Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KTO NIE CHCIAL KOALICJI!?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lego
Gość





PostWysłany: Śro 22:55, 24 Maj 2006    Temat postu: KTO NIE CHCIAL KOALICJI!?

Porażka, gdy jest niespodziewana i dotkliwa, zakłóca ostrość widzenia i blokuje energię polityczną

Działania Platformy Obywatelskiej ostatnich kilku miesięcy stanowią ewenement, o ile nie precedens w praktyce europejskiego parlamentaryzmu. Nie znam przykładu, by partia niemal koalicyjna stała się w ciągu kilku dni partią twardo opozycyjną wobec swojego niedawnego koalicjanta. Przykład ten wskazuje na sytuację z istoty swojej absurdalną. Pozostawanie w opozycji ma sens wyłącznie w przypadku zasadniczych różnic historycznych, programowych czy światopoglądowych. Różnic takich między PO i PiS nie ma, a te, które są, mają charakter drugorzędny bądź możliwy do załagodzenia, kompromisu lub współistnienia.
Skoro opozycyjność nie wynika z różnic fundamentalnych, to jej "twardy" charakter może sprowadzać się wyłącznie do kwestii personalnych, emocjonalnych lub retorycznych. Na takiej też podstawie oparta jest aktualna ideologia partyjna PO. Głosi ona praktycznie jedną tezę: podstawowym zagrożeniem dla demokracji, ładu i Polski jest PiS. Donald Tusk wygłasza trwające kilkadziesiąt minut przemówienia o niegodziwości PiS. Bronisław Komorowski od kilku miesięcy nie wypowiedział publicznie ani jednego zdania, którego treść nie redukowałaby się do pomstowania na Prawo i Sprawiedliwość. To samo dotyczy Stefana Niesiołowskiego, Pawła Śpiewaka i kilku innych medialnie aktywnych polityków.
Pierwszy raz absurd tej sytuacji objawił mi się z całą mocą, gdy oglądałem w telewizji wystąpienie Tuska ogłaszające urbi et orbi, że PO przechodzi do twardej opozycji. Oczekiwałem, że przedstawiona zostanie jakaś strategia polityczna, alternatywny pomysł na Polskę, koncepcja działania zmierzająca do osiągnięcia jakiegoś celu uzasadniającego ten krok i nadającego sens aktywności partii. Nic z tego. Przez kilkadziesiąt minut mieliśmy wyłącznie obsobaczanie PiS. I tak już pozostało.
Gdybym był członkiem lub zwolennikiem Platformy, czułbym się wówczas rozczarowany i wściekły. Czy jedynym uzasadnieniem rezygnacji z wielkiego zakresu władzy nad krajem i odpowiedzialności za Polskę ma być erupcja pretensji i złości wobec niedawnego koalicjanta? I po to był ten cały wysiłek ludzki, finansowy i polityczny włożony w wybory, by w końcu powiedzieć "nie", ponieważ PiS-owcy są wstrętni?
Dokonując tego kroku PO skazała się na polityczną jałowość. Od kilku miesięcy partia - używając niezbyt wyrafinowanej metafory - kręci się w kółko i nie jest zdolna do jakiegokolwiek ruchu twórczego.
Kilkakrotnie pytałem moich znajomych z PO, jaki jest cel trwania w stanie złośliwej jałowości, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Część z nich sama nie rozumie, a część odpowiada nie tyle wskazując cel, ile przyczynę: wszystko dlatego, iż PiS "nie podzieliło się władzą", czyli nie oddawało Platformie MSWiA, lecz trudne resorty gospodarcze. Kwestia MSWiA niczego nie wyjaśnia, ponieważ wszyscy wiedzieli, iż sprawy wewnętrzne i sprawiedliwości stanowiły okręt flagowy PiS, tak jak sprawy gospodarcze okręt flagowy Platformy. Gdyby PiS chciało sobie wziąć "trudne resorty gospodarcze", to zapewne podniósłby się jeszcze większy rwetes, że jest to zamach na gospodarkę grożący powrotem do socjalizmu.
Jałowość politycznej postawy Platformy jest także racjonalna, choć w sensie dość perwersyjnym. Wskazanie PiS jako jedynego wroga może mieć przez pewien czas funkcję jednoczącą. Politycy PO postawili na niechęć do PiS, jaka występuje w niektórych środowiskach. Działają według takiego mechanizmu: PO deklaruje, że jest opozycją i tak się zachowuje; PiS reaguje więc odpowiednio traktując PO właśnie jako opozycję; na to PO podnosi wrzawę, że PiS nie chce koalicji, bo traktuje PO jako opozycję. Ten mechanizm jest tyleż niedorzeczny, co skuteczny. Niedorzeczny, bo opozycja nie ma prawa mieć pretensji, że nie jest traktowana jako koalicjant, natomiast skuteczny, bo utrwala podziały między PO i PiS.
Zadziwiać musi, że podobna polityka, mimo oczywistej niedorzeczności, nie spotyka się z krytyką, ale nawet zyskuje sympatię. Ideolodzy Platformy posłużyli się bronią, która w polskich środowiskach medialno-inteligenckich jest pewniakiem: Rydzykiem i Lepperem. Jeśli tylko zamacha się przed oczami oraz umysłami pewnej części Polaków Radiem Maryja i Samoobroną - nieważne, jak takie machanie opiera się na bezpodstawnej insynuacji - reakcja, niczym u psa Pawłowa, bywa natychmiastowa. Przeciwnik zostaje zdyskredytowany, natomiast insynuator zyskuje tysiące klakierów, którzy nabierają dumnego przekonania, że uczestniczą w wielkim starciu między dobrem a złem.
Ideologiczne pisożerstwo uprawiane przez Platformę najlepiej sprzedaje się poprzez krytykę cech osobowych Jarosława Kaczyńskiego. Okazuje się on być nieodpowiedzialnym politycznym dryblerem, człowiekiem chorobliwie dążącym do władzy absolutnej, destruktorem, notorycznym kłótnikiem etc. Lista jest długa i radykalnie przekracza wszystkie możliwe granice dorzeczności. Subtelni intelektualiści w rodzaju Pawła Śpiewaka snują analogie z Robespierrem, a Stefan Niesiołowski codziennie występuje z jeszcze straszniejszymi skojarzeniami. Temu wszystkiemu przyklaskują "autorytety niezależne" spoza PO. Kazimierz Kutz powiedział w programie Tomasza Lisa, że Kaczyński przypomina mu bohatera filmu Chaplina "Dyktator". Zważywszy, że film Chaplina był satyrą na Hitlera, polski reżyser powiedział faktycznie, że Jarosław Kaczyński przypomina mu Hitlera. Prowadzący dziennikarz - niedoszły prezydent RP - nawet się nie zająknął na taką opinię, zajmując się kontrowaniem siedzącego po przeciwnej stronie PiS-owca. Obraźliwe idiotyzmy uchodzą nie tylko za przenikliwe opinie polityczne, lecz nadto za przejawy szczególnej wrażliwości moralnej.
Ta ilość nierozumu, jaką przywódcy Platformy oraz ich kibice wpompowali w sferę publiczną, nie tylko sprymitywizowała język, ale nadto wydaje się zmieniać stan świadomości. Do tej pory przeciwnikiem był komunizm i postkomunizm. Teraz przeciwnikiem głównym jest przyszły lub niedoszły Führer Kaczyński oraz jego partia niebezpiecznie upodabniająca się do NSDAP. Dziennikarze, w większości ludzie młodzi i bez wyraźnych poglądów politycznych, zaczynają ten obraz powielać, uznając najpewniej, że odzwierciedla on jakąś głębszą prawdę, skoro propagowany jest przez "wszystkich". Z wyważoną analizą trudno się przebić. Stworzona atmosfera histerii obniża poziom myślenia w sferze publicznej.
Mówi się - co jest dla wielu tak oczywiste jak kulistość ziemi - że Kaczyński "nie chce się dzielić władzą". Proponuję zwrócić się do jakiegokolwiek cudzoziemca, mającego przynajmniej elementarną kompetencję polityczną i powiedzieć mu tak: "Jest u nas pewien straszny polityk, który wygrał wybory i nie chciał się podzielić władzą ze swoim potencjalnym koalicjantem. Proszę sobie wyobrazić, że w swojej arogancji proponował koalicjantowi połowę resortów, w tym najważniejsze gospodarcze, administrację, politykę zagraniczną i obronną. Na dodatek zaoferował szefowi opozycyjnej partii przewodniczenie parlamentowi. Czyż nie ma on zapędów dyktatorskich?" Jeśli nie zobaczycie państwo na twarzy swojego rozmówcy wyrazu osłupienia, to jestem gotów do końca życia wychwalać mądrość polityczną Donalda Tuska.
Polityk, przegrywający dwa razy wybory, które miał łatwo wygrać, leczy swoją frustrację wzniecaniem resentymentu wobec tego, który go pokonał. Słuchanie histerycznych tyrad Tuska, Komorowskiego, Niesiołowskiego czy - ku mojemu żalowi - Rokity, skłaniać musi do wniosku, że politycy ci znajdują się faktycznie w stanie głębokiego wewnętrznego nieuporządkowania.
Psychologizacja jest jednak zawsze podejrzana, o ile nie daje się wpisać w szerszą diagnozę. Taką diagnozą w tym wypadku byłby poważny kryzys osobowy i koncepcyjny przywództwa Platformy. Oto opinia, wypowiadana także przez członków i sympatyków PO: w politycznych partiach o dużym doświadczeniu obowiązuje praktyka, że ten, kto przegrywa wybory, które miał czy mógł wygrać, ustępuje. Nie stanowi to kary czy pokuty, ale jest aktem racjonalnym. Porażka, gdy jest niespodziewana i dotkliwa, zakłóca ostrość widzenia i blokuje polityczną energię. Widzenie nieostre i brak twórczej energii utwierdzają wszak partię w stanie porażki, a nie pomagają z niego wyjść.
Chcę być dobrze zrozumiany. Nie jestem wrogiem Platformy i nigdy nie byłem. Należę do tych, którzy zaangażowali się niedawno w politykę z nadzieją powstania koalicji, jaka miała odmienić Polskę. Wszystko wskazywało, że tak się stanie. Kryzys polityczny i osobowy Platformy podważa taką perspektywę, a w każdym razie ją odsuwa. Jeden z zachodnich dyplomatów powiedział mi: "Gdy wasze dwie partie wygrały wybory, wydawało się, że macie szanse pozostać u steru Polski przez następnych czterdzieści lat. Tymczasem już po czterech miesiącach walczycie o przetrwanie. Czy naprawdę nie dało się inaczej?".
RYSZARD LEGUTKO, Profesor filozofii UJ, bezpartyjny
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 7:53, 25 Maj 2006    Temat postu:

Polemiczny artykuł. Jednak inaczej to widzę.
Walka wyborcza jeden na jeden zakończyła się zwycięstwem PiSu. Jednak tu zadziałało prawo "zwycięzca bierze wszystko". PO mimo porażki sportowej liczyło na współpracę. Okazało się jednak, że koalicja nie jest potrzebna, bo nie ma wspólnego wroga, jakim była lewica czy pozostałe partie populistyczne. Współpartnerstwo, czyli podział władzy nie odpowiadał jednak PiSowi, bo do konsumpcji zwycięstwa potrzebował więcej niż to co procentowo przypadłoby PO. PO nie ustąpiło w "równouprawnionych" żądaniach, a PiS nie chciał zrezygnować ze swoich priorytetów. Ponadto PiS dzięki temu "zreformował", czyli zagarnął wszystkie 4 części władzy! Wprawdzie nie rozprawił się jeszcze po swojemu z lobby prawniczym. Ze strony PiSu grozi więc nam jednowładza typu socjalistycznego, do której dąży wiednie czy bezwiednie! Ponadto PiS stosuje kruczki polityczne, a więc zaskakiwanie "nowatorskimi" pomysłami sprawowania władzy. Trzyma partie i społeczeństwo w szachu, tym co wymyśli i czym zajmie polityków, aby przepychać swoje wizje ani iV-tej, ani V-tej RP. Są to wg mnie metody "niedemokratyczne", ale skuteczne. Można się zastanawiać, czym nowym zaskoczy, czy jaki fortel wymyśli PiS, aby iść dalej, aby zdobyć jak najwięcej władzy. Na razie coś dopiął i w związku z wizytą papieża, jak i okresem wakacyjnym, sądzę, że nie będzie tak natarczywy i da odetchnąć, zastanowić się PO i nam o co idzie! I ważne jest, aby ten czas wykorzystać! Ciekawe czy nowe-stare władze PO, bo zjazd nic nie wniósł, wyciągną wakacyjne wnioski, czy PO dalej będzie populizować, liczyć na propagandę czy na skuteczność!
PO jest chorobliwie populistyczne. PO to zbieranina ludzi różnej maści pragnących władzy, a tak naprawdę bez osobowości i bez inwencji. Sam przewodniczący. Wyraża się byle jak i nie ma stałej linii politycznej. Prof. socjolog P. Ś. wymieniony powyżej. Większej kanalii nie widziałem. Mam o nim jak najgorsze mniemanie! I to ma być socjolog publicysta? Udaje mądrego czy nawiedzonego? Rokita. Miał wizję rządzenia. Ale teraz myśli wygłaszać jakieś frazesy w Sejmie, zamiast trzymać swoje poglądy, które albo są zgodne, albo niezgodne z linią PISu, ale poglądy. Byle nie dał się manewrować ani sytuacją, ani współczłonkami swej partii. Sam Olechowski - założyciel PO źle dla mnie wyrokował dla niej. Płażyński w czas się wycofał.
Błędem było wycofanie się PO ze swojego programu za czasów kadencji SLD. Teraz słyszałem, że p o n o w n i e chcą do niego wrócić, ale wątpię, że to zrobią lub uda się im cokolwiek dokończyć. Popularność PO zawdzięcza, że faktycznie brakuje prawdziwej opozycji parlamentarnej. Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 8:52, 25 Maj 2006    Temat postu:

Panesz PO to partia graczy i blagierów , zlepek ludzi o korzeniach dawnej UW /przynajmniej kerownictwo/ którym interes Polski i Polaków leży odłogiem.ONI mają wyższe cele , inną misją - może i mają rację , tylko dlaczego nie przedstawią ją w sposób czytelny i konkretny ?Chyba we krwi mają nawyk pociągania za sznurki tak aby inni tańczyli według ich muzyki , pracowali na ich rachunek.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin