Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polska jednym z dwóch najbiedniejszych krajów Unii

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bl
Gość





PostWysłany: Pią 12:25, 16 Cze 2006    Temat postu: Polska jednym z dwóch najbiedniejszych krajów Unii

"Rz": Estonia i Litwa prześcignęły Polskę

Jesteśmy jednym z dwóch najbiedniejszych krajów Unii. Dochód narodowy, jaki w ciągu roku wytwarza statystyczny Polak, to zaledwie połowa tego, co produkuje przeciętny mieszkaniec Wspólnoty - pisze "Rzeczpospolita".

Kraje bałtyckie, które startowały z niższego niż Polska poziomu PKB na osobę, rozwijały się w ostatnich latach tak szybko, że dwa z nich (Estonia i Litwa) już nas pod tym względem prześcignęły. Trzeci, Łotwa, jest wprawdzie nadal najbiedniejszym krajem "25" ale, jak przewiduje Komisja Europejska, już w 2007 roku stanie się nim Polska.

Uniknięcie tej sytuacji byłoby możliwe, gdyby nasza gospodarka rozwijała się w tempie 6 - 7 proc. rocznie. Ale na osiągnięcie tak szybkiego wzrostu nie ma raczej szans - zaznacza dziennik.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bl
Gość





PostWysłany: Pią 14:57, 16 Cze 2006    Temat postu:

I spośród tego całego zgiełku, kwakania, polakowania - to są najistotniejsze sprawy. A to, ponieważ w dzisiejszych czasach bogactwo państwa jest celem PIERWSZYM. To pieniądz, a nie tzw. "niewymierne wartości" są lokomotywą, która ciągnie te wszystkie pozostałe wagony
w których każdy bez wyjątku o coś ujada. A zwłaszcza ci "wrażliwcy", którym ze sprytnego urodzenia (czerwony tatko) publiczny pieniądz
służy do neutralizowania familiarnych wyrzutów sumienia wobec bezzębnej leniwej hołoty która zawsze daje się nabierać ich cwanym
kasękoszącym ojcom. Oczywiście bezzębny mołoch zawsze im
będzie kibicował - ot, taki polityczny romans (czy symbiotyczny?)
ponad epokami...

Tak czy siak - im większy pieniądz, tym większe szczęście narodu.
Im większe szczęście narodu - tym mniej takich czczych, idiotycznych forów jak to tutaj.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 21:52, 16 Cze 2006    Temat postu:

bl Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy jezor
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 21:58, 16 Cze 2006    Temat postu: gość

bl. pwd
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 22:51, 16 Cze 2006    Temat postu:

Tak czy siak Estonia i Litwa prześcignęły Polskę , rewelacje bl jezor - zapomniał dodać czyja to zasługa Very Happy Very Happy Very Happy
Gdyby nasza gospodarka rozwijała się w tempie 6 - 7 proc. rocznie. Very Happy

Im większy pieniądz, tym większe szczęście narodu - rewelacja jezor
Im większe szczęście narodu - tym mniej takich czczych, idiotycznych forów jak to tutaj.Popatrz bl ty patałachu obsikałeś sobie spodnie , ładnie to tak nie umieć trzymać swego k.....w dłoni !
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 7:49, 17 Cze 2006    Temat postu:

Należy zastanowić się co było lub jest przyczyną takiego stanu.

Napisał to wyśmienicie Gościu odpisujący "bl"! Właśnie to jest jedną z przyczyn! Idiotyzm na tak! Jak już był idiotą lub dopiero startuje w tej dziedzinie, to swego dopina! Proszę bardzo. Poczytajcie jego wyśmienite wypowiedzi.

Świetnie ilustruje to prawo Morfy`ego: "jeżeli coś może się zepsuć, to kiedyś na pewno się zepsuje". I aby to prawo funkcjonowało na pewno, psuje forum!
Aby prawo nie zeszło do lamusa lub działało jeszcze lepiej, nie pisze normalnych i w tonie postów, zaśmieca je swymi wybitnymi pomysłami, stosuje pressing nie tylko tu, na całym forum, bo jest ogólnodostępne. I jak tu mówić o naprawie RP, jeżeli destrukcja jest najlepszym sposobem, aby sobie nie pomóc. Ponadto na TYM (tj. NASZYM) forum obowiązuje zasada, że nie wyjeżdża się osobiście do partnerów dyskusji z osobistymie i nie na temat uwagami. Proszę poczytać regulamin. Dostępny jest na każdej stronie forum i podpisuje się go. Każda wypowiedź może być skasowana, czego nie czynimy. Bo liczymy, że można rozmawiać normalnie. Forum nastawione na każdego chcącego podyskutować, przedstawić swoje poglądy i je skonfrontować, na pytania, itp.
[b]Ale jeżeli pojawiają sie przeszkadzacze co to nie jedno forum już popsuli, to nawet nie mówiąc już o dyskusji na temat "kryzysu gospodarczego", to nie widzę innej alternatywy, jak kasować ich posty lub zablokować "gości".


Kto się ukrywa pod "bl" i czy to jest prawda przemilczywana, bo obecnie nie pasująca komuś lub temat wstydliwy, tego nie wiem i nie dociekam.[/b] Faktem jest, że nie jest najlepiej, ale i stać nas szybsze tempo rozwoju. I to chyba jest celem topiku!

Więc pierwsze gówno, które nas pcha w to swojskie bagno - wykazałem.
Wkrótce następne! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 8:14, 18 Cze 2006    Temat postu:

Polityka Pis-u. Gospodarczo - wyśmienita! Gospodarka ma sama sobie pomóc, nic w niej nie można mieszać, ma się budować sama, od podstaw, wszelkie raptowne zmiany tylko szkodzą i opóźniają. Gospodarka ma się rozwijać, aby nadrabiać opóźnienia wywoływane ciągła jej modernizacją, sposobem zarządzania itp. I to PiS robi! Czyli NIC lub prawie NIC. Najważniejsze, że jej nie przeszkadza. A dodatkowo PiS pomaga poprzez włąsciwą, czyli wieloletnią poprawę podatków i walką z korupcją.


Ale! Według mnie PiS jest chyba ostatnią lub jedną z ostatnich formacji rozliczeniowych! Formacją ciągle jeszcze dążącą do konfrontacji z ludźmi, których chcieliby rozliczyć na własne widzimisię. Bez wykazywania za co lub za sztucznie spreparowane dowody! Jest to walka polityczna z wiatrakami lub szukanie sprawców własnych niepowodzeń. Jednak na tej płąszczyźnie mają strasznie dużo niepowodzeń i nietaktów. Nawet sprawy rozwojowe w tej materii są umarzane lub bagatelizowane z powodu, że też prawica, w tym i oni, są w to zamieszani. Jednak ten nurt polityczny utopijnej poprawności kapitalizmu drobnomieszczańskiego sam się wykańcza i po to zostali wybrani do władzy! Aby sami siebie wykończyli!
W końcu też konsumpcja ustroju poprzedniego kiedyś się skończy.

Wszystko zaczęło się od roku 8-go kwietnia 1968-go, kiedy to rozganizowany wiec na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego zwrócił uwagę, że socjalistyczny system gospodarczy zbliża się do zapaści. Później co 5 czy 10 lat występowały kolejne rozruchy od Radomia po Gdańsk. Doprowadzał do tego też coraz większy gierkowski dług zagraniczny, coraz więcej administracyjnych i gospodarczych nietrafionych inwestycji! Co wiecej. Tak działo się w całym europejskim obozie socjalistycznym! I dlatego tak łatwo i prawie bezkrawo upadł ten ustrój.

Jeżeli to wszystko było już WIDOCZNEna początku lat 70-tych, a ludzie kombinowali, to efekt następował lawinowo Najlepsze warunki mieli Ci co byli przy władzy. Oni mieli najłatwiej. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza powodowała rozruchy robotnicze, wybuchały strajki, które kończyły sie na dodatkowych przywilejach pracowniczych, podwyżkach i słowach, że zajmą się tym, że będzie lepiej. Ale była też spora bezpartyjna grupa społeczeństwa, którzy chcieli się również załapać w podziale tych zysków. Zapisanie się do PZPR nie rokowało zbytnich nadziei. Ci co chcieli też się obłowić lub nie sprowadzić się do bezmajętnych dzisiejszych roboli, a mieli utrudniony dostęp lub kiepskie możliwości byli organizatorami strajków i rozruchów. Organizowali robotników i... ONI też się znaleźli w powstałej "Solidarności". Dziś o nich już słuch zaginął! Oni stosowali metody konfrontacji. To przeciw nim i przeciw GRABIERZY mienia Jaruzelski wprowadził stan wojenny. I śmiem twierdzić, że gdyby nawet nie było tego stanu wojennego, to dziś też byśmy rozliczali ludzi, ale nie tych z przylepką "postkomunista", a z przylepką "działacz solidarności", i chociaż to nie jest to samo, to rozliczanie byłoby takie same! Byłaby nadal duża wola polityczna rozliczania nie mająca nic z gospodarowaniem.
Więc nie w tym rzecz, jaka formacja odpowiada, że jest źle, bo odpowiadają wszystkie. Przede wszystkim forma rządów typu TKM doprowadziła do dzisiejszego stanu. A najwięcej krzywdę wyrządzili nam ludzie mający za nic wiedzę o zarządzaniu, nie znający się na niej, na ekonomi czy ekonomice. Za to wybitni [b]rozliczeniowcy i rozdawcy co nie jego
. Mr. Green

Poprawiłem datę: 8-go kwietnia, nie maja. Panesz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 8:17, 19 Cze 2006    Temat postu:

Pierwsze reformy Balcerowicza doprowadziły do uwolnienia złotówki. Ale przy tym powstała kilka afer na skalę kraju, z którymi władza nie mogła sobie poradzić! Również teraz o nich się mówi, ale jest już tak póxno, że trudno coś komuś udowodnić.
Dlaczego Balcerowicz (czyli rząd Mazowieckiego) nie poradził sobie i musiał upaść? Nie jest to wina organizacji politycznych lewej i prawej storny jako takich, a ludzi! Ludzi tych co kombinowali, co rządzili i betonu warszawskiego, czyli resortów. Właśnie ministerstwa molochy jakie były za PRL, takie były w czasie przemian i dalej takie same są!
Ciągle ci sami ludzie ze względu na miejsce zamieszkania. Zarabiający dużo, bo rządzą i decydują, bo zarabiają na utrzymanie rodziny i na utrzymanie się na dobrze płatnej posadzie i jeżeli już tam mieszkają, to ich standart obowiązuje! I nie jest ważne co robią! Byle nie podpaść przełożonemu, byle awansować i być na topie! Zrobią wszystko ku swemu dobru i swemu krajowi.
A kto rządzi resortami? Jakiś minister, który mówi na pierwszym spotkaniu w ministerstwie, że MY zrobimy to i tamto, że MY jako resort mamy zadania takie i takie, a gawiedź ministerialna się smieje: MY? To znaczy kto?
A co może taki minister. Tu odsyłam moich czytelników do postu Janusza ukrytego w "aktualnych komentarzach". Co taki minister może zrobić, jeżeli nie wie z kim pracuje, kto i jak pracuje, nawet nie wie co jego resort robi! Bo ON jest od specjalnych poruczeń swojego TKM!
Poniżej kopiuję ten post Janusza! Proszę zwrócić uwagę ile to premierów i ministrów i reosrtów mamy na jeden rok lub na 17 lat przemian. No co oni mogą? Nawet nie muszą umieć to coś móc!
Janusz napisał:
Słońce naszych oczu, czułość naszych serc, elita elit – ukochana nasza młodzież studencka – wyległa na ulice Warszawy, aby całą potęgą swoich pięknych głosów protestować przeciwko powołaniu pana Romana Giertycha na urząd ministra edukacji narodowej. Wspomagani są przez ZNP , który jak się okazuje nie jest reorezentantem całego środowiska
nauczycielskiego.Protest był , jest gwałtowny i widowiskowy, a wszystkie dzienniki telewizyjne go pokazywały , pokazują z satysfakcją, co samo w sobie bardzo dobrze świadczy o wolności i niezależności naszych mediów: kiedy chcą, to pokazują, a kiedy nie chcą, to nie. Jak wolność, to wolność.

Atakowany z takim hałasem premier-minister wykazał się poczuciem humoru. Indagowany przez dziennikarzy zapytał: A dlaczegóż to studenci mnie się czepiają ? Przecież ich ministrem jest profesor Seweryński, to do niego powinni iść z protestami!

I słuszna jego racja. Ministerstwo Edukacji Narodowej, którym od 5 maja włada pan premier Giertych, jest ministerstwem całkiem nowym, prosto spod igły, powstałym dokładnie tego samego dnia, kiedy zawiązana została zbawienna KOALICJA WIĘKSZOŚCIOWA PiS-u, Samoobrony i LPR-u. Koalicja natychmiast zlikwidowała Ministerstwo Edukacji Narodowej i Nauki, a w jego miejsce powołała: Ministerstwo Edukacji Narodowej, którym od paru dni zarządza Roman Giertych oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, którym zarządza prof. Michał Seweryński i któremu faktycznie od 5 maja, podlegają studenci szkół wyższych.

Z drugiej strony trudno się dziwić naszej młodej elicie, że tych subtelności nie rozumie, ponieważ trudności z tym mają także ich profesorowie, a nawet rektorzy. Przeprowadzona w tym celu ankieta wśród rektorów i profesorów, z pytaniem , jakie i ile ministerstw zarządza naszymi dziećmi tylko od początku tego roku szkolnego (który przecież jeszcze się nie skończył!) i NIKT nie potrafił od razu podać prawidłowej odpowiedzi!
Ja oczywiście również nie odpowiedziałbym prawidłowo, gdybym nie zadał sobie trudu sprawdzenia. Liczba ta wynosi CZTERY, czyli ostatnio przechodzimy z rąk do rąk, średnio raz na dwa miesiące! Rok szkolny rozpoczynaliśmy pod rządami Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, które zaraz podzielono na Ministerstwo Edukacji Narodowej i osobne Ministerstwo Sportu, aby już od listopada połączyć MEN z Ministerstwem Nauki i Informatyzacji w Ministerstwo Edukacji i Nauki, które właśnie w czasie majowego weekendu apiać podzielono na MEN i MNiSzW.

Na próżno zatem straszymy nasze dzieci tym okropnym Giertychem, bo chociaż może nawet jest okropny, to wielkiej krzywdy nikomu zrobić nie jest w stanie, ponieważ posada jego diablo niepewna, a fotel wysoce niestabilny. Warto bowiem, żeby młodzież miała świadomość, że od 1989 roku rządziło oświatą już 15 ministrów edukacji (czy jak tam się nazywali), co daje jednego ministra, średnio, na jeden rok i jeden miesiąc. Nie wydaje się więc bardzo prawdopodobne, żeby Roman Giertych się na tym stanowisku specjalnie narządził.

Prawdę mówiąc, to samo da się powiedzieć o człowieku jeszcze bardziej okropny od Giertycha, tj. o jego koalicyjnym wicepremierze Andrzeju Lepperze, który jest 18. ministrem rolnictwa od 1989 roku, co pokazuje, że rolnikami jeszcze trudniej rządzić niż studentami, bo na tym stanowisku nawet jednego roku wytrwać nie podobna!

A co z trzecim wicepremierem, prof. Zytą Gilowską? Trzeci to przecież minister finansów w tym samym roku szkolnym (a przecież jeszcze nie wieczór!). No cóż, na stronie internetowej Ministerstwa Finansów znajdziemy listę wszystkich ministrów Nowej Polski i okaże się, że pani profesor jest, ni mniej nie więcej, tylko 17. ministrem finansów Rzeczypospolitej! Co rok – prorok (finansowy)!

10 maja – masowy protest lekarzy i pielęgniarek – na wszystkich programach telewizyjnych widzieliśmy uśmiechniętą buzię ministra zdrowia, prof. Zbigniewa Religi. Od 1999 roku, kiedy to Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej zamieniono w Ministerstwo Zdrowia (spuszczając w inny kanał tzw. Opiekę Społeczną), prof. Religa jest 10. ministrem (na niecałe siedem lat!), trudno się więc dziwić, że z rozbawieniem traktuje tę sytuację. Wie przecież doskonale, że może tylko pozorować decyzje i pracę i może obiecywać, co chce, bo i tak nie ma obowiązku tych obietnic dotrzymywać. Oddał się zresztą całkowicie do dyspozycji premiera i spokojnie czekał, kiedy przekaże pałeczkę swojemu zmiennikowi, a jemu pozostanie tylko inkasowanie odprawy i ministerialnej gaży. Nie udało się.

Nie lepiej przedstawia się sprawa z innymi członkami rządu. Premier Marcinkiewicz jest zaledwie 12. premierem RP od 1989 roku, ale na wszystkich innych posadach ministerialnych ruch jest dużo większy. Wyjątkiem jest tylko Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w którym p. Fotyga jest zaledwie 10. ministrem. Nie wiem dlaczego. Może istnieją jakieś sekretne zalecenia Unii Europejskiej, że ministrowie spraw zagranicznych nie powinni być wymieniani częściej niż raz na półtora roku?

W świetle tych faktów naprawdę trudno się dziwić, że oni do tej władzy garną się jak misie do miodu: pieniądze porządne, praca lekka, odpowiedzialność żadna. Trzeba codziennie podpisać stos papierów, więc ręka boli, ale bywają bardziej męczące zajęcia. Czasem podpisze się nie ten papier, który trzeba, ktoś podniesie rwetes i trzeba się tłumaczyć za nie swoje winy, minister jednak zawsze potrafi znaleźć tego, kto mu ten papier podsunął. I w ten sposób, jak pisał w niesłusznych czasach niesłuszny poeta*:

Od idioty do idioty

idzie sobie, panie złoty,

papier.

Wreszcie w męce, w wielkim pocie

zwróci idiota idiocie

papier.

Wygląda na to, że spraw tych nie rozumieją ani hałłakujący przeciwko Giertychowi studenci, ani lepiej od nich wykształceni lekarze, ani ciemni górnicy czy rolnicy, którzy przyjeżdżają do Warszawy, łamią barierki i popełniają wykroczenia, tłukąc się z Bogu ducha winnymi policjantami. Te manifestacje chętnie nagłaśniają telewizje i radia, by potem urządzać przed kamerami różne prosto w oczy, z których wynika zawsze jedno: kołdra jest za krótka! Nie można zadowolić wszystkich: i górników, i hutników, i lekarzy, i rolników, a lista jest niebywale długa. Jak zresztą można coś zaradzić, skoro sam pan minister mówi, że przychyliłby im nieba, ale cóż on może!

Ruch Obywatelski na rzecz JOW od lat wysuwa propozycję zerwania z tym absurdem ustrojowym i całą tą niedorzeczną konstrukcją. Wprowadzenie zasady wyborów do Sejmu wyłącznie w jednomandatowych okręgach wyborczych, jak robią to w Wielkiej Brytanii i innych krajach, doprowadziłoby przynajmniej do takiej sytuacji, że mielibyśmy JEDEN RZĄD NA JEDNĄ KADENCJĘ PARLAMENTARNĄ! Premier takiego rządu odpowiedzialny byłby przed NARODEM a nie, jak teraz, przed pociągającym za sznurki partyjnym bossem. Ministrowie takiego rządu nie pojawialiby się jak przysłowiowe króliki z kapelusza, gdzie premier rządu jeszcze rano nie jest w stanie powiedzieć, kogo po południu powoła na ministra tego czy innego resortu.

Taka reforma jest możliwa. Jej koncepcja jest prosta, jej zrozumienie nie wymaga doktoratu z filozofii, jej wprowadzenie nic nie kosztuje. Można ją wprowadzić w każdej chwili, wystarczy tylko chcieć. Nic więc dziwnego, że kiedy manifestuje w Warszawie Ruch na rzecz JOW, to wszystkie kamery telewizyjne patrzą gdzie indziej, a z jego uczestnikami nie przeprowadza się żadnych prosto w oczy, rozmów w toku, żadnych co z tą Polską, ani warto rozmawiać. Tamte audycje są tylko dla dyskusji problemów nierozwiązywalnych, gdzie wszyscy mogą się popisać erudycją i troską, i z których nic nie wynika. Konkretne rozwiązanie, którego wprowadzenie nie kosztuje ani złotówki? Sprawdzone w świecie? A kysz, przepadnij!

Co z tą Polską ? Chciałbym to wiedzieć.

Janusz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 8:26, 20 Cze 2006    Temat postu:

Wracając do poprzedniego postu, powstaje pytanie, czy jest wiadomo kto, co i czym zarządza, kto w czym decyduje.
Jeżeli rząd dostaje dyspozycję czegokolwiek zrobienia, od razy budowany jest nowy zarząd wraz ze stałą administracją. Wszyscy rządzący zakładają zmniejszenie administracji rządowej. I powiedzmy - to robią, ale zawsze coś rośnie, co roku administracji jest coraz więcej!

Fundusze unijne. Nawet najprostrze, rolnicze mają kłopoty z... nieprzygotowaniem rządowym. Inne i ekologiczne - każdy dostanie, kto uzasadni swój wniosek i przedłoży uzupełnione do najmniejszej kropki dokumentację. Ale mam woątpliwości. Czy nie okaże się, że w znaczącej części fundusze poszły na cele nietrafione. Na widzimisię i wykazanie sie poniektórych naszych politycznych zarządców. Inwestycje dla jego chwały. Bo wątpię, czy ktoś to kontroluje, czy są plany i priorytety gospodarcze i społeczne w tym zakresie! Ano, jak na razie cieszmy sie, że mamy takie fundusze i możemy korzystać.
Taka Litwa i Łotwa wykorzystały podobne fundusze w ten sposób, że wzrosła ich stopa życiowa raptownie. Nie byłbym pewien, czy zrobiły to opłacalnie, że to co osiągneli dziś będzie owocowało później. Czy Polska nie zrobi na funduszach unijnych lepszego interesu, który zaowocuje później. Przynajmniej wtedy, w tym wypadku coś siedemnastoletni Jaś się nauczył.

Ale mierżą mnie dyskusje o dywersyfikacji gostaw ropy i gazy. Po kiego te dyskusje i obarczanie poprzednich ekip politycznych tego stanem? Po kiego wykonywanie w tym zakresie jakichś chochsztaplerskich ruchów (umów, zapowiedzi, itp)? Przecież nas na to nie stać! Jakkolwiek byśmy chcieli to zrobić, to nas najnormalniej w świecie nie stać! To są pieniądze, które się kiedyś mają zwrócić. A to jest zadanie nie dla jednego środkowoeuropejskiego kraju, ale dla pewnej części tego kontynentu! To przecież Niemcy, którzy już mają odpowiednio zróżnicowany rynek naftowy i wystarczające dostawy, nie tyle nas szantażują gazociągiem bałtyckim, co robią to ze względów snobistycznych. I nie jest to inwestycja eurpejska czy Uni Europejskiej. Ale nie stoją w miejscu. Gazociąg im się przyda... ale w przyszłości. Jest to prawie pewne niż nietrafione.

Niemieccy specjaliści od rządzenia porównali dwie mapy. Mapę dróg transportowych, autostrad z mapą bezrobocia. I zauważyli, że większe bezorobocie występuje z dala od autostrad. Więc wyciągnęli wniosek, że poprawiając sieć drogową Niemiec, kolejne autostrady należy tak budować, aby jak najbardziej zahaczhały o tereny o zwiększonym bezrobociu. A my? Czy w końcu zbudujemy jakąkolwiek do końca? Zamiast remontować co dopiero oddane do użytku pojedyńcze odcinki.

Więc kto ma to robić? Kto rządzi? Wszystko jest robione na wyczucie polityczne idoli ugrupowańi, którym udało się zdobyć władzę. I ciągle najważniejszy jest nurt rozliczeniowy, a nie gospodarczy! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 9:01, 21 Cze 2006    Temat postu:

Dziś mnie nie ma. Brakło czasu. Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 13:45, 22 Cze 2006    Temat postu:

Dzisiaj i o nietypowej porze piszę za wczoraj, dziś i jutro. Jest to temat wg mnie najistotniejszy w poprawie stosunków rząd-obywatel.
- k r a c j e .
Zacznę od definicji z encyklopedii..
demokracja- - władza ludu, społeczeństwa; ustrój polit., w którym władza należy do ludu; władza większości; (d. bezpośrednia) forma rządów, w której władzę najwyższą sprawuje ogół obywateli brezpośrednio (jak np. w miastach-państwach staroż. Grecji); (d. reprezentacyjna a. pośrednia) forma rządów, w której władzę najwyższą, nadaną ogółowi obywateli, sprawują oni przez swoich przedstawicieli (deputowanych, posłów senatorów itd.) powoływanych w drodze wolnych wyborów; (d. szlachecka) hist. w feudalnej Polsce, zwł. XV-XVI w., władza polit. całej szlachty, korzystającej z przywilejów i swobód polit., sprawowana poprzez sejmiki i sejm; prawa i swobody obywatelskie.

A więc lud sprawuje władzę.
Nie jest jednak możliwa demokracja piewsza forma demokracji - demokracja bezpośrednia. Ponadto byłaby to demokracja "głupoli", ponieważ, jak powiedział S. Lem, "statystyczny" lub "statystycznie" - człowkiek jest głupi. Nie kazdy, a właściwie mało kto jest rozeznany w tajnikach i sposobach władzy. To też trzeba umieć, tego się uczyć. Ogólnie ludzie nie są przygotowani do sprawowania bezpośrednio władzy, do decydowania o sobie i innych. Nie zna się na tym i nie chce się znać! Ponadto jest rzeczą niemożliwą sprawowanie władzy przez ogół. Byłaby to ochlokracja -rządy tłumu i motłochu. Wykazała to sarmatokracja wynieniona w definicji jako d.szlachecka, że rządy tej grupy ludzi były "nietypowe". Nie zgodzimy się też na teokrację, w którym władzę sprawują kapłani lub kleptokrację rządy złodziei, chociaż te grupy są aktywne i... rządzą!
Biurokracji jako ogół ludzi administrujących, zarządzających, organizujących pracę instytucji i urzędników; władza oderwana od mas, narzucająca im decyzje społecznie szkodliwe jest trudno przeskoczyć, oni rządzą i będą rządzić.
Lepszą być może byłaby technokracja - rządy specjalistów technicznych w państwie, w społeczeństwie a. rządy na zasadach ustalonych przez techników, chociaż...
merytokracja rządy osób najbardziej utalentowanych i stojących najwyżej pod względem intelektu, które awansowały na swe stanowiska zgodnie z "systemem zasług". - jest najlepsza formą i do takiej należałoby dążyć.

Więc wracając do definicji demokracji zasadną jej formą jest demokracja pośrednia. Najlepiej w naszych, i stosowana ogólnie na całym świecie, zdającą egzamin. Ale jej forma jest tak zakomuflowana w ordynacji wyborczej, że wybieramy ludzi do rządów od ochlokarcji do biurokarcji, a nie merytokracji.

Więc jak działa ordynacja wyborcza. Coż z tego, że jest proporcjonalna...
Głosujemy na listy, czyli partie, bo każda partia czy dowolne ugrupowanie składa swoją listę. Niemniej z listy wybierani są ci, co mają najwięcej głosów! Problem jest jednak w wielkości okręgów wyborczych.
Najmniejszy okręg może być 7 mandatowy. Są i okręgi ponad 20-sto mandatowe! Wielkość takiego okręgu obejmuje całe pomniejsze województwo, którym zarządza ęlita poselska zgrupowana w jednym ośrodku adminstracyjnym województwa. Są też województwa podzielone na 2 lub 3 części. Bardzo rzadko na więcej. Ponieważ wszystko jest wielce proporcjonalne, nie można się przyczepić do ordynacji.

Ale dla przykładu weźmy okręg 10-cio mandatowy(ogólnie: x-mandatowy). Jeżeli byśmy podzielili ten okręg na 10 (x) okręgów jednomandatowych. Gdyby w każdym z tych okręgów miałby ktoś większe popracie w wielkości średnio 40% (ogólnie y%), to w tym dużym okręgu wielomandatowych 40% (y%) wyborców zagłosowało na 10-ciu (x)kandydatów, którzy mają średnio 4% (y/x) wszystkich głosów.
Inaczej. 40% (y%) wszystkich wybroców miało szanse dać swoim kandydatom tylko 4% (y/x) głosów!
A co robi reszta wyborców głosujących na listy partyjne? Głosuje na populistów, głosuje za ochlo-, teo-, techno- i inne -kracje!
I wystarczy, że tak o kimś myśli już 5% wyborców! A takich nie brak i ich przedstawiciej ma większą szansę niż ci, którzy by nam się przydali we władzach!.

I dodajmy do tego, że dodatkowo, aby przedstawiciele okręgów jednomandatowych nie przechodzili... głosujemy najpierw na partie, a później na ludzi, których chcielibyśmy wybrierać! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 7:26, 24 Cze 2006    Temat postu:

Ciąg dalszy.

W Wyborach do Sejmu mają szanse ci kandydaci, którzy są znani w całym okręgu wyborczym. Bo 40% (mniej niż 50%) daje 4% swoim kandydatom lokalnym, a 60%(więcej niż 50%) daje dziesięciu (lub mniej!) kandydatom powszechnie znanym i "lubianym" po 6% głosów!

Prezydent Polski Lech Kaczyński powiedział w jednym wywiadzie, że JOW nie jest też lepszą formą wyborów. Najprawdopodbnie podał to jako przykład. Chodziło bowiem o to, że w JOW mogą startować kadydaci spoza okręgu JOW i być wybrani. Zgadzam się z tym. Ale to już sprawa wyborcza w okręgu. To już sprawa ludzi i partii w okręgu, dlaczego tak, a nie inaczej głosowali. Przydzisiejszej ordynacji sprawa "nietrafionego" wyboru jest na 100 % pewna, a nie wypadkowa, jak w JOW. Tu opinię wprowadził w błąd! Ponadto ordynacja wogóle nie odnosi się do miejsca zamieszkania, pracy czy pochodzenia kandydata. Nie uzależnia posłów od reprezentowania swego okręgu lub rozliczania się z nim ze swoich dokonoń.

A więc mamy kiepską ordynację wyborczą [b]pozwalającą partiom wprowadzać swoich popularnych działaczy. Jak działa Sejm i jak działają posłowie... to pominę. A co może rząd i władza administracyjna, wykazałem w poprzednich postach. Czy tego nie można poprawić? Czy nie można zabawić się w Janasa i spróbować inaczej? (Chociaż żeby takie próbowanie nie weszło w nawyk!)

I nie wiem dlaczego mamy się dziwić, że jesteśmy na przedostatnim miejscu w UE! Przecież to oczywiste i do tego dążymy. Dążymy? Mr. Green
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin