Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JAKĄ PRZYSZŁOŚĆ MA KRAJ
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 60, 61, 62, 63, 64  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 7:11, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Korczyński, Wołkow i inni
Ludzie gdańskiej bezpieki!

W piątek, 13 kwietnia, otwarto w Gdańsku wystawę "Ludzie gdańskiej bezpieki 1945-1990". Jest to kolejna ekspozycja z cyklu obejmującego cały kraj, przygotowanego przez 11 oddziałów IPN w Polsce.

Na otwarcie przybyło ponad sto osób, wśród nich p.o. wojewoda pomorski Piotr Karczewski, kombatanci związków niepodległościowych, nauczyciele i osoby zainteresowane z różnych powodów, także rodzinnych, historią UB i SB na terenie Pomorza Gdańskiego. Obecni byli liczni przedstawiciele mediów.
Wystawę otworzył dyrektor oddziału gdańskiego IPN dr Mirosław Golon. Merytorycznej prezentacji dokonał dr Sławomir Cenckiewicz, naczelnik Biura Edukacji Publicznej, autor licznych publikacji poświęconych komunistycznej bezpiece w Polsce. Doktor Cenckiewicz podkreślił przestępczy charakter komunistycznych służb bezpieczeństwa w Polsce, ich działania dezintegracyjne wobec środowisk niepodległościowych i niepokornych wobec systemu, wobec Kościoła, wobec poszczególnych ludzi. Agnieszka Rudzińska, wicedyrektor Biura Edukacji Publicznej z warszawskiej centrali IPN, zapowiedziała, że 22 lipca w Alejach Ujazdowskich w Warszawie zostanie otwarta ogólnopolska megawystawa o bezpiece, złożona z wybranych segmentów oddziałowych.
Gdańską wystawę tworzą panele zawierające biogramy i archiwalne zdjęcia funkcjonariuszy bezpieki od lat 40. do 90. - szefów urzędów wojewódzkich, powiatowych, szefów niektórych wydziałów, "wyróżniających się" pracowników. Są tu najważniejsze wydarzenia z ich bezpieczniackiej kariery i to, co najbardziej zainteresowało zwiedzających wystawę: ciekawe dokumenty z teczek personalnych obrazujące antypolski charakter całej instytucji i szczególne predyspozycje jej funkcjonariuszy. W sumie mamy na wystawie 82 biogramy: 30 szefów i zastępców szefów UB/SB, 25 naczelników wydziałów UB/SB, 15 szefów PUBP do spraw SB, 12 innych funkcjonariuszy SB.

Bandyta zostaje generałem
Szczególne zainteresowanie wzbudził panel poświęcony Stefanowi Kilanowiczowi, znanemu pod zmyślonym nazwiskiem Grzegorz Korczyński. Był szefem wojewódzkiego UB w Gdańsku, gdzie wsławił się propozycją wykorzystania pieców krematoryjnych KL Stutthof do likwidacji gdańskich Niemców (według protokołów obrad KC PPR z maja 1945). Niezadowolony z nieprzyjęcia "nowatorskiego" wniosku zajął się "bandytami", czyli żołnierzami polskiego podziemia niepodległościowego. Zwalczał ich w ramach tzw. Rządowej Komisji do Walki z Bandytyzmem. W akcji "Wisła" przeciwko UPA był zastępcą dowódcy do spraw bezpieczeństwa. Później był m.in. szefem wywiadu wojskowego, a w grudniu 1970 r. dowodził oddziałami wojska pacyfikującymi Wybrzeże. Od 1961 r. był dożywotnio posłem.
Wierny Moskwie od wczesnej młodości w latach 1936-1939 brał udział w bolszewickim zaciągu do Hiszpanii. W czasie wojny w kolaboranckich formacjach GL i AL, był dowódcą obwodu lubelskiego AL. Dowodzone przez niego oddziały dopuściły się wielu pospolitych zbrodni. Kilanowicz miał też swoje osobiste "hobby": pozwalał swoim podkomendnym mordować Żydów (m.in. w Ludmiłówce i w Grabówce). Po wojnie jego ludzie zacierali ślady, likwidowali świadków tych zbrodni. Lobby żydowskie w partii i w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego było jednak na tyle silne, że w roku 1954, po długim śledztwie, postawiono "towarzysza Grzegorza" przed sądem i skazano go na dożywocie. Część partyjnej ciemnoty traktowała to jako represje wobec "bohatera walk z hitlerowskim okupantem". Szeptana propaganda przedstawiała go w okresie gomułkowskim jako "patriotę", którego skrzywdziła żydowska bezpieka. Do dziś niektórzy próbują w ten sposób przedstawiać Gomułkę - jako swego rodzaju ofiarę UB! Taka interpretacja wewnątrzpartyjnych porachunków to dla myślącego Polaka hańba! Partyjny funk i bezpieczniak, niezależnie od tego, czy był z żydowskiej, czy z "nacjonalistycznej" frakcji w PZPR - to konie z jednorodnej, moskiewskiej stajni. Tylko bardzo naiwni mogą sądzić inaczej. Nie wolno na jednej płaszczyźnie stawiać polskich patriotów, wypuszczanych z więzień około 1956 r., z "ofiarami" mafijnych porachunków.
"Towarzysz Grzegorz" długo nie siedział. Jeszcze w tym samym roku obniżyli mu wyrok, a w 1956 r. "towarzysz Wiesław" uwolnił go z więzienia i mógł kontynuować karierę. W latach 60. był nawet wiceministrem obrony narodowej, pod koniec rządów Gomułki został generałem. W roku 1968, gdy starły się frakcje żydowska i "nacjonalistyczna", Kilanowicz należał do wiernych "partyzantów" Moczara. Mógł się teraz odegrać na tych, którzy posadzili go w roku 1954. Dla Gierka był zbyt skompromitowany, by trzymać go w kraju, ale zbyt bliski (wszak walczył ramię w ramię z "towarzyszem Walterem"!), by go ponownie zamknąć. Mianował go ambasadorem w Algierii. Tam Kilanowicz zginął w październiku roku 1971, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Do dziś krąży plotka, że śmierć towarzysza ambasadora to nie samobójstwo, lecz zemsta służb wiadomego państwa. Ubecki bandyta i zbrodniarz czasu wojny został pochowany w alei Zasłużonych na Powązkach. Wśród żałobników wyróżniali się dwaj towarzysze, wówczas już odstawieni na boczny tor: Władysław Gomułka i Mikołaj Demko (Dziomko?) vel Mietek Moczar, też "generał"...

Trudności w pisaniu...
Towarzysz pułkownik Jan Wołkow, syn Arona, w młodości "cierpiał za lud". Jako członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy nosił pseudonim "Kajdan". Może chciał zerwać "kajdany reakcyjnej Polski" gnębiącej lud? Okazja nadarzyła się, gdy Sowieci wspólnie z Niemcami napadli na Polskę. Wołkow został pracownikiem sowieckiej "rady narodowej" w swoim rodzinnym powiecie na Wołyniu, a potem wiedziony nieomylnym instynktem wstąpił do AL. Tuż po wojnie dostał za to stopień porucznika jako "oficer konspiracyjnej organizacji wojskowej". Rozkaz podpisał Kilanowicz vel Korczyński. Jak przystało na "demokratę", Wołkow złożył przysięgę w UB. Zachowała się w jego teczce personalnej. Nie wiadomo, dlaczego nosi tytuł "zobowiązanie": "Ja, Wołkow Jan, współpracownik Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zobowiązuję się wiernie służyć sprawie wolnej, demokratycznej i niepodległej Polski"... Ciekawe, czy sam wierzył w szczerość tych słów? Starzy towarzysze, tacy jak on, mieli za złe towarzyszowi Stalinowi, że Polska nie jest republiką sowiecką, a ukochana partia nie nazywa się komunistyczną, lecz robotniczą. Stalin miał jednak więcej rozumu niż oni wszyscy razem wzięci. Był mistrzem politycznego kamuflażu. Polsza wolna, demokratyczna i niepodległa. To brzmiało znacznie lepiej...
Wołkow awansował na naczelnika Wydziału I, potem Wydziału III wojewódzkiego UB w Gdańsku. Miał też etat "doradcy" UB. Już w roku 1947 przeniósł się do ministerstwa. Pracował w Departamencie III. Sprawował się dobrze, w nagrodę w listopadzie 1950 r. dostał zgodę na małżeństwo z obywatelką Złotkiewicz. Bezpieczniacy byli własnością państwa komunistycznego, tak jak rowery i maszyny do pisania. Mogli się żenić tylko na rozkaz... Zresztą problemu nie było, bo obywatelka pracowała w tej samej firmie. Po krótkim pobycie w Lublinie (naczelnik Wydziału III) Wołkow wraca do centrali w Warszawie i awansuje na podpułkownika. Nadchodzi czas Gomułki i nasz bohater nabiera wiatru w żagle. Przecież to "od nowa"... Teraz jest już szefem wojewódzkiej bezpieki w Warszawie. Nieoczekiwanie w roku 1957 kończy jednak karierę w bezpiece. Ktoś zwrócił w ministerstwie uwagę, że jeśli chodzi o wykształcenie, to pozostał na poziomie przedwojennym: szkoła powszechna... Poza tym okazało się, że jest "wybuchowy" i "nie zawsze taktowny". "Do prac typu biurowego się nie nadaje, gdyż posiada trudności w pisaniu...". Towarzysz pułkownik?!

"Nowe" w bezpiece
Towarzysz pułkownik Eljasz Koton był Żydem z Wilna. Kojarzyć mi się będzie z prześladowaniem polskiej młodzieży, choć jego bezpieczniacki życiorys jest znacznie bogatszy. Jako zastępca szefa wojewódzkiej bezpieki w Białymstoku nakazał w czerwcu 1945 r. aresztowanie grupy pracowników nadleśnictwa Narewka, wśród nich 16-letniej wówczas Danki Siedzikówny "Inki". Z kolei Józek Obacz, 16-letni uczeń Liceum Pedagogicznego w Myśliborzu, zapamiętał go jako oficera śledczego, który osobiście go przesłuchiwał na wojewódzkim UB w Szczecinie. Józek trafi potem do więzienia "progresywnego" w Jaworznie i do batalionu górniczego. O Gdańsk otarł się Koton w roku 1956 jako szef wojewódzkiego UB, przepoczwarzonego już wówczas (od grudnia 1954 r.) w tzw. Urząd do spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Szło właśnie popaździernikowe "nowe". Jak widać, miało ono twarz starych bezpieczniaków...

"Znawca" Kościoła
Zejdźmy na niższe szczeble ubeckiej hierarchii i przyjrzyjmy się kilku towarzyszom o szczególnie ciekawej biografii bezpieczniackiej. Aleksander Świerczyński przez całą ubecko-esbecką karierę (1949-1982) zajmował się Kościołem i uważany był w tych sprawach za specjalistę. Skąd takie wysokie kompetencje? Otóż, zgłębianie problematyki kościelnej rozpoczął od zniszczenia w kwietniu 1949 r. krzyża w ogrodzie kościoła Ojców Franciszkanów w Wieluniu, wybicia szyby w domu księdza dziekana i na plebanii kościoła augustiańskiego, gdzie uszkodził ambonę i złamał chorągiew kościelną. Zdemolował też kościół św. Barbary. Dzięki temu znalazł zatrudnienie na stanowisku młodszego referenta w wojewódzkim UB w Katowicach. Kończył karierę w roku 1982 jako naczelnik wydziału IV (kościelnego) wojewódzkiej SB w Gdańsku!

"Jubiler"
Towarzysz Ryszard Matejewski był w latach 1953-1954 szefem wojewódzkiej bezpieki w Gdańsku. Potem jego kariera rozwijała się przykładnie: wicedyrektor Departamentu Śledczego MBP (1954), dyrektor generalny do spraw SB w MSW (1965), wreszcie wiceminister w MSW (1969). Na tym jednak koniec. Okazało się bowiem, że był hersztem grupy esbeckiej, która od końca lat 60. do roku 1971 przemycała nielegalnie z zagranicy ogromne ilości dewiz, biżuterii i złota, pochodzących z rabunków na Zachodzie. Część łupu rabusie ukryli na swoich działkach "rekreacyjnych" nad Zalewem Zegrzyńskim, stąd nazwa operacji przeciwko nim: "Zalew". Dodajmy, że ta sprawa nigdy by nie ujrzała światła dziennego, gdyby nie wewnętrzne, bandyckie porachunki między bezpieczniakami z departamentów I i II. Towarzysz generał Matejewski stał się ich ofiarą. Skazany na 12 lat więzienia jako główny obwiniony wyszedł na wolność już po 6.

Dziś nie biją...
Obecni na wystawie kombatanci czasów "Solidarności" interesowali się szczególnie postacią generała Jerzego Andrzejewskiego. Był komendantem wojewódzkim MO w Gdańsku, potem szefem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku, jeszcze w okresie rządów Tadeusza Mazowieckiego. Mało znana jest gdańszczanom kariera Andrzejewskiego w UB i SB. Tuż po wojnie był szefem UB w Tczewie, potem w Sopocie. W roku 1952 w okresie najbardziej represyjnego stalinizmu awansował na szefa wojewódzkiego UB w Kielcach. W latach 60. był komendantem wojewódzkim MO w Lublinie, od 1975 r. w Gdańsku. W stanie wojennym wysyłał na ulice Gdańska oddziały milicji i ZOMO, które brutalnie pacyfikowały patriotyczne manifestacje. "Chodźcie z nami, dziś nie biją...". Jeszcze dziś brzmią mi w uszach słowa uczestników pochodu z gdańskiej Zaspy do centrum Wrzeszcza w roku 1987, gdy jeszcze samolot z Janem Pawłem II unosił się w powietrzu. Niestety, tego dnia też bili...

Czas się zatrzymał...
Przed paru laty ks. prałat Henryk Jankowski został brutalnie zaatakowany przez media. Zarzucano mu... pedofilię. W Gdańsku wszyscy wiedzą, że jeśli chodzi o ks. Jankowskiego, to wszelkie chwyty są dozwolone. Przyznają to nawet jego przeciwnicy. Znany gdański pisarz znieważył go publicznie w miejscowej gazecie bez żadnych konsekwencji. Okazało się teraz, że zarzuty są wyssane z palca i nie da się czegoś podobnego dowieść. Kawałki błota pozostały jednak na schorowanym już wówczas kapłanie. Nie to jednak najbardziej zbulwersowało ludzi pamiętających dobrze czasy "Solidarności" i stanu wojennego. Prokurator prowadzący sprawę "pedofilii" nosił znane z tego okresu nazwisko. Okazało się, że jest synem... zastępcy wojewódzkiego komendanta MO do spraw SB z lat 1975-1983! Krótko mówiąc, pułkownik Sylwester Paszkiewicz gromadził "komprmateriały" na kapelana "Solidarności", a jego syn badał rzekomą "pedofilię"... Wybuchł skandal, sprawę oddano prokuratorom z Elbląga, którzy wkrótce ją umorzyli. Pozostał niesmak.
* * *
Gdańska ekspozycja położona jest w ruchliwym i łatwo dostępnym miejscu - w Centrum Handlowym "Manhattan" w Gdańsku Wrzeszczu. Centrum wydzieliło dla potrzeb wystawy obszerną salę. Zaletą tej lokalizacji jest dostępność wystawy, czynnej codziennie od godz. 9.00 do godz. 20.00. Znajduje się ona na IV piętrze, można tam jednak dojechać wygodną windą.
Piotr Szubarczyk
IPN Gdańsk

Wystawa "Twarze gdańskiej bezpieki" będzie czynna w Gdańsku do 31 maja. Zainteresowani eksponowaniem jej w swoim mieście proszeni są o kontakt z Kamilem Ruteckim z gdańskiego IPN, tel. (58) 660 67 62. Również pod tym numerem telefonu można uzgadniać obecność prelegenta dla grup zorganizowanych (środy i piątki).
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 7:13, 21 Kwi 2007    Temat postu:

A ten znów z tymi kaczorami, czy Ty masz chory pęcherz cudaku?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 7:14, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Iskierka

Ostatnie dane dotyczące polskiej gospodarki wyglądają trochę jak sen: najwyższy w historii przyrost inwestycji zagranicznych, planowany w tym roku rekordowy wzrost gospodarczy i coraz szybszy spadek bezrobocia. Powoli, choć jak na skalę potrzeb zbyt wolno, rosną płace. Rząd przymierza się wreszcie do obniżenia kosztów pracy. Rzadko można przeczytać o tym w gazetach, jeszcze rzadziej usłyszeć w radiu i telewizji. Podawanie takich informacji, choćby najbardziej sprawdzonych, jest uznawane za przykład bezczelnego lizusostwa. Dzisiaj rzetelność dziennikarska polega na tym, by twierdzić, że gospodarka się wali, jest gorzej niż za komuny i nawet słońce świeci nie tak mocno jak kiedyś. Oczywiście, w dosyć dobrym obrazie gospodarczym można znaleźć sporo ciemnych plam. Zbyt wolno przeprowadzane są zmiany ułatwiające przedsiębiorcom zakładanie nowych firm. Niektóre pomysły, jak np. objęcie koniecznością zapłacenia VAT-u za dostarczony do kolportera nakład prasy, odbieram jako zwykły sabotaż wobec polskich wydawnictw. Polityka personalna w spółkach z udziałem Skarbu Państwa czasami powoduje lekki ból zębów. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że na jakiś czas przestaliśmy dreptać w miejscu.

Co spowodowało szybki skok gospodarczy? Pewnie jest wiele czynników. O kilku warto powiedzieć. Na świecie panuje obecnie koniunktura gospodarcza, ale nie tak silna, by wypchnąć polską gospodarkę na szybką ścieżkę rozwoju. Powoli rozwijają się prywatne przedsiębiorstwa, które coraz efektywniej pracują w warunkach ograniczanego, ale jednak w znacznej mierze wolnego rynku. Dostajemy i coraz lepiej wykorzystujemy pieniądze z Unii Europejskiej.

To wszystko jednak, nawet skumulowane, nie tłumaczy gwałtownego przyspieszenia. Widzę jeszcze dwie bardzo istotne przyczyny. Pierwsza ściśle wiąże się ze zmianą władzy. Mam nieodparte wrażenie, że zmniejszył się podatek korupcyjny płacony przez przedsiębiorców i powoli wyrównują się ich szanse.

Podatek korupcyjny stanowił często największe obciążenie wielu dziedzin działalności gospodarczej. Korupcja wprawdzie nie znikła i jej skala jest ciągle ogromna, ale w sposób mało zauważalny odblokowują się kolejne sektory. Aferzyści po prostu muszą się bardziej kryć. Z tym wiąże się drugi niezwykle pozytywny impuls: obudziła się, choć nie wyłącznie polska, ale jednak bardzo typowa dla nas, smykałka do interesów. Robimy je z powodzeniem nawet tam, gdzie więksi i bardziej doświadczeni nieźle się już zadomowili. Polacy coraz bardziej nabierają pewności siebie. Ostatni taki wykwit drobnej inicjatywy był na początku lat dziewięćdziesiątych. Zgaszony został kolejnymi barierami biurokratycznymi. Dzisiaj wraz z ożywieniem gospodarczym i zmianami politycznymi powolutku wraca wiara w to, że będzie można normalniej zarabiać pieniądze. Oligarchiczny układ interesów jest wypychany przez potężne zagraniczne koncerny, które coraz bardziej konkurują między sobą. Daleko nam jeszcze do krajów UE, ale dystans zaczyna się zmniejszać.

Dzisiaj największym problemem zaczyna być już nie walka z bezrobociem (w wielu miejscach brakuje pracowników), ale z nędzą znacznej części emerytów. Odebranie byłym ubekom przywilejów, absolutnie niezbędne dla wszystkich, którzy jeszcze wierzą w zwykłą przyzwoitość, nie zmieni diametralnie sytuacji. Nie przyjmuję argumentu, że zajmowanie się emerytami jest mało efektywne ekonomicznie. Wiara, że po latach godziwej pracy można mieć emeryturę wystarczającą na spełnienie minimalnych potrzeb, motywuje nie gorzej niż dobra premia. Elity muszą sobie wybić z głowy, że dbałość o emerytów to sfera działalności socjalnej. Jeżeli uczciwość nakazuje bankierowi wypłacenie powierzonych oszczędności, to państwo dla zachowania swojej wiarygodności powinno zapewnić emerytom godziwy poziom życia, bo to ono obracało naszymi składkami.

Owoce ożywienia gospodarczego nie mogą ominąć szczególnie tej części społeczeństwa. Rodzi się nadzieja, że tym razem tak się właśnie stanie.
Tomasz Sakiewicz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 20:51, 21 Kwi 2007    Temat postu:

WSI werbowały szefa ochrony Gudzowatego
Wojskowe Służby Informacyjne chciały zwerbować Marcina Kosska, szefa ochrony Aleksandra Gudzowatego. Kossek złożył zeznania w tej sprawie przed Komisją Weryfikacyjną WSI - dowiedział się "Wprost".
Pierwsze próby werbunku Kosska miały miejsce na przełomie 2002 i 2003 r. Oficerowie chcieli go zmusić do współpracy szantażem. Straszyli go, że "zrobią mu sprawę o szpiegostwo" na rzecz Rosji. - W istocie nie było żadnej sprawy o szpiegostwo. Miał to być straszak, ale nic z tego nie wyszło - mówi osoba znająca kulisy tej akcji.

Z informacji, do których dotarła dziennikarka "Wprost", wynika, że WSI ponowiły próby werbunku Kosska kilka miesięcy później. Szefa ochrony Bartimpeksu próbował zwerbować oficer kontrwywiadu WSI Andrzej Bal (być może był to jego pseudonim operacyjny). Zaproponował Kosskowi, by został tajnym współpracownikiem WSI i wykorzystywał do tego celu swoje kontakty za granicą.
onet.pl

POSTPEERELOWSKIE SLUZBY POSTKOMUCHOW !!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 21:32, 21 Kwi 2007    Temat postu:

WSI werbowały szefa ochrony Gudzowatego

Człowiek, który najpewniej stoi za nagraniem taśm Oleksego, szef ochrony biznesmena Aleksandra Gudzowatego Marcin Kossek był werbowany przez WSI. Kossek złożył zeznania w tej sprawie przed Komisją Weryfikacyjną WSI - donosi wprost.pl.

Pierwsze próby werbunku Kosska były już na przełomie 2002 i 2003 r. Oficerowie chcieli go zmusić do współpracy szantażem. Straszyli, że zrobią mu sprawę o szpiegostwo na rzecz Rosji.

"W istocie nie było żadnej sprawy o szpiegostwo. Miał to być straszak, ale nic z tego nie wyszło" - mówi tygodnikowi "Wprost" osoba znająca kulisy tej akcji. Z informacji gazety wynika, e WSI ponowiły próby werbunku Kosska kilka miesięcy później. Szefa ochrony Bartimpeksu - firmy Gudzowatego - próbował zwerbować oficer kontrwywiadu WSI Andrzej Bal (być może był to jego pseudonim operacyjny). Zaproponował Kosskowi, by został tajnym współpracownikiem WSI i wykorzystywał do tego celu swoje kontakty za granicą.

"O Bartimpeksie nie było mowy, ale to normalne. Kosska chciano niby zwerbować do działań za granicą, a w rzeczywistości WSI chciały mieć pełną wiedzę o tym, co robi Gudzowaty" - twierdzą informatorzy tygodnika.

"Nic na ten temat nie wiem. Ani pan Kossek, ani pan Gudzowaty i jego firma nie byli w obrębie naszych działań" - mówi "Wprost" były szef WSI, gen. Marek Dukaczewski. Sprawy nie chcą komentować Aleksander Gudzowaty i Marcin Kossek. "Wprost" ustalił jednak, że ten ostatni złożył w tej sprawie obszerne zeznania przed Komisją Weryfikacyjną WSI.
dziennik.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 9:54, 22 Kwi 2007    Temat postu:

Lakosz napisał:
]Łukasz, skoro ktoś ogranicza i tak już okrojone prawa obywatelskie "przez bratni kraj", to, żeby Cię skręcało, nijak nie da się Jaruzelskiego podpiąc pod bohaterskie postępowanie.



Lakosz mówiłem tylko o nieprzestrzeganiu konstytucji co jest zarzutem wobec gen Jaruzelskiego.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 20:30, 22 Kwi 2007    Temat postu:

Premier: nie boimy się podnieść ręki na zdemoralizowane elity!!

Dobrze rządzić Polską mogą tylko ci, którzy nie są uwikłani w system III Rzeczypospolitej - uważa premier Jarosław Kaczyński. Szef rządu, który w Białymstoku uczestniczył w konwencji wyborczej podlaskiego PiS. zapowiedział, że w Polsce kończy się czas nadużyć, oraz że PiS nie boi się podnieść ręki na "zdemoralizowane elity".
- Prawo i Sprawiedliwość, ten rząd, ta konstrukcja polityczna, nie ma żadnej alternatywy. (...) Jesteśmy jedyną dużą siłą polityczną w Polsce, która nie była w ten dawny, zły system w żadnym stopniu uwikłana. I to jest nasz potężny atut. Nie wszystko nam wychodzi, jak wszyscy ludzie jesteśmy omylni, popełniamy błędy, ale sprawy idą we właściwym kierunku, idą do przodu - oświadczył J.Kaczyński.

Jego zdaniem, przedterminowe wybory do podlaskiego sejmiku wojewódzkiego, zaplanowane na 20 maja, mają wielkie znaczenie dla tego, czy "ten marsz będzie kontynuowany, czy się zatrzyma". Premier wyraził przekonanie, że decyzja mieszkańców Podlasia będzie decyzją "otwierającą drogę ku dalszemu marszowi" i "zielonym światłem dla Polski".

Premier mówił, że mieszkańcy Podlasia, Polacy będą decydować o przyszłości Polski. To w Podlaskiem, w ocenie premiera, toczyć się będzie spór o najważniejsze kwestie na przyszłość: czy rozwój "pójdzie szybko do przodu" czy dalej "będziemy stali w miejscu, czy stworzymy nowe społeczeństwo" i czy środki z UE będą dobrze wykorzystane i czy Polska stanie się bogatsza i nowocześniejsza czy też nie. Premier mówił, że to jest sens tych wyborów i tej kampanii, a także zaangażowania PiS.

W ocenie szefa rządu, są jednak tacy, którzy chcieliby rozwój i zmiany w Polsce powstrzymać, bo "godzą one w ich interesy". "Konieczne w Polsce oczyszczenie życia publicznego i społecznego będzie oznaczało dla nich kres ich potęgi, ich znaczenia, ich moralnych uroszczeń" - oświadczył. Jak dodał, dla wielu osób będzie to także kres ich możliwości gospodarczych, zbudowanych na nadużyciach. "Ten czas nadużyć się kończy" - zapowiedział J. Kaczyński.

Ocenił, że prowadzona obecnie przeciw PiS walka, "jest walką w obronie tych nadużyć".

Według premiera, wydawało się, że pewnych rzeczy w Polsce bronić się nie da. Wspomniał tu przypadek lekarza wymuszającego łapówki od biednej rodziny pacjenta. - Ale każdy, kto czyta polską prasę, kto ogląda polską telewizję widzi, że tego rodzaju obrona jest prowadzona. (...) Jest prowadzona w imię zasady: nie wolno podnosić ręki na elity, nawet jeżeli to są elity całkowicie zdemoralizowane. Otóż wolno. I to jest ta różnica między nami, a naszymi przeciwnikami - zaznaczył.

Zapewnił przy tym, że PiS nie dzieli Polaków na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych, na tych, którzy mają szczególne prawa i mają prawa zwykłe. - Wszyscy obywatele są równi, mają te same prawa i obowiązki i tak samo odpowiadają za to, co czynią. Tak samo zasługują na nagrodę, jeśli czynią dobrze i na karę, jeśli czynią źle i my od tej zasady nie odjedziemy - podkreślił.

Premier zaznaczył, że nie tylko Podlasianie, ale wszyscy Polacy muszą odpowiedzieć na pytanie, czy "potwierdzić mandat tych, którzy chcą Polskę zmieniać, czy też ten mandat odebrać; czy potwierdzić dążenie do rozwoju, prawo do rozwoju, czy też poprzeć tych, którzy chcą ten rozwój zatrzymać".

Zdaniem szefa rządu, obecny szybki rozwój Polski jest jej "potężnym atutem". - Nie pozwólmy, by to było zatrzymane przez wrogów Polski - apelował.

- Dzisiaj, w roku 2007, stoimy przed wielką szansą przyspieszenia naszych przemian, przyspieszenia postępu, doganiania Europy. Z całą pewnością, tu już nie ma żadnych wątpliwości, że nie jesteśmy w stanie tej szansy wykorzystać, jeżeli Polski nie zmienimy, nie przebudujemy, jeżeli całkowicie nie odrzucimy postkomunizmu - oświadczył J. Kaczyński.

Podczas wystąpienia premier zwrócił uwagę, że na Podlasiu musi zostać rozstrzygnięty konflikt wartości w kwestii szybkiego rozwoju wielkich inwestycji z jednej strony i różnego rodzaju norm ekologicznych - z drugiej.

- Chodzi o Rospudę, o Wasilków, ale tego rodzaju miejsc w Polsce jest nieporównanie więcej. Ekologia jest sprawą bardzo ważną. Żaden obywatel nie może tego kwestionować. Doceniamy tę dziedzinę życia i wiemy, że Polska w ciągu ostatnich kilkunastu lat dokonała ogromnego postępu" - powiedział J. Kaczyński. Zapewnił, że obecnie Polska jest krajem "nieporównanie czystszym i bezpieczniejszym pod tym względem niż w przeszłości.

Odnosząc się do argumentów przeciwników budowy autostrady przez unikalną przyrodniczo dolinę Rospudy, J. Kaczyński powiedział, że "gdyby przyjąć tak pojmowany punkt widzenia, to nie dałoby się wybudować nic". Według niego, przeciwnicy budowy autostrady przez dolinę Rospudy "szkodą polskiej przyszłości". "Nie można z ekologii robić broni przeciwko rozwojowi" - ocenił premier.

Jego zdaniem, przyjmując argumenty "ekologicznych radykałów", "będziemy się wlekli w ogonie Europy, będziemy słabsi, biedniejsi od innych". - My musimy dbać o to, by polski rozwój był tani, bo tylko wtedy może być szybki. Wszyscy, którzy dzisiaj działają w odwrotnym kierunku, niezależnie od tego czym się kierują, Polsce szkodą, szkodzą polskiej przyszłości - mówił premier.

Jak dodał, słabych, biednych nikt nie ceni, a tych którzy potrafią się szybko rozwijać się szanuje. - My dziś rozwijamy się szybko i to jest zauważane i to jest nasz potężny atut. Nie pozwólmy na to, żeby to zostało zatrzymane, zatrzymane przez ludzi, którzy manipulują, tych którzy to po cichu organizują, ludzi złej woli, wrogów Polski - mówił premier.

Powtórzone przedterminowe wybory na Podlasiu muszą się odbyć dlatego, że w wyznaczonym ustawowo terminie trzech miesięcy, radnym do sejmiku wybranym w listopadowych wyborach, nie udało się powołać zarządu województwa w pełnym, pięcioosobowym składzie.

Tego samego dnia, co wybory do sejmiku, w Podlaskiem odbędzie się referendum dotyczącym budowy obwodnicy Augustowa. Inicjatorem przeprowadzenia tego referendum było PiS.
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 20:48, 22 Kwi 2007    Temat postu:

W wywiadzie dla DZIENNIKA premier Kaczynski ujawnia także szczegóły odejścia z Prawa i Sprawiedliwości marszałka Sejmu Marka Jurka. "Zgłaszali roszczenie do monopolu, i to nie tylko w pracach nad ustawą, ale także jeśli chodzi o decyzje w głosowaniu. Sprawa ma charakter moralny, a mimo to domagano się ode mnie dyscypliny klubowej, zniesienia autonomii moralnej tych, którzy mają inny pogląd niż Marek Jurek. Dochodziło też do bardzo nieprzyjemnych, niegrzecznych zachowań wobec członków klubu, którzy mieli inne zdanie, obrażania dojrzałych kobiet przez młodocianych, agresywnych współpracowników marszałka" - opowiada Jarosław Kaczyński.

Szef rządu zapowiada, że teraz nie będzie w nieskończoność prowadził negocjacji z partią Marka Jurka, bo nie dopuści by Prawo i Sprawiedliwość rozpadło się jak AWS. "Jeżeli zobaczymy, że sytuacja zmierza w takim kierunku, podejmiemy decyzję o wyborach" - zapowiada i dodaje: "Nie wierzę w wyborczą klęskę PiS, tak jak w nią wierzy i wręcz czeka na nią część mediów. Po drugie, nawet jeśli przegramy, to skutecznie będziemy mogli zapobiegać reakcji, o której mówię, wyłącznie jako silna opozycja. Zatem nie mogę zużyć autorytetu PiS w targach i przepychankach z Markiem Jurkiem czy innymi politykami" - dodaje.
dziennik.pl

BRAWO KACZOR !!! ODSZEDL WIELKI EKSPERT GOSPODARCZY 17 LAT III RP BALCEROWICZ , ODSZEDL TLUSCIOCH ZE STANOWISKA PREZYDENTA I JEGO DORADCY TYPU BELKA I ORLOWSKI , NIE MA TYCH SPECJALISTOW OD GOSPODARKI TYPU LEWANDOWSKI , PIECHOTA , PETRU , BAUC , SYRYJCZYK KTORZY ZARZADZALI GOSPODARKA W III RP I GOSPODARKA ZAPIERNICZA DO PRZODU !!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 20:51, 22 Kwi 2007    Temat postu:

"Wprost": Rabat dla Kwaśniewskich!!!!!!!

Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy wynajmują od miasta trzy lokale o łącznej powierzchni 460 metrów kwadratowych w jednym z najbardziej prestiżowych punktów Warszawy. Jak ustalił "Wprost", za ich wynajem płacą jedną dziesiątą rynkowej wartości.

Wszystkie trzy biura znajdują się przy al. Przyjaciół, na tyłach słynnego Pałacu Sobańskich. W jednym z nich Aleksander Kwaśniewski prowadzi biuro byłego prezydenta, w drugim swoją fundację "Amicus Europae". Z kolei w trzecim, gdzie mieści się siedziba fundacji "Porozumienie bez barier", urzęduje jego żona. Według tygodnika przy al. Przyjaciół urzęduje też świta byłego prezydenta - Marek Ungier, Waldemar Dubaniowski i Andrzej Majkowski.

Za użytkowanie trzech biur Kwaśniewscy płacą warszawskiej dzielnicy Śródmieście co miesiąc niewiele ponad 4 tys. zł. Tymczasem wynajem takich lokali na rynku komercyjnym kosztowałby ich ok. 40 tys. zł - czytamy na internetowej stronie "Wprost".

Jak więc to możliwe, że Kwaśniewscy płacą dziesięć razy mniej? - Organizacje pożytku publicznego, partie, posłowie i senatorowie nie muszą stawać do przetargów i mają duże rabaty. Po prostu negocjują stawkę z dzielnicą i tyle - tłumaczy były burmistrz Śródmieścia Artur Brodowski (PiS), który w sierpniu ubiegłego roku przyznał Kwaśniewskim lokale przy al. Przyjaciół.

Z kolei zdaniem Waldemara Dubaniowskiego, przyznanie Kwaśniewskiemu tak atrakcyjnej lokalizacji korzystnie wpływa na wizerunek miasta. - To tylko dobrze świadczy o władzach Warszawy - mówi w rozmowie z tygodnikiem.

Sprawą zdziwiona jest za to warszawska posłanka Platformy Obywatelskiej Julia Pitera. - Wiem, że takim organizacjom przysługują duże rabaty, ale trzeba pamiętać, jak dużymi pieniędzmi obracają fundacje państwa Kwaśniewskich. Jest w tym coś żenującego - uważa.

Źródło informacji: INTERIA.PL
-)))))))))))))
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 7:07, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Mafia i powiązani z nią "biznesmeni" wykorzystują wrocławskie organa wymiaru sprawiedliwości do niszczenia firm zagrażających ich interesom
Upadłość na zlecenie!!


Członkowie świata przestępczego szczególnie na Dolnym Śląsku bez większych problemów przenikają do wrocławskiego wymiaru sprawiedliwości "wyspecjalizowanego" w tzw. przestępczości gospodarczej oraz do terenowych organów administracji skarbowej. Jak mówią wrocławscy gangsterzy - dziś "szanowani biznesmeni", do których udało nam się dotrzeć - taki "układ" pozwala chronić zaprzyjaźnione firmy i niszczyć konkurencję. I to za stosunkowo niewielką "gratyfikację finansową". Wszystko wskazuje na to, że w taki sposób doprowadzono do upadku wrocławską firmę branży komputerowej "JTT Computer" oraz potentata w tej branży, poznański "Bestcom". Kulisy zniszczenia "Bestcomu" są - jak się dowiedzieliśmy - badane przez służby specjalne. "Jest poważny problem z wchodzeniem przestępców do prokuratur, świata polityki i biznesu" - mówił pod koniec marca br. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w Radiu Maryja.

Jak wykazało nasze - prowadzone od października ub.r. - dziennikarskie śledztwo, w trakcie którego dotarliśmy m.in. do wpływowych osób ze świata gangsterskiego Dolnego Śląska, dziś "poważanych biznesmenów", mafia nie musi obecnie próbować przenikać do wrocławskich organów wymiaru sprawiedliwości. Ścisłe związki pomiędzy niektórymi dolnośląskimi prokuratorami a przestępczością zorganizowaną istnieją już od pierwszej połowy lat 90. - Wrocław to miasto prywatne - śmieje się nasz informator, związany ze światem przestępczym Dolnego Śląska, świadek w jednej z dużych spraw prowadzonych obecnie przez Centralne Biuro Śledcze.
Jak mówi, pozyskanie życzliwości prokuratora na tym terenie to żaden problem. A koszty jeszcze mniejsze. W połowie ubiegłego roku głośno było o wrocławskim prokuratorze Stanisławie O., który za 50 tys. zł łapówki wypuścił z aresztu gangsterów podejrzewanych o dokonanie morderstwa. W listopadzie ub.r. zawieszono w obowiązkach dwóch wrocławskich śledczych: Zbigniewa S. i Marka S., którzy sprzedawali informacje przestępcom i za łapówki wypuszczali ich z aresztu.
Miesiąc wcześniej prokuratura w Opolu postawiła zarzuty dwóm innym prokuratorom z Wrocławia. Sami gangsterzy, dziś już "emerytowani", mówią, że "życzliwość" wrocławskich prokuratorów była spora. Ukrywający się od 8 lat poza Polską "Olsen" nie tai, że swoją wolność zawdzięcza właśnie� prokuratorowi. "Olsen" robił "szemrane" interesy z wpływowymi - nie tylko we Wrocławiu - ludźmi, w tym z politykami dzisiejszej lewicy. Za nadzwyczajną pomoc w interesach miał się regularnie "opłacać". Kiedy przestał, natychmiast wszczęto przeciwko niemu śledztwo. Jednocześnie usłyszał, że jak zacznie "sypać", to zginie. - Prokurator B. powiedział mi, że jak chcę żyć, to mam znikać z kraju. No to wyjechałem - mówi "Olsen". "Biznesmen" chce teraz wrócić. Jak mówi, jest gotów zeznawać przed wskazanymi prokuratorami i ujawnić swoją wiedzę: kto, komu, za ile i dlaczego. Stawia jednak warunek - gwarancje bezpieczeństwa. Twierdzi, że w Polsce bałby się o swoje życie.

Konkurencja zleca...
Jak twierdzą nasi informatorzy z kręgów przestępczych Wrocławia, dobre kontakty z prokuraturą pozwalają nie tylko rozwijać biznes, ale też i zniszczyć konkurencję. Zwłaszcza firmy, które rywalizując o atrakcyjny segment rynku, są zagrożeniem dla ludzi niepowiązanych z "rodziną". - Te, które się opłacają, są chronione, a inne się niszczy - słyszymy. Jak udało nam się ustalić, najprawdopodobniej "na zlecenie" zniszczono wrocławską firmę "JTT Computer" oraz poznański "Bestcom". Mechanizm był podobny: śledztwo nieudolnie prowadziła wrocławska prokuratura, działania organów wymiaru sprawiedliwości doprowadziły do poważnych problemów finansowych firm, wreszcie wymierzone we właścicieli przedsiębiorstw śledztwo podjęto w chwili, gdy były blisko zapewnienia sobie pozycji lidera w branży.
- W przypadku działań prokuratury w sprawie "Bestcomu" nieprawidłowości de facto wykazanych przez Prokuraturę Krajową jest tak wiele, że można się zastanawiać, czy rzeczywiście w grę wchodziła tylko zwykła niekompetencja prokuratora, czy były też inne pozaprawne przesłanki - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), wiceprzewodniczący Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

Bo byli za mocni?
Jacka Karabana i Roberta Nowaka, prezesów i zarazem właścicieli "Bestcomu", aresztowano w czerwcu ub.r. Kontrola wrocławskiego śledztwa w tej sprawie przeprowadzona przez Prokuraturę Krajową wykazała, że ich aresztowanie było nieuzasadnione. Co stało więc za działaniami wrocławskiej prokuratury podjętymi na kilka dni przed wdrożeniem systemu, którego realizacja dałaby "Bestcomowi" 200 sklepów partnerskich i pozycję niekwestionowanego lidera na rynku komputerowym w Polsce?
W podobnych okolicznościach w 2000 r. wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko firmie "JTT Computer". Stało się to krótko po tym, jak "JTT" wygrało przetarg na dostawę komputerów do informatyzacji polskich szkół. Punktów wspólnych jest więcej - śledztwo przeciwko właścicielom "Bestcomu" wszczęto w oparciu m.in. o dwa anonimowe donosy, których źródła pochodzenia nigdy nie wyjaśniono; w przypadku "JTT Computer" - po kontroli Urzędu Kontroli Skarbowej przeprowadzonej na zlecenie "kogoś z prokuratury". Właściciele "JTT Computer" uniewinnieni przez sąd wygrali już gigantyczne odszkodowanie, jakie zapłaci budżet państwa. W przypadku właścicieli "Bestcomu" sytuacja może się powtórzyć.

CBA sprawdzi?
- Mam nadzieję, że sprawę działań wrocławskiej prokuratury i kontrowersje, jakie wiążą się ze zniszczeniem "Bestcomu", wyjaśni CBA - mówi poseł Zbigniew Girzyński (PiS). - Materiały dotyczące Wrocławia zostały przekazane do analizy - poinformował nas na początku kwietnia Tomasz Frątczak, dyrektor gabinetu szefa CBA.
Sygnały dotyczące "niebezpiecznych związków" wrocławskich prokuratorów ze światem przestępczym do służb specjalnych docierały już wcześniej. W styczniu o przenikaniu środowisk przestępczych do prokuratur rozmawialiśmy z ministrem Zbigniewem Wassermannem, koordynatorem służb specjalnych. Wówczas potwierdził, że nadzorowane przez niego służby analizują przynajmniej kilka spraw dotyczących docierania środowisk przestępczych do prokuratur. Mówił, że praca wrocławskiej prokuratury powinna zostać dokładnie zbadana. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, tak też się stało, jednak działania, jakie podjęto w tej sprawie, na razie są tajemnicą. - Służby specjalne nie informują o prowadzonych procedurach operacyjnych ani o szczegółach operacji śledczych. Nie możemy tego ujawnić - tłumaczy Krzysztof Łapiński, rzecznik ministra Zbigniewa Wassermanna.
Wojciech Wybranowski
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 7:10, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Śledztwa na zamówienie konkurencji


Z byłym "żołnierzem" mafii dolnośląskiej, obecnie miejscowym biznesmenem, rozmawia Wojciech Wybranowski

Jesteś już chyba jednym z bogatszych ludzi na Dolnym Śląsku. Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, śmiałeś się, że teraz jesteś "pan prezes". Od czego zaczynałeś?
- Samochody. Na początku lat 90. każdy chciał mieć niezłą brykę. Jakbyś wiedział, dla kogo przemycałem auta, to by ci mózg stanął. Prokuratorzy, policjanci, politycy. Jak mnie pierwszy raz aresztowali, to jeden z prokuratorów mówi: "Posiedzisz trzy miechy, nikogo nie wsypiesz, to wyjdziesz". I wyszedłem. A później już byłem "żołnierzem". Pomagałem ważnym ludziom robić biznes (śmiech).

Porozmawiajmy o biznesie. I wrocławskiej prokuraturze. Według informacji, do których udało mi się dotrzeć, Twoi koledzy cieszą się olbrzymimi wpływami w dolnośląskim wymiarze sprawiedliwości...
- Tak jest i tak było. Tyle że się teraz to wszystko wywala. Coraz więcej ludzi chce o tym mówić, ja myślę, że ci adwokaci, co ich wsadzili do "klatki", sporo mogą powiedzieć i powiedzą. Ale to się nie wzięło dzisiaj, wcześniej tym wszystkim kręcił Kaucz, taka szara eminencja, wiesz, o co chodzi...To jest ten układ, ci, co byli z nimi, to byli chronieni, a ci, co się nie opłacali, nie byli z nimi, to... wiesz.

Prokuratorzy zabierali się za firmy, których właściciele się komuś nie opłacali?
- No. Jedną firmę wykańczają, a drugą... wiesz. Chronią, nie.

Gdzie zapadają takie decyzje: w prokuraturze apelacyjnej, okręgowej? Czy najłatwiejsze dojścia mieliście do prokuratur rejonowych?
- No, co ty do mnie rozmawiasz. Generalnie wszystko szło z góry. Okręgówka generalnie. Tam były takie jajca, nie. Tam dwóch prokuratorów teraz się chowa.

Chowa?
- Jeden to był taki szef "szóstki", czekaj jak on się... nazywał. A ten, no - M. (...). To teraz... świruje na wariatkowo, tuszował wiele spraw. Inni mieli zarzuty za tuszowanie spraw z alkoholem. Ten M. (...) to mocny gość. Mnie osobiście powiedział, że jeśli ktoś go ruszy, to rozłoży prokuraturę od wewnątrz. Teraz chowa się za immunitetem i chorobą psychiczną.

Jak w praktyce wyglądało takie zlecanie prokuratorom "kontroli" niewygodnych firm?
- Nie wiem, jak jest teraz, na chwilę obecną. Natomiast lata 90. aż do 2005 r. to Kaucz, który rządził na prawo i lewo. To on decydował, które śledztwa były umarzane, a które nakręcane. Ponoć miał teczki na niektórych sędziów i rozdawał karty. Nie powiem ci nazwisk, ale tam nadal jest czynny ten układ. (...) Istnieje do dziś i będzie istniał. Miasto się rozwija, każdy chce mieć korzyści (śmiech). Jak ktoś jest spoza grupy, która ma robić biznes i się rozwijać, to jest tępiony.

Zatrzymania prezesów, mozolne śledztwa, upadek firmy...
- Dokładnie tak. W 2005 r. jeszcze funkcjonowało to niezwykle sprawnie, niektóre procesy robiono na pokaz i tępiono firmy, które nie chciały się opłacać czy nie chciały dopuścić do zysków ludzi z zewnątrz.

Jeden z prokuratorów związanych ze sprawą mafii paliwowej twierdzi, że we Wrocławiu jest willa, w której "Baranina" spotykał się z miejscowymi prokuratorami. Z drugiej strony, niektórzy dziennikarze twierdzą, że to nieprawda...
- Były takie spotkania, słyszałem o nich. Powiem tylko tyle, że mam kontakt z osobą, która brała w nich udział. To mój kolega. Może o tym porozmawiać, ale jak będzie miał zapewnione gwarancje bezpieczeństwa.

Dziękuję za rozmowę.
Nasz rozmówca jest świadkiem w jednym z postępowań prowadzonych przez Centralne Biuro Śledcze. Ze względu na charakter tego dochodzenia oraz bezpieczeństwo informatora, jak również jego osobiste żądanie, nie ujawniamy danych personalnych.

BRAWO KACZORY !! LECZYC TEN TOTALNIE CHORY KRAJ , KTORY ZOSTAWILY NAM KOMUCHY , POSTKOMUCHY , LIBERALOWIE I SOLIDARUCHY GRUBEJ KRECHY !!!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 7:13, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Partyjny "beton" - do europarlamentu!!

"Dziennik": Kwaśniewski z Millerem mieli uzgodnić, że "niewygodni" politycy SLD wystartują w eurowyborach. Władze SLD rozważają wystawienie do europarlamentu Leszka Millera, Józefa Oleksego i Marka Dyducha.
Ma to by próba pogodzenia zwaśnionych stron Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Według "Dziennika", pojednanie na lewicy rozpoczęli od dawna skłóceni były prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz były premier Leszek Miller. Efektem ich nieoficjalnego spotkania kilka dni temu ma być zawieszenie broni, którego jednym z elementów ma być wpisanie najbardziej "niewygodnych" polityków lewicy na listę wyborczą LiD w eurowyborach za dwa lata.

"Dziennik" pisze, że Józef Oleksy, który po ujawnieniu taśm Gudzowatego jest pokłócony z większością polityków SLD, uważa pomysł kandydowania w eurowyborach za wart rozważenia.

Ani Leszek Miller, ani Wojciech Olejniczak nie chcieli rozmawiać na ten temat z "Dziennikiem".

Zapytany o tę sprawę Jan Lityński z Partii Demokratycznej, współtworzącej koalicję LiD ocenia wysyłanie do Brukseli Oleksego, Millera i Dyducha jako zły pomysł, którego w żadnym wypadku nie poprze. Puentuje, że nowoczesnej lewicy nie można budować na bazie PRL.

Więcej - w artykule "Beton SLD jedzie do Brukseli".

-)))))))) JUZ SIE ZACZYNAJA UMAWIAC , KTO I GDZIE !! HEHE .
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 8:11, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Przyszłość Kwaśniewskiego zależy od zeznań Gudzowatego!!

"Sytuacja zaczyna być taka trudna, że wszystkie ręce na pokład, trzeba walczyć". Tymi słowami Aleksander Kwaśniewski ogłosił pod koniec marca swój powrót do polityki (w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej"). Co miał na myśli były prezydent, mówiąc o "trudnej sytuacji"? Dotarliśmy do informacji, z których wynika, że "trudna sytuacja" wcale nie dotyczy obaw przed rządami Prawa i Sprawiedliwości.


Powrót Aleksandra Kwaśniewskiego do polityki może być jego ucieczką przed prokuraturą. Przyszłość polityczna byłego prezydenta w dużym stopniu zależy od tego, co na jego temat zezna w najbliższym czasie na przykład Aleksander Gudzowaty. Zależy też od zeznań innych świadków w śledztwie dotyczącym nielegalnych działań państwowych służb wobec właściciela Bartimpeksu. Kwaśniewski o tym wie i dlatego robi wszystko, by swoje (ostatnio coraz częstsze) kontakty z prokuraturą przedstawić opinii publicznej jako polityczną walkę prowadzoną przeciwko niemu i całej lewicy przez IV RP. Kwaśniewski wraca więc do polityki niejako w celach prewencyjnych. Czynnemu politykowi łatwiej jest twierdzić, że każde działanie prokuratury to polityczna zemsta. Ma też większą orientację w tym, jakie działania są wobec niego podejmowane.

WSI kontra Gudzowaty

Czy Aleksander Kwaśniewski wiedział o akcjach, jakie za jego prezydentury podejmowały przeciw Aleksandrowi Gudzowatemu Wojskowe Służby Informacyjne? To jedno z pytań, które stawiają śledczy prowadzący postępowanie w sprawie nielegalnych działań przeciwko szefowi Bartimpeksu. Jednym z elementów tych działań były próby werbunku przez wojskowe służby Marcina Kosska, szefa ochrony Gudzowatego. Działo się to na przełomie 2002 i 2003 r. Z naszych informacji wynika, że Kossek opowiedział szczegółowo o tych próbach, zeznając przed Komisją Weryfikacyjną WSI. Oficerowie chcieli go zmusić do współpracy szantażem. Straszyli go, że "zrobią mu sprawę o szpiegostwo" na rzecz Rosji. - W istocie nie było żadnej sprawy o szpiegostwo. Miał to być straszak, ale nic z tego nie wyszło - mówi osoba znająca kulisy tej akcji.

Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że WSI ponowiły próby werbunku Kosska kilka miesięcy później. Szefa ochrony Bartimpeksu próbował zwerbować oficer kontrwywiadu WSI Andrzej Bal. Zaproponował Kosskowi, by został tajnym współpracownikiem WSI i wykorzystywał do tego celu swoje kontakty za granicą. - O Bartimpeksie nie było mowy, ale to normalne. Kosska chciano niby zwerbować do działań za granicą, a w rzeczywistości WSI chciały mieć pełną wiedzę o tym, co robi Gudzowaty - twierdzą nasi informatorzy. - Nic na ten temat nie wiem. Ani pan Kossek, ani pan Gudzowaty i jego firma nie byli w obrębie naszych działań - mówi "Wprost" ówczesny szef WSI, gen. Marek Dukaczewski. Co innego jednak twierdzą byli oficerowie WSI. Według nich, o wszystkim mieli wiedzieć zarówno Marek Dukaczewski, jak i sam Aleksander Kwaśniewski (z docierających do niego raportów).

Łapówka nr 1

Próba werbunku Marcina Kosska zdarzyła się kilka miesięcy przed próbą wymuszenia od Aleksandra Gudzowatego miliona dolarów (tę sprawę ujawniły "Wprost" i "Dziennik"). W maju 2003 r. na obiedzie u byłego rajdowca i jednocześnie przyjaciela najważniejszych ludzi SLD Lecha Jaworowicza pojawili się Aleksander Gudzowaty, Tadeusz Jacewicz (biznesmen i dziennikarz zajmujący się problematyką międzynarodową) oraz Jan Bisztyga, emerytowany oficer wywiadu i wówczas były już doradca Leszka Millera. Jacewicz i Jaworowicz mieli namawiać Gudzowatego do wręczenia łapówki synowi premiera (1-3 mln dolarów). Miała to być gwarancja zakończenia problemów Gudzowatego i zapewnienia mu udziału w budowie gazociągu Bernau - Szczecin. Według Gudzowatego, Jaworowicz twierdził, że jest upoważniony do rozmowy i może pośredniczyć w przekazaniu pieniędzy. Gdy padła odpowiedź odmowna, były rajdowiec miał nazwać biznesmena frajerem. W grudniu 2006 r. prokuratura sformułowała w tej sprawie zarzuty wobec Jacewicza i Jaworowicza. Według naszych informacji, wkrótce zarzuty usłyszą kolejne osoby.

W rozmowie z "Wprost" Aleksander Gudzowaty otwarcie przyznawał, że stał się elementem w wojnie "dużego pałacu" (ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski) z "małym pałacem" (ówczesny premier Leszek Miller). Zanim sprawą zajęła się prokuratura, już w 2003 r. trafiła ona do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak się dowiedzieliśmy, Gudzowaty interweniował też u Aleksandra Kwaśniewskiego i Marka Ungiera (szefa jego gabinetu), by ktoś wyjaśnił te sprawy. - Zamiast realnej pomocy Gudzowaty otrzymał radę, by zniszczył zawiadomienia i dokumenty, jakie zgromadził w tej sprawie i o wszystkim zapomniał - mówi nam pracownik wymiaru sprawiedliwości.

Łapówka nr 2

W sprawie dotyczącej nielegalnych działań wobec Gudzowatego pojawia się też wątek innej łapówki. Jeden z wysokich urzędników w rządzie Leszka Millera przekonuje ostatnio śledczych i dziennikarzy, że w styczniu 2003 r. Aleksandrowi Gudzowatemu złożono korupcyjną propozycję. Doszło do tego podczas spotkania w Kancelarii Prezydenta RP. Tajne służby badają obecnie notatkę, którą sporządzono w tej sprawie. W spotkaniu mieli uczestniczyć m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski, szef jego gabinetu Marek Ungier, ówczesny szef PKN Orlen Zbigniew Wróbel i Aleksander Gudzowaty. Spotkanie miało się odbyć - tak wynika z notatki - wkrótce po tym jak parlament przyjął ustawę dotyczącą biopaliw. "W trakcie tej rozmowy złożono propozycję Aleksandrowi Gudzowatemu, którego firmy inwestowały w biopaliwa: »Ustawa o biopaliwach nie zostanie zawetowana przez prezydenta, jeśli będzie się on nieformalnie opłacał w wysokości 2 gr od litra biopaliwa wyprodukowanego przez firmy A. Gudzowatego prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu i osobom z nim związanym«" - czytamy w notatce. Aleksander Gudzowaty miał odrzucić tę propozycję. Efektem tej rozmowy miało być weto prezydenta i utrącenie ustawy - napisał autor notatki.

- W Kancelarii Prezydenta pracowałem przez 9 lat i nie mam zielonego pojęcia, czy takie spotkanie tam było, czy go nie było. I czy było przypadkiem, czy nie przypadkiem - tłumaczy "Wprost" Marek Ungier. Według naszych informacji, takie spotkanie rzeczywiście się odbyło. Czy złożono na nim Gudzowatemu korupcyjną propozycję? Szef Bartimpeksu nie chce potwierdzić śledczym informacji rozpowszechnianych przez wysokiego urzędnika w rządzie Millera. Ten ostatni twierdzi, że Gudzowaty po prostu się boi.

Strach Kwaśniewskiego

W obawie o niekorzystny rozwój wydarzeń Aleksander Kwaśniewski postanowił załagodzić wszystkie polityczne konflikty. Jak dowiedział się "Wprost", pierwszą osobą, której były prezydent zaproponował pojednanie, jest Leszek Miller. Na zawieszenie broni wybrał nawet symboliczne miejsce: swoje nowe biuro przy al. Przyjaciół w Warszawie. Kwaśniewski zaprosił tam Millera kilka godzin po niedawnej rozmowie z premierem Jarosławem Kaczyńskim o podsłuchach. Z naszych ustaleń wynika, że Miller przystał na pakt o nieagresji. - To było nasze pierwsze długie spotkanie od czasu wyborów parlamentarnych - przyznaje w rozmowie z "Wprost" Miller. - Proszę jednak nie myśleć, że padliśmy sobie w ramiona. Obaj jesteśmy dorosłymi mężczyznami, więc na swój widok ani nie płaczemy, ani się nie roztkliwiamy - dodaje.

Działania prokuratury zaczynają łączyć zwaśnionych do niedawna polityków lewicy. Do tej swoistej koalicji strachu, kajając się przed Aleksandrem Kwaśniewskim, dołączył nawet Józef Oleksy, który sam (w trakcie nagranej rozmowy z Gudzowatym) dostarczył śledczym najwięcej amunicji przeciwko politykom SLD.

Aleksander Kwaśniewski nawet taśmy z rozmowy Oleksego i Gudzowatego zaliczył do elementów politycznej wojny, jaką toczy z nim IV RP. Podobnie będzie zapewne ze śledztwem, które wyjaśnia nielegalne działania wobec Gudzowatego i to, czy wiedział o nich były prezydent. Sugestie Kwaśniewskiego są jednak tak samo wiarygodne, jak to, że IV RP kazała mu ułaskawić mordercę Petera Vogla, potem nazywanego bankierem lewicy.

wp.pl

-)))))))))))))) NIC DODAC I NIC UJAC !!!!!!! TACY LUDZIE RZADZILI POLSKA I DALEJ CHETNIE CHCA PORZADZIC !!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 8:49, 23 Kwi 2007    Temat postu:

cytat:

Z nostalgią wspominam czasy rządów AWS, gdy moje ugrupowanie znajdowało się w opozycji. W porównaniu z PiS-em - politycy AWS tworzyli grupę wytwornych dżentelmenów - mówi były premier Leszek Miller


-))))))) NO PEWNIE , ZE TAK ! OBOWIAZYWALA PROSTA ZASADA ! CZTERY LATA PRZY KORYCIE WY A CZTERY MY I TAK NA ZMIANE ! CO ZDAZYLISMY .......... TO NASZE A CO NIE ZDAZYLISMY TO DLA WAS ZOSTAJE !! W MEDIACH KILKA OSTRYCH SLOW WZAJEMNIE NA SIEBIE ALE SLEDZTWA UMARZAMY , PRZECIAGAMY , PRZEDAWNIAMY ALBO KIERUJEMY NA FALSZYWE TORY ! ALBO ICH WOGOLE NIE WSZCZYNAMY ! NO BO PO CO ! CO TAM SPOLECZENSTWO I RODACY ZYJACY W BIEDZIE OD PIERWSZEGO DO PIERWSZEGO !! SKORO MOZNA TYLE MIEC I TAK PIEKNIE ZYC ! STARCZY I DLA WAS I DLA NAS ! TE NIEDOBRE KACZORY , KTORE CHCA TO WSZYSTKO POKAZAC !!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 21:32, 23 Kwi 2007    Temat postu:

GUS zrewidował dane o PKB!!!

PKB wzrósł w 2006 roku o 6,1 proc. wobec wcześniejszych szacunków na poziomie 5,8 proc. - podał w poniedziałek GUS.

W stosunku do wstępnego szacunku PKB za 2006 r. opublikowanego w styczniu b.r. dynamika ta jest wyższa o 0,3 pkt proc.

Wzrost PKB w I kwartale 2007 bliski 7 proc.

Ministerstwo Gospodarki szacuje, że wzrost PKB w I kwartale tego roku mógł być bliski 7 proc.

onet.pl

-)))))))))))))))))))) BRAWO KACZORY !!
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 60, 61, 62, 63, 64  Następny
Strona 61 z 64

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin