Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak to w życiu.
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 9:57, 28 Paź 2007    Temat postu: Jak to w życiu.

Pierwsze na świecie targi rozwodowe
Pierwsze na świecie targi rozwodowe pod hasłem "Nowy Początek" rozpoczęły się w Wiedniu. Mają one ułatwić parom jak najszybsze i najmniej kłopotliwe rozstanie się, a eksmałżonkom rozpoczęcie życia na nowo, być może u boku nowego partnera.


Czasem jest to smutna konieczność myślę że wtedy serce pęka na 1000 kawałków.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 11:56, 28 Paź 2007    Temat postu:

Nie zawsze, Łukaszu.
Bywa i tak, ze niezgodności, spory, waśnie daja tak mocno sie we znaki obu stronom, ze rozwód nie jest dla nich końcem, lecz początkiem. Początkiem czegos nowego, lepszego.
Oczywiście, sa i takie sytuacje. kiedy dla jednej ze stron rozpadającego sie zwiazku jest to katastrofa. Piszę -dla jednej, bo gdyby dla obu, to raczej w ostatecznosci do rozstania by jednak nie doszło.
A ludzie się schodza i rozchodzą -jak to w życiu.
Co moim zdaniem ważne - zeby rozstac sie umieli po ludzku. Bywa, ze z czasem zaczyna dwojgu ludziom byc ze soba nie po drodze. I jesli umieją sobie podziekowac za to co było dobre i piekne, a nie rozdrapywac tego, co im nie wyszło - to jest zawsze łatwiej.
Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 12:52, 28 Paź 2007    Temat postu:

Delto widzisz może i racja że niezgodności charakteru nie pozwalają iść dalej razem ale przecież mamy pewien okres na dotarcie się na spojrzenie ,czas na zastanowienie czy To jest właśnie TO często jest to zauroczenie może seks miłość to coś głębszego i nie zachwieje nią chwilowe nieporozumienie tak zwane ciche dni na miłości uważam oparty jest związek jeśli nie było jej na początku na końcu też tylko sporadyczne występuje.

Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 12:58, 28 Paź 2007    Temat postu:

Chyba nie do końca sie moge zgodzic...czasem bowiem bywa tak, że miłość narasta w zwiazku, buduje sie przez lata wspólnych doswiadczeń, łeż, radosci, niepowodzen i triumfów.
A czasem w wyniku zyciowych zasiek ....gasnie.
Czasem więc, nie warto sie wzajemnie dalej szarpac, lepiej sie rozejść. Ale nigdy nie jest to decyzja łatwa....
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 13:07, 28 Paź 2007    Temat postu:

Nie ma doświadczenie w tym względzie wiem jedno nie miałbym sił zaczynać wszystkiego od początku a i wspomnienia nie pozwoliłyby spokojnie zasnąć.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 21:04, 28 Paź 2007    Temat postu:

Delta napisał:
Chyba nie do końca sie moge zgodzic...czasem bowiem bywa tak, że miłość narasta w zwiazku, buduje sie przez lata wspólnych doswiadczeń, łeż, radosci, niepowodzen i triumfów.
A czasem w wyniku zyciowych zasiek ....gasnie.
Czasem więc, nie warto sie wzajemnie dalej szarpac, lepiej sie rozejść. Ale nigdy nie jest to decyzja łatwa....


Delto w takim razie jeśli zabraknie słów niech pozostanie sens
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 23:32, 28 Paź 2007    Temat postu:

Mnie zawsze zastanawia mechanizm, który sprawia, że ludzie sobie tak bliscy w jakimś momencie zaczynają nienawidzieć siebie nawzajem. Że właśnie to spokojne rozejście się jest ewenementem.
Wydaje mi się, że jeżeli nawet przestaje się kogoś kochać, pragnąć, to powinno pozostać echo, wspomnienie uczuć, ta osoba nie może, nie powinna być obojętną, a tym bardziej darzoną nienawiścią. Nie mówiąc o poczuciu obowiązku, odpowiedzialności za tą drugą osobę. Wydaje mi się, ze w małżeństwie powinna tworzyć się więź rodzinna, i to ona winna trwać, nawet wtedy, kiedy z różnych powodów uczucie zgaśnie, lub drogi życia rozejdą się.
Nie mówię o ekstremalnych przypadkach dręczenia psychicznego czy fizycznego współmałżonka - jak słyszę, dotyczyć to może obu płci.

Jaga
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 8:21, 30 Paź 2007    Temat postu:

Tak Jago masz absolutną rację szczególnie we fragmencie to powinno pozostać echo, wspomnienie uczuć, człowiek jest istotą myślącą i pamiętającą nie można z łatwością przekreślić często 10 20 30 lat ze swego życia nawet jeśli dochodzi do różnicy zdań nawet my na Forum jesteśmy razem już trzy lata i mimo często różnicy zdań odchodzą tylko słabsi.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 1:12, 31 Paź 2007    Temat postu:

Masz rację, i dlatego dziwi mnie, jeżeli odejść chce ktoś z nas, obecny od pierwszych dni naszego istnienia. Może nazbyt mocno przywiązuję, się, jestem zbyt emocjonalna, ale wydaje mi się, że powstała właśnie jakaś łącząca nas wszystkich więź, ważniejsza i silniejsza od wszelkich sporów i uraz.
A poza tym - przyzwyczajenie... W małżeństwie również. Chyba równie ważne, jak uczucie. Przyzwyczajenie do swojego kąta, domu, do kogoś, czyje wady znamy tak dobrze. Do wspólnych nawyków, sposobów wspólnego spędzania czasu.
Obawa, czy przyzwyczaimy się do innego miejsca, innego człowieka, zatrzymuje równie silnie, jak uczucie.
Z obserwacji życiowych widzę jednak, że to kobiety są skłonniejsze do większego ryzyka w tym zakresie... chociaż pamiętam tekst Bujanego, w którym wygaszał zupełnie przeciwne zdanie. To chyba sprawa emocjonalności.
Anna Karenina...

Jaga
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 3:01, 31 Paź 2007    Temat postu:

Ja może nie całkiem poważnie, a raczej z uśmiechem (nie mylić z rechotem) podejdę do zagadnienia... Tak jakoś (nie znam przyczyny) określenie "kocham", czy "miłość" z trudem sytuuje mi się w życiorysie. Na pewno miałem takie stany, w których przeszło by mi to przez gardło bez zgrzytu emocjonalnego. Ale w owych stanach byłem zwykle tak rozdygotany, że z mówieniem raczej byłby problem. Mr. Green

W sumie i tak człowiek z upływem czasu uczy się doceniać poświęcenia i oddanie partnera będącego (może) bardziej "utopionym" w zjawisku. Staramy się czasem nadrobić zauważone błędy, często się nie udaje. Czasem też zdumiewamy samych siebie i odkrywamy w sobie coś dotychczas uśpione, czekające okazji, sytuacji, aby pięknie zakwitnąć. Teraz jeszcze nie wiadomo czy bardziej jesteśmy przywiązani do partnera, czy mamy pietra przed zaczynaniem od nowa. Wali się nam ostoja-dom, rodzina, które to miejsce było znaczącą ostoją naszych wszelkich planów, przyzwyczajenie...., a w zamian pustka, niewiadoma i co tu mówić obawa, żeby nie rzec strach. Czasem to jak utrata pewnej niemal materialnej wartości(ja nie o majątku... ale duchowo). No i najczęściej próbuje się ratować to co jest, często się to udaje. A jak i druga strona pracuje to efekty niemal pewne. Możliwe są nawet cudowne ponowne poznanie się od nowa... Tu chyba nie ma normy, czysty haos... Nie kuszę się o złote recepty. Pomimo przeżytych lat... Mr. Green jestem chyba równie głupi jak na początku Mr. Green z tym, że mam teraz tą ostoję... i przyzwyczajenie... hehe

No i jescze jeden schodek dla bardziej dorosłych... Mr. Green Wpada się na emeryturkę, zajęcia spadają do zera, dzieci von... i poznawanie się na nowo już w 24 godzinnej wersji życia rodzinnego. Nie wiem czy to nie dobra okazja... na zmiany partnera, bo człek się jednak dowiaduje o partnerze ( i o sobie) wiele nowego Mr. Green Qrna..., same schody... jak do nieznanej sąsiadki Mr. Green

Pozdro.... Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 11:50, 31 Paź 2007    Temat postu:

Moim zdaniem w tych sprawach czlowiek to zwierze emocjonalne, w dodatku poligamiczne (nie wiem czy "niestety", ale natura bardziej jestesmy zbizeni do szympansow bonobo niz do wilkow), rozumowo nie
da rady niczego prostowac, a juz najmniej fantazjowac o (a to zwlaszcza domena kobiet) o jakims permanentym stanie pogodnej zazylosci - O ile tylko nie istnieje wlasnie silny bodziec egzystencjalny (czy materialny, za Walesem) umozliwiajacy w miare lekko znosic poglebiajaca sie rutyne, do ktorej ZAWSZE, nawet tzw. "najwieksza milosc" sie degraduje - to nie ma sensu sie meczyc, wzajemnie coraz wiecej oskarzac, puszczajac czas bokiem doprowadzac sie w taki czy inny sposob do stanu "ero-rynkowej" bezuzytecznosci :) Takie moje zdanie. No niestety, nie wierze w cos takiego jak "milosc dozgonna". Mamy tu tylko do czynienia z chwilowa biochemiczna reakcja powodujaca stan euforii, dzieki czemu relacje miedzy partnerami zaciesniaja sie na tyle i na czas wystarczajacy do odchowania potomstwa. I niech mi ktos wskaze malzenstwo, ktore wiecej niz 5-6 lat funkcjonuje wedlug tego innego, "bajkowego" schematu. Powiem nawet - wiekszosc "dzieciatych" zwiazkow matrymonialnych, ktore sam obserwuje (te z mojego pokolenia) to nawet minimum "milosci" a wiecej (i to z roznych przyczyn) okresowy pakt symbiotyczny. Przy czym z reguly od poczatku wieksze z tego korzysci czerpie jednak
kobieta. Potem pakt przemienia sie juz w czysto pasozytniczy. Mezczyzna bidula wampirycznie wysysany chudnie, podupada, degeneruje sie niczym drzewo obrosniete jemiola (nomen omen). Takze nie dziwne, ze mezczyzni czesciej na choroby zapadaja, krocej zyja. Poniewaz funkcjonuja wbrew swojej naturze. Zreszta, z czasem, w miare dorastania dzieci, ten sam efekt dopada tez kobiete. Co tu bedziemy sie
oszukiwac, mile panie. wasz pozornie wiekszy potencjal do "posiadania skrupulow" (ktory Was niby tak odroznia od mezczyzn) to tylko biologicznie uwarunkowana okresowa zmylka :)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 12:35, 31 Paź 2007    Temat postu:

Hehe... Bl...

Powiem, że całkiem niemożliwym jest tu stanąc w opozycji ad. Twojej wypowiedzi. Tak czy inaczej monogamia (wytwór naszej kultury) nie jest dowodem na monogamiczność człowieka wogóle. Dowodem na nasze (z natury wynikające rozpasania) są inne, poligamiczne kultury i zresztą samo to, co czujemy wewnątrz gdy pominiemy zasady moralne. Chyba rację masz, iż w tej materii człek jest dość zatwardziałym bydlęciem z całym bagażem wad(a nawet zalet... hehe). Aż sobie nie próbuję sobie tego wyobrażać (i chyba nie muszę), bo w życiu ocieramy się o takie zdarzenia.Trudno też monogamii (z bagażem moralnym) zarzucać irracjonalność. W sumie to dość sprytny sposób socjologiczny na rozładowanie napięć w tunieju samców i samiczek(swoisty socjalizm) w funkcjonującej społeczności. Mr. Green Sprawa to też na tyle ważna dla już (historycznie) funkcjonowania społeczeństw, że w zasadzie nawet religie(jako pierwsze ustawodawstwo) z upodobaniem gmerają w damskich majtkach i często układ damsko-męski to poważny w/w filar Mr. Green

Ad. chemicznego oddziaływania ars`amandi to też prawda. Chyba Ahron cosik na ten temat napisał gdzieś na "nieuczesanych". Podobno to trwa tylko kilka miesięcy.... hehe. Czyżby przyroda jednak walczyła o swoje w ten sposób z moralnością? Na pewno prawdą jest, że aby trwać w jednym związku trzeba się wysilić. Generalizowanie w sprawach win za ew. nieudane związki i obarczanie tym jedną płeć, to często też błędne opinie. Kobiety potrafią też być niezłymi fachowcami z znęcaniu się. Zatem wszelkie generalizowanie w temacie jest chyba nadużyciem.

Tak się zastanawiam co bardziej boli... Ok!
"Zal za grzechy?.... czy żal, że się nie grzeszyło?"... Mr. Green Coś mi kołacze, że to drugie Ya winkles

Pozdro.... Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 13:42, 31 Paź 2007    Temat postu:

Oj biedni, wy biedni jesteście!!!
Nawet natura przeciwko Wam sie uparła dając to nam - kobietom ową chemiczną przewage!!!
Wysysani, wyzyskiwani, maltretowani wszechstronnie przez wampirzyce w skórze aniołów...Okresowo biologicznie zmaceni popadacie w damskie sidła, niektórzy nawet na całe zycie.
Ot, przwrotnosc losu!!
A na przeciwko my - kwitnące, piekne, pozbawione skrupułów, z modliszkowatymi charakterami w srodku i anielskimi cechami na zewnatrz. Całe zycie spedzamy otoczone męską opieką, z usmiechem na ustach pielegnujemy głównie siebie, rodzimy dzieci, paramy sie praca zawodową, dbamy o domy i przynaleznych nam Panów (ale to tylko z wyrachowania - żeby nie zechcieli otoczyc owym meskim ramieniem innej Pani).
Pozbawione uczuc wyzszych spedzamy swój zywot jako te huby na drzewie. Jesli drzewko (czyt, mężczyzna) jest mocne i wytrzyma, to ok, a jak nie...to nic opleciemy inną ofiarę.
Mało tego, jeszcze każemy sobie usługiwać!!!
wraca taka wampirzyca do domu z pracy, w drzwiach usmiechniety men, rzuca się jej do stóp, podaje pantofle, podsuwa miekki fotel...podaje goracy i smaczny posiłek, po czym biegnie zajac sie dziecmi, praniem, odkurzaniem,prasowaniem, zakupami i posiłkiem na dzien kolejny. A gdy zapadnie noc i dzieci spia juz utulone przez naszego super-mena, nieznosna wampirzyca dopada mena i...seksualnie wykorzystuje.!!!
Ano - samo zycie Razz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 13:52, 31 Paź 2007    Temat postu:

Mr. Green hehehe...

My tu dywagacje ad. problemu ogólnie a ty już o interesach Mr. Green W sumie dość trafnie opisujesz już szczegóły relacji dama-men.
Piszesz...

Oj biedni, wy biedni jesteście!!! ... Przecież my się nie skarżymy i wręcz cieszymy się z oddziaływania waszej urokliwej chemii. Omawiamy tylko mechanizmy... Powiem nawet, ze ocieplił się klimacik. Widzę pewne opisane przez ciebie "wyobrażenie" mena na końcu i bardzo mi spodobał się elemencik pt. "wykorzystywanie seksualne" Mr. Green Może przynieść ci kapcie? Mr. Green

Ale i te opisane przez ciebie z przekąsem układy są także obecne w naszej rzeczywistości. Bywają też takie układy (z kapciami dla żony) i to wcale nie w ilościach śladowych. Nie wyklucza to oczywiście gorszej w przewadze damskiej sytuacji, co zresztą trafnie opisujesz.

Pozdro... Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 14:25, 31 Paź 2007    Temat postu:

Kapcie bardzo proszę Razz
A w ogóle czy ja cos mówiłam? ( mruga niewinnie niebieskimi oczkami)Trzymam sie tylko konwencji Ya winkles
Ogólne dywagacje, powiadasz? A czemu swój post zmieniałes trzy razy? Poszło w pięty? Mr. Green
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin