Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

znalezione na w różnych blogach

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Felietony, Ciekawe Artykuły,
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 14:08, 14 Paź 2008    Temat postu: znalezione na w różnych blogach

Bezszmerowo, bez fanfarów i reklamy wyrasta nowa orientalna…linia frontu między Izraelem i Arabami. Tłumy jordańskich lewaków (?) demonstrowały w tych dniach na hurtowym targowisku w Ammanie przeciwko importowi z pobliskiego Izraela egzotycznych owoców: mango, ananasa i kiwi. Przedmiotem protestów były też koktailowe pomidorki i marchewa.

Haszymidzcy zadymiarze - wspierani przez związek branżowy lekarzy i inżynierów - spalili kilka niezdarnie wysprejowanych flag z Gwiazdą Dawida i kartony i pudła od wrażych produktów. “Nie należy kupować nicze go, co pochodzi z arabskiej ziemi zrabowanej przez syjonistycznych osa dników - oznajmił Badi al-Rafijah z wymienionego związku branżowego.

Linia konfrontacji ze syjonistami zaostrzyła się też od strony Libanu, który chce pozwać Izrael - bodaj przed Międzynar. Trybunał w Hadze - “za bezprawny eksport narodowych specjałów kuchni libańskiej”. Tym razem chodziłoby głównie o sprzedawaną czasem przez Izraelczyków do USA i Europy ciecierzycę (humus) i falafla w plastikowych pojemniczkach.

Przew. związku libańskich przemysłowców, Fadi Abud, powiedział sieci panarabskiej al-Arabija, że istnieje w tej sprawie precedens greckiej fety. Ten krojony w kostkę…kozio-owczy serek z kontynentalnej części Grecji i prowincji Lesbos - uznany został przez Komisję Europejską za starożytne dziedzictwo Hellady (wbrew wrednym zakusom Francji, Danii i NRF).

W ten sposób stało się jasne, o co wybuchnie III wojna światowa.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 21:28, 15 Paź 2008    Temat postu:

Z bogatego w wydarzenia dnia najbardziej zapadła mi w pamięć scena, gdy do sali obrad wchodzi wyraźnie zadowolony Lech Kaczyński, wita się z Donaldem Tuskiem, po czym z uśmiechem na ustach, przechodząc dalej, klepie go jeszcze po ramieniu. Gdyby to był komiks, prezydent powinien mieć dymek z tekstem: „No i co, Donek, jednak doleciałem! Potrzebne ci to było?". Nad premierem zaś powinien widnieć dymek z komiksowymi symbolami, oznaczającymi wściekłość.

O sytuacji zaczęły też powstawać dowcipy. Słyszałem następujący:

Przychodzi Tusk do Kaczyńskiego i pyta: „Jak leci?".

Mówiąc serio - scena z uśmiechniętym Kaczyńskim, klepiącym po plecach skwaszonego Tuska, jest symboliczna. W sensie politycznej gry - prezydent ograł jednak premiera, bo nie tylko postawił na swoim, ale skłonił Tuska do sięgnięcia po metody, które u większości umiarkowanych obserwatorów sceny politycznej muszą wywołać co najmniej uczucie niesmaku.

Charakterystyczne jest, że wielu polskich komentatorów i dziennikarzy jako jeden z wątków sprawy wybija kwestię rzekomej „kompromitacji" Polski w Unii. Dziś w TVN24 dobrze skomentował takie biadolenia Marek Sarjusz-Wolski, naczelny magazynu „Unia & Polska", bynajmniej nie wielbiciel Lecha Kaczyńskiego. Powiedział mianowicie, że to nie żaden skandal, ale skandalik, bo unijne korytarze nie takie rzeczy widziały. Przypomniał, że znacznie większe poruszenie wywoływała np. sytuacja, gdy podczas wszystkich spotkań Rady UE przez pół roku krzesła delegacji francuskiej pozostawały puste.

Oczywiście, że nie ma kompromitacji. Każdy, kto zna historię unijnych szczytów, wie, że dzieją się tam często rzeczy niebywałe. W krajach, gdzie zdarza się trudna kohabitacja, tak jak we Francji, bywały już sytuacje podobne. Nawet podczas tego szczytu delegacja rumuńska dostała dodatkową przepustkę. W dodatku każdy unijny polityk wie, jaka jest przyczyna dziwnej sytuacji z polską delegacją: wewnętrzny spór polityczny i walka o przyszłą prezydenturę. I to jest przyjmowane ze zrozumieniem, bo może się zdarzyć wszędzie. Owszem, stosunki Kaczyńskiego z Tuskiem są ciekawostką tego szczytu Rady, ale na pewno nie są skandalem, który wstrząsa posadami Unii i naszej w niej pozycji. Inna sprawa, że - jak już pisałem - takie spory będą w stosownym czasie bezwzględnie rozgrywane przez naszych partnerów, broniących własnych interesów.

Słuchałem uważnie komentarzy strony rządowej, a także dziennikarzy z zasady niechętnych Lechowi Kaczyńskiemu - np. Bartosza Węglarczyka. Wszystkie były co najmniej częściowo błędne i fałszywe.

Po pierwsze - konstytucja nie jest wcale jednoznaczna, a Lech Kaczyński korzysta z jej niejednoznaczności i ma do tego prawo w warunkach brutalnej, politycznej gry. O niejednoznaczności świadczy najlepiej fakt, że mamy wiele różnych wypowiedzi konstytucjonalistów.

Po drugie - prezydent wcale nie prezentuje w kluczowych kwestiach stanowiska odmiennego od stanowiska rządu. Bo niby w jakiej sprawie miałby je prezentować? W kwestii pakietu klimatycznego? Musiałby być samobójcą. W kwestii planu ratowania systemu finansowego? Niby czemu? W kwestii Gruzji, zresztą mającej poboczne znaczenie na tym szczycie, może być zwolennikiem ostrzejszego stawiania sprawy, ale tu akurat może działać jedynie kuluarowo, bo sprawa ma być omawiana na kolacji ministrów spraw zagranicznych.

Po trzecie - nie jest winą prezydenta, że nie zna w szczegółach rządowej strategii. To rząd bardzo skutecznie odciął Lecha Kaczyńskiego od wszelkich informacji i analiz, dotyczących szczytu.

Po czwarte - kilkakrotnie w różnych komentarzach pojawiał się dzisiaj dziwaczny argument, że prezydent i premier mają odmienne zdanie w kwestii traktatu lizbońskiego. Jednak żaden z dziennikarzy nie zadał swojemu rozmówcy pytania, jakie znaczenie ma tutaj zdanie rządu, skoro traktat zależy teraz od podpisu prezydenta.

Po piąte - Tusk i jego ministrowie mają pretensję, że prezydent chce zabierać głos w sprawach, za które nie bierze odpowiedzialności. Niby racja, ale to także sprawa niejasnych zapisów konstytucji. Jeśli rządowi i większości parlamentarnej to się nie podoba - niech zabiorą się za zmienianie tejże.

Lech Kaczyński wygrywa ten spór wizerunkowo (czy merytorycznie także - to się okaże, gdy będziemy znali rezultaty szczytu, zwłaszcza w kwestii szaleńczego pakietu klimatyczno-energetycznego). Przez cały dzień był uśmiechnięty i rozluźniony. Unikał ostrzejszego języka, o przeciwnikach wyrażał się z pobłażaniem. Ustępując miejsca przy stole obrad ministrowi Rostowskiemu, pokazał klasę.

Czy ta sytuacja znajdzie trwalsze odbicie w sondażach? Jeśli jakiś czas po szczycie okaże się, że choćby 35 procent pytanych przypisuje winę głównie Tuskowi, to i tak będzie sukces prezydenta. A przecież w sondażach na gorąco winą za chaos obarcza premiera nawet ponad 50 procent pytanych (choć wyniki tych sondaży tak się różnią między sobą, że nie przywiązywałbym do nich większej wagi).

W każdym razie mamy tu ciekawe odwrócenie ról. Tusk opierał długi czas swoją strategię - i słusznie - na tym, żeby wydawać się zawsze stroną spokojniejszą, ustępującą, łagodniejszą. Dzisiaj tą stroną jest prezydent, a premierowi puszczają nerwy.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 22:57, 07 Lis 2008    Temat postu:

Najciekawszym akcentem wyborczym w Stanach był wymyślony w ostatniej chwili sticker, na którym Obama i McCaine zamienili się kolorami. Podpis głosił, że nie karnacja, lecz światopogląd etc. - numer błyskotliwy - nawet pijarowcom fuksem coś wychodzi. Co ciekawe: w tej podmiance wg mnie McCaine dużo bardziej wygląda na Murzyna niż Obama, który z kolei dużo bardziej wygląda na białego niż McCaine.

Ta płynność światła białego, którą można by nazwać syndromem Obamy - zaczyna promieniować na resztę świata. Angole, Francuzy i Makaroniarze pierwsi zaczęli walić się pierchy, że żaden kolorowy u nich nie wystartuje do prezydentury; w Polsce nie mają startu nader liczni w tym kraju synowie Izraela; w Izraelu - ciemnoskórzy Żydzi z Etiopii, a w egzotycznych afrykańskich demokracjach jakieś przypadkowe białasy.

Ale co tam kolory; pamiętam, jak Obama - podczas lipcowej wizyty w Izraelu - wcisnął karteluszek między głazy jerozolimskiej Ściany Płaczu. Wybuchła straszna afera, bo jakiś anonimowy ortodoks wyciagnął kartkę ze szczeliny i sprzedał dwu rywalizującym ze sobą gazetom: Jedijot Achronot i Maariwowi. Te oczywiście na drugi dzień z hukiem wywaliły świstek z całkiem czytelnym tekstem na pierwszych kolumnach.

W liściku spreparowanym zapewne przez pijarowców - Obama prosił Wszechmogącego o opiekę nad swoją rodziną, powszechny pokój i zmiłowanie na świecie itepe. Bodaj w dopisku poprosił też, żeby Bóg miłosierny ustrzegł go przed grzechem pychy i próżności. Tak w ogóle, to ciekaw jestem, czy tego rodzaju dziwaczna prośba przyszłaby na myśl np. - liderom supercywilizacji Mazowsza lub Bliskiego Wschodu.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Felietony, Ciekawe Artykuły, Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin