................

Jest w tym racja co pisze Esprit.
Rozbudowując kwestię ująłbym to tak, poczynając od prostych stwierdzeń;
1.Życie jako "byt biologiczny" nie ma na ogół dużych wymagań. Formy życia patrząc jako gatunki , rodzaje są skutkiem procesu ewolucji. Proces ewolucji nie jest "nakierowany" na jakis konkretny cel, "ożywiony produkt".Warunki środowiskowe w połączeniu z tym co ogłosił Darwin i Mendel tłumaczą dlaczego tak jest. Czyli dobór naturalny jak i cały proces dziedziczenia wraz błędami w kopiowaniu DNA jak mutacjami zachodzącymi w genach wyjaśnia tą różnorodność form życia.
2.Patrząc historycznie na proces ewolucji na Ziemi uczeni wyróżniają 5 epizodów wymierania życia na Ziemi . I to w takim wymiarze że wymierało 80-85% wszystkich form życia . A więc życie odradzało się od nowa z nielicznie pozostałych osobników i gatunków.Nawet uważa się że takie wymieranie jest "sposobem na przedłużenie życia". Niby przewrotne , a prawdziwe.
Patrząc w skali ewolucji mozna powiedzieć że 99,99% wszystkich gatunków które zaistniały kiedyś na Ziemi już nie istnieje.A szacuje się że w historii Ziemi zaistniało od 30 miliardów do 4 bilonów gatunków organizmów.
3.ŻYCIE CHCE BYĆ I ŻYCIE TRWA.
Pytanie ; po co taki wywód?

Po to aby uzmysłowić przeogromną ilość gatunków jaka "przewinęła" się przez Ziemię . Były wśród nich organizmy duże i małe.
Od czego to zależało..........Od genów , a nastepnie od warunków środowiskowych. Musiały zaistnieć sprzyjające warunki zewnętrzne aby "kaprys genomu" budowy "dużego organizmu , kaprys wynikający z błędów genetycznych , mutacji , doboru naturalnego także mógł praktycznie zrealizować się. Czyli musiało byc odpowiednie pożywienie w odpowiedniej ilości, pewne granice nakładały także takie uwarunkowania jak ..grawitacja.Uwarunkowań było wiele, nawet ten "łańcuch pokarmowy" powodujacy że we wstępnej fazie wzrostu potencjalnych olbrzymów mogły być one smakowitym kąskiem dla innych gatunków.
Były takie okresy z dziejach Ziemi sprzyjające kreowaniu olbrzymów. W okresie dewonu i karbonu gdy życie po raz pierwszy bujnie zakwitło pojawiły się olbrzymy .Środowiskowym czynnikiem sprzyjajacym do osiągnięcia duzych rozmiarów była duża zawartość tlenu w atmosferze ok.35%. Dziś nieco powyżej 20%.
Drugi okres to czas który nastąpił po uderzeniu olbrzymiego meteorytu 65 milonów lat temu. Katastrofa ta zmiotał ok.90% gatunków żyjących na lądzie.
Pozostały na lądzie nieliczne ssaki i trochę innych organizmów..
Życie a i ewolucja nie znosi pustki. Powoli w ciagu 10 mln. lat odradzało się życie na Ziemi. Doszło do tego że niektóre zwierzęta z uwagi na sprzyjajace warunki osiagały monstrualne niemal rozmiary.
Swinki morskie osiagały rozmiary nosorożców, a nosorożce dwupietrowych domów, Szopy rozrosły się do rozmiarów niedźwiedzia. Ale wraz z dalszym rozwojem zycia wróciło to do "normy"
To nie tylko dostatek pożywienia i brak naturalnych wrogów, ale tez i ...geny. Do tej pory rozpatrywalismy geny kształtujące pewne tylko cechy organizmu. Musimy wiedzieć że w naszym genomie posiadamy geny "normujące" naszą całą konstrukcję fizyczną, w tym rozmiary ciała.
A więc mozna to zreasumować ; Geny i warunki środowiskowe kształtują organizmy.
Przepraszam za trochę przydługą tyradę. Ale dawno mnie tu nie było.
CDN.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 9:51, 02 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 22:21, 03 Gru 2008    Temat postu: Re: Znów nie w temacie...

Esprit napisał:
........Niewielkie ptaki chyba mają za mało rozumku, żeby zwrócić uwagę na to, że jajo, które podrzuciła kukułka, tak bardzo się różni. Chyba tylko matematyka jest ich mocniejszą stroną. Ważne, żeby ilość się zgadzała.............

Czy małe ptaki są rozumne ? Esprit ja nie wiem na ile my ludzie wykorzystujemy swój rozum ku pożytkowi. Ale wracajmy do kukułek.
To zachowanie kukułek oraz "przybranych rodziców" ich pisklęcia wyglada mi na twórcze rozwinięcie doboru naturalnego. Przejawiać się on może w takiej rywalizacji "kto kogo wydudka".
Rywalizacja gatunków odbywa się także na płaszczyźnie manipulowania , jeden organizm stara się wywoływać korzystne dla siebie zachowania u drugiego organizmu. I tak kukułka podrzucając swe jajo w pierwszym rzędzie upodabnia swe jajo do do kolorystyki do jaj zniesionych przez "gospodynie " gniazda. Perfekcja z jaką te jaja są kolorystycznie podrabiane świadczy o tym że ta druga strona też broni się przed podrzutkami inaczej jajo kukułcze różniłoby się od jaj gospodarzy. Jeżeli w tym wyścigu wygra kukułka wtedy jej jajo zostanie w gnieździe. Jeżeli zaś nie uda się oszukać gospodarzy jajo kukułki zostanie usunięte.
Jeżeli już zostało w gnieździe to wyklute pisklę po usunięciu pozostałych piskląt musi przymusić gospodarzy do karmienia. Pisklę to otwierając szeroko dziób eksponuje swą kolorową gardziel wywołując naturalny odruch u "przybranych rodziców" karmienia ciągle głodnego pisklęcia. Jak silny jest to odruch niech swiadczy przykład że znane sa przypadki że wróblowate dodatkowo karmią jeszcze inne pisklę kukułcze z sąsiedniego gniazda. A więc ten stymulator jest na tyle silnym ze ptaki nie mogą się temu oprzeć. Być może rozrózniają ze to pisklę jest obce, ale nie mogą oprzeć się "instynktowi". Narkoman wie że narkotyk jest trucizną, ale uzależnienie nie pozwala mu zapanować nad aplikowaniem jej sobie. Być może ten schemat "prania mózgu" poprzez uzależnienia występuje i u ptaków.
Jak na razie w tym wyścigu kto , kogo.... zwycięża kukułka. Zwycięża ponieważ linia rodowa kukułki opiera się na manipulowaniu w każdym pokoleniu, jeżeli jajo będzie budziło watpliwości zostanie usuniete. Jezeli wyklute pisklę nie potrafi manipulować odpowiednio przybranymi rodzicami to zginie. Czyli cały czas kukułki dostosowują się do warunków zewnętrznych.Dla nich jest to być albo nie być.
Z kolei gospodarze pdrzutka nie mają takiej ostrej alternatywy albo , albo. Bowiem mogą w jednym roku stracić potomstwo , w drugim zaś nie dadza się oszukać. A więc ta selekcja od której zależy przetrwanie gatunku jest u wróblowatych mniej ostra niż u kukułki. Dlatego zazwyczaj kukułka zwycięża.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 23:24, 03 Gru 2008    Temat postu:

Ciekawe informacje Ekorze, ale mam pewne wątpliwości.
Prawda, że kukułka składa jedno jajo w gnieździe wróblowych - najbardziej znane to pleszka, kopciuszek, pliszka siwa, trzcinniczek - a więc ptaszków prawie (długi ogon) o połowę mniejszych od niej. Nie mogę teraz sprawdzić, ale jestem przekonana, że składa ona jaja stosunkowo większe od jaj gospodarzy. Ponieważ kukułka jest ptakiem wielkości pustułki (średnio 4 - 10 -krotnie większa od wróblowych), nie wierzę, że składałaby równie małe jaja. Przecież pisklę nie dość, że wykluwa się wcześniej, to jest również większe, przez co dysponuje wystarczającą przewagą, żeby pozbyć się konkurencji. Wniosek powinien więc być taki, że nieszczęsne ofiary potrafią odróżnić kolor i wzór, a nie znają się na wielkości..?! Dlaczego?? Muszę to zbadać i skonsultować.
Stawiam litr... pulpy pomarańczowej, jeśli się mylę Razz

Niepodważalne jest tylko to, że pisklę kukułki zawsze wygrywa. Natomiast sama kukułka jest na szczęście średnio licznym, jak i większość jej ofiar, choć chronionym ptakiem w Polsce.


edit.
Ach, już wiem - przecież te maleńkie wróblowe nie potrafiłyby wyrzucić z gniazda niechcianego jaja.
Ale i tak sprawdzę.

edit.2 Skonsultowałam. I wychodzi na to, że jednak muszę postawić Ups tą pulpę
Otóż mimo, że kukułka jest tak dużym ptakiem, to składa jaja stosunkowo małe, o zmiennej barwie (w zależności od ubarwienia jaj w gnieździe) - takie, ażeby nie różniły się od jaj gospodarzy. A po złożeniu jaja zabiera z gniazda jedno jajo, żeby "rachunek" się zgadzał!
Tak więc małe wróblowe, choć spostrzegawcze, w ogóle nie orientują się, że w gnieździe nastąpiła jakaś zmiana i, tak jak każe im instynkt, wysiadują jaja. Pisklę kukułki wykluwa się wcześniej o 2-3 dni od piskląt nieświadomych niczego wysiadywaczy i w ciągu trzech dni wyrzuca z gniazda pozostałe jaja. Lub pisklęta, jeżeli zdążą się wykluć. Mały potworek ma wielką siłę!
A, że ma on - jak napisał Ekor - duży dziób i mocno czerwone jego wnętrze, przeto ptaszki nie mają wyjścia, poddają się instynktowi i zaczynają napychać to, które jest najbardziej natarczywe i największą zwraca uwagę. Tak więc, nawet gdyby pisklę kukułki nie dokonało zbrodni, to i tak prawowite dzieci zdechłyby z głodu. Więc może to... coś w rodzaju miłosierdzia..?
Ale wracając do pisklęcia podrzutka: dostaje mu się to wszystko, co podzielone by być musiało na kilkoro dziobków w gnieździe i dlatego szybko rośnie. No i w końcu szybko wyrasta, ledwo się w tym gnieździe mieszcząc. A potem to już fruuuu...... i kukać na gałęzi.
Kukułki przylatują w marcu, a odlatują stąd od lipca do końca października.
Ciekawe skąd one wiedzą, które ptaszyny żywią się tym samym rodzajem pokarmu, co one same i jak wybierają właściwe gniazdka.

A kuka tylko samiec, Jago. Samica "śmieje się" wibrująco Think


Teraz mogę tylko czekać na wyznaczenie.. miejsca, dnia i godziny Ekorze
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 23:58, 05 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 23:33, 03 Gru 2008    Temat postu:

Ubarwienie skorupki decyduje w znacznym stopniu. A z wielkością to różnie bywa.Jak się samiczka zaprze to ho ho hooo. Samiec chodzi dumny niczym paw. A od przybytku głowa nie boli.I tak dają się oszukać , oczywiście nie wszystkie i nie zawsze.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 23:42, 03 Gru 2008    Temat postu:

Ubarwienie? Czy to oznacza, że tylko samice decydują - "karmimy czy nie"? d'oh!
cyganów proszę w to nie mieszać!
A gdzie tu odniesienie do:
Cytat:
Musimy wiedzieć że w naszym genomie posiadamy geny "normujące" naszą całą konstrukcję fizyczną, w tym rozmiary (...)

Ptaszki tego genu nie posiadają?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 23:50, 03 Gru 2008    Temat postu:

Posiadają ale o tym nie wiedzą. Przy dobrej manipulacji nie taką ciemnotę można wcisnąć i nie tylko ptaszkom.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin