Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Gospodarcze zwijanie Polski od morza musi się skończyć

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 11:44, 03 Lut 2006    Temat postu: Gospodarcze zwijanie Polski od morza musi się skończyć

Gospodarcze zwijanie Polski od morza musi się skończyć
Mam jeszcze dużo siły

z Pawłem Brzezickim, doradcą premiera Kazimierza Marcinkiewicza ds. gospodarki morskiej, rozmawia Wiesława Mazur

- Kilka miesięcy temu musiał Pan odejść z Polskiej Żeglugi Morskiej, którą wyciągnął Pan z otchłani. Scenariusz, żeby przedsiębiorstwo, które świetnie się rozwija, zostało pozbawione Brzezickiego, konsekwentnie przeprowadził były minister skarbu eseldowskiego rządu Jacek Socha. Proszę wybaczyć, że zacznę od pytania do doradcy premiera do spraw gospodarki morskiej: czy gdyby zaistniała taka potrzeba i możliwości, wróciłaby Pan do PŻM?

- Losy toczą się różnie. Nie powiem "nie". Mam jeszcze dużo siły. Tym bardziej że były minister Socha razem ze swoim zastępcą wiceministrem Marcem nadłamali firmie kręgosłup, usiłując zniszczyć jej image, co pociąga za sobą utratę wiarygodności. Dla armatora jest to groźne, ponieważ prawdziwy biznes wbrew temu, co się potocznie sądzi o robieniu interesów to przede wszystkim etyka i moralność. Uważam, że należałoby pokazać niezachwianą wiarygodność firmy rozgrywającej na międzynarodowym rynku, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę. Jej wizerunek musi być taki sam, jak przed brudną nagonką na mnie, wspieraną m.in. przez "Gazetę Wyborczą". Być może przydałby się do tego Brzezicki w PŻM, ale przecież nie ja o tym decyduję. Przedsiębiorstwo wymaga dzisiaj silnej ręki troskliwego gospodarza, bo znów może być z nim źle.

- PŻM należy w tej chwili do największych w Europie przewoźników ładunków masowych, jest jednym z liderów w światowym transporcie siarki płynnej drogą morską, plasuje się w pierwszej dziesiątce największych armatorów na świecie. Przypomnijmy, co się działo w tej firmie w 1998 r., kiedy wygrał Pan konkurs na dyrektora tego przedsiębiorstwa: PŻM była wtedy potwornie zadłużona i panował w niej horrendalny chaos. Dawano jej tylko 2 proc. szans, że wyjdzie z głębiny i utrzyma się jakoś na powierzchni. Niektórzy uważają, że nasza gospodarka morska dzisiaj to właściwie już tylko PŻM. Czy Pan się z tym zgadza?

- To prawda, że firmy w tak dobrej kondycji, w jakiej jest PŻM, w naszej gospodarce morskiej nie ma. Od 2000 r. Polska Żegluga Morska jest firmą w pełni dochodową. Myślę, że do niedawna była najbogatszym w gotówkę przedsiębiorstwem państwowym w kraju. Posiada 82 masowce, 4 siarkowce i dwa promy - m/f Polonia i m/f Gryf o łącznej nośności 2,1 mln DWT. Szczeciński armator, zatrudniający ponad 2800 osób, w ostatnich latach przewoził rocznie ok. 25 mln t. ładunku i wypracował sobie konkurencyjną pozycję na rynku żeglugowym. Nie mogę nie wspomnieć, że PŻM dawno by nie było, gdyby nie determinacja załogi, która mi zaufała, godząc się m.in. przez jakiś czas nie brać pensji i umożliwiając zrobienie gruntownych porządków. Z przedsiębiorstwa musiało odejść blisko 2 tysiące osób, niemal połowa zatrudnionych. Trudno dziś opowiedzieć, jaki przeżyliśmy koszmar i piekło, żeby istnieć. I zdarzyło się coś, co wielu ludzi uważa za cud. Bez wsparcia PŻM przez państwo choćby jedną złotówką zadłużenie całej Grupy PŻM, pochodzące sprzed roku 1998 r., wynoszące 670 mln dolarów, kiedy zmuszono mnie do złożenia wypowiedzenia z pracy - a było to wiosnę 2004 r. - zostało spłacone. W ubiegłym roku do eksploatacji weszły 4 masowce, zbudowane w chińskiej stoczni Xingang. Zostawiłem PŻM jako przedsiębiorstwo niezależne, samodzielne i z pieniędzmi. Po raz pierwszy w historii sytuacja firmy była taka, że mogła ona dokapitalizować inne przedsiębiorstwa, to znaczy kupić czy przejąć inne firmy. Chciałem, żeby PŻM zaangażowała się kapitałowo w przejęcia na naszym rynku firm związanych z gospodarką morską - nie tylko przedsiębiorstw żeglugowych. Zaistniało jednak konkurencyjne zagrożenie dla kapitału zagranicznego, wzbudziłem czujność grupy ludzi, którym nie był na rękę kapitał polski w gospodarce. Gra na szachownicy zaczęła się znacznie wcześniej, majątek publiczny został zdegradowany, żeby stał się tani. Ministerstwo Skarbu z ministrem Sochą postanowiło PŻM sprywatyzować, a ja uważałem, że prywatyzacja nie wspomoże i nie doda energii naszemu silnie już stojącemu na nogach armatorowi, nie pozwoli na szybszy rozwój przedsiębiorstwa i unowocześnienie jego majątku rzeczowego. Żeby była jasność - nie jestem przeciwnikiem prywatyzacji, ale komercjalizacji dla samej komercjalizacji, zaś - według mnie - prywatyzacja musi być rozsądna i przynosić narodowi zyski, a nie straty. Zadałem decydentom pytanie: czy mamy odpowiednie instrumenty i doświadczenie, pozwalające na bezawaryjną zmianę właściciela PŻM? I sam im odpowiadałem, że moim zdaniem - nie. Toteż stałem się przedmiotem nagonki. Polska, która ma ponad 500 km wybrzeża, nie ma polityki morskiej. To przecież antypolskie działanie. W portach, bałagan, o tym, co pozostało z Polskich Linii Oceanicznych wstyd doprawdy mówić; coraz gorsza jest sytuacja finansowa w Polskiej Żegludze Bałtyckiej, rybołówstwo zanika, w stoczniach tragedia. Tak to dramatycznie wygląda. Jako doradca premiera uważam, że gospodarcze zwijanie naszego kraju od morza musi się skończyć. Chcę działać w gospodarce dla dobra Polski w kraju, a nie wyjeżdżać zagranicę, chociaż mam propozycje.

- Statki PŻM, tak jak innych armatorów, pływają pod obcymi banderami. Czy wrócą pod biało-czerwoną?

- Bardzo tego chcemy. Statki w PŻM zostały przeflagowane tak samo, jak w innych przedsiębiorstwach żeglugowych, ponieważ symulacja ekonomiczna wskazywała, że ich eksploatacja pod polską banderą będzie bardzo kosztowna. W PŻM w ciągu 10 lat kosztowałaby 300 mln dolarów. Powrotowi statków pod banderę polską ma służyć ustawa o podatku tonażowym. Sprawa się wlecze, ponieważ projekt ustawy jest blokowany w przeróżny sposób przez związki zawodowe, w tym mocno przez Krajową Sekcję Morską "Solidarności", której przewodniczącym jest Janusz Maciejewicz.

- O tym problemie wspominał mi obecny dyrektor PŻM Paweł Szynkaruk, a także kapitan Zbigniew Sulatycki, w rządzie Hanny Suchockiej wiceminister ds. gospodarki morskiej. To niemały wstyd, że przewodniczący Krajowej Sekcji Morskiej "Solidarności" Janusz Maciejewicz jest tak silnie związany z przeflagowanymi jednostkami. Maciejewicz zgodnie z ustawą o związkach zawodowych jest na utrzymaniu PŻM. Od lat pobiera od armatora ładną pensje, a występując przeciwko kierownictwu firmy, która go karmi, niszczył ją. Gdy nie wiadomo dokładnie o co chodzi zazwyczaj chodzi o pieniądze.Czy tak się dzieje również w tym przypadku?

- Krajowa Sekcja Morska przy Komisji Krajowej NSZZ Solidarność otrzymuje pieniądze ze składek marynarzy zamustrowanych na statkach pod obcą banderą niezależnie od tego, czy należą oni do związku, czy nie. Płacą oni od pensji 2 proc. brutto, co daje ponad 400 tys. dolarów, czyli ok. 1,5 mln zł rocznie. Marynarze ze statków pod banderą polską płacą składki związkowym organizacjom zakładowym w wysokości 20-30 zł miesięcznie. Te wielkie pieniądze dla Krajowej Sekcji Morskiej pana Maciejewicza wędrują do niego via Londyn, ponieważ najpierw wpływają na konto Międzynarodowej Organizacji Transportowców, która w Londynie ma swoją siedzibę. Krajowa Sekcja Morska pana Maciejewicza jest przy niej afiliowana.

- Czy Polskie Linie Oceaniczne, które mają obecnie 1 statek własny, a trzy dzierżawią, przedsiębiorstwo niegdyś ogromne, mogą marzyć jeszcze o odbudowie potencjału? Kiedyś PLO posiadało 180 jednostek i było bez porównania większym armatorem od PŻM, która na początku swego istnienia, w 1951 r., gdy przejęła statki od przedwojennego armatora, Żeglugi Polskiej, miała ich jedynie 11, a pod koniec lat 70. - 127. Co Pan radzi premierowi w sprawie PLO?

- Oczywiście odbudowę. Chociaż w takim kształcie, jak ta firma była kiedyś, odbudować jej się nie da. Jeden statek własny i jedna linią tzw. lewantyńska spółki Pol-Levant należącej do PLO, operującej na trasie Gdynia-Bejrut, może być zaczynem. Bardzo trudny początek powrotu do pełniejszego życia, ale możliwy. Już mówiłem, że całą naszą gospodarkę morską nie tylko można, ale musimy wydźwignąć, PLO, które jeszcze jest, też. Jak to można zrobić - napisałem do premiera obszernie. O zawartych w liście doradcy propozycjach nie chciałbym w tej chwili szczegółowo opowiadać. PLO potrzebny jest inwestor. Przedsiębiorstwem kieruje teraz długoletni pracownik Polskich Linii Oceanicznych i fachowiec Andrzej Osiecimski. Kompetentny prezes PLO budzi nadzieję.

- Rząd Marcinkiewicza dostał w spadku wiele spraw do naprawienia. Przykładowo, nie mamy już rybołówstwa dalekomorskiego, bałtyckie ścisnęła Unia Europejska i niskie limity połowu ryb. Czy tę branżę oddajemy walkowerem?

- Tak rybołówstwo dalekomorskie zostało wykończone. Daliśmy się przepędzić z mórz i oceanów przez Amerykanów, Rosjan, Kanadyjczyków, Peruwiańczyków. Nie zawieraliśmy z nimi umów ze względów politycznych, tracąc miejsca połowowe z serwilizmu i głupoty. Z firm dalekomorskich, których było kilka, pozostał tylko Dalmor. Jego dwie jednostki są wynajęte przez rybaków, nie pracujących już na rachunek Dalmoru. Z morza firma zeszła na ląd. W Gdyni ma atrakcyjne położone tereny, tam inwestuje. Dobre - i tyle. Był kiedyś w Polsce potężny koncern lądowo - morski, którego przedsiębiorstwa ryby łowiły, przewoziły, przerabiały. Zjednoczenie Gospodarki Rybnej, o którym mówię, zarządzało firmami połowowymi: Gryf, Odra, Dalmor. Dwóch pierwszych już dawno nie ma. ZGR zajmowało się transportem ryb z jednostek łowczych na ląd przy pomocy Transoceanu. Koncern posiadał zaplecze dla przetwórstwa rybnego na lądzie, sieć detaliczną sprzedaży - Centrale Rybne. Miał także Centralę Handlu Zagranicznego Rybex, a nawet bazę logistyczną w Szczecinie z częściami zamiennymi. Zamiast koncern rozbudować, od połowy lat 80. zaczęto go rozbijać. Jego schedę przejął obcy kapitał, byłe dyrekcje ZGR i Rybexu utworzyły na bazie firm koncernu prywatne przedsiębiorstwa handlu rybami i zaśmiecają dzisiaj polski rynek chińskim węgorzem. Połowów na Bałtyku musimy bronić, mamy kawałek tego morza i wara innym od rządzenia na tych wodach - tak powinniśmy sprawę przedstawić. To nie my przełowiliśmy dorsza, ale głównie Duńczycy, są przecież statystyki prowadzone od wielu lat, kto, ile, kiedy czego wyłowił. Niech teraz Duńczycy za przetrzebianie ryb płacą. Limity połowowe przyznane Polsce są śmieszne. Musimy lepiej negocjować z urzędnikami Unii Europejskiej.

- Stocznie powinny zarabiać, tymczasem czekają na wsparcie z pieniędzy podatnika. Pan zamówił statki będąc dyrektorem PŻM nie w stoczni polskiej, ale chińskiej.

- Ceny zaproponowane przez Chińczyków spowodowałyby straty w polskich stoczniach. Polskie stocznie muszą produkować skomplikowane, drogie konstrukcje, żeby wyjść na swoje. Stocznia Szczecińska przeżywa obecnie kłopoty finansowe. Rząd nie chciał pomagać prywatnemu właścicielowi, wolał stocznię znacjonalizować, ale czy to jest firma prywatna, czy państwowa - musi być zarządzana z głową. Zamówienia zostały przyjęte po cenach zbyt niskich w stosunku do ceny materiałów, które wzrosły. To wina zarządu, który nie brał pod uwagę cyklu gospodarczego w przemyśle stoczniowym. Natomiast Stocznia Gdynia - obecnie kontrolowana przez Agencję Rozwoju Przemysłu - funkcjonuje razem ze Stocznią Gdańską: jedna jest właścicielem drugiej, ale są dwoma oddzielnymi podmiotami gospodarczymi. Stocznia Gdynia, moim zdaniem, dokonała jakiejś przedziwnej ekwilibrystyki ekonomicznej i po okresie hossy w tym przemyśle zamiast pieniędzy ma wielką dziurę finansową. To, co tam się stało, jawi się czymś z pogranicza skandalu. W PŻM umieliśmy hossę wykorzystać. Nie można wiecznie narzekać, że zło leży w sile złotego i za droga jest stal, chociaż to prawda. W tej branży myślenie i przewidywanie, tak jak w shippingu, ma kolosalną przyszłość. Wydaje się nieraz, że załogi poszczególnych przedsiębiorstw tracą instynkt samozachowawczy. Na przykład załoga Stoczni Gdynia domaga się teraz, żeby ich przejął Rami Unger z Izraela, nie zdając sobie sprawy, że jest on właścicielem firmy armatorskiej, więc będzie mu zależało na tym, żeby otrzymać statki po jak najniższej cenie. To może oznaczać śmierć dla stoczni.

- Sprzedaliśmy przemysł stalowy... Jaki to ma wpływ na budowę statków?

- Stocznie otrzymały mocny cios w podbrzusze w 2005 r., kiedy ukraińskiemu Donbasowi sprzedana została Huta Częstochowa. Teraz stocznie polskie nie mają już alternatywy: kupić stal w Donbasie czy w Hucie Częstochowa. Został tylko Donbas. Na dodatek pieniądze, za które została sprzedana Huta Częstochowa, skarb państwa z powrotem w nią wpompował jako pomoc dla niej. Huta była jednak już nie polska, ale ukraińska. Stocznie mają teraz potężne kłopoty z zakupem stali po rozsądnych cenach. Przez 16 lat nie było w Polsce dobrego zarządzającego naszym wspólnym majątkiem.
- Dziękuję za rozmowę.
[link widoczny dla zalogowanych]
N A S Z A P O L S K A NR 04 (525) 24 stycznia 2006
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ahron
Gość





PostWysłany: Pią 22:33, 03 Lut 2006    Temat postu:

Musi się skończyć totalna głupota że nam jakaś gałąź przemysłu nie jest potrzebna-lansowana przez dotychczasowych ekonomistów z Bożej łaski.

Drugą Głupotą lansowana przez tych ekonomistów jest że gospodarkę trzeba schładzać by nie doprowadzić do kryzysu-aut L Balcerowicz.

trzecią głupota jest import wszystkiego nawet po cenach dampingowych -bo naród biedny niech ma taniej.................
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 6:10, 04 Lut 2006    Temat postu:

Nic dodać, nic ująć...
Głupota... to niewłaściwe określenie... To jakieś idiotyczne sepuku. Każdy kto próbował oponować był szkalowany.

Pozdro....
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 16:09, 04 Lut 2006    Temat postu:

To wy jesteście umysłowe sepuku. Import po cenach dumpingowych to manna dla naszej gospodarki.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ahron
Gość





PostWysłany: Śro 9:00, 08 Lut 2006    Temat postu:

Tak się zastanawiam ,trwa rozliczanie lustracja ludzi którzy pracowali z SB,kiedy bedzie lustracja decydentów którzy swoimi działaniami doprowadzili do strat gospodarczych ,do zamykania przedsiebiorstw ,do zamykania rynków zbytu ,przecież są to straty ogromne ,ja nie sądzę że to tylko głupota ,ja myslę że to prowizje ,brak jakiejkolwiek moralności.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin